może on też jest skrajnie wyczerpany? Pozwól mu podjąć decyzję, w końcu jego dotyczy. To trudne, wiem , ale chciałabyś , żeby inni decydowali za Cieci o tobie?
Jesteś wyczerpana całą sytuacją związaną z chorobą taty i zapewne tata też jest wykończony chorobą, badaniami, leczeniem, stanem psychicznym. W pewnym momencie choroby można stracić siłę do dalszej walki, zwłaszcza jak rokowania są marne a leczenie wyczerpujące. Tato jest dorosły, odpowiedzialny i jeśli wybiera jakość życia a nie ciągłe męczenie to trzeba to uszanować. Może ma chwilowy spadek formy i dlatego jest takie Jego podejście a może nie chce już dalszego wyczerpującego leczenia. Możesz zachęcać, tłumaczyć, wspomagać, prowadzić ale decyzja taty powinna być decydująca.
Właśnie chodzi to, że mój tata miał ( albo ma?) bardzo dobre wyniki. Guza wycięli, później miał docięcie, czuje się dobrze , stosunkowo dobrze. Nie miał przerzutów.Miał brać wlewki z BCG, wziął jedne.Zalecenia były na kolejne. Ma pieniądze na to by zakupić drugą a on robi sobie zęby. Siłą przez miesiąc namawiałam go na USG, na cytologię osadu moczu. Pojechał zrobił. Wynik z USG skwitował:" Pęcherz czysty coś tam na miedniczkach", drugiego nie odebrał, no i powiedział , że ma dość lekarzy itp. Zdaję sobie sprawę z tego, że na siłę mu nie pomogę, ale to w końcu mój ojciec. Na kontrolę do Otwocka nie pojechał , bo powiedział , że nie ma pieniędzy ( wcześniej całość leczenia przeszedł odpłatnie). W międzyczasie pojawiło się podejrzenie czerniaka co z tego wyszło nie wiem, bo wyników również nie odebrał. Sama nie wiem co zrobić i jak to ugryźć :(
Jestem skrajnie wyczerpana. Nie wiem jak pomóc tacie, który nie chce się leczyć:(
Z tego co piszesz, Tato ma się dobrze, a to Ty jesteś skrajnie wyczerpana.
Taty zdrowie i życie - jest dorosły - zostaw Go, niech sam podejmuje decyzje.
Dlaczego chcesz decydować za Niego, jak ma spędzić resztę swojego życia?
A Ty się zajmij sobą, odpocznij, żeby nabrać sił bo mogą Ci się przydać jak Tato zmieni zdanie odnośnie leczenia.
Bonaj to kolejna choroba w mojej rodzinie. Babcia chociaż do końca nie miała opcji leczenia czekała na nie. Dwa dni przed śmiercią pytała o operację.Tam nie mogłam pomóc w żaden sposób. Zapoznałam się z twoim wątkiem. U mojej babci było podobnie ( rak płuc), taka różnica , że jej stan nie pozwolił nawet na chemioterapię. Walczyliśmy w domu do końca. Natomiast tata? Tata jest sprawny w pełni (poza utartą wagi)i udaje, że ozdrowiał . Nie mam doświadczenia z rakiem pęcherza aż tak dużego ( przerobiłam dotychczas raka piersi, płuc, prostaty,białaczkę), chciałabym wierzyć że ozdrowiał i jest cudownie. Widzę ,że w porównaniu do innych członków rodziny jego stan można powiedzieć, że jest bardzo dobry. Tylko jak długo? Jeżeli można zapobiec nawrotowi? Tata nie brał chemii, nie miał radioterapii .Miał tylko wziąć kolejne wlewki BCG, których jak mniemam skutki uboczne w porównaniu do chemioterapii są nikłe ( jedyne co miał to gorączkę). Zawsze miał obsesję na punkcie zdrowia. Nie palił, nie pił. Teraz cukrzyca, serce, rak... Teraz popije i udaje , że problemu nie ma.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum