1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
aga.s
Odpowiedzi: 124
Wyświetleń: 704167
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2013-08-17, 22:22 Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
W końcu znalazłam odpowiedni wątek... Żałuję tylko że tak późno.
Moja Mama zmarła 5 dni temu, z dnia na dzień jest jednak coraz gorzej.
Teraz już wiem, że Mama umierała już właściwie 2,5 tygodnia od daty śmierci. Straciła zdolność kontaktu, nie potrafiła się wysłowić, dużo spała, z dnia na dzień była coraz słabsza. Około 2,5 tyg. przed śmiercią przestały pracować jelita, straciła apetyt ale zdolność przełykania pozostała do końca. Zaczęło się splątanie, drżenie rąk i nóg, niezdolność do utrzymania widelca czy szklanki, senność, przymknięte i nieobecne oczy. Strasznie chciała wyjść z domu, szarpała drzwi, okna, krzyczała. Dzień przed śmiercią zabraliśmy ją na jej ukochaną działkę. Była bardzo słaba, nie wiem czy wiedziała co się dzieje. Wszystko ją bolało, nie pozwalała się dotykać. Kilka dni przed śmiercią przestawały powoli pracować nerki, moczu oddawała bardzo mało. Nogi opuchnięte, ciastowate.
Do tego pobudzenie - wstawała, siadała, nie mogła znaleźć sobie miejsca.
Trzy dni przed śmiercią Mama się ze mną pożegnała. Nagle wstała, wzięła mnie za rękę i powiedziała "cześć... aguniu... to koniec... trudno". Przytuliła mnie. Do końca życia nie zapomnę tej chwili. Potem ze swoim zięciem tańczyła, tzn. podeszła do niego i powiedziała "tańczymy" no i tańczyli - aż opadła z sił.
W dniu śmierci, w poniedziałek pojechałam jeszcze do pracy. Byłam niespokojna i wyszłam godzinę wcześniej. Mama była już prawie nieprzytomna (chyba?), nie reagowała i od rana nie wstała. Mąż i ojciec nie chcieli mnie wystraszyć dlatego nikt mi nie powiedział od rana jaka jest sytuacja.
Do domu wróciłam o 16.30 a o 19.30 Mama zmarła. Bardzo jęczała w ostatnich godzinach więc morfinę podawaliśmy co 2 godziny. Potem oddech stał się rzężący, szybki. Powoli słabł, aż ustał całkiem...
Trzymałam ją przez te 3 godziny za rękę, głaskałam po czole i całowałam. Mam wrażenie że odwzajemniała mój uścisk dłoni, ale może to tylko złudzenie.
Ok. godziny przed śmiercią leciały jej z oczu łzy...
Co dziwne w chwili śmierci nie panikowałam, nie płakałam, byłam spokojna. Pożegnałam się z Mamą. Dopiero potem było gorzej i gorzej.
Mam wyrzuty sumienia, że w poniedziałek pojechałam do pracy, że poprzednie tygodnie mogłam więcej być z mamą. Byłam zła na cały świat z powodu stanu i zachowania Mamy, która bywała chwilami agresywna. Powinnam być z nią non stop w te ostatnie tygodnie... a nie byłam. Ona by dla mnie zrobiła wszystko. a ja wypierałam te oznaki zbliżającej się śmierci, nie chciałam wierzyć że to się stanie.
Tak mi strasznie źle, nie mogę się otrząsnąć... |
|
|