1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-04-03, 19:02 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Bardzo Wam wszystkim dziekuje.
Dziekuje takze za słowa wsparcia, rady, dziekuje za wszystko.
Ciesz sie ,ze byłam wczoraj i Tescia. Tesciowa dzwoniła i mowi nie przyjezdzaj, spokojnie, odpocznij troche. Ja wsiadłam jednak do auta i przyjechałam. Tata tak jak pisałam siedział , bardzo charczał ale był na umysle sprawny. Przytuliłam go delikatnie a On chcial cos powiedziec ale przeciez juz nie mogl. Powiedziałam mu wiec, ze ja wiem co chce mi powiedziec, ze w porzadku, ze jestesmy tutaj i bedziemy. Chwyciłam go za rece a on wychrypiał ,ze zimno pewnie na dworze. Powiedziałam ,ze tak i tak siedzielismy razem splecieni za rece, czułam jak ciepłe , chore, gasnące rece Taty grzeją moje zimne, zdrowe.
Po 22 przyszła piegniarka i powiedziała ,ze ktoras z nas musi wyjsc bo to sala ogolna , bylo tam jeszcze trzech innych bardzo chorych mezczyzn. Usciskalam Tescia i pojechałam do domu. Tam czekałam jak naszpilkach czy Tesciowa zadzwoni, czy jakos moze Tata wytrwa do rana. Przed polnoca zadzwoniła Tesciowa zebysmy przyjechali. Myslalam ,ze jeszcze Tata bedzie a on juz nie zyl. Tesciowa odpowiadała ,ze jak wyszlam to on jej sie popłakał i pozwolił sie połozyc. On tak sie bał lezec przez człą chorobe bał sie dusznosci, bardzo.
I lezał tak sobie, charczenie ustawało, robiło sie ciszej i ciszej. Odszedl od nas cicho, bez rabanu, tak jakby nikomu nie chciał zrobic niepotrzebnych przykrosci.
Ciesze sie jesli mozna to tak powiedziec, ze sprowadzono go na czas ze szpitala od Płuc. Ze nie umarł tam sam, w tak bardzo dla niego niezyczliwym przeciez miejscu. Ciesze sie ,ze move sobie wyobrazic ,ze on zasnął. Ze nie dostał krwotoku, ze oszczedzono mu przerazenia, bardzo sie tego balam.
Dla mnie zawsze pozostanie cichym bohaterem bo znosil to wszystko dzielnie, az nadto wierzyl w lekarzy i poddawał sie wszystkiemu co mu proponowano.
Nigdy nie pozwole wyciac drzewa w ogrodzie za domem gdzie w zeszlym roku zrobił i powiesił hustawke dla naszej corki a na ktorej i my stare konie sie hustalismy z radoscia ku uciesze Tescia. Zawsze juz bede słyszała jego srebrny smiech siadajac na tym kawałku drewna.
Koniec naszej opowiesci. Dziekuje Wam bardzo raz jeszcze.
Prosze o zamkniecie watku. Z Forum absolutnie nie uciekam, bede tutaj czesto zagladac.
Zycze Wam wszystkim duzo sily, zdrowia, szcescia. Dobrego zycia.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: Richelieu: 2015-04-04, 16:51 ]
Zgodnie z prośbą Autorki wątek zamykam.
|
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-04-02, 12:23 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Witam serdecznie!
Gaba tak , to bardzo przykre
Nic nie pisałam ponieważ nie było w sumie o czym. Nic tylko płakać nad tym nieudolnym systemem.
Na dzień dzisiejszy sprawa wygląda następująco. Teść ma zatkany stent/przełyk. W szpitalu od Płuc cały czas był pod kroplówką ,która go odżywiała. Przestali robić jakiekolwiek badania.
Próbowali przetkać owy stent ale nic z tego. Ordynator owego szpitala jak i lekarka prowadząca NIE POTRAFIĄ dodzwonić się, złapać, porozmawiać ze specjalistą z WCO , który wykonuje takie zabiegi tj. zakładanie stentów. Zapytano nas , rodzinę jak byliśmy u Tescia czy możemy to jakoś załatwić. My szarzy ludzie mamy załatwić Teściowi wizytę u specjalisty w WCO a oni ordynator i lekarz nie potrafią. Minęły 2 tygo. odkąd Teść jest w szpitalu od płuc.
Na domiar złego okazało się ,że wszyscy pacjencji muszę opuścić Oddział w piątej to jest jutro ponieważ cały odział jest ZAMKNIĘTY na Swięta.
Co było robić. Zaprzyjażniony lekarz z naszego miejsca zamieszkania wychodził wizytę u tego specjalisty w WCO na wtorek tj. 07.04. Wymógł też na ordynatorze szpitala od Płuc ,że Teścia ma natychmiast oddać jemu na oddział paliatywny, mało tego ma mu go przywieźć karetką i to na sygnale. Panowie z karetki bedąc po Teścia w szpitalu od Płuc mówili ,że takiego bałaganu to już dawno nie widzieli.
Teść od wczoraj wieczór jest więc w miejscu zamieszkania na oddziale paliatywnym. Znajomy lekarz z tego oddziału , który to załatwiał zachowuje się jak człowiek. Wieczorem przyszedł na oddział podał rękę Teściowi, przywitał się jak nalezy, zlecił leki, kroplówki. Dzisiaj będzie robił tez port. We wtorek zaś Teść znowu pojedzie karetką na konsultację do WCO i będzie wiadomo czy założą ten stent, czy da radę czy też nie.
Teśc jest słaby bardzo, nie je od tygodnia jak nie lepiej, nie pije, tylko kroplówki. Zal patrzeć na niego. Na szczeście plastry , które nosi sprawiają ,że nie czuje bólu. Mówi tylko ,że go bardzo żołądek boli z głodu tak jakby to odczuwa.
Co do jeszcze szpitala od Płuc.
Teściowi przydzielili lekarkę gdy tam trafił. Pracuje ona w poradni onkologicznej w tymże szpitalu oraz na oddziale. Rejestrujemy Tescia do poradni a w rezultacie w poradni jej nie ma tylko jest na oddziale. Na oddziale zaś od samego rana napływają pacjenci na chemię. Oddział ten ma jeszcze pododdział chemioterapii jednodniowej. Prosze sobie wyobrazić , w poczekalni szpitalnej 40 osób. Częśc z nich na chemię, częśc takich jak my czyli zarejestrowanych w poradni. A jeszcze jakaś cześć która chce się dowiedzieć coś o stanie zdrowia najbliższych przebywających na oddziale.
I teraz od rana szaleństwo. Wypisy ze szpitala i przyjęcia. Na ten cały bałagan ludzie z jednodniowej chemii. Oczekujący jak takie zbite psiaki. Gdzieś tam jeszcze my. Lekarze chodzą od oddziału jednodniowego, do prywatnych pokojów, aż po oddział szpitalny, który też jest w ich rewirze. Po kilkugodzinnym oczekiwaniu łapiesz lekarza na korytarzu bo inaczej nie ma szans i słyszysz: nie teraz! To kiedy?
Czy my naprawdę dużo wymagamy ? My tylko chcieliśmy wiedziec co robić dalej . Nie mielismy szansy żeby dostać się do owej poradni ponieważ ona jest jakby FIKCYJNA. Bo jak można ją nazwać skoro lekarki tam nigdy nie ma? A ci ludzie sa tylko wyzywani na oddziale.
-nie stac pod drzwiami!
-prosze wyjśc na poczekalnie!
-nie teraz!
-jak będzie pani kolej, zawołam!
To idz pierunski lekarzu do poradni, tam gdzie powinieneś być, siedz tam i tam przyjmuj cześć pacjentów, nie będą się polątali niepotrzebnie po oddziale.
A już najlepsza była jedna młoda pani doktor w bucikach na korkach. Ludzie leżą na chemii, siedzą czasem bo nie ma miejsca, oczy zamknięte, zmarnowani a ona w tę i w tamtą w tych korkach stuka. Pewnego razu jakiś pan nie wytrzymał i jej mówi, ze tutaj to kota można dostać od tego jej biegania w tych obcasach a nie dochodzić do zdrowia i że jak chce być modna to niech bedzie po godzinach pracy. Tak , ludziom puszczają nerwy tam.
Powiem Wam ,że mam wrażenie ,że te przepisy tworzą jacyś ludzie oderwani w ogóle od rzeczywistości.
I tak na dzień dzisiejszy sprawy się mają. Przykre bardzo ale trzeba patrzeć dalej , działać i robić co tylko można aby było jak najlepiej.
[ Dodano: 2015-04-02, 13:27 ]
Zyczę Wam wszystkim dobrego, spokojnego dnia.
[ Dodano: 2015-04-02, 22:27 ]
Własnie wróciłam z oddziału paliatywnego od Teścia.
Jest podlaczony do tlenu. Dostaje pozywienie przez port.
Dusi się. Jest mu mimo podawania tlenu duszno. Dostał już dwa razy morfine. Nie może mówić. Nie odpluwa. Przyszedł za to taki rzęrzący oddech. Łapie powietrze przez usta. Taką buzię ma jakby z wosku. I siedzi. Nie może leżeć:-( Serce mam rozdarte:-( Obawiam się, że może się chyba wydarzyc wszystko.
[ Dodano: 2015-04-03, 09:26 ]
Tato umarł wczoraj w nocy o godzinie 23:45:-( |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-27, 21:02 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Witajcie,
Tesc dopiero w poniedziałek będzie miał zakładany stent. Podejrzewam, że we wtorek wypiszą go do domu.
Jutro będziemy więcej wiedzieli.
Naszły mnie takie myśli. Mam okropny żal do lekarzy a najbardziej do prowadzącej.
Wiecie o co? O to , że nikt nie poświęcił 10 minut aby dokładnie obejrzeć wyniki badań Tescia.
Popatrzcie jaki paradoks.
Tesc przyjeżdża po raz pierwszy do szpitala od płuc. Tam lekarka wyzywa, że nie ma zielonej karty.
Tesc przyjeżdża za tydzień juz ma zieloną karte ale czuje się koszmarnie. Pluje krwią i jest słaby co pani doktor skwitowała- tutaj wszyscy są chorzy. Lekarka nastepnie kieruje go na usg ale nie w ten sam dzień tylko Tesc musi się zapisa, termin za kilka dni. W między czasie jest tak źle, że z pomocą przychodzi nam hospicjum stacjonarne. Znowu jedziemy do lekarki. Znowu nic nam nie może powiedzieć co dalej bo musi być konsylium w sprawie Tescia. Ok. Odsyła nas, Tescia. On już zrezygnowany bo te wszystkie wiesci dowiadujemy się od lekarki w locie i po wielogodzinnym oczekiwaniu. Tesc znowu trafia do hospicjum. Po 1 miesiacu i 1 tygodniu od postawienia naszej stopy w szpitalu od stop dzwoni lekarka prowadzaca i mówi prosze przyjechać do szpitala. Biore Tescia z hospicjum, obwoze wozkiem, po 4 godzinach jest przyjety na oddział. Po prawie 1,5 tygodnia w szpitalu lekarka mówi- nic się nie da zrobic, tylko opieka paliatywna!
A ja się pytam siebie w duchu. Na cholere jasną ta kobieta ciagała Tescia przeszło miesiąc po tym szpitslu co piaty dzień? Czy nie mogła poswiecic nam 15 minut , skonsultowac być może i rzec: słuchajcie panstwo jest źle, zostaje opieka paliatywna, przykro mi, jeśli jakoś mogę pomoc to pomogę.
Nie rozumiem tego wszystkiego nie rozumiem. Ta lekarka to młoda kobieta. Jak byście widzieli jak ona idzie korytarzem a ci chorzy ludzie niejednokrotnie starzy upokarzają się aby choć kilka sekund w biegu im coś powiedziec.
Tesc zajmuje łóżko szpitalne być może komuś kto ma szansę się wyleczyc. Idzie kasa na jego bezsensowne bycie tam. Nikt mu nie robi żadnych badan bo nie ma po co.
Czy nie mogli zaoszczedzic cierpien nam wszystkich? A teraz na końcu nam mówią- nic się nie da zrobić . Wcześniej tego nie wiedzieli? Żal po prostu tylko żal.
A lekarka zachowuje się niczym pani życia i śmierci. Brak szacunku do starych ludzi a co najważniejsze CHORYCH. |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-26, 17:09 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Witam Was serdecznie,
Wybaczcie ale wczoraj nie miałam za bardzo jak napisać, awaria lokalnego dostawcy internetu.
Dwa dni temu zabrano Tescia na załozenie nowego stentu. Okazało się jednak, ze Tesc dostał znieczulenie ale stentu nie wymieniono tylko próbowano przepchać. Piszę ,ze probowano ponieważ stent nadal jest zatkany.
Moje informacje wiec były błędne, to znaczy nie do konca bo pani doktor sama mowiła ,ze bedzie ten stent od nowa robiony tylko, ze jak sie okazało to skomplikowane i nikt sie w szpitalu od płuc nie chciał tego podjąć. Tesc oszołomiony lekami sam juz nie wiedział czy mu coś wymieniono czy nie. Stad i my bylismy źle poinformowani
Do rzeczy jednak.
Dzisiaj udało nam sie porozmawiac o stanie Tescia z ordynatorem oddziału. Grzeczny, uprzejmy a co najważniejsze lakoniczny, bez lania wody. Powiedział ,ze trzeba najpierw zając sie odzywianiem. I teraz dwa wyjscia. Albo lekarz ,ktory w WCO sie zgodzi na ponowne załozenie albo zostanie załozony peg. Jesli lekarz z WCO bedzie widział mozliwość ponownego załozenia to zrobi to jesli nie Tesc zostanie skierowany na oddział chirurgiczny w swoim miescie i tam peg zostanie wykonany.
Na pytanie Tesciowej co dalej, co po pegu czy ponownym załozeniu stentu orynator odpowiedział, ze jest bezradny na takim etapie choroby i musimy zastosować opiekę paliatywną.
I teraz zastanawiam sie co zrobic z tym wszystkim tj. z tym przełykiem. Wymęczą go bardzo na tym ponownym zakładaniu stentu. Boje sie ,zeby znowu on nie spadł czy sie nie zatkał. Czy peg nie byłoby mniej wyczerpujące dla Tescia? Mając ten stent na poczatku tylko klarowne płyny, czy on nie bedzie głodny? Z kolei jesli nie zrobia tego przełyku Tesc nie przełknie zadnej tabletki.
Zostają nam w dalszych planach dwa wyjscia, hospicjum stacjonarne lub domowe. Na ile damy radę bedziemy chcieli zajmowac sie Tesciem w domu to znaczy pod opieką hospicjum domowego. Nie wiem co dla Tescia bedzie lepsze obecnie tj. mając peg czy mając stent. Wycierpiał sie z tym przełykiem, chcielibysmu mu choc troche odjac cierpien jesli jest mozliwosc.
Puchną mu nogi bardzo. Nie spi . Siedzi tylko i drzemie chwilami. Przez ten zwezony przelyk musi ciagle odpluwać. Przez 24h. Nie pluje juz jednak krwią. Na zapytanie lekarki prowadzacej dlaczego nic nie dostaje na spanie odparła ,ze skoro Tesc nic nie mowi to myslała ,ze nie trzeba. Nie do wiary ,ze nikt przez tydzien czasu na nocnym dyzurze nie załwazył, ze jeden z pacjentow zawsze siedzi i to w poprzek łozka. Na pytanie nasze czy mozna cos poradzic na te spuchniete stopy pani doktor powiedziała ,ze dzisiaj sie tym zajmie. W osmej dobie od przyjecia Tescia. Dzisiaj tez sie dowiedzielismy, ze od kwietnia nie bedzie juz pracowała w tym szpitalu. Trafilismy wiec chyba na najgorsza lekarkę, ktorej było juz chyba wszystko jedno. Rozumiem, ze stan Tescia jest bardzo kiepski, rozumiem, ze nikt go nagle nie uzdrowi ale nie rozumiem braku inicjatywy aby probowac chocby ULZYC mu w tym szpitalnym zyciu.
Tak czy tak wiem, ze Tescia zabierzemy w krotce do domu bo nic innegi lekarze nie wymyslą. Rozumiem to , i trzeba sie teraz skupić juz na innych rzeczach tj. na tym aby było Tesciowi jak najlepiej z nami, w domu, zeby nie był głodny, mogl troszke pospac , zeby go nie bolalo i zeby nikt mu nie mówił, ze smierdzi.
Co do tego ostatniego. Napisalismy juz skargę na pismie i zlozymy na rece ordynatora.
Powiem Wam , ze dawno nie trafilismy na tak paskudny personel medyczny jak w tym szpitalu. Naprawde. Oczywiscie, ze wyjatki sie zdarzały i niektorzy ludzie byli nam bardzo pomocni.
Jesli mogłabym porownac ten szpital z WCO to jest dzien do nocy. Tam nigdy nie spotkała nas zadna przykrość, lekarze byli bardzo wyrozumiali, pomocni. Zakład Brachyterapii to juz w ogole. Nie wiem czy mozna tutaj pisać takie rzeczy , czy mozna pisać źle lub dobrze o szpitalach w takim watku ale najwyzej dostanę bure od Moderatora. Zakład Brachyterapii w WCO to pierwszorzedny personel medyczny, zaczynając od pielegniarek, operatorow maszyn, salowych i lekarzy. Załuje ,ze Tesc nie pozostał w ich troskliwych rekach tylko musiał zmagać sie z takim niezrozumieniem w szpitalu od pluc. Bo jak mozna człowieka wypisanego z hospicjum odesłac spowrotem do domu i kazac mu znowu za tydzien przyjezdzac ? Szkoda pisac. Na przyszlosc bedziemy wszyscy madrzejsi.
Tak na dzien dzisiejszy wyglada sprawa. Jutro od rana w miejscu zamieszkania idziemy do znajomego chirurga, ktory w poczatkowej fazie opiekował sie Tesciem ( jeszcze nikt nie przypuszczał ,ze to rak) Chcemy porozmawiac z nim co mysli o tym stencie, pegu i o dalszym funkcjonowaniu Tescia w sprawach zywieniowych.
Wybaczcie byc moze nieskładnosc wypowiedzi, brak PL znakow, i inne niedociągniecia.
Dziekuje za wsparcie. Czytajac Wasze rady, watki człowiek nie ma takiego duzego poczucia samotnosci i bezradnosci.
Zycze Wam wszystkim spokojnego, dobrego dnia. |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-24, 20:45 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Dronka82 dziekuje za porade. Kaszka to fanatstyczny pomysł. Juz raz w domu kupiłam słoiczki dla dzieci ale Tesc wtedy uparł sie ,ze nie ma potrzeby aby jadł jak dziecko. Wtedy jednak była to inna sytuacja. Dziekuje, tak zrobie, jutro nakupie troche słoiczkow i kaszke do szpitala, tak na wszelki wypadek aby głodny nie był. Z tego co wiem to dzisiaj jeszcze odzywianie przez kroplowke dostał ale jutro juz ma jesc normalnie.
Basia2000 , nutridrinki tez jutro zabierzemy. Ostatnio Tesc nie mogl ich przełknac bo skarzyl sie ,ze za słodkie tylko ,ze jak na moje za szybko je wypijał, co mu juz tłumaczyłam. Jeszcze raz jutro wszystko omowimy i zobaczymy co powie lekarz a co najwazniejsze jak sie Tesc czuje.
DZiekuje bardzo! |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-24, 18:31 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Witam wszystkich serdecznie,
W sprawie Tescia zapadają co prawda szybko decyzje ale są one jeszcze szybciej zmieniane.
Wczoraj odstąpiono od decyzji co do peg i dzisiaj ponownie, po raz juz trzeci założono Tesciowi stent.
Jak on długo będzie uzytkowany, kiedy sie zapcha, spadnie ponownie, tego nie wie nikt.
Nic sensownego i treściwego na dzień dzisiejszy nie wiem. Lekarka prowadząca była nieuchwytna bowiem jest na oddziale jedną nogą, drugą w poradni a gdyby miała trzecią nogę to jeszcze łapie oddział jednodniowy gdzie podawana jest chorym chemia.
Jestesmy z nią umówieni na jutro. Jutro też mija tydzień od czasu gdy Tesć jezt w szpitalu. Przez ten czas nie ma jak porozmawiać z lekarzem prowadzącym.
Jutro chocby nie wiem co sie działo , zrbie wszystko aby nas przyjeła i opowiedziała w czym jest rzecz.
Koszałkowa - ta chrypa jest od około 2 tygodni ale tak od tygodnia uniemożliwia Tesciowi mowienie. Przez telefon nie da sie prowadzic rozmowy.
Basia2000 , absenteeism - tak zrobie jutro, zawiadomię kogo trzeba chyba. Nigdy nie bylismy dla nikogo niegrzeczni, wręcz staralismy się zawsze personel medyczny zrozumieć bo mają naprawdę sporo na głowie. Teść to bardzo kulturalny, miły człowiek. Wczoraj zadzwonił wieczorem i ledwo wychrapał do telefonu zebym koniecznie przywiozła kawę i czekoladę do jakiejs pani pielęgniarki bo ona go tym wozkiem szpitalnym wszedzie obwozi i się tyle z nim natrudzi ,ze musi jej tą kawe podarowac. Serce po prostu człowieka boli, ze chory człowiek moze zostać tak potraktowany.
Jolana - tak, masz racje, oczywiscie. Mam nadzieję, ze ta pani, ktora tak potraktowała Tescia nie zazna czegoś podobnego w zamian na stare lata. Nikomu nie można zyczyć takiego przykrego doswiadczenia. Chorzy ludzie nie dosć ,ze bywają obdarci z godnosci to jeszcze czasami znoszą przykre uwagi od kogos kto powinien go załować i probować nieść pomoc.
Dziekuje Wam z całego serca za cenne wypowiedzi. Jutro wyruszamy rano do Tescia i chce dowiedziec sie wszystkiego. Juz nie można dłuzej dawać sie zbywać i godzic sie na jakieś zdawkowe dwuminutowe rozmowy na korytarzu. Jeśli zrozumienie z naszej strony i przyjazne usposobienie nie opłaca sie to widocznie trzeba obrać inny kierunek , ktory jutro własnie obiore.
Prosze mnie źle nie zrozumiec ale przez tydzień czasu nic a nic nie możemy dowiedziec sie o stanie zdrowia, rokowaniach itp.
Jak tylko jutro wróce ze szpitala zdam relacje, jak na razie ide nagotowac barszczu klarownego dla Tescia, trzeba dostarczyć mu jakies pozywienie. Mając stent musi mieć jedzenie płynne i połpłynne, w szpitalu jednak nikt tego nie bierze pod uwagę i dostaje jedzenie normalne, ktorego niestety nie bedzie mogł w całosci zjesc.
Jeszcze raz wszystkim dziekuję, zycze spokojnego, dobrego wieczoru.
Serdecznie pozdrawiam, |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-22, 10:41 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Witajcie,
Na dzien dzisiejszy nadal nic nie wiemy. W czwartek Tesc miał jechac na konsultacje do innego szpitala ale jak juz pisałam był na to za słaby. Najprawdopodobniej zrobiono wiec tylko tomograf ale czego co i jak nic nie wiemy poniewaz w czwartek nie moglismy pojechac do Tescia. W piatek okazało sie iz nie ma lekarki prowadzącej. Na dodatek w piatek Tesciowi ponownie zweżył sie przełyk I to do tego stopnia , ze nie moze nic przełknąć, nawet wody. Dostaje wiec od piatku duze kroplówki odzywcze ,ktore lecą po 12 godzin.
Czy ten stent załozony na przełyk mogł opasc ? A moze naciek robi sie coraz większy i napiera na przełyk?
Wczoraj nie moglismy zlapac zadnego lekarza aby cos wiecej dowiedziec sie o stanie zdrowia.
Zauwazylismy jednak, ze ten okropny zapach sie zmniejszył, nie jest juz tak intensywny, Tesc tez mniej kaszle.
Zaobserowalismy jednak ,ze ma większą chrypkę. Dzisiaj rozmawiałam z nim chwile przez telefon i praktycznie rozmowa nie była mozliwa. Wspominał cos tylko, ze był jakis lekarz dzisiaj u niego i powiecział, ze nie wolno mu jesc i pic bo byc moze cos na plucu sie wytworzyło w sensie jakas dziura ? ale o co chodzi i czy Tesc dobrze zrozumial - tego nie wiem.
Dzisiaj jedziemy znowu, moze uda złapac sie tego lekarza.
Czuje sie jak Alicja w krainie czarow.... Jest o tyle trudno, ze praktycznie w tym samym czasie zdiagnozowoano dwie choroby u Tescia, rak płuc i rak przełyku. To znaczy wiem, ze za chorobę uznaje sie pierwotne ogisko w tym przypadku rak płuc bo przełyk został zaatakowany przerzutami pozniej. Chodzi o to, ze lekarze nie wiedza chyba za bardzo co najpierw , przelyk czy pluca, co najpierw robic. Tak wlasnie przechodzilismy z rak do rak. Jedni mowili ,ze nie mamy co szukac bo to pluco, drudzy ,ze to przelyk, inni ,ze tylko brachyterapia paliatywna, gdy sie tam dostalismy to stwierdzono, ze musimy udac sie do szpitala od pluc, nawet dostalismy skierowanie z napisem pilne, w szpitalu od pluc znowu chca Tescia konsultowac w szpitalu w ktorym znalezlismy sie po raz piwerwszy..... i tak Tesc w oczach marnieje. Zaczynajac jezdzenie po szpitalach był wesołym mezczyzną , a po 3 miesiacach ciagłych badan i niewiadomych co dalej zamienił sie w 49 kilowego mezczyzne, ktory wypluwa strzepy krwii i patrzy czesto w jedne punkt bez wiary w cokolwiek juz. Bo nikt przez te 3 miesiace nie potrafi powiedziec co dalej ,nikt nie ma pomyslu, nikt nie musi rozliczac sie z podjetych decyzji , nie wiadomo co robic ? To niech inny lekarz sie glowi, a ich jest niestety za malo.... Nawet konsultant do ,ktorego udalismy sie prywatnie nie potrafil nam odpowiedziec co dalej oprocz tego, ze mamy czekac na dalszy rozwoj choroby!!!
Po prostu istny pech do Tescia sie przyczepił.
Wybaczcie lament, po prostu musze sobie popisac.
Moze wieczorem czegos sie dowiemy bo jak na razie to zadne informacje ale takie lanie wody.
Jesli tylko moge komus cos doradzic czy pomoc. Lekarze upierali sie na ten stent zeby Tesc mogl jesc. Jeden lekarz jednak mowił o peg. I bardzo załuje ,ze tego nie zrobilismy. Tesc przez tydz. nic nie jadł czekajac na zalozenie stentu. Pozniej jadł same papki ale co to było na mezczyzne, tyle co nic. Pozniej znowu stent sie popsuł. Znowu weekand w domu na kroplowkach bo nic zjesc, napic sie. A jakie cyrki były zeby pogotowie dało kroplowki ? Mielismy nawet dyspozycje z WCO na pismie od lekarza zeby na weeand pogotowie pomogło go dozylnie nawodnic bo dopiero w poniedziałek mogł przyjechać na powtorne załozenie stentu.
Znowu jazda 100km do szpitala. Znowu obolały, z nowym stentem wrocił do domu. Bał sie jesc, tracił na wadze, był po prostu nieodzywiony. My stawalismy na głowach zeby tylko Tesc jadł. Gotowała tesciowa, ja gotowałam, miał do wyboru zawsze dwie kuchnie, przeciery z owoców, nutridrinki.... Po prostu nie mogł. Zaluje, bardzo ,ze nie odciazylismy tego przełyku . W miedzy czasie ciagle na czczo badania, jazda a w domu znowu troszeczke papki...Dzisiaj znowu jest on zepsuty, zatkany, spadł, nie wiemy co sie stalo.
Zycze wszystkim spokojnego, dobrego dnia.
[ Dodano: 2015-03-22, 19:41 ]
Z tego co nam Tesc przekazał jutro będzie miał robiony peg.
Zadnego lekarza nie było żeby się dokładnie dowiedziec. Na koniec zobaczylismy lekarke prowadzącą ale była w płaszczu a do tego pielegniarka powiedziała , ze jest ona w celach prywatnych tutaj i żadnych informacji nie udziela dziś. Od czwarku nic nie wiemy o Tesciu, jutro bedzie miał rzekomo peg, we wtorek lekarka przyjmuje w poradni i na oddziale złapac bedzie ją trudno , wiec w srode mozemy sie spotkac na rozmowie. Czyli minie prawie tydzien od umieszczenia Tescia w szpitalu a my moze sie czegos dowiemy! Dodatkowo dzisiaj pielegniarka ofukła Tescia , ze "ma sie odwrocic od niej i nie oddychac" bo ona sobie nie zyczy przy zmianie kroplowek miec stycznosc z zapachem. Chryste Panie! Czy my jestesmy na pewno w szpitalu??? Jestem załamana.
Tesc ma okropną chrype, mowienie sprawia mu trudnosc, niewiele mowi. Nie spi bo sie boi dusznosci.
Czuwa na siedzaco przykuty do wielegodzinnej kroplowki. Niech mu podłaczą taka na dwa dni zeby wcale nie musieli do niego zagladac....Zal ogladac to wszystko. |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-19, 13:42 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Jolana bardzo dziękuję za porady. Na pewno wdrożymy je w życie Teścia. Wcześniej kupiłam Teściowi łagodny płyn do ust ale on twierdził ,ze nic to nie daje.
Myślę, jednak ,że on już tak bardzo przewrażliwiony jest na tym punkcie, że nawet gdyby coś dawało to by różnicy nie widział.
Za chwilkę Tacie podpowiem zeby postarał się więcej pić. Postaram się też o zioła typu mięta i będę robiła płukanki do ust. Lepsze to niż chemiczne i może nawet za ostre płyny do ust.
Bardzo dziękuję
Na dzień dzisiejszy wiadomo tylko tyle ,ze Tesc na konsultację do innego szpitala nie pojedzie. Pani Doktor mówi, że na razie niech trochę dojdzie do siebie, zajmie się też jego spuchniętymi stopami i zacznie wdrażać jakieś leczenie już tutaj na miejscu. Mowi ,ze póżniej będzie myślała o konsultacjach. To takie wieści na obecną chwilę.
