1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: cellulae carcinomatosae microcelluleres |
bladze
Odpowiedzi: 181
Wyświetleń: 61303
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-08-12, 20:33 Temat: cellulae carcinomatosae microcelluleres |
Na duszności Mamie podawano Dexaven i Sevredol, a potem już podskórnie Morfinę. Do tego mama brała wziewnie leki typu Atrovent, ale te akurat brała odkąd ją znam, czyli od ponad 10 lat. |
Temat: Nowotór płuca taty. |
bladze
Odpowiedzi: 88
Wyświetleń: 35722
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-05-21, 13:52 Temat: Nowotór płuca taty. |
Sądzę, że powinnaś te objawy skonsultować z lekarzem jak najszybciej, by mieć jasność. |
Temat: Jak poradziś sobie ze śmiercią mamy? ;( |
bladze
Odpowiedzi: 94
Wyświetleń: 64876
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-04-02, 09:27 Temat: Jak poradziś sobie ze śmiercią mamy? ;( |
Daga zadbaj o to dziecko, przecież Twoja Mama byłaby z niego dumna, prawda? Kochałaby je nad życie!
Miesiąc temu czuwaliśmy przy łóżku mamy, nie działały już nerki, jelita...
Dziś nie działa już nic, Mama nie cierpi, ale zostało tyle pytań, mam tyle wyrzutów... Że odeszła szybciej przez moją kłótnię z drugą synową, że wiedziałam co trzeba zrobić i nie wywalczyłam tego, że jak dzwonię to operator informuje "wybrany numer jest nieprawidłowy" i to jak obuchem w łeb, bo mam nadzieję, że to wszystko to był sen. Wyłączony telefon jak kubeł zimnej wody. Wczoraj przepłakałam cały wieczór, zasnęłam zapłakana. A dziś nie dałam rady wstać i iść do pracy. Bo po pracy trzeba odebrać dziecko z przedszkola, w biegu, w pośpiechu biec do psa, który jest za długo jak na swój stan i wiek w domu, trzeba słuchać jak dziecko mówi "mamusiu, bo ja już tak długo nie widziałem Babci..." albo gorsze, bo serce pęka "mamusiu chcę się zobaczyć z Babcią". Babcia go odbierała z przedszkola, potem szli z psem na spacer, tylko, że nikt wtedy nie biegł, nie spieszył się. Dziś wiem, że Mama już wtedy nie miała siły.
Nie, ze śmiercią matki nie da się, nic się nie da. A ludzie wokół mówią, że co się przejmuję, że to tylko teściowa.
Wczoraj podjęłam decyzję, że jeśli moja matka znajdzie się w takim stanie i ja się o tym dowiem, to zaopiekuję się nią. Trzeba umieć wybaczać, a to by była forma terapii dla mnie.
Tymczasem... chyba znów się rozpłaczę.
Miesiąc temu Mama tu była! |
Temat: rozmowy z dziećmi |
bladze
Odpowiedzi: 46
Wyświetleń: 26092
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-03-22, 13:32 Temat: rozmowy z dziećmi |
Bardzo istotny wątek...
Nie ja zachorowałam, a moja Mama-teściowa. Ukochana i jedyna babcia mojego synka.
Syn ma 5 lat. Nagle kontakt z babcią został ucięty, bo Mama z uporu nie chciała się leczyć na zapalenie płuc i POChP, nie radziła sobie z reżimem szpitalnym, więc to był taki mały szantaż. Dziecko wiedziało, że babcia jest chora i musi iść do lekarza, pytał o lekarza, badania, pytał o szpital, więc powiedziałam, że jak lekarz zdecyduje, to babcia pójdzie do szpitala. Gdy poszła, to chciał tam iść, mówiłam, że za mały jest na odwiedziny (oddział płucny, sezon grypowy), to zbijał argument, że kiedyś był (latem, po usuwaniu hemoroidów i to na 3 min), przyjął fakty do wiadomości, ale przy okazji wizyty w przychodni spytał swoją pediatrę... Gdy powiedziała to samo, to autorytet wrócił na swoje miejsce. Potem, gdy znaliśmy już diagnozę, a był zdrowy, to chciałam by był z nią jak najwięcej. Wiedział, że jest bardzo chora, że schudła przez chorobę. Widział ile bierze leków. Z Mamą szybko poszło można powiedzieć, choroba postępowała... A syn zachorował na ospę. Było to demonizowane przez lekarza z hospicjum, a stan mamy był... to były ostatnie dni. Pediatra jak zapoznała się ze stanem mamy kazała dziecko ubrać ciepło, nie zaziębić i pojechaliśmy. Nigdy nie zapomnę tego jak bardzo się jej wystraszył, gdy widział ją wcześniej ważyła 36 kilo, teraz 32 prawdopodobnie... Mimo, że mówiliśmy, że jest chora, że bardzo schudła... Powiedział jej, że wygląda jak czacha, czyli w jego semantyce jak trup, bo zdarzyło się, że oglądał z nami serial "Bones" z ang. "Kości" (myśleliśmy, że śpi...), babcia się uśmiechnęła, delikatnie ją przytulił i było okej, obejrzeli razem serial, podawał jej wężyk z tlenem... Był godzinę u niej. Potem zapytał, czy ona umrze. Być może miałam łatwiej, bo tematyka śmierci nie była mu obca, straciliśmy kota kilka tygodni wcześniej. Wtedy padły tłumaczenia, że kot był tak chory, że nie dało się już mu pomóc, że został zakopany, bo tak się robi. Nie wiedziałam, czy dobrze robię, ale kochał tego zwierzaka. O babci powiedziałam mu, że jest bardzo chora, słowa, że umrze nie przeszły mi przez gardło. W domu byłam rzadko, z nim bardzo rzadko, bo większość czasu spędzałam u Mamy. Wymagała opieki 24h. Był zły na mnie o to, mąż mu tłumaczył, że babcia jest taka chora, wtedy on przypominał, że trzeba podawać jej kabelek z tlenem i jakoś się temat gładko kończył. Gdy mama weszła w agonię, był u niej wtedy. Widział napad duszności, chyba widział splątanie. Mąż zabrał do go domu, ja zostałam. Cieszył się, że będę opiekować się Babcią. Wróciłam do domu, a mąż zniknął. Zniknął, tj. zamieszkał u mamy. Tu już świat mojego pięciolatka stanął na głowie. Jąkanie się nasiliło do tego stopnia, że ciężko go było zrozumieć. Przez okres choroby nocował wielokrotnie u znajomych, najpierw się cieszył, pod koniec nie chciał, chciał w domu mieć mamę i tatę i spać z nami. Jak mąż wyprowadził się do mamy, to synek się buntował. Płakał za tatą, mówiłam, że to jest jego mama i musi się nią opiekować, że jest chora, a on mówił "i co z tego". Mama zmarła w poniedziałek, a w sobotę przed z bezsilności zdobyłam się na rozmowę z synem przed kąpielą. Powiedziałam, czy wie, że Babunia jest bardzo chora... Powiedział, że wie... Powiedziałam, że jest tak chora, że nic już lekarze nie mogą zrobić, że umrze... Spytał czy jak nasz kot... Powiedziałam, że tak... Wszedł do wanny i z poważną miną zapytał, dokąd jego babcia pójdzie. Odpowiedziałam, że nie wiem, że Babcia chciałaby do Dziadka (jej męża, ponad ćwierć wieku się nie widzieli). Syn był smutny. Poprosił, że chce kąpać się sam. Potem mnie zawołał i powiedział, że to dobrze, że może nawet Babcia spotka naszego kotka... Ale się nie cieszył. Powiedziałam, że Babcia zawsze będzie w naszych sercach, zawsze będziemy ją kochać tak jak ona zawsze będzie kochała nas. Poszedł spać płacząc, że chce tatusia... Mama zmarła w poniedziałek wieczorem, zostawiłam syna z sąsiadką, bardzo nie chciał spać i czekał, że przywiozę tatę. Zasnął. Przyjechałam w nocy, rano wstaliśmy i poszliśmy do przedszkola. Znajoma odebrała Syna z przedszkola tego dnia, zdecydowaliśmy się powiedzieć mu wieczorem. Płakałam ja i mąż, a dziecko powiedziało, że on wie, że Babunia jest z Dziadkiem, bo tak się mocno kochali... Jąkanie się zmniejszyło, prawie zanika. Nie minął miesiąc, byliśmy raz u Mamy w mieszkaniu, nie szukał jej, a prababci powiedział, że Babcia jest w serduszkach i w trumnie. W przedszkolu nic nie mówi, a w domu w zabawach pojawił się motyw śmierci, bohaterowie idą do serduszek, ale zawsze wracają bo przychodzi lekarz. I jak cokolwiek idzie nie po myśli syna i pojawia się płacz, to kończy się, że on chce do Babuni swojej... Na dniach wizyta u psychologa. Nie wiem, czy postępowałam właściwie. Spłakałam się pisząc to wszystko, ale może komuś się przyda. |
Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
bladze
Odpowiedzi: 124
Wyświetleń: 703852
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2013-03-09, 10:48 Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
W środę w nocy mama przestała móc przełykać tabletki, z płynami jeszcze próbowała sobie radzić. W piątek straciliśmy z nią kontakt, była splątana, rzucało rękami i nogami tak, że wyrwał się motylek. W nocy z piątku na sobotę zwiększono dawki leków do motylka, odstawiono wszystkie inne leki. Wstawiono Dexaven jako stały lek w zwiększonej dawce. W piątek wieczorem mama jeszcze chwilami z nami rozmawiała. W sobotę mówiła tylko pojedyncze słowa wyrywana z transu. W nocy z piątku na sobotę ostatni raz oddawała mocz ok. 4 rano, w sobotę przyjechał jej drugi syn i poznała go, ucieszyła się, dla niego chciała łyk rosołu i nutridrinka, nie potrafiła przełknąć. W piątek nie mogła już palić, nie była w stanie na tyle mocno zaciągnąć się papierosem. W sobotę była pielęgniarka, mierzyła ciśnienie 80/niezmierzalne. Mama walczyła do poniedziałku, w niedzielę około 22 oddała mocz w ilości ogromnej, w poniedziałek nadal nieprzerwanie walczyła z bezdechami dochodzącymi do 30 sekund, cały czas miała drżenie kończyn, nie potrafiła mówić, ale reagowała na obecność księdza, oraz na opowiadania o wnuku.. W niedzielę zaczęła się pocić i ręce robiły się zimne, ale szybko dawały się rozgrzać i pociły się. Ręce i stopy były sine już w sobotę. W niedzielę wleczorem zapadły się jakby gałki oczne, ale oczy cały czas były otwarte. Na jednym oku na białku pojawiła się jakaś plamka, ale oko nie wysychało, sprawdzaliśmy. W poniedziałek o 21.40 pojawił się bezdech, ten ostatni. Walczyła, by zaczerpnąć powietrza tylko chwilę jeszcze. Zasnęła. Z wyrazem ulgi na twarzy, a potem uśmiechu... |
Temat: nowotwór płuc - leczenie |
bladze
Odpowiedzi: 75
Wyświetleń: 40450
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-03-02, 19:03 Temat: nowotwór płuc - leczenie |
Nie wiem skąd są te siły, ale je masz.
Pojawią się w odpowiednim momencie. |
Temat: Nowotwór złośliwy ( zmiany przekraczające granice układu odd |
bladze
Odpowiedzi: 29
Wyświetleń: 14203
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-02-26, 11:58 Temat: Nowotwór złośliwy ( zmiany przekraczające granice układu odd |
Świetnie, że dbasz o mamę, Nutridrinki jej pomogą. Jest dużo różnych smaków, mają wysoką wartość kaloryczną i odżywią organizm mamy.
Co do witamin, o tym powinien wypowiedzieć się lekarz, bo zbyt duża ilość witamin też szkodzi.
Zamiast kupować ostropest można stosować standardowe leki takie jak Hepatenal, ale to też po konsultacji z lekarzem.
Srebro koloidalne uważam za szkodliwe, organizm ludzki nie trawi i nie wydala metali ciężkich i osadzają się one w najważniejszych narządach takich jak wątroba i nerki obciążając je i niszcząc. |
|
|