1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
kubanetka
Odpowiedzi: 194
Wyświetleń: 41836
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-07-25, 20:43 Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
U mnie również było to samo, tyle, że Tata krzyczał na Mamę. Krzyczał na nią, dlatego, że właśnie Ona była najbliższa - Mama też tego nierozumiała, płakała często. Na mnie nie krzyczal, bo ja byłam dla Taty gościem, aczkolwiek, ja nie czuję się u rodziców w domu jak w gościach, tylko jak u siebie - przecież niedawno w sumie się wyprowadziłam (no w sumie 8 lat temu, ale na początku było to 5 lat studiów więc to się nie liczy prawie).
Ja zawsze byłam kochana, bardzo się cieszył jak tylko przyjeżdzałam, ale jak byłam dłużej, to w sumie mnie się też dostawało, bo już byłam za długo.... i można było na mnie też pokrzyczeć.
Także jak najbardziej zgadzam się z poprzednikami, nie bierz tego do serca, pamiętaj to jak było wcześniej ( zakładam, że ok) i pamiętaj, że to choroba każe wykrzykiwać emocje.
Ps. podczas choroby Taty wcale nie była święta, bo swoje negatywne emocje, ból i rozpacz często było przyczyną moich nerwów, które przenosiłam na męża :( niestety - On teraz rozumie, dlaczego tak było, na szczęscie.
Być z chorym na raka, jest to ogromnie trudne doświadczenie, ttrzeba zawsze o tym pamiętać i nie oczekiwać o siebie tylko bycia twardym i mocnym. Trzeba chyba przyjąć, że jest strasznie ciężko, odedchnąć z 10 razy i do przodu. |
Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
kubanetka
Odpowiedzi: 194
Wyświetleń: 41836
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-07-01, 12:48 Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
Mi się wydaje, że nikt nie ocenia tutaj furomowiczów, którzy, co jeden, mają inną sytuację życiową i wiadome jest, że radzi sobie, układa to wszystko tak, żeby było dobrze, żeby ta cała układanka jakoś funkcjonowała i nie rozsypywała się, co jest niejednokrotnie barddzo trudne, bo oczywiste jest, że każdy ma jeszcze bardzo wiele innych obowiązków. To jest każdego indywidualna decyzja, co będzie robił w obliczu śmiertelnej choroby bliskich.
Wydaje mi się, że Markowi, od którego postu ta dyskusja zsię zacząła, chodziło bardziej o ocenę swoich bliskich, którzy są w takim samym stopniu odpowiedzialni za chorą mamę, tatę, siotstrę itp jak on. O to samo chodziło również Ewelinie - Ona ma żal do siostry, bo siotra jest jej tu potrzebna, a siostra nie przyjeżdza. Ja również doświadczyłam takiej sytuacji z moim rodzeństwem i mam żal, wielki żal, za bardzo mały wkład w opiekę. Nie powiem tego na razie głośno, wie o tym tylko Mama, że mam żal do brata. Wiem, że każdy podchodzi indywidualnie do tego, dlatego nigdy nie ocenię żadnego furomowicza, ale do rodziny mogę mieć żal, bo wiem jaka jest ich sytuacja, mogę to obiektywnie ocenić, czy jest to sytuacja na tyle trudna, że nie można pomóc, czy też nie.
Zgadzam się z tym, że róźne mogą być formy pomocy - załatwianie lekarzy, bycie z kimś, wspieranie Go codziennie, czy potem zmienianie pampersa. I wszsytko jest ważne. Tylko jeśli czyjaś pomoc ogranicza się do gołego współczuję, to się nie dziwię, że mamy potem żal do rodziny, że zabrakła ich w tych najważniejszych i najtrudniejszych momentach,. |
Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
kubanetka
Odpowiedzi: 194
Wyświetleń: 41836
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-06-26, 09:19 Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
Witajcie,
Po części zgadzam się z Markiem. Niestety, ze względu że mamy taką sytuację w Polsce, jeśli chodzi o pracę, wiele osób uważa, ze musi się kurczowo trzymać tej pracy, bo przecież ona daje srodki do życia itp.
U mnie z pracy zrezygnowała Mama - nie wyobrażam sobie, że przy Tacie przez ten cały rok, miałoby nie być nikogo przez 9 godzin dziennie. Był moment, ze Tata nawet dobrze się czuł, mógł nawet sam ziemniaczki obrać, ale i tak zawsze miał kogooś koło siebie. Tata często nie chciał za dużo rozmawiać, czasem cały dzień wolał przesiedzieć ze swoimi myślami, ale cieszył się, ze jest ktoś w domu zawsze. Moje wspomnienia z choroby Taty dotyczą również tego, że jak mama znikła z horyzontu, to Tata zagodzinię lub dwie zaraz się pytał, a gdzie Mama - to było śłodkie. Po prostu, mimo, że czasem na nią krzyczał, bardzo jej potrzebował.
A ja nie rezygnowałam z pracy, ale zrezygnowałam ze stopnia zaangażowania się w tą pracę - jestem młoda, mam 26 lat, a pracę taką, że jeśli się szybko wielu rzeczy nauczę, to mogę zaraz więcej zarabiać i mieć lepsze stanowisko. Ale wtedy mnie to w ogole nie interesowało. Zrezygnowałam również z zajęć popłudniowych, angielskiego, bo wiedziałam, że i tak się nic nie nauczę, wolę w tym czasie być w domu, a jak nie, to być na telefonie. I tak patrzałam przez rok, jak moje koleżanki pną się w górę.
Ale miałam rownież chyba to szczescie że miałam w miarę wyrozumiałego szefa. Powiedziałam mu, że Tata jest chory, że teraz może się zdarzyć, że będe wołała o więcej urlopu, albo o dzień wolny z dnia na dzień. I tak było - jak trzeba było zawiesć do szpitala - dzień wolny, Tata się gorzej czuł dzień wolny. Czasem godzina 15 - zwalniam się już, bo jadę do rodziców. Czasem bylam bezpośrednia w tych sytuacjach - mowiłam, nie mogę być w pracy, Tata jedzie do szpitala, muszę być z nim - i dostosowywali się do tego.
U mnie Mama była non stop przy Tacie, ja byłam przez połowę choroby, z czego i tak się bardzo cieszę - nie wyobrażam sobie nie przeżyć tego i słuchać tylko opowieści Mamy, jak jej było cięzko. Nie spotykałam się w ogole ze znajomymi, bo siedziałam w domu, rozmawiałam z rodzicami, z Tatą , z Mamą - teraz zostały mi piękne wspomnienia. Piękne rozmowy.
A jak przyszedł już ten czas, kiedy Tata potrzebował pomocy we wszystkim, byłam już non stop w domu- urlop - powiedziałam Tata jest z złym stanie - chcę być w domu. I dziękuje Bogu, że moglam pomóc, że byłam. Mi to pomaga, teraz kiedy Taty nie ma - myślę sobie, ze zrobiłam wszsytko co mogłam, że wykorzystałąam ten pozostały czas, jak tlyko się dało.
Teraz we wtorek mamy wyjazd integracyjny do Danii - ja nie jadę - uwazam, że Mama potrzebuje mnie tu bardziej niż Dania. Myślę, że tego też nie będe żałowała.
Jeśli tlyko ktoś może, ma taką możliwość ( czasem wystarczy odrobina odwagi i szczera rozmowa z szefem) to niech tak ułozy sobie swoje sprawy, żeby być z chorym. Te chwile , mimo, że są cieżkie, są bezcenne - bo nie ma potem tej ogromnje pustki, bezradności i wyrzutów sumienia. |
Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
kubanetka
Odpowiedzi: 194
Wyświetleń: 41836
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-06-15, 09:45 Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
agnieszka39 napisał/a: | Zaczynam uciekać coraz bardziej od ludzi nie chcę rozmawiać, nie chce nic, chcę być tam u mamy |
To chyba bardzo typowa reakcja, ja też tak to odczuwałam i nadal odczuwam.
Wiem, że się trochę izoluje od ludzi, ale nie robię na razie nic z tym, bo mam taki czas i myślę, że mam prawo do takiego czasu.
Spotykam się tylko z moimi prawdziwymi przyjaciółmi i mówię o mojej sytuacji osobom, które naprawdę jakoś chcą mi pomóc, a nie tlyko powierzchownie zapytać co tam u mnie i jak Tata.
