Jutro mnie miesiąc od śmierci Taty
a ja nie mogę sobie z tym poradzić. Cały czas wydaje mi się, że to tylko zły sen i to nie wydarzyło się naprawdę. Zadaję sobie pytania "dlaczego tak szybko, dlaczego nas to spotkało, czy zrobiłam wszystko żeby Tacie pomóc". Staram się być silna na zewnątrz przede wszystkim dla mamy, wspierać ją, tłumię to wszystko w środku - dopiero kiedy jestem sama pozwalam sobie na łzy.
Ta tęsknota tak bardzo boli
Przepraszam, że podbijam ten wątek ale tylko tutaj mogę napisać co naprawdę czuję. Czytam codziennie forum, traktuję to prawie jak narkotyk.