Mojemu tacie we wrześniu zdiagnozowano gruczolakoraka płuc stadium IV (guz w prawym płucu o średnicy 6 cm, płyn w opłucnej i naciekanie na naczynia). Tata miał zrobione CT płuc i jamy brzusznej (nie stwierdzono żadnych zmian). Po 2 cyklach chemii (cisplatyna/pemetrksed) guz zmalał do 4 cm dlatego podano kolejną dawkę leków.
Poczytałam troszkę o tym typie raka i podobno często daje przerzuty do mózgu dlatego też poprosiłam lekarza prowadzącego aby zrobili CT głowy. Lekarz jednak stwierdził że nie ma takiej potrzeby ponieważ gruczolakorak rzadziej niż inne typy raka płuc daje przerzuty a naświetlania podczas CT są niekorzystne więc lepiej nie ryzykować. Lekarz planuje zrobić CT dopiero wtedy kiedy wystąpią jednoznaczne objawy. Czy wtedy nie będzie już za późno? Może lepiej jednak zaryzykować i zrobić CT prywatnie?
Gdy mój tata zachorował systematycznie czytałam to forum i byłam przekonana, albo raczej bardzo chciałam abym za dwa lata napisała że z rakiem płuc można wygrać, że mój tata da rade, że leczenie jest ciężkie ale daje efekty, że z rakiem płuc można żyć, tym bardziej że tata bardzo dobrze się czuł, nie miał duszności, nic go nie bolało. Niestety.... tydzień przed Świętami Wielkiej Nocy tata zamarł, swoją walkę zakończył dokładnie po 6 miesiącach od diagnozy. Wszystko przebiegło bardzo szybko, nagle, bez zapowiedzi. Tata zaczął się gorzej czuć, nie miał siły wstać, tłumaczyliśmy to działaniem chemii, pewnej nocy zaczął się dusić, wezwaliśmy pogotowie, zabrali go do szpitala i kilkanaście godzin później zmarł. Lekarz powiedział że po prostu zasnął, niestety nie było nas przy tym, nie zdążyliśmy.... Jedynym pocieszeniem jest to że Tata nie cierpiał, przez cały czas trwania choroby praktycznie nie brał leków przecibólowych, prawie normalnie funkcjonował, bawił się z wnukami, spotykał z rodziną i znajomymi.
Cały czas w to nie wierze....nie potrafie pójść na cmentarz.... Czy to kiedyś przestaje boleć? Czy kiedyś przestanę tęsknić?
Witaj,
Czytając o chorobie Twojego Taty czułam, jakbym czytała o swoim Tacie.
Jedyna wyraźna różnica, to silne bóle u mojego Taty (przerzuty do kości), ale czas walki, diagnoza, okoliczności śmierci - bardzo podobne... ja chodzę dość często na cmentarz (Tata zmarł półtora roku temu), ale też w to nie mogę uwierzyć.
Nie mogę powiedzieć, że to przestaje boleć. Raczej trzeba z tym żyć. Tacie już życia nie wrócisz, dbaj o swoją dobrą pamięć o nim. Wspieraj bliskich i dbaj o siebie. Tata byłby zadowolony, że dajesz sobie radę.
W końcu każdy musi zmierzyć się ze śmiercią bliskich i ...własną. Bądź silna i kochaj życie.. mimo tej wielkiej straty. Trzymaj Tatę żywego i szczęśliwego we własnym sercu.
Pozdrawiam!
Kiedyś przestanie boleć tak mocno i wrócą te dobre wspomnienia. Póki Tato będzie w Twoich wspomnieniach będzie z Tobą zawsze a tęsknić będziesz zawsze do uśmiechu, do miłych gestów, do przytulenia, do Taty.
Ja idąc na cmentarz mam do dzis łzy w oczach. Słyszę dzwięk trąbki i piosenkę list do matki...to był cios w moje czułe serce, choć bardzo piękne...., posiedzę, popatrzę, posprzątam i jadę do domu. Cmentarz mam po drodze do szkoły, więc jestem tam często.
Czasami cos szepnę tak jakby mnie słyszała.
Czuję spokoj, ulgę, zę ona nie cierpi, a ja zrobiłam tyle ile mogłam. Jest dobrze, choc brakuje, brakuje tych czynności co przez dwa lata dla niej robiłam. Ale wiem, ze jest jej tam dobrze. Tak musiało byc, a życie dalej sie toczy.
Pozdrawiam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum