Witam, możliwe że już gdzieś jest odpowiedz na moje pytanie ale nie mogę znaleźć :(
Moja Mama choruje na nowotwór trzustki (głowa i cieśń trzustki objęte nieruchomym guzem wielkości 7 cm x 5 cm, naciekającym przestrzeń zaotrzewnową i obejmującym pień trzewny). Podczas operacji 4 tygodnie temu miała zrobione paliatywne zespolenie żołądkowo-jelitowe zaokrężnicze tylne, bok do boku.
Obecnie Mama nadal leży w Szpitalu w Katowicach, ul. Medyków 14. Chcemy ja przenieść do Częstochowy ponieważ tutaj jest cała nasza rodzina. Problem jest taki że Mama jest od 6 lat wdową, ja nie mieszkam w Polsce a Siostra mieszka daleko od Częstochowy a do tego ma dwójkę małych dzieci wiec nie możemy Jej wypisać do domu bo nie będzie się miał kto Nią zająć: ( Chcemy znaleźć dla Mamy miejsce w szpitalu na oddziale wewnętrznym lub na Oddziale Paliatywnym. Ale gdzie bym nie pytała to nie ma miejsc, mają łóżka na korytarzu (porażka). Na Oddział Paliatywny na ul. PCK w Częstochowie nie chcemy Mamy oddać bo tam jest koszmar. Mama jest w kolejce oczekujących do Hospicjum na ul. Krakowskiej na Oddział Paliatywny ale kolejka jest długa :(
Docent Olakowski z Katowic powiedział mi że to my musimy znaleźć miejsce dla Mamy bo to nie jest ich rola ale dzwoniłam do NFZ i tam mi powiedzieli że załatwienie przeniesienia czyli znalezienie szpitala i transport jest obowiązkiem katowickiego szpitala a jeśli tego nie zrobią to mam napisać skargę do Rzecznika Praw Pacjenta ale sądzę że Mama może nie doczekać na odpowiedź.
W ogóle lekarze z katowickiego szpitala (oddział chirurgi) to koszmar. Profesor Lampe powiedział mojej Siostrze że Mamę ze szpitala możemy zabrać "na ciepło" albo "na zimno", nasz wybór. Docent Olakowski powiedział że musimy Mamę zabrać ze szpitala bo naciąga ich na koszty, i że jak Jej nic nie znajdziemy to Ją odeślą karetka pod adres zamieszkania. Bezduszność i tyle.
Przez całe 4 tygodnie od operacji ma sączek w brzuchu bo Jej się zbiera woda. Do dzisiaj nie chodziła i miała założony cewnik. W dniu dzisiejszym wyjęto Jej cewnik, założyli pieluchę i kazali Jej chodzić po korytarzu (oparta na dużym balkoniku), mimo tego że ma nacieki na kręgosłup i ledwo siedzi jak Ją pielęgniarki myją i przebierają. Chcą nam pokazać że skoro Mama nie potrzebuje cewnika i chodzi to można Ją wypisać do domu i że sama da sobie rade. Mama nie je, bo co zje to zwymiotuje, potrafi nawet zwrócić parę łyków kompotu.
Czy ktoś może mi poradzić co robić, gdzie mogę się zgłosić lub do kogo pójść bo już nie daję rady. Takie przepychanki ze szpitalem trwają już prawie 2 tygodnie.
