Witam wszystkich.
tak długo już zaglądam na forum a jeszcze się nie odezwałam.
Chory jest mój mąż zaczęło się od wargi mała "skwarka" nie gojąca się
potem chirurg onkolog który usunął to co wyrosło na tej wardze.
Po krótkim czasie na węzłach chłonnych szyi pojawiły się przerzuty
był operowany wycięto węzły chłonne śliniankę i część kości gnykowej
Potem bardzo szybko kurs 6 tygodniowych naświetlań
Niestety po krótkim czasie w tym samym miejscu pojawiły się wznowienia
Teraz dostaje czwarty kurs chemioterapii
Samopoczucie fatalne
Do tego przyplątał się gronkowiec i szaleje na całej szyi
Mam pytanie czy ktoś wie jak można leczyć te niegojące się rany
(guzy które miał na szyi pękły i teraz ma trzy duże rany) ?
Skay, z tego, co napisałaś, sytuacja jest skomplikowana. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale przypisujesz niegojenie się ran zakażeniu gronkowcem. Czy lekarz oznaczył tego gronkowca? Wykonuje się badanie na posiew i wówczas można oznaczyć, czy ta właśnie bakteria (dość popularna w otoczeniu szpitalnym) jest podatna na leczenie i jakie. Są różne szczepy tych bakterii.
Najlepiej wyjaśni to lekarz. Jeśli zamieścisz wyniki takich badań na forum, łatwiej będzie odnieść się do nich zaglądającym tu lekarzom. Podrzuć trochę szczegółów, a zapewne ktoś kompetentny odpowie.
A jak sobie radzisz tak w ogóle? Choroba szybko dała znać o sobie po zakończeniu pierwszego etapu leczenia, wiem że nie jest łatwo mierzyć się wówczas z nowymi trudnościami... Potrzeba nadziei i wytrwałości by w pokonywaniu kolejnej przeszkody nie stracić z oczu celu.
Pozdrawiam ciepło , MP
posiew wymazu z rany wyniki badania; dodatni
posiew beztlenowy ujemny
uwagi brak wzrostu
identyfikacja staphylococcus aureus
liczba kolonii +++
opis metycylinowrażliwy
na wszelkie grupy antybiotyków wrażliwy
To wynik ostatniego posiewu
Szczerze mówiąc to choroba cały czas już od roku daje nam w kość bez żadnej chwili przerwy Mąż już jest bardzo zmęczony tym wszystkim wcześniej był bardzo aktywnym człowiekiem ( ma 38 lat) a choroba dosłownie go uziemiła teraz jest bardzo ciężko Widzę że brak mu już sił do walki z chorobą wspieram go jak mogę ale też chyba już sobie z tym nie radzę Wszystko go już denerwuje najmniejsze drobiazgi Nie wiem czasem co mam robić
_________________ czas nie goi ran ... tylko przyzwyczaja do bólu
To jest szczep który u zdrowego (albo lekko chorego) nie powoduje żadnych dolegliwości i to na pewno nie on jest powodem niegojących się ran.
Istnieją tzw "mokre opatrunki", ale jest ich parę rodzajów i dobrać to do rany powinien chirurg, kłopot w tym że nie wszyscy chirurdzy znają się na tym. A rzecz jest wygodna, po radioterapii miałam paprzącą się rankę wielkości złotówki, nakleiłam taki opatrunek i ruszyłam w podróż, opatrunek wodoodporny trzymał się 2 tygodnie i po powrocie do domu jak odkleiłam to się okazało że jest duża poprawa, nakleiłam następny i po następnych dwóch tygodniach już było po ranie. Jedyny mankament to cena tego, no i znaleźć speca który powie co nakleić.
Witam nie było mnie przez jakiś czas mąż fatalnie przechodzi taraz ten okres po chemii wzywałam pielęgniarkę do podania kroplówki ponieważ się odwodnił Już minął ponad tydzień a on jest nadal bardzo słaby i do tego ma mało czasu następną chemię nie wiem jak to będzie
Sprawdzałam te opatrunki mokre niestety lekarz jest teraz na urlopie ale zapytam w szpitalu jak będzie o taką możliwość albo w przyszłym tygodniu ma być z wizytą domową lekarz z hospicjum może jego zapytam
_________________ czas nie goi ran ... tylko przyzwyczaja do bólu
Witam niestety chirurg nie zalecił żadnego mokrego opatrunku powiedział że nic z tych rzeczy nie można nakleić na te rany ponieważ zrobi sie jeszcze gorzej ale doradził maść na bazie wazeliny żebył łatwiej było zmieniać opatrunki
Ostatnio nawet jechaliśmy na pogotowie ponieważ przez dłuższy czas nie można było zatamować krwawienia ale udało się w końcu
powiedzcie czy opuchlizna języka może się tak długo po chemii utrzymywać to już czwarty tydzień a język u męża nadal jest bardzo opuchnięty co uniemożliwia mu jedzeniie i mówienie Lekarze mówią że to grzybica ale jeszcze nigdy tak długo się nieutrzymywało
_________________ czas nie goi ran ... tylko przyzwyczaja do bólu
Witajcie mąż już długi czas miał problemy z jedzeniem ale udało się go namówić na założenie PEG-a Dzisiaj miał zabieg Podpowiedzcie coś jak dbać o to i wogóle coś więcej lekarze oczywiście są skąpi w informacjach na pewno powiedzą więcej przy wypisie ze szpitala ale może powinnam o coś zapytać bo już sama nie wiem troszkę poczytałam ale tych informacji jest za dużo naraz
