Nie wiem czy piszę w dobrym dziale, jeśli nie, to proszę o przeniesienie (lub jeśli powtarzam temat, to o skierowanie do odpowiedniego wątku). Szukałam - bezskutecznie.
Jak to jest naprawdę z tą zmianą klimatu a nowotworem? Prześledziłam mnóstwo artykułów na ten temat. Oczywiście opinie są podzielone. Jedni uważają, że nie ma to żadnego związku i jeśli nie koliduje z badaniami/chemią itd. to śmiało można udać się na wakacje w tropiki, inni kategorycznie zabraniają. Wiem, że nikt mi tu nie udzieli jednoznacznej odpowiedzi, ale chociaż chciałabym poznać konkretne argumenty za lub przeciw.
To bardzo ogólny temat - wszystko zależy od stanu pacjenta, od tego czy wyjazd byłby w trakcie leczenia czy po, jeśli po - jak długo po leczeniu i jakim.
Kwestia rodzaju nowotworu - jeśli np. byłby to rak żołądka czy jelita grubego, to w ww. krajach kwestia higieny - używanie tylko przegotowanej wody, przygotowywanie pokarmów - może być kłopotliwa. Do tego, w razie ewent. kłopotów ze zdrowiem, dochodzi umiejętność dogadania się z miejscową służbą zdrowia.
Wyniki ogólne - lot samolotem może być kłopotem dla ludzi z zakrzepicą czy jej ryzykiem (chociaż to nie są długie loty, ale zwykle latają tam tanie linie / czartery z małą ilością miejsca na nogi), upał również zwykle nie jest wskazany.
Ewentualnych za i przeciw jest naprawdę sporo, więc najlepiej zapytać lekarza prowadzącego co sądzi o takim wyjeździe - on znając pacjenta będzie mógł najlepiej doradzić.
Ok, rozumiem. Wakacje marzeń, ale kosztem tylu przeciwów?
A co z kwestią opalania? Z głową? Czy kategoryczny zakaz? Wiadomo, że filtry 50+ dają tylko 50% ochrony, druga połowa i tak dociera do skóry. Jeszcze biorąc pod uwagę tropikalne upały, to chyba za duże ryzyko?
Czy tak nagła zmiana klimatu + UV w mega dawkach mogłoby spowodować wzrost agresji nowotworu/wznowę?
Niedawno słyszałam szokującą historię pewnej dziewczyny. Chorowała na białaczkę, nastąpiła remisja. W ramach rekompensaty za cały ból i cierpienie rodzice ufundowali jej wycieczkę w tropiki. (Nie wiem co to na lekarz prowadzący). Po powrocie nastąpił agresywny nawrót choroby i... niestety nie udało się wygrać z tym paskudztwem...
Czy ten wyjazd mógł spowodować taką agresję nowotworu/czy był to tylko jeden czynnik z wielu/czy może nie ma to żadnego związku?
Czy ten wyjazd mógł spowodować taką agresję nowotworu/czy był to tylko jeden czynnik z wielu/czy może nie ma to żadnego związku?
Uważa się, że taka zmiana jest czynnikiem mogącym zmieniać reakcję immunologiczną organizmu i powodować tym samym wzrost prawdopodobieństwa nawrotu. Natomiast nie ma takiego prostego przełożenia - pojedzie=będzie nawrót, nie pojedzie=nie będzie nawrotu.
Opalanie natomiast, szczerze mówiąc, powinno być zakazane w ogóle, nawet dla zdrowych osób, ze względu na możliwość spowodowania czerniaka. Oczywiście można posmarowanym filtrem pochodzić po plaży i popływać, a siedzieć w cieniu, ale opalanie w sensie leżenie na otwartym słońcu jest niebezpieczne niezależnie od filtra. Opalanie nie ma natomiast wpływu na agresję nowotworów innych niż nowotwory skóry. Jeśli więc problemem nie był czerniak, to pytanie "czy można się opalać" np. przy raku jajnika jest takim samym pytaniem jak "czy można palić" - no tego raka to nie spowoduje, ale mimo wszystko nie powinno się.
Natomiast dla osób, które przeszły chemioterapię lub radioterapię opalanie jest dodatkowo zabronione ze względu na możliwe fotouczulające i angiotoksyczne (niszczące układ krwionośny) skutki tego leczenia. Istnieje możliwość, że osoba po chemioterapii pewnymi lekami będzie opalać się w szpetne, szarobrązowe plamy (trzeba poszukać dokładnej specyfikacji konkretnych leków, wiem że bleomycyna może dawać taki efekt). Większe jest prawdopodobieństwo udaru słonecznego (miałam kiedyś, nie polecam), więc jak już taka osoba jest w słońcu, to bezwzględnie duży kapelusz (osłaniający także tył głowy i kark). Miejsca które były poddane radioterapii niezwykle łatwo ulegną poparzeniu słonecznemu, które będzie się źle goić. Wszystko w tym akapicie dotyczy oczywiście osób zaraz po leczeniu, z czasem te skutki uboczne mogą powoli ustawać.
Uważa się, że taka zmiana jest czynnikiem mogącym zmieniać reakcję immunologiczną organizmu i powodować tym samym wzrost prawdopodobieństwa nawrotu. Natomiast nie ma takiego prostego przełożenia - pojedzie=będzie nawrót, nie pojedzie=nie będzie nawrotu.
Dlatego dla chorych onkologicznych nie tylko zmiany klimatu są istotne, ale chyba każde inne zbyt duże zmiany.....
Ale jest też druga strona medalu... czasami taki wyjazd jest balsamem dla ducha i choremu wraca chęć do życia i czasami do dalszej walki...
Dlatego tego typu rozważania trzeba podejmować z lekarzem prowadzącym, który zna chorego ( zawsze można wybrać mniej egzotyczne miejsce i niekoniecznie w pełni słoneczne)
Pozdrawiam cieplutko
Finlandia, dziękuję bardzo za wyczerpującą odpowiedź! Dokładnie o to mi chodziło. Korzystajmy z dobrodziejstw natury, oczywiście ze zdrowym rozsądkiem i zachowaniem podstawowych zasad.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum