Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=
Witam od dawna chciałam napisać, ale jakoś brak m było odwagi.
Otóż mój mąż ma chłoniaka - obojem mamy po 31 lat - także dla wszystkich to dla nas szok, ze mój mąż, takla dobra osoba, lubiana przez ludzi, właśnie ją tak los spotkał.
To wszystko trwa od listopada 2011 roku, Mąż miał na szyi powiększony węzeł,który po antybiotyku zniknął. Pod koniec stycznia 2012 znowu się pojawił, antybiotyk nie pomógł, morfologia ok. To rosło mi w oczach, w lutym kolejna wizyta, morfologia ok, dentysta - bo może od zębów.
W maju miała odbyć się operacja, bo stwierdzona torbiel boczną szyi. Odsyłali ze szpitala 3 razy a bo to nie ma lekarza, nie ma miejsc, niech się pan nie martwi to tylko torbiel - tomografia szyi też niczego nie wykazała.
W lipcu operacja, co tydzień kontrola - teraz to dopiero wiem, ze już coś podejrzewali, Za około 3 tyg, telefon - wiedzieliśmy że już najgorsze. Póżniej wizyty, konsultacje, onkolog jak zobaczyła migdały męża to się przeraziła, powiedziała,ze jak najszybciej trzeba leczyć, bo pan się udusi.
To typowe chłonicze zmiany. Nie miał wogóle przełyku, każdy kęs musiał dobrze przeżuwać. W ciągu 4 dni, mąż był po wszystkich badaniach.
We wrześniu była pierwsza chemia. Po niej już była poprawa w głosie - bo mąż mówił tak jakby go ktoś trzymał za gardło
po 3 chemii tomograf, wszystko ok.
Mąż jest po 6 chemiach. Teraz wrócił z konsultacji, miał słabe wyniki wątrobowe, dostał kroplówkę. jUtro tomograf, a we wtorek wyniki i może jeszcze chemia. Ale doktor prowadzaca powiedziała, ze jest już ku końcowi. J bardzo się boję o męża, tak mi go szkoda, mam nadzieję, e tomograf wyjdzie ok
Boję się, też że ja mam raka, prawie wszystko mnie boli!