Spokojnego, dobrego dnia Wam życzę. |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-18, 18:12 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
DumSpiro-Spero napisał/a: | GardenFlower napisał/a: | Prosze wybaczyc laikowi nieskładne mysli, nikomu nie mialam zamiaru zrobic przykrosci. |
Wszystko jest ok
Jesteśmy nadal z Tobą. I będziemy. |
Dziekuje za zrozumienie :-)
Dzisiaj rano odebrałam Tescia z hospisjum. Na wypisie informacja o chorobie :zaawansowany rak płuca, oskrzela ? , kacheksja
Ponizej mozna jeszcze przeczytac: przerzuty do wezłow chłonnych nadobojczykowych.
Jest bardzo zle? To znaczy wiem ,ze jest zle ale nie potrafie odpowiedziec sobie na pytanie na co mozna jeszcze liczyc w tym przypadku?
Pojechalismy do szpitala od płuc. Doktor prowadzaca czekała za nami. Zrobiono EKG oraz badania krwi. Przyjeto Tescia na oddział. Pani Doktor na dzien dzisiejszy za wiele powiedziec nie mogła, miała dzisiaj mnostwo pacjentów ale planuje jutro Tescia wysłac na konsultacje do innego szpitala jeszcze.
Dopiero jutro wiec, bedziemy najprawdopodobniej wiecej wiedzieli.
Bardzo martwi mnie ten okropny zapach wydobywający sie z wnetrza Tescia. Juz on sam jest nim zmeczony i mowi ,ze robi mu sie źle od tego. Wiem jak bardzo sie krępuje przy badaniach tym oddechem, nikomu nie chce robic tym przykrosci. Probowalismy go dzisiaj przekonac ,ze przeciez nikomu specjalnie nie chucha i ,ze przeciez jest chory...
Czekamy jak na szpilkach co dalej, na co sie szykować. |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-17, 12:20 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
DumSpiro-Spero napisał/a: | GardenFlower napisał/a: | Ja bardzo wierzyłam nie w wyleczenie Tescia oj nie bo sprawę sobie zdawałam o co chodzi ale wierzyłam, ze zostanie on objety medycyną paliatywną, namiastką jakiegos leczenia |
Medycyna paliatywna nie jest "namiastką leczenia". To wielka sztuka i ciężki kawałek chleba. I nieoceniona pomoc dla tych, którzy jej potrzebują. Dla chorych paliatywnych, a przede wszystkim chorych terminalnie nie liczy się bowiem przede wszystkim długość życia a jego » jakość « .
Proszę zważać na słowa. Mamy tu lekarzy, którzy poświęcają całe swoje życie zawodowe by chory terminalnie nie cierpiał, mamy też chorych i Ich rodziny, dla których najistotniejszym jest to by to cierpienie odjąć.
I nie jest to proste. I nie jest namiastką leczenia. |
Bardzo przepraszam jeśli ktoś mógł poczuć się urażony. Zle się wyraziłam. Po prostu chodziło o to , że nikt nie robił nic w jakimkolwiek kierunku. Czy to leczenia, czy to w kierunku złagodzenia objawow, czy tez w koncu zwalczania chocby samego bolu. Tesc przez cały ten okres był tylko diagnozowany i przechodził z jednych rąk do drugich. Nawet gdy rozpierał go nieznosny bol lekarz , ktory go prowadził przepisywał tabletki przeciwbolowe wiedzac , ze Tesc ma zwezony przełyk i wody nie moze łyknąć a co dopiero tabletki. Chodzi o to , ze nic z Tesciem nie robiono ani w kierunku leczenia i ja rozumiem, ze juz za pozno ale tez nic nie robiono w druga stronę czyli akceptacji nieodległej smierci i podjecia jakis działan łagodzacych. Czy
Dziekuje za zwrocenie uwagi. Zdaje sobie jednak sprawe , ze dla chorego liczy sie jakosc zycia a nie długosc. Nie napisałam nigdy, ze medycyna paliatywna jest namiastką leczenia! Napisałam tylko , ze chodzi o to, ze nic nie jest robione, ze nie ma ani medycyny paliatywnej w przypadku Tescia i nie ma nawet zadnej namiastki leczenia nie mowiac juz o samym leczeniu. Ani wiec sie go nie leczy ani nie chce przygotowac na godna smierc. O to nam chodzi.
Prosze wybaczyc laikowi nieskładne mysli, nikomu nie mialam zamiaru zrobic przykrosci. |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-16, 22:06 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Madziu70 , Gosiat, Jolapol dziekuje za cenne uwagi. Naprawdę w takim czasie w jakim sie znajdujemy liczy sie dla nas kazda rada.
Tak, tak Tesc bardzo chce walczyc. Jest bardzo pogodnym człowiekiem. Na wszystkie zabiegi ochoczo sie zgadza, niektóre naprawdę dały mu w kość ale nigdy nie lamentował. Dla slużby zdrowia zawsze uprzejmy, grzeczny chocby nie wiem co. Ba! On nawet sam usprawiedliwia lekarzy czy pielegniarki. Ostatnio stojacy ledwo na nogach , po kilkugodzinnym czekaniu miał jeszcze serce usmiechnac sie do lekarki, ktora ledwo na niego spojrzała i zyczyc jej miłego dnia.
Ja zawsze dazyłam zeby było jak najlepiej jak zapewne wszyscy tutaj obecni, każdy z nas chce dla siebie i swoich bliskich jak najlepiej. Dlatego tutaj jestesmy. Ja bardzo wierzyłam nie w wyleczenie Tescia oj nie bo sprawę sobie zdawałam o co chodzi ale wierzyłam, ze zostanie on objety medycyną paliatywną, namiastką jakiegos leczenia, działaniami, ktore poprawia mu komfort zycia i byc moze przedłuzą trochę. Dla nas najgorsze było ,ze oprocz badan nic nie było robione. Tesc dzielnie sie im poddawał. Nie rozumiem wleczenia tak chorego człowieka na bronchofiberskopie. Tesc był tak wymeczony, ze pewnego razu tak jak przyjechalismy w południe tak ze szpitala wyszlismy o 19 wieczorem poniewaz musiał dostac kroplowki wzmacniajace inaczej nie dał by rady dojsc do auta. I znowu za jakis czas kolejne badanie i znowu wymeczenie i znowu nic nie wiadomo. Czy taki człowiek nie mogłby zostac na dwa dni w szpitalu i zrobiono by mu potrzebne badania jesli nikt nie potrafi ustalic skali choroby?
U Tescia załamanie przyszlo gdy znowu jechalismy do szpitala tym razem na USG wezłow , bez tego badania prowadzacy lekarz nie chciał nas widziec. To wtedy Tesc sie załamał.
A jesli jest zle to dlaczego nikt tego nie powie? Jesli jest zle to trzeba skupic sie na czyms innym bo przeciez nastąpi zmiana priorytetów.
Jestem w stanie jezdzic z Tesciem codziennie te 100 km jesli bedzie trzeba do konca jego zycia. Chce jednak miec poczucie ,ze jedziemy tam aby mu ulzyc. Do tej pory tej pewnosci nie mam, bo poki co to od grudnia jedzimy tylko na diagnostyke
Mam nadzieje, ze teraz wszystko sie ruszy. Tesc sie bardzo cieszy,ze pojedziemy w srode. O niczym innym nie mowi, tylko o tym, ze w koncu jedziemy, ze bedzie trudno ale da rade, ze w koncu cos z nim beda robic.
Ciesze sie wiec z nim i chyba oddam sie niezbadanym wyrokom niebios , w sensie co bedzie to bedzie, jesli chce to jedziemy w srode.
Wybaczcie powtorki, bledy stylistyczne i inne. Mam jakies splatane mysli , o stu rzeczach na raz mysle, ktore dotyczą Tescia.
Najwazniejsze na razie to fakt ,ze miejsce na niego czeka. Nie chcialabym widziec zawodu na jego twarzy jesli byloby inaczej. Serce by pekło i pewnie zrobiłabym cos bardzo głupiego i szalonego byleby postawic na nasze , byleby tylko go zostawili.
Spokojnej nocy Wam wszystkim zyczę. |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-16, 13:17 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Madzia70, Jolana, bardzo dziekuje za porady. Jest to dla mnie nieoceniona pomoc duchowa, uspokaja trochę moje mysli.
A tymczasem.... W przerwie od pracy spotkałam wrcacającą Tesciową z hospicjum. Teść rzekomo czuje sie lepiej. Teściowa mowi ,ze rozmawiała z lekarzem i Teść przebył zapalenie oskrzeli. Dostał antybiotyk jak pisałam i ogolnie czuje sie dobrze tj. nie dusi sie juz tak ale nadal odpluwa slinę z krwią. Dodatkowo Teściowa rozmawiała z jakąs panią i jest pełna nadzieji , ze Tescia bedą juz jutro leczyc. Powiedziała mi ,ze jak jutro bedę to mam sie powoływac na zieloną kartę i na to, ze miesiac temu juz lekarz w szpitalu od płuc obiecał leczenie.
Mam wyrzuty sumienia ,ze nie wierzę w to leczenie:-(
To ja byłam tą osobą z ,ktorą Tesc sie poruszał po szpitalach, jak go woziłam, ja sie nim opiekowałam w tym czasie. Widzę ogromną zmianę w organizmie Tescia. Tesciowa oczywiscie z nami sie nie wybiera bo jak twierdzi , po co tam ona.
Mielismy tego pecha ,ze Tesc nje mogł byc leczony od razu poniewaz nikt nie wiedzial co mu jest, w sensie gdzie jest pierwotne ognisko. Priorytetem dla nas było fozszerzenie swiatła przełyku aby Tesc mogł funkcjonowac. Za jakis czas nawrot , zwezenie i od nowa wokół tego. Rak przełyku....A to płuca.
W każdym badz razie bardzo boje sie ,ze jest to stadium zaawansowane bardzo. Boje sie ,ze Tesc dostnie atak w samochodzie, boje sie ,ze go nie przyjmą bo nie będa widzieli ratunku. Z drugiej strony lekarka prowadzaca zaznajomiła sie po krotce z wynikami Tescia i rzekła : bedzie konsylium, albo bedzie szpital i chemia albo lampy.
Czy to mozliwe aby Tesc mogł sie na to załapać przy takim stanie zdrowia? Czy ta lekarka nie widzi co sie dzieje , przeciez ma wyniki bada , wie ,ze raz juz byl w hospicjum?
A moze to na jestem podła bo nie widze sensu ratowania Tescia?:-(
Wybaczcie wywody. Wiem, ze zadnego, gotowego rozwiazania na talerzu nie dostane. Po prostu gdzies chciałam sie "wygadac".
[ Dodano: 2015-03-16, 17:18 ]
W miedzyczasie napływają nastepne wieści. Ze szpitala "od płuc" zadzwoniła doktor prowadzaca. Pyta czy Teść jutro bedzie (rano w jego sprawie ma byc konsylium)
Informujemy lekarkę jak wygląda sprawa. Następuje zmiana planów, jutro mamy nie przyjeżdżać , mamy być w srode rano i nastąpi niezwłoczne przyjęcie na oddział.
Czyli juz wiadomo ,ze nas nie odeślą!
Poki co hospicjum idzie nam bardzo na rękę i Tesc spokojnie do środy rano moze u nich przebywać. Jestesmy szcześliwi ,ze ma opieke fachowców, dostep do leków, tlenu w razie potrzeby itd.
Byle wytrwac do srody rano.
Pozdrawiam ciepło, |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-16, 10:28 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Witam serdecznie,
Teść nadal jest w hospicjum. Wczoraj zadzwonił do domu o godzinie 23 z płaczem, że pluje bardzo krwią i się dusi. Przyjechaliśmy na miejsce. Panie pielęgniarki zajeły się nim jeszcze przed naszym przyjazdem.
Usiadły z nami i powiedziały co myślą o tym. Otóż teść w każdej chwili może dostać krwotok , krótko mówiąc grozi mu śmierć. Przyszedł lekarz i również z nami porozmawiał.
Wytłumaczył nam ,że stan jest bardzo zły. Dodatkowo panie pielegniarki uświadomiły nas co dzieje się z teściem. Odpowiedziały na nasze pytania lepiej niż lekarze!
Wiemy już ,że ten okropny smród wydobywa się z napitych krwią płuc , że po prostu jest tam już martwica. Spuchnięte nogi, wilczy apetyt oraz momentami popadanie w gniew też świadczą o tym ,że idzie raczej ku gorszemu. Lekarz powiedział nam ,ze w każdej chwili może zdarzyć sie cos niedobrego.
Jak wiecie jutro mamy skierowanie do szpitala od płuc.
Dzisiaj na obchodzie inny lekarz powiedział ,ze nie ma przeciwskazań aby Tesc nie miał jechać do tego szpitala. Dostał antybiotyk. Pluć krwią bedzie nadal.
Jesteśmy załamani bo jeden lekarz mówi ,że Tesc w kazdej chwili może odejsc a drugi ,ze mamy jechać.
Jesteśmy cały czas niepewni też miejsca w szpitalu. Pani doktor powiedziała mi ,ze mamy dzwonic i sie dowiadywac. Kwestia taka ,ze mi nikt ze szpitala telefonicznie tego nie powie. Wisze na telefonie od rana i w koncu udało mi się dodzwonić i porozmawiać z jakąś dobrą osobą. Wytłumaczono mi ,ze muszę byc osobiscie z Tesciem w szpitalu i dopiero na takiej podstawie mogę się " dowiadywać ?" czy będzie dla niego miejsce. A on jutro będzie o 7 rano zabrany z hospicjum , musi przejechac 50 km i teraz wielka niewiadoma co lekarz prowadzący zdecyduje. Nie rozumiem tego, nie potrafię zrozumieć.
Jedni lekarze kłada kreskę na Teściu, drudzy widzą szanse na leczenie, my oczywiscie każdą szanse chcemy wykorzystać tylko ,ze jak juz przychodzi co do czego nikt nam nie chce jej dać i znowu nas odsyłają.
Mam wrażenie ,że jesteśmy w jakimś chorym czyśćcu. Jeteśmy niczym bohaterowie jakiejś tragedii antycznej. Cokolwiek zrobimy, jakkolwiek postąpimy bedzie to dla nas niedobre. Jedziemy żle, nie jedzie żle. Jedni mówią to koniec nie szarpcie go tylko zabezpieczcie przeciwbólowo. Inni mówią jedzcie tylko sami nie potrafią powiedzieć po co..
Objawy na dzień dzisiejszy :
-krwioplucie, coraz większe i obfitsze
- odpluwanie jakby takich skrzepów krwi, takie jakby przecinki
-spuchnięte obie stopy, Tesc chyba już butów nie załozy
- nerwowość, a nawet panika, nie spał całą noc bo bał się spać
-okropny zapach , nie umiem tego określic, po prostu zbiera się , zbiera jakby takie powietrze nie wiem sama co i ujście przez buzię
W dniu dzisiejszym, rano jak juz pisałam , lekarz mówił ,ze teśc miał zapalenie oskrzeli, jakąs infekcje i dostał antybiotyk. Mamy jutro jechac do tego szpitala od płuc a nawet już dzisiaj po południu do domu. Ubłagaliśmy go ,zeby zatrzymał go do jutra rana. Nie chodzi tutaj o jakąs naszą wygodę bo i tak jesteśmy przy Tesciu w hospisjum przez cały czas na zmianę. Po prostu bardzo boimy się zabrac go do domu i tych dusznosci.
Co moge jutro zdziałać jesli szpital na s nie przyjmie i odesle do domu? Nie wiem chyba przykuję sie do kaloryfera kajdankami, zadzwonie do gazety lokalnej , nie mam pojecia.
Czy ktos jest w stanie zrozumieć tą cała sytuację ? Ja nie. |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-14, 19:36 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Dronka 82 dziekuje za poradę, czy mogłabyś mi podac nazwisko tego lekarza na pw? Spróbowałabym się z nim skontaktować i umówić na wizytę.
Tak , Dronko, może źle się wyraziłam. System jest zły to i lekarze nie wyrabiają. Przykro tylko, że człowiek myśli ,ze będzie jakaś pomoc a w efekcie jest przekazywany dalej, dalej, i dalej.
Proszę też zebyście mnie źle nie zrozumieli. Nie jest tak, że liczymy tylko i wyłącznie na opiekę z kasy chorych bo tutaj nie mamy złudzeń jak jest.
Już raz bylismy u takiego lekarza na konsultacji. Zniechęcił nas konsultant, który powiedział nam ,że trzeba czekać na rozwój wypadków bo niby jest rak ale nikt nie może go zobaczyć i zbadać. Pewnie na tamten czas było za mało danych na temat zdrowia teścia. Ten lekarz też pracuje w WCO i byliśmy u niego prywatnie. Co więc robic skoro słyszysz coś takiego? Odgórnie mu nie wierzyć ? Czekac na ten rozwój wypadków czy robić coś dalej? Zaczelismy więc robić, trzymając się tego zakładu brachyterapii bo myśleliśmy ,że jesteśmy w dobrych rękach.
[ Dodano: 2015-03-14, 19:38 ]
Marzenko , Butterly , dziękuję za słowa otuchy i radę. |
Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
GardenFlower
Odpowiedzi: 47
Wyświetleń: 18610
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2015-03-14, 19:03 Temat: Wiecznie diagnozowany Teść chce się poddać :-( |
Witam wszystkich serdecznie!
Bardzo cieszę się ,ze trafiłam na to forum i proszę Was, doświadczone głowy o poradę dotyczącą mojego teścia. My już jesteśmy bezsilni a chodzi tutaj już nie o samą chorobę ale o stosunek lekarzy.
W dniu dzisiejszym zostaliśmy zmuszeni zawieźć teścia na oddział paliatywny ponieważ w domu nie mogliśmy już mu pomóc. Moje pytanie brzmi ? O co chodzi lekarzom? Jaki naprawdę jest stan teścia. Pozwólcie ,że opiszę naszą historię , załączę potrzebne wyniki badań.
Godzina 0
Przed tą całą chorobą Teść leczył się na nieustające swędzenie. Piszę to ponieważ nie wiem czy ma to związek czy też nie. Leczył się około rok czasu. Dostawał wysypki w głowie, na ramionach i łydkach. Przerobiliśmy około 5 lekarzy dermatologów, testy, lekarza rodzinnego. Stosowaliśmy leki, maści, sterydy, medycynę naturalną. Zmieniliśmy mydła, szampony, proszki do prania. Nic. Teść cały czas się drapał i chorował na notoryczne świąd, że tak powiem. Na krótko przed wybuchem choroby właściwej świąd ustąpił.
Teść trafia do lekarza rodzinnego, który stwierdza zapalenie oskrzeli. Teśc skarżył się na ból barku, prawej ręki, miewał tez zadyszki i zdarzało się ,ze nie mógł złapać powietrza. Zrobiono prześwietlenie na którym nic niepokojącego nie było. Trafia też do laryngologa ponieważ czuł jakby coś miał w gardle, często też spluwał śliną. Czuł dyskomfort. Laryngolog podejrzewa zmianę nowotworową na przełyku. Mamy zgłosić się do Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu. Oczekujemy na wizyte. W międzyczasie Teściowi zwęza sie swiatło przełyku, nie może jeść. Dwa dni pożniej nie moze pić. Wszystko się cofa. Cały czas pluje białą śliną, dzień i noc.
04.12.2014
Tesc trafia do szpitala na oddział chirurgiczny w miejscu zamieszkania. Rozpoznanie: K22.2- Niedrożność przełyku.
Rozpoznanie: Zwężenie przełyku, podejrzenie choroby nowotworowej przełyku.
(Lekarze robią biopsje, materiał z żołądka. Oczywiście ten wynik znamy dopiero za około 2 tygodnie .
Wynik: Fragmenty niezmienionego nabłonka wielowarstwowego płaskiego oraz masy martwicze. Konieczna ponowna biopsja) Szpital załatwia Teściowi pobyt w WCO na następny dzień.
12.12.2014
Teściowi w WCO na oddziale chirurgii onkologicznej zakładają stent na przełyk. Pan Doktor sugeruje nam abyśmy udali się do zakładu Brachyterapii ponieważ on nie widzi leczenia chirurgicznego u Teścia.
Wracamy do domu z rozpoznaniem: nowotworowy naciek przełyku. Czekając na wizytę w poradni Brachyterapii.
23.12.2014
Teść trafia do szpitala w miejscu zamieszkania ponownie na oddział chirurgii. Nie może od kilku dni jesc, znowu pluje białą śliną. Albo stent opadł albo się zatkał jak zasugerowano nam w szpitalu. Nikt jednak nie chce się podjąć ponownego założenia stentu. Następuje jednak poprawa w przełykaniu, Tesc wzmocniony kroplówkami wraca do domu. Szpital pobiera Teściowi wycinek z okolicy przełyku. (Po 2 tygodniach wiemy, że wynik badań brzmi: W nadesłanym materiale skrzepy krwi i masy martwicze z licznymi leukocytami. Nie stwierdzono zmian nowotworowych)
W miedzy czasie odwiedzamy oczywiście Brachyterapię jak nam sugerowano. Jednakże lekarze z Brachyterapii nie rozumieją dlaczego Teścia skierowano do nich. Chcieliby zrobic Bronchofiberskopię ale Tesc nie jest na czczo. Umawiamy się na inny termin.
W międzyczasie też udajemy się prywatnie do lekarza Onkologa aby na ludzką logikę dowiedzieć się od niego czegoś. Wszyscy lekarza mówią tylko o nowotworowym nacieku a dwie biopsje zaprzeczają ,żeby pobrany materiał zawierał jakieś komórki nowotworowe. Chcemy także jakiś informacji skąd ewentualnie miałby być ten naciek? Niestety lekarz nie jest nam w stanie na dzien dzisiejszy nic powiedziec. Mamy czekac az zmiana będzie większa? Bardziej widoczna? Ogólnie, że w medycynie tak czasem jest, ze trudno zdiagnozować pacjenta.
09.01.2015.
WCO, Zakład Brachyterapii. Bronchofiberskopia. Rozpoznanie: podejrzenie raka płuc z naciekiem przełyku.
19.01.2015
Teść znowu trafia do WCO celem załozenia ponownego stentu ponieważ odzywają się dolegliwości wynikające ze zwężenia światła przełyku.
Rozpoznanie: C15.9, K22K2 Niedrożność nowotworowa przełyku.
Nie wiedząc bardzo co mamy robić dalej "uczepiamy się" zakładu Brachyterapii w WCO bo tam jeszcze najbardziej profesjonalnie podchodzą do Teścia i próbują odgadnąc co jest grane. Lekarze organizują Teściowi biopsję pod TK. Pobierają też popłuczyny oskrzelowe.
22.01.2015
Wynik biopsji wstępny: W ocenionych rozmazach stwierdza sie komórki raka niedrobnokomórkowego.