Chcemy ja przenieść do Częstochowy ponieważ tutaj jest cała nasza rodzina. Problem jest taki że Mama jest od 6 lat wdową, ja nie mieszkam w Polsce a Siostra mieszka daleko od Częstochowy a do tego ma dwójkę małych dzieci wiec nie możemy Jej wypisać do domu bo nie będzie się miał kto Nią zająć: (
Więc jak to jest? Jest cała rodzina czy nie ma nikogo z rodziny? Z jednej strony chcesz dla Twojej mamy jak najlepiej ale z drugiej nikt nie podejmie jakiegokolwiek działania, żeby być przy mamie, nawet, jeśli wiązałoby się to ze zmianą planów życiowych. Najlepiej jakby sama karetka wiedziała, kiedy przyjechać, kiedy zabrać do domu a w domu czekał zastęp pielęgniarek, opiekunek a sam, za przeproszeniem - bo nie aktualne - Donald Tusk biegał rano po bułeczki bo, argumentując typowym sposobem "jej się to od państwa należy". Nie tędy droga... Bardzo wyraźnie widać, że to taka próba pozbycia się problemu. Szpital w Katowicach bezduszny, kolejki nie z tej ziemi, żadnego miejsca na oddziałach paliatywnych a hospicjum domowe bez sensu bo i tak mama będzie sama. A co z całą rodziną?! Jeśli wszystko w zakresie opieki nad nieuleczalnie chorą ma sprawować (niewydolne, dodajmy) państwo to po co w ogóle takie pytanie tutaj? Mam jednak pocieszenie - to choroba nie tylko nieuleczalna ale także o bardzo krótkim czasie przeżycia. To chyba jedyna nadzieja dla chorej, żeby odejść w spokoju i w miarę szybko, na korzyść rodziny.
Bardzo boli mnie to, co musiałem napisać ale napisałem to bo tak teraz to wszystko wygląda. Oby się zmieniło.
Pozdrawiam
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
"Mam jednak pocieszenie - to choroba nie tylko nieuleczalna ale także o bardzo krótkim czasie przeżycia. To chyba jedyna nadzieja dla chorej, żeby odejść w spokoju i w miarę szybko, na korzyść rodziny."
To co napisałeś jest okrutne. Nie jesteś wśród nas i nie wiesz co czujemy. Wiec jeśli masz nadal tak komentować to lepiej nie pisz wcale...
Mówiąc rodzina miałam na myśli rodzeństwo Mamy w wieku +70,którzy bardzo by chcieli się z Nią zobaczyć ale zdrowie nie pozwala. Powiedz mi jak wyobrażasz sobie np. 72-letnią schorowaną osobę,chodząca o kulach,wchodzącą na 3 piętro, która przyjeżdża do Mamy o 2 w nocy bo akurat Jej coś potrzeba? Albo Siostrę która nie ma samochodu,mieszka 100 km od Mamy albo ja mieszkającą kilka tyś km.stąd. Łatwo jest komuś krytykować kto nie jest na miejscu...
Biegamy od kilku tygodni i próbujemy cokolwiek załatwić ale uwierz mi bezduszność niektórych osób powala na kolana. A najgorsza jest ta bezsilność ze bardzo coś chcesz a nie możesz.
Nic takiego nie napisałam że spodziewam się żeby Tusk,pielęgniarki czy ktokolwiek inny wkoło Mamy skakał. Ale spodziewałam się że w sytuacji kiedy lekarze wiedzą że już dużo czasu nie zostało, wykażą się krztą empatii i pomocy. Chyba powinni zacząć uczyć tego na studiach... Nie mówię że Mamie się wszystko od Państwa należy, ale za płacenie składek chyba należy się pomoc każdemu choremu...
Tak jak napisałam proszę o pomoc,to nie jest dla nas łatwy okres. Wiec jeśli ktoś ma krytykować to lepiej niech nie pisze nic.
Spokojnie, emocje biorą górę a tu potrzebny jest spokój i załatwienie wszystkiego tak żeby było jak najlepiej. Szpital nie może trzymać bez końca to logiczne.
Poszukaj, podzwoń do wszystkich placówek hospicjum w okolicy, może gdzieś znajdzie się miejsce szybciej. Przedstawcie sytuację w jakiej się znajdujecie a najlepiej jakby ktoś osobiście pofatygował się na taką wędrówkę po hospicjach.
Inaczej rozmowa bezpośrednia a telefoniczna.
Pozdrawiam.
Hospicja odwiedziłam osobiście,tłumaczyłam,błagałam,w tym które zgodziło się Mamę zarejestrować jest 8 w kolejce, do innych nie chcieli zapisać :( Powiedzieli mi że te w Częstochowie przyjmują również chorych z okolic i dlatego trzeba czekać. To może potrwać kilka dni,tydzień lub dwa,nie wiedzą. Mają tylko 15 łóżek,nie mogą kogoś wypisać do domu żeby się znalazło miejsce.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum