Witam was kochani i liczę na jakąś podpowiedź!
Muszę chyba zacząć od początku > Moja mama choruje na raka w zasadzie od 5 lat! Pierwsze były jajniki ale to nie był typowy guz tylko wykryto komórki rakowe w jakimś tam płynie ( piszę tak dlatego że moja mama jest bardzo świadoma swojej choroby i w zasadzie wszystkie wyniki ma "tylko dla siebie" niestety.................niestety później również ma ale.że się nie interesuje ale to już inny temat) , byłą operacja usunięto oba jajniki razem z macicą, było ok po dwóch latach okazało się że ma raka jelita grubego w typie naciekającym w ściany, była operacja usunięto miejsce chore wraz z zapasem! Przeszła cykl chemioterapii nie wiem dokładnie czym, wiem że szpital występował o przydzielenie Avastinu ale podobno nie dostała "przydziału"
, po tym wszystkim cały czas była pod kontrolą, niedługo po chemii miała robiony PET i było ok, miała też kolonoskopie i też ok i tomografie .......i tak minęło prawie 3 lata, po czym na ostatnim tomografie wyszło że ma guz na moczowodzie wielkości 2 cm (jak się okazało potem to było powodem wysokiego ciśnienia), oraz na innej części jelita, chyba zaraz za tym usunięciem. Najbardziej bulwersujące jest to że na przedostatnim tomografie (niedługo wcześnie no może ze 3 miesiące) nic nie wychodziło !!!a lekarze tłumaczą się że miednica zasłaniała.......była też prywatnie na USG i lekarz też nic nie widział! Mama wcześniej bardzo prosiła o kolejny PET bo miała bóle ale lekarka nie chciała dać zlecenia
Mamie na cito założono cewnik udrażniający moczowód! niestety źle bo cały czas krwawi , a lekarka zapisała ją na chemioterapie!!
I teraz właśnie czy rak jelita mógł dać taki przerzut, a może to poprostu jakiś zług i zwykła torbiel!! lekarze tego nie zbadali!! żadnych próbek nie pobrali! przyjęte że to przerzut!! Zastanawiam się czy chemioterapia w tym przypadku to jedyna alternatywa??
Proszę podpowiedzcie coś, moja mama jest załamana i ja też (choć ja nie przyjmuję do wiadomości że to wyrok, ja wierzę że będzie dobrze i też to mówię mami9e), zresztą przez te trzy lata często słyszałam że ona umiera ze nie ma po co żyć i w ogóle, nawet jak było ok!! Ja nie potrafię z nią rozmawiać, mama twierdzi że ja się denerwuje że nie rozmawiam z lekarzami! i że nie potrafię............echhhh
A i mama leczy się w Warszawie na Wołoskiej!(niestety)