Wynik końcowy: Obraz cytologiczny i immunofenotyp komórek raka stwierdzonych w ocenionym aspiracie jest najbliższy "carcinoma macrocellualre" pierotnemu z płuca (a zatem badany guz to przerzut) ) 8010/3 T-08000
8. Zakład Brachyterapii nie może nam już więcej pomóc. Teść musi trafić do szpitala specjalistycznego tj. WLKP. Centrum Pulmologii i Torakochirurgii.
10.02.2015
Jest znany wynik popłuczyn oskrzelowych: Cellualae carcinomatosae- adenocarcinoma. (8140/3 T-26500)
Odbieramy te wyniki z zakładu Brachyterapii, Tesc dostaje ponownie kroplówkę i lecimy do szpitala "od płuc". Dostajemy jeszcze skierowanie z napisem PILNE z opisem choroby, z całą dokumentacją, i z zaleceniem rozważenia pilnie chemii. Wchodzimy do szpitala a tam... Krzyczą na nas dlaczego nie mamy zielonej karty. Pani z rejestracji śmieje się, ze ich to nie obchodzi co twierdzą lekarze z WCO i że zadnej chemii tutaj Tesc póki co nie odstanie. Oni muszą sobie najpierw kartę założyć, mamy jechać sobie do domu bo nikt nas juz dzisiaj nie przyjmie i mamy zarejestrować się w inny dzień. Jednym słowem te badania , które do tej pory miał robione Teść mało co znaczą bo oni muszą teraz robić swoje badania. Ubłagałam jakoś żeby to nie trwało znowu dwa tygodnie.
Początek marca.
Teść jedzie do szpitala "od płuc". Nie mogę jechać z nim osobiście. Tesc czuje się bardzo zle, waży 53 kg. Relacja Teściowej - po wielogodzinnym czekaniu przyjmuje ich młoda lekarka, która upędza ich do laboratorium aby pobrac krew i na USG wezłów chłonnych ponieważ bez tego badania nie ma o czym mówić. Tesc ma zrobic więc to badanie i przybyc na nastepną wizytę. Na niesmiałe zapytanie Tescia, ze on bardzo żle się czuje, usłyszał, ze ma isc do rodzinnego lekarza. Wcześniej też lekarka wyprasza Tesciową z gabinetu, Teść wszystkiego nie zapamietuje z nerwów. Oni mają 73 lata, mają prawo nie rozumieć zdań wypowiedzianych w biegu. Przez swoją nieudolność, wyniszczenie chorobą Teść nie daje rady zdązyć na USG. Lekarza już nie ma. Do widzenia. Przyjezdzają do domu. Tesciowa rejestruje Tescia na kolejną wizytę w szpitalu "od płuc", błagając o jak najszybszy termin USG.
Do wizyty w szpitalu od płuc dzieli nas 5 dni. Teśc pluje krwią, krztusi się, nie może oddychać. Ściągamy lekarza onkologa do domu. Robi co moze. Niestety nasza domowa opieka nic nie daje. Tesc na okrągło pluje, krząka, dusi się, nie spi. Ma za to ogromny apetyt. Zaczyna też niesamowicie cuchnąc, odbija mu się czesto. Spuchłu mu nogi. Lekarz decyduje abyśmy go oddali do hospicjum na te kilka dni do czasu az nie trafimy do szpitala "od płuc". Zleca też RTG klatki piersiowej. W miedzyczasie ten sam lekarz załatwia nam pobyt w zakładzie Brachyterapii bo martwi się tym krwiopluciem. Myśli o tym aby uzyc lamp aby zatrzymac krwawienie. W ten sam dzien kiedy mamy stawic się w szpitalu "od płuc" mamy tez byc w WCO. Niestety termin ten zbiega się z terminem wizyty w szpitalu "od płuc" i tym nieszczesnym USG.
Pędze przed 7 rano po Teścia. Biedulek waży 50 kg. Dzielny jest, jedziemy te 50 km. W WCO Doktor robi ponowną bronchofiberskopię i ze smutkiem mówi, nie mozemy jeszcze użyć lamp. Zleca jeszcze RTG stentu. Myślę sobie co dalej ? No nic jedziemy na te USG. Jestesmy przed 13. Najpierw rejestracja. Podchodzę, mówię w czym rzecz, pani zdziwiona patrzy i mówi: o tej godzinie to pani moze klamkę pocałować. USG juz nie wykonują do widzenia. Do prowadzącej lekarki nie ma co iść, nie mamy badania, w ogóle to nikt nie wie gdzie ona sie podziewa. Prosze w rejestracji o jak najszybsze USG. Udaje się, inna pani załatwia nam je za 4 dni. Odjezdzamy z kwitkiem do domu. Tesc jest ledwo zywy.
Zjawiamy się w wyznaczonym terminie na USG. Nie wiemy co na nim jest ponieważ wynik komputerowo został przesłany do Doktor prowadzącej. Po badaniu mamy udac sie na oddział i tam próbowac ją "złapać" jak powiedziała pani rejestratorka.
Po trzech godzinach "łapania" zajetej pani Doktor, wkurzyłam się. W biegu ją złapałam za rękę. Mówię grzecznie kiedy nas zawoła do gabinetu? Powinna przyjmować w poradni, po to Tescia rejestrowałam. Zeby uzyskać poradę i odpowiedz na to co dalej? Doktor nakrzyczała ,ze mielismy sie wtedy na USG stawic a nas nie było. Powiedziałam jej wiec, ze po ostatniej wizycie u niej Tesc poczuł sie tak żle, ze trafił do hospicjum. Jak wiec miał sie znalezc na czas w szpitalu skoro jest chodzącą śmiercią? Wzieła nas do gabinetu. Mamy zjawić się we wtorek rano. Bedzie konsylium w sprawie Tescia. Mamy skierowanie do szpitala ale nie wiadomo czy bedzie miejsce, mam dzwonic. Jesli bedzie chemia to zostanie w szpitalu jesli radio to nie. Dzisiaj Teść jest znowu w hospicjum. Pluje krwią, męczy się, krztusi, kaszle. Do tego doszło złe samopoczucie psychiczne. On zawsze dzielny, miły dla personelu medycznego, schodzący z drogi każdemu aby nie sprawić kłopotu tylko, płakał dzisiaj jak dziecko. Płakał, że od listopada jedzi po szpitalach i nikt nic nie wie w jego sprawie.
Chciałabym zazanczyć ,ze po dzisiejszy dzień nikt nam wprost nie powiedział czy Teść ma raka, jakiego ma, jakie są rokowania, kompletnie nic. NIC NIE WIEMY! Tyle tylko co w internecie wyczytamy.
Czego oczekuję od Was drodzy Forumowicze? Pomocy w ulżeniu Teściowi. Może podsuniecie jakiś pomysł, może ktoś z Was z czymś podobnym się zmagał?
Dlaczego tak jest, że jeden lekarz odsyłając do drugiego podważa jego teorie a wrećz nawet sie wyśmiewa z poprzednika i drwi? O co w ogóle chodzi tym lekarzom? Po prostu wiecznie nas odsyłają niczym niewygodnych gości. Teść nie ma już siły na to. Nie ma siły na chodzenie, jeżdzenie, diagnozy. Ja nie mam siły mówić, ze wszystko będzie dobrze. Nie licze na żadne leczenie. Czy damy radę w we wtorek jechać? Czy znowu nas nie odeślą?
Proszę o odpowiedz co w ogóle się dzieje w organizmie Teścia, co go toczy w sensie jaki to rodzaj raka, typ, cokolwiek, czy jest jaka rada, czy chemia, radioterapia może przynieść nam trochę czasu razem?
Wybaczcie błedy i chaotyczne pisanie. Jestem dzisiaj w fatalnym stanie.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
|
|
|