[ Dodano: 2011-06-15, 10:47 ]
Poza tym, to pierwszy raz mam styczność tak blisko z chorobą, bo moi dziadkowie odeszli, zanim skończyłam 14 lat.
Takie doświadczenie jest przeogromnym ciosem dla człowieka, jak każda śmierć, choroba.
Mam nadzieję, że przez tą chorobę naucze sie bardziej cenić każdy dzień, bo wcześniej różnie było. |
Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
kubanetka
Odpowiedzi: 194
Wyświetleń: 41836
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-03-14, 10:34 Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
Mam męża, który jest bardzo wyrozumiały i bardzo dużo mnie wspiera.
Jeździł z Tatą również do szpitala, kiedy ja nie mogłam wziąć urlopu.
Ja mam 60 km do domu, więc też nie jest najgorzej - jestem w weekendy zawsze i w dni, w których mam urlop. Ale mimo to mam ogromnego stresa, godzić pracę i chorobę.
Ale urlopuje się już powoli - jak mi nie starczy urlopu to zawsze mogę wziąć bezpłatny - przecież takie sytuacje to sytuacje wyjątkowe. |
Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
kubanetka
Odpowiedzi: 194
Wyświetleń: 41836
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-03-14, 10:02 Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
Luna, gratuluje decyzji.
z tego co rozumiem, to pracujesz nadal, tylko że z domu? Jeździsz w delegację z domu? Fajnie, ze miałaś taką pracę, której nie musiałaś porzucać a jednocześnie możesz być w domu:) |
Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
kubanetka
Odpowiedzi: 194
Wyświetleń: 41836
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-03-14, 08:48 Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
Ja mam do rodziców niecałą godzinę drogi.
Zostałam tu gdzie pracuję, bo gdybym zostawiła pracę, potem moglibyśmy mieć duże kłopoty finansowe tzn. Mama, która zostanie sama. Moja praca, moje dochody napewno Jej pomogą żyć spokojnie.
Z racji tego, że nie jest tak daleko, to jestem zawsze w weekend, nieraz w tygodniu po południu i w dni, kiedy biorę urlop.
Cały czas biję się z myślami, czy to wszystko co mogę zrobić, czy mogę więcej.
Urlop powoli będzie wykorzystywany, bo nazbierałam go trochę.
Napewno nie jest to łatwe dla nikogo z nas, wszystkie decyzję, godzenie wszystkich obowiązków.
Szkoda, że nie każdy może pozwolić sobie nakomfort bycia cały czas z chorym |
Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
kubanetka
Odpowiedzi: 194
Wyświetleń: 41836
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2010-12-07, 20:37 Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
Peti zmieniałam temat:) |
Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
kubanetka
Odpowiedzi: 194
Wyświetleń: 41836
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2010-12-07, 20:11 Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
Witajcie,
Założyłam ten temat z myślą o tym, abyśmy mogli podzielić się tym, w jaki sposób radzimy sobie w tych trudnych chwilach i godzimy chorobę z pracą, z tym że mieszkamy daleko , mamy dzieci itp. Mam nadzieję, ze nie było takiego wątku i nie powtarzam się
Ja sama mieszkam obecnie około 70 km od rodziców, bo tu pracuje z mężem.
Gdy się przeprowadzałam, wiedziałam że będzie cięzko, jeśli przyjdzie do nas choroba, ale nie myślałam, ze tak szybko to nadejdzie.
Czasem najgorzej się czuję z tym, że nie mogę codziennie być w domu. Mam ogromnego doła wtedy i się złoszczę, ze muszę siedzieć w tej pracy, nieraz jeszcze po godzinach.
Już niedługo zacznę dojeżdzać do pracy od rodziców, mąz pewnie zostanie tu sam. Mam nadzieję, że starczy mi siły, mam jeszcze urlop w zapasie, więc powoli będą go wybierać.
A jak Wy sobie radziliście z pracą, skupieniem w pracy w obliczu takich wydarzeń, z pomocą dla rodziców, jak to wszystko sobie organizowaliście?????
[ Dodano: 2010-12-07, 20:13 ]
a czy mówicie pracodawcy jaką macie sytuację, czy spotykacie się ze zrozumieniem ???
Czy raczej z postawą, że każdy ma problemy i trzeba umieć sobie radzić??? |
|
|