1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
joanna2013
Odpowiedzi: 31
Wyświetleń: 13930
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2014-08-29, 19:55 Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie w tych trudnych chwilach, za rady, wskazówki i po prostu za Waszą obecność. Kiedy logowałam się tu 9 miesięcy temu nie miałam prawie żadnej wiedzy o nowotworze, który okazał się moim największym wrogiem. Dzięki Wam dowiedziałam się wiele, nieraz koiliście mój niepokój swoimi poradami.
I tylko my, doświadczeni przez tą chorobę najlepiej się zrozumiemy.
Nie wiem jak poradzę sobie z żałobą, póki co płaczę patrząc na babcine okulary, na jej telefon komórkowy, który do mnie już nigdy nie zadzwoni, na niezużyty do końca krem do twarzy... |
Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
joanna2013
Odpowiedzi: 31
Wyświetleń: 13930
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2014-08-29, 15:10 Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
Babunia odeszła dziś o godz. 11:05 po 9 miesiącach i 22 dniach dzielnej walki.
Nic nie wypełni pustki, którą po sobie zostawiła... |
Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
joanna2013
Odpowiedzi: 31
Wyświetleń: 13930
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2014-08-27, 20:01 Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
Babunia odchodzi...powoli, po cichu...W piątek przyjęła jeszcze Komunię Św., od soboty jest już nieświadoma. Dziś odwiedził nas lekarz z hospicjum, stwierdził gorączkę mózgową i kazał przygotować się na trudną noc, bo być może tą ostatnią. Uspokoił mnie tylko stwierdzeniem, że Babcia na pewno nie cierpi i jak na ten typ raka odchodzi bardzo spokojnie.
Proszę, trzymajcie kciuki, żebym w tym ostatnim najważniejszym momencie zachowała zimną krew. |
Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
joanna2013
Odpowiedzi: 31
Wyświetleń: 13930
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2014-08-19, 09:40 Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
Kochani, mam do Was pytanie dotyczące leków opioidowych. Babcia ma już bardzo silne bóle nowotworowe kości. Radioterapia paliatywna nie dała żadnych rezultatów. Od dwóch tygodni jesteśmy pod opieką hospicjum domowego. Lekarz przypisał morfinę twierdząc, że przyniesie ulgę w bólu. Ból nie ustępuje, natomiast babcia zachowuje się irracjonalnie: zawsze była spokojna, opanowana, a teraz nie do poznania: jest bardzo pobudzona, towarzyszy jej upór, krzyczy, urządza awantury w nocy, potrafi nawet nas spoliczkować (nie wspominam już o takich objawach jak splątany język, zawroty głowy, zapominanie się). Próbowaliśmy już kilku leków opioidowych - w każdym przypadku to samo - ból nie ustępuje, zachowania są jakie są.
Czy ktoś z Was miał podobne doświadczenia przy przyjmowaniu morfiny przez bliskich? Lekarz każe zwiększać dawkę, żeby ulżyć w bólu, ale my boimy się w jak napady szału babci będą wyglądały wtedy skoro już teraz jej zachowania są aż tak irracjonalne. |
Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
joanna2013
Odpowiedzi: 31
Wyświetleń: 13930
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2014-07-31, 10:00 Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
Witajcie.
8 miesięcy temu dowiedziałam się o śmiertelnej chorobie mojej ukochanej Babci. Minęło więc trochę czasu, kiedy mogłabym oswoić się z myślą o zbliżającym się kresie naszej wspólnej wędrówki tu na ziemi. Jednak przez te miesiące oddałam się w wir pracy, żeby zająć czymś swoje myśli. To był okres mojego zaprzeczania. Towarzyszyłam Babci we wszystkich zabiegach, pobytach w szpitalu, jednak to wszystko do mnie nie docierało. Obecnie Babcia znajduję się w złym stanie w szpitalu i jej odejście jest tylko kwestią czasu. Dla mnie rozpoczęła się faza rozpaczy.
Mam 26 lat. Przez większą część życia mieszkałam z Babcią, ona była dla mnie oparciem. Ponieważ jestem jej jedyną wnuczką obdarzyła mnie całą swoją miłością, pragnąc mojego szczęścia. Kocham ją ponad swoje życie i chciałabym odejść razem z nią. Dotąd byłam osobą wierzącą, ale od 8 miesięcy modliłam się o cud, który nie nastąpił. Wątpliwości są coraz większe, przechodzę kryzys wiary. Bo jeśli Bóg jest taki miłosierny, dlaczego pozwala na takie nasze cierpienia? Boję się najbliższych dni, momentu kiedy dowiem się o śmierci Babuni. Płaczę gdy tylko widzę babcię, a nie chcę, żeby odchodziła widząc mnie w tej okropnej rozpaczy. Mam jeszcze Mamę, która jest jedynaczką, powinnam trzymać się dla niej, ale nie potrafię, nie radzę sobie z emocjami.
Patrząc nawet na jakąś starą, niepotrzebną kartkę zapisaną przez Babcię nie mam odwagi jej usunąć. A co to będzie, gdy Babci już fizycznie zabraknie?
Jak to wszystko przetrwać? Boję się, że w tym najważniejszym momencie wysiądę psychicznie.
Nie mam z kim porozmawiać, bo nikt, kto nie utracił bliskiej osoby nie zrozumie naszego bólu. Mama działa jakby w transie, jakby była otępiała emocjonalnie.
Pozdrawiam serdecznie i życzę siły na każdy kolejny dzień.
Asia
P.S. Wiem, że moja wypowiedź jest nieskładna, piszę płacząc, przepraszam...
[ Komentarz dodany przez Moderatora: absenteeism: 2014-07-31, 11:14 ]
Post przeniesiony do Twojego wątku.
|
Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
joanna2013
Odpowiedzi: 31
Wyświetleń: 13930
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-11-19, 18:26 Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
Słuchajcie Kochani, jestem przerażona. Od niedzieli Babunia jest juz na oddziale neurochirurgii, w czwartek będzie miała operację móżdżku.
Wciąż jest mi bardzo trudno pogodzić się z diagnozą, ale najbardziej sypię się po powrocie ze szpitala. Od kilku dni, a dokładnie od soboty babcia ma zaburzenia świadomości, często się powtarza, pyta kilkakrotnie o to samo, opowiada niestworzone historie. Początkowo tłumaczyłam to sobie działaniem plastrów przeciwbólowych z Fentanylem. Jednak lekarz dziś stwierdził, że to objaw guza. Wyjaśnił przy tym, że stan, który prezentuje obecnie Babcia jest maksimum, jaki będzie można osiągnąć, nigdy nie będzie już lepiej.
W dodatku Babcia zrobiła się strasznie agresywna, wszystko ją drażni, denerwuje, ciągle krzyczy i oznajmia swoje niezadowolenie nie zwracając uwagi na miejsce i otaczających ją ludzi. Kiedy łagodnie zwróciłam jej uwagę, wykrzyczała, że nie chce mnie już więcej widzieć w szpitalu.
Boję się co będzie dalej. 7 do 10 dni po operacji babcia wróci do domu i co wtedy? Mam pozwolić na demolowanie mieszkania, bo babcia nie będzie w stanie kontrolować swoich emocji?
Ile człowiek jest w stanie wytrzymać? Musze patrzeć na niesamowity ból, który doskwiera ukochanej osobie, kilkakrotnie powtarzać to samo, bo bacia się zapomina, a do tego radzić sobie z jej napadami agresji? Dlaczego? Za co? Czy to ma być chichot losu, który śmieje się nam wszystkim w twarz?
Nawet w najgorszych scenariuszach nie wyobrażałam sobie, że coś takiego nas spotka. Guza móżdżku nie życzę nawet najgorszemu wrogowi... |
Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
joanna2013
Odpowiedzi: 31
Wyświetleń: 13930
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-11-13, 15:21 Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
A powiedzcie mi czy nowotwór z przerzutami to już wyrok? Ciągle łapię się jakiś - pewnie złudnych nadziei...
Wczoraj miałam kryzys, wytrzymałam w pracy, wytrzymałam w szpitalu, ale po powrocie do domu wybuchnęłam płaczem i nie mogłam się uspokoić. Nie mogę jeść, nie mogę spać- mimo, iż odczuwam już zmęczenie.
Dziś jest jakoś inaczej, obudziłam się z drżeniem całego ciała, połknęłam leki na uspokojenie i teraz...wyparcie, nic do mnie nie dociera...
Zaraz pędzę do Babci do szpitala. I pewnie reakcja po powrocie będzie najgorsza. |
Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
joanna2013
Odpowiedzi: 31
Wyświetleń: 13930
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-11-11, 22:47 Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
Dziekuję Wam wszystkim. Wciąż mam rozdarte serce, jeszcze nigdy niczego tak się nie bałam, ale muszę być silna. I wciąż wierzę w cud.