[ Dodano: 2011-08-18, 21:44 ]
Czuję że tracę siły nie wiem jak wspierać już męża Namówiłam go na psychologa który z nim rozmawia widzę pewną zmianę ale nie wiem czy to zasługa lekarza czy to mąż się poddał i nie walczy wyciszył się ostatnio mocno Przechodziliśmy niedawno strasznie nerwowe chwile ( byle drobiazg go denerwował ) ale teraz już tak nie jest Teraz już nie reaguje tak nerwowo na coś co np. nie stoi tam gdzie powinno Ja wiem że ma prawo do takich zachowań i dawałam sobie z tym radę do tej pory To chyba było nawet lepsze niż to że teraz jest taki wyciszony Wiem że walczy sam ze sobą ponieważ nie widać efektów leczenia Nawet mowę ma teraz ograniczoną przez opuchnięty język Dzieci wróciły z wakacji od dziadków i mają problem ze zrozumieniem taty a on widzę że strasznie to przeżywa że nie może się dobrze komunikować
Rozpisałam się ale jakoś nie mam dzisiaj z kim porozmawiać
Martwię się o męża jutro zaraz z rana jadę do niego do szpitala
_________________ czas nie goi ran ... tylko przyzwyczaja do bólu
Dzisiaj mąż już czyje się troszkę lepiej Dostaje cały czas kroplówki
Jednak narzeka na oddział na którym leży wszystko go drażni najchętniej już by wyszedł do domu a chcą go zatrzymać do poniedziałku
Przywiozłam do domu materac przeciwko odleżynom (wypożyczony z hospicjum) mam nadzieję że gdy wróci do domku to zapewnimy mu dobrą opiekę
Troszkę się "dokształciłam" w temacie dokarmiania ale wszystko wyjdzie w życiu
_________________ czas nie goi ran ... tylko przyzwyczaja do bólu
Najważniejsze, że mąż ma Was przy sobie, nawet sobie nie zdajesz sprawy jakie to ważne. My - chorzy- możemy marudzić, narzekać, być upierdliwi ale to nie my, to choroba wyczynia z nami takie łamańce.
Trzymaj się, mąż niech będzie szczęśliwy, że jesteś przy nim!
_________________ Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
Dziękuję za wsparcie bardzo pomogło dodało sił tylko że dzisiaj już nie jest dobrze
mąż pojechał do hospicjum tam chociaż będzie miał całodobową opiekę oczywiście mieliśmy z tego powodu mały spór i teraz mam wyrzuty sumienia ale tak naprawdę jesteśmy z tym sami a mamy jeszcze dzieci i chciałam im zaoszczędzić widoku taty który nie ma siły dojść do łazienki a ja też przez cały czas nie jestem w domu Tłumaczę się sama przed sobą to jest straszne po prostu wiem że dobrze zrobiłam ale tak jakoś mi bardzo smutno
_________________ czas nie goi ran ... tylko przyzwyczaja do bólu
Skay......dobrze zrobiłaś. W hospicjum pomogą mężowi godnie odejść, dzieci zapamiętają Tatę sprawnego a nie niedołężnego.
Przecież na pewno będziesz z mężem w hospicjum też.
Nie rób sobie wyrzutów, zrobiłaś co mogłaś a w końcu chodzi o to, żeby pomóc i temu właśnie służy hospicjum.
Trzymaj się!
_________________ Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
Tak jak napisała Zoja 62 dobrze zrobiłaś ,nie dasz rady sama w domu ogarnąć tego wszystkiego.
A przy mężu i tak będziesz zapewne cały czas,więc nie będzie sie czuł osamotniony.
w domu Tłumaczę się sama przed sobą to jest straszne po prostu wiem że dobrze zrobiłam ale tak jakoś mi bardzo smutno
My z Mamą na ostatni tydzień też trafiłyśmy do hospicjum. Po prostu wiedziałam,
że nie dam rady fizycznie i psychicznie. Tam opieka jest profesjonalna, a ja miałam możliwość skoncentrowania się na tym co najważniejsze, na Byciu z Mamą, bez paniki, że nia ma leku, że nie mam jak jechać do apteki, bo nie mam z kim Mamy zostawić, itp.
Pamiętam każdy Jej uśmiech i każdy grymas, każde zdanie, każdy gest, każdą minkę Właśnie teraz sobie uświadomiłam co Hospicjum naprawdę nam daje, daje nam możliwość Bycia w Spokoju z Bliską nam osobą.
Całą swoją energię i miłość będziesz mogła skupić na Mężu, a stroną bardziej "techniczną" zajmą się profesjonaliści.
W miarę możliwości bądź z Nim jak najwięcej. Niestety widziałam też chorych pozostawionych samych sobie, do których "wpadała" rodzinka co któryś dzień na pół godz. i to było smutne, i przykre. Mama, gdy jeszcze była świadoma mówiła, żebym była też z tymi samotnymi chorymi, bo Ona wie, że mnie ma, a Oni nie mają nikogo.
Twój Mąż też musi wiedzieć, że Cię ma...
Dużo siły życzę...
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum