1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Stan psychiczny pacjenta po operacji |
nasturcja
Odpowiedzi: 6
Wyświetleń: 9877
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-08-12, 18:23 Temat: Stan psychiczny pacjenta po operacji |
niki
słuchając podtekstów w słowach Mamy, która ma trudność w wyraźnym formowaniu swoich życzeń i oczekuje, że inni domyślą się co miała na myśli, skłaniam się ku temu:
Cytat: | nie lubi być z kimś i chyba nie bardzo się odnajduje w takiej sytuacji byc moze boi się ,że straci swoją samodzielność i stanie się zależna od Ciebie ? |
To chyba celne spostrzeżenie i takie wrażenie odniosłyśmy z Córką po wczorajszym pobycie u niej. Negacja wszystkiego co zostało zrobione, bo było to wbrew jej woli, cofa uprawnienia do informacji o jej stanie zdrowia podpisane w szpitalu, sama sobie da radę i nikt jej do niczego nie jest potrzebny.
Wysluchałam wielu zarzutów, z których jeden brzmiał:" bo każdy dzień zaczynasz od pytania jak się czuję, chyba normalne, że źle"
To ja już nie wiem o co chorego z rana pytać . Może o rozkład jazdy pociągów?Albo entropię układu odosobnionego?
Niemniej stan fizyczny oceniam na dobry - chodzi, wykłóca się, próbuje innymi dyrygować , czyli normalnie. Meczy się szybko, ale to chyba jeszcze norma po operacji. Chociaż nie wiem, bo jakimś cudem sama przestawiła z miejsca na miejsce telewizor, a potem narzekała nie na zmęczenie, ale ogólne bóle kości.
Nie podobają mi się jednak teksty o niechęci do życia i... pragnieniu śmierci podawane jako uzasadnienie, dlaczego nie chce się leczyć, stąd podejrzewam depresję.
Katarzynko
to pierwsze co mi wpadło do głowy. Niby Pet robiony miesiąc temu, ale wiadomo, mogłyby być mikrozmiany nie do wychwycenia przez aparat, i przyznam, że to mnie niepokoi na równi z ewentualną depresją, bo na żadne leczenie w obydwu zakresach w tej chwili nie można liczyć.
Widzisz, z wychwyceniem zmian to ja mam problem, bo agresja słowna, złośliwość, umniejszanie wagi czyiś działań, przypisywanie mu negatywnych motywacji są u Mamy standardem, więc nie wiem, co jest objawem choroby, a co cechą charakteru. Chyba tylko nasilenie i częstotliwość.
Są takie osoby, którymś jak ktoś w czymś podpadnie, to potem żeby mówił językiem aniołów i wszystko czynił z anielskiej dobroci to i tak ocenią, że udawał, a w dobrych intencjach miał ukryty własny, egoistyczny cel.Moja Mama właśnie taka jest.
Ja podpadłam doprowadzeniem do leczenia. Podpadłam, ale dopiero wtedy, gdy wg niej sytuacja została opanowana i poczuła się lepiej.Przed operacją i zaraz po była wystraszonym kłębuszkiem nerwów i słuchała mnie, oponując naprawdę w minimalnym stopniu i bez zaangażowania.
Dlatego skłaniam się do słów niki, ale też wiem, że słusznie mi o zmianach w OUN przypominasz.
Bardzo mi przykro, Kasiu z powodu odejścia Twojego Tatki... A Ty jesteś wspaniałą córką i kochanym człowiekiem. |
Temat: Stan psychiczny pacjenta po operacji |
nasturcja
Odpowiedzi: 6
Wyświetleń: 9877
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-08-10, 19:44 Temat: Stan psychiczny pacjenta po operacji |
Dziękuję za odpowiedź.
Widzisz,niki, z tą koleżanką czy kimś bliskim np przyjaciółką byłoby super. Gdyby była. Prawdę mówiąc Mama jest samotnikiem i to od zawsze. Nie ma, po prostu nie ma nikogo takiego, sama z sobą czuje się świetnie i w ten sposób wypracowała sobie totalną samotność i... dużą dawkę egoizmu oraz podejrzliwości do wszystkiego. Praktycznie jestem jedyną osobą z którą rozmawia, natomiast również mnie nie ufa i wszelkie zachowania traktuje podejrzliwie, zakładając motywacje odwrotne do faktycznych. Trudno, taka jest i to raczej się nie zmieni.
Oczywiście, widząc nasilenie tych cech w obecnie trudnej dla niej sytuacji zaproponowałam wizytę u psychologa z wynikiem, który dobrze przewidziałaś.
Co do cierpliwości, to mam jej spore pokłady plus tę paskudną cechę, ze nie kolekcjonuję uraz, więc zapewne powodowana niepokojem o jej stan pójdę jutro do niej i będę zachowywać się jakby nic, choć podpierając się doświadczeniem zakładam, że zobaczę obrażoną minę.
Cytat: | teraz mama czuje się źle, bo tak ma prawo się czuć i zamiast mysleć o tym ze to stan przejściowy ,myśli o tym co jest tu i teraz, czyli Ty jesteś winna ze ona cierpi
|
Tak, myślę ,ze masz rację. Ona ma nie tylko bardzo niską odporność na sytuacje stresowe, ale też nie umie wytłumaczyć sobie, że każda taka sytuacja ma swój początek i... koniec oraz, że w życiu mogą przytrafić się jeszcze gorsze, przy których ta, która wydaje się obecnie nie do zniesienia to pikuś, więc nie warto z każdej czynić armagedonu.
I oczywiście:
Cytat: | na siłe nic nie zrobisz, |
święta prawda, ale przeraża mnie to,że możliwości działania w kwestii - bez przesady; życia i śmierci mogą być zblokowane nie dlatego, że się wyczerpały, tylko przez bezsensowny upór, bo jeśli zaistnieje konieczność terapii uzupełniającej to Mama powie, ze nie, bo... może poczekać, albo uzna ją za niepotrzebną ,bo coś tam i nie wyrazi zgody.
Rzecz jasna, ma takie prawo.
Tylko, że to, na co ona wybrzydza( operacja jako forma radykalnego leczenia) jest gorąco pożądane przez tysiące chorych onkologicznie i niezliczone rzesze ich bliskich, którzy cierpią, że nie dostali tej szansy.
I z jakiegoś powodu jest to dla mnie strasznie wkurzające: nie doceniać szans, gdy w ekstremalnie trudnej sytuacji zdrowotnej zdarza się najlepsze, co może w niej zaistnieć.
Mama nie wie, ze to rak, powiedziałam jej, ze ma zmianę w płucach, która nie usunięta ma tendencje do szybkiego złośliwienia i może to zdarzyć się w każdej chwili, stąd operacja musi być natychmiast, aby draństwo wyprzedzić, i zależnie od histpatu zamierzałam tę wersję modelować tak, aby jej nie wystraszyć odnośnie dalszego leczenia. A teraz to nie wiem...
Miałam nadzieje, że takie stany negacji podjętych działań zdarzają się wielu pacjentom i są wynikiem spadku odporności psychofizycznej po operacji.Widać jednak,że chyba nie... |
Temat: Stan psychiczny pacjenta po operacji |
nasturcja
Odpowiedzi: 6
Wyświetleń: 9877
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-08-10, 14:45 Temat: Stan psychiczny pacjenta po operacji |
Witam.
Zajrzałam do tego działu, bo szukam informacji o stanach psychicznych pacjentów po operacjach.
Problem dotyczy mojej Mamy (68 lat), która 10 dni temu przeszła operację usunięcia płata płuca lewego. W rozpoznaniu śródoperacyjnym - rak niedrobnokomórkowy.
Rzecz w tym, ze o ile pierwsze dni po wypisaniu ze szpitala przebiegały w miarę normalnie, tzn chora posłusznie wykonywała zlecone ćwiczenia, jadła podawane posiłki i normalnie rozmawiała.
Od trzech dni sytuacja zmieniła się diametralnie. Nie było ku temu żadnego widocznego impulsu.
O ćwiczeniach nawet nie chce słyszeć, nie chce chodzić, leży tylko na łóżku i wypowiada złośliwe teksty, nic jej nie pasuje, a cokolwiek bym nie robiła - robię nie tak. Podnosi głos, złosci się albo obraża i nie odpowiada, a zwykłe pytanie o samopoczucie wywołuje w niej niemal agresję. Nie pozwala również wykonywać koło siebie żadnych zabiegów pielęgnacyjnych - mycie rany, masowanie opuchniętej nogi.Na pytanie dlaczego "nie" odpowiada "bo nie".
Deprecjonuje każde moje działanie, wiedzę medyczną, lekarzy - słowem wszystko. Twierdzi, ze operacja była zupełnie niepotrzebna, bo nie należała do ratujących życie, a namówiłam ją do niej po to, by się jej pozbyć, lub mieć o czym pisać w internecie i że nie daruje mi tego do końca życia, bo z operacją jeśli już, to można było jeszcze poczekać. (mama nie wie, ze to od początku był nowotwór złośliwy, zresztą nadal też te nie wie co oznacza wynik badania, bo chcę ją przed tą wiedzą uchronić jak długo się da, bo nie ma w niej żadnej woli walki). Utrzymuje, że skoro przez rok od Tk "nic złego" się nie stało, to i przez następny rok można było z operacją poczekać, a ja jestem podła, bo ją na operację wysłałam, czego ona by nigdy w życiu własnej córce nie zrobiła. Jest autentycznie najeżona kolcami jak całkiem przyzwoicie wkurzony jeż. Szczerze - jest po prostu nieznośna, nawet jak na moją dużą odporność na humorzastych ludzi.
Efekt dzisiejszego dnia jest taki, że kazała się odwieźć do siebie do domu, gdzie jest sama z dwoma psami i... pustą lodówką, którą kazała zapełnić jedynie majonezem i ogórkami małosolnymi.Poza tym nic nie chce, pomimo, ze kupiłam inne pełnowartoś
ciowe artykuły, no bo przecież rekonwalescencja...
I mam ją zostawić w spokoju, plus zakaz dzwonienia, bo nie będzie odbierać.Sąsiadów nie ma, bo to dom jednorodzinny na uboczu.
Mama jest 10 dni po operacji, i absolutnie nie nadaje się do samodzielnego mieszkania, jednak nie chce słyszeć i pobycie u mnie, no bo byłam podła z tą operacją.Na rzeczowe pytanie, czy lekarz też był podły i naglił na termin ot tak, z nudów, bo chciał się rozerwać - nieustannie jest odpowiedź, ze można było później, a jemu jest obojętne kiedy tnie. Na tłumaczenie, ze operacja była niezbędna, bo zagrażała zdrowiu jest riposta, ze pozjadałam wszystkie rozumy , guzik wiem, a wiedzę czerpię tego co mi byle pani Jadzia z Sosnowca w necie napisała i dlatego ją na operację wysłałam.
Fakt, zmanipulowałam trochę Mamę w zakresie zgody na operację, bo wiem, ze to szansa dana niewielu i wiem, ze choroba onkologiczna to wyścig i z czasem i z podstępnym przeciwnikiem.Mama tej wiedzy nie posiada, i nie chce jej w ogóle uzyskiwać, a wszystko co informacyjne przemycam to wierutna nieprawda.
Szukam przyczyn takich reakcji, bo tylko tak będę mogła stanąć "obok" i nie przepuszczać ich przez sito zranionego własnego ego, poczucia niewdzięczności za oddanie i innych własnych emocji, bo przecież one są w tej chwili nie o końca istotne.
Wpada mi do głowy, że może jest to:
- zespół abstnencyjny po zaprzestaniu palenia -10-ty dzień
- mechanizm frustracja - agresja związany ze złym samopoczuciem po operacji, niepewnością co do dalszego stanu zdrowia, lękiem itd a że jestem jedynym obiektem w jej otoczeniu, na którym frustrację może wyładować, to zbieram całą pulę
- objawy depresyjne,
- próba zaprzeczenia chorobie
-próbę przeniesienia odpowiedzialności za złe samopoczucie na innych jako cechę charakteru mojej Mamy od zawsze
- nie wiem co jeszcze.
Czy ktoś miał podobne doświadczenia z bliskimi po operacjach, którzy by tak negatywnie reagowali w okresie rekonwalescencji?
Przepraszam za błędy, dziergam posta jedną ręką, druga pozszywana i opuchnięta, bo wsadziłam tam gdzie nie trzeba, czyli między gryzące się psy;) |
|
|