Dobrze,że jest takie miejsce jak to i że ktoś naprawdę mnie rozumie. |
Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
joanna2013
Odpowiedzi: 31
Wyświetleń: 13930
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-11-11, 10:49 Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
Witam bardzo serdecznie wszystkich forumowiczów i dziękuję twórcom tej strony.
Jestem tu nowa, znalazłam tą stronę i przepraszam za to, że prawdopodobnie podobne tematy już się tu pojawiły.
Od trzech dni mój świat legł w gruzach. U mojej ukochanej Babuni, która mnie wychowała i której zawdzięczam wszystko zdiagnozowano nowotwór. Może po kolei...
Od pół roku Babcia skarzyła się na ból kręgosłupa. Jakoś bardzo tym się nie przejęłam, bo ból kręgosłupa wydawać by się mógł niczym poważnym, przynajmniej tak mi się wydawało. Od tygodnia pojawiły się zawroty głowy, a w piątek babcia krzyczała z bólu głowy, nie potrafiła utrzymać się na nogach, a utrzymanie długopisu w dłoni było niemożliwe. Trafiła do szpitala na oddział neurologiczny, gdzie stwierdzono obrzęk móżdżku i niewyraźny na obrazie tomografii zmianę. Wykonano dodatkowo rtg klatki piersiowej, a tam okazało się, że na prawym płucu są dwa duże guzy. Zmianę w móżdżku potraktowano już jako przerzut.
Słuchajcie Kochani, od soboty moje życie straciło sens. Pierwszego dnia, po wybuchu histerii zaczęłam stosować tzw. wyparcie - przecież babcia nie skarżyła się na płuca, więc to nie może być prawda. Z każdą chwilą dociera do mnie tak okrutna prawda. Na okrągło płaczę, trzęsę się jak galareta, żadne leki uspokajające na mnie nie działają, a wykonanie przeze mnie jakiejkolwiek czynności jest niemożliwe.
Nie potrafię poradzić sobie z emocjami, jestem totalnie "rozwalona". Nie wyobrażam sobie, że babcia może odejść. Jest ona dla mnie tak bardzo bliska, tak bardzo ważna. Oddałabym wszystko, żeby tą choroba nie okazała się prawdą. Właściwie wydaje mi się, że gdy dojdzie do chwili rozstania ja po prostu nie wytrzymam tego i albo trafię do psychiatryka, albo sama zakończę tą moją egzystencję. Nie potrafię przewidzieć swojej rekacji. Najgorsze jest to, że w domu muszę jeszcze grać twardziela, mój dziadek jest po dwóch udarach, wylewie i migotaniu przedsionków - on jeszcze nie jest świadomy powagi sytuacji, bo chcę go uchronić. Ale tracę już cierpliwość, rozklejam się coraz częściej.
Powiedzcie mi co ja mam robić, nie daję już rady, mam ochotę wrzeszeć, rzucać cokolwiek złapię w rękę, dopaść do wszystkich starszych ludzi, którzy mają się dobrze, bo moja Babunia ma dopiero 66 lat, więc dlaczego ona, dlaczego już...
Jestem osobą wierzącą, od trzech dni błagam Boga o cud, ale jak uczy Kościół trzeba godzić się z wolą Bożą. Ale ja nie potrafię. Boję się, że moja wiara tego nie przetrzyma.
Jutro jest kluczowy dzień - babcia będzie miała badanie rezonansu magnetycznego, dzięki któremu dowiem się czy zmiana w móżdżku to przerzut. A ja muszę iść do pracy, do przedszkola, nie wiem jak wytrzymam w tym wrzasku dzieciaków i czy w tych nerwach będę w stanie się nimi zaopiekować.
Wiem, że wielu z Was przechodzi teraz przez to samo. Proszę, napiszcie cokolwiek, tylko Wy możecie mnie zrozumieć. Bo ani mój chłopak, ani koleżanki tego nie rozumieją. Słów "No przykro mi, musisz wierzyć", a następnie gadania o swoich przyziemnych sprawach mam już dość. W tym wszystkim chce być na razie sama, bo mój chłopak, który niby chce mnie wspierać opowiada głownie o swojej pracy pełen optymizmu. Mam ochotę go po prostu udusić. Czym jest praca, czym są pieniądze, czym jest cokolwiek w obliczu takich naszych osobistych tragedii.
Pozdrawiam wszystkich,
Asia |
|
|