Bezradność i pytanie, czy zbliżamy się do końca walki...?
Witam, nie chcę rozpisywać się zbyt wiele. Niestety nawet samo to wiele mnie kosztuje. Jestem osobą wrażliwą, rodzinną, zżytą ze wszystkimi bliskimi w mojej rodzinie. Od początku roku walczymy z nowotworem żołądka u mojej Chrzestnej. (ma 50 lat). Niestety po nieprawidłowej diagnozie na początku, potem po nieprawidłowo przeprowadzanym leczeniu ciocia przegrała walkę, ponieważ lekarze powiedzieli, że to ostatnie jej tygodnie. Nie chcę rozpisywać się o historii choroby, o leczeniu, bo już wiemy,że nic się nie da zrobić. Łapiemy chwile, te które nam zostały, ale mam pytanie, czy po tym co możemy zaobserwować, mogę już stwierdzić, że te chwile miną bardzo szybko? Chrzestna jest od tygodnia dokarmiana żywieniem pozajelitowym, miała podawaną krew, ale to już nie poprawia jej stanu. Od kilku dni śpi coraz więcej, jest bardzo zamyślona, patrzy w okno i mało mówi. Mamy wrażenie, że coś przeczuwa...pęka nam serce jak na nią patrzymy, bo tak szybko ją tracimy. Schudła ok 30kg podczas roku walki z rakiem. Wymiotuje krwią kilka razy na dobę. Krew jest ciemnobrązowa i niestety ma straszny zapach.Ma bardzo dziwny, nierówny oddech. Widać, że bardzo się męczy, a tak bardzo nie chciałabym, żeby cierpiała, bo nie zasługuje na ból, zresztą nikt na niego nie zasługuje. Od tygodnia nie mogę spać, przy niej wszyscy się trzymamy, bo nie możemy dać po sobie tego poznać, a gdy tylko wracamy do domu, wszystko w nas pęka z bólu i cierpienia, że ona od nas odchodzi.
Wczoraj zauważyłam, że jej bardzo spuchnięte już stopy, zrobiły się jeszcze większe i od spodu są sine..
Powiedzcie mi, czy mamy jeszcze kilka tygodni, mozemy złapać jeszcze trochę chwil z nią, czy to już stanie się szybko? Czy ona już odchodzi? Przepraszam, za takie pytania, ale wszędzie szukam nadziei, ponieważ jest ona dla mnie jak druga matka i nie wyobrażam sobie tego, że zaraz nam jej braknie...
Poczytaj trochę dział Psychoonkologia czy Opieka Paliatywna, jest tam wiele informacji jak wygląda zbliżający się koniec.
Z Twojego opisu wygląda to bardzo źle ale ile będzie Wam dane spędzić razem trudno nam ocenić.
zmartwiona napisał/a:
Widać, że bardzo się męczy, a tak bardzo nie chciałabym, żeby cierpiała,
Czy Chrzestna jest pod opieką hospicjum? jeśli nie to powinna, jeśli tak to róbcie wszystko żeby lekarz likwidował cierpienie, można dopasować tak leki żeby nie bolało, żeby nie było ogromnego lęku przed śmiercią.
Plucie krwią, spanie całymi dniami, nierówny oddech, sinienie nóg, rąk jest niestety sygnałem, że zbliża się ostatni etap, czy to będą tygodnie, nie wiem ale może być, że nie.
Dużo sił Tobie i rodzinie życzę i musicie dać Chrzestnej odejść, mimo tego, że jest Wam bliska, kochacie Ją. Ona cierpi a życie w cierpieniu bez żadnych szans na leczenie, na wyleczenie, poprawę to uwierz, nie jest już życiem, to ogromne cierpienie każdego dnia. Może to są przykre słowa ale chyba każdy woli żyć krócej ale godnie, bez cierpienia, chyba ważniejsza jest jakość życia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum