Witam,
Moja mama ponad 3 lata temu miała zdiagnozowany nowotwór piersi z przerzutem do węzłów chłonnych. Przeszliśmy całą chemioterapię, operację i radioterapię.
Niestety, we wrześniu potwierdziła się informacja o przerzucie do wątroby. Operacja odbyła się 12 października, w jej trakcie okazało się, że sytuacja jest bardziej poważna, ale po 6 godzinach udało się wyciąć co trzeba. Od samego początku po operacji cis było nie tak, bilirubina strasznie wysoka, żółć w dużych ilościach wyciekała do worka. Było założenie protezy, która miała pomóc w drożności dróg żółciowych. Niestety, po 2 tygodniach od operacji mama trafiła na OIOM w stanie niewydolności wielonarządowej.
Od tego czasu minęły ponad 3 miesiące, mama ma tylko 53 lata, a w trakcie pobytu na oddziale dwa razy udało się powstrzymać sepsę, niewydolność także minęła, mama przez większość czasu jest zaintubowana, było wiele dni gorszych i lepszych. Lekarze już od dawna nie dają nadziei..
Aktualnie w brzuchu jest rozlany ropień, brzuch jest twardy, lekarze nie podejmują się operacji, bo prawdopodobnie rana się nie zagoi.
Wraz z rodziną nie wiemy co robić, nieprawdopodobne z iloma rzeczami mama sobie poradziła, szkoda zmarnować tego, że organizm jest silny.
Może ktoś z użytkowników był w podobnej sytuacji?
Szukać innych lekarzy, konsultacji? Przecież przewiezienie jej lub zabieg nie wchodzi w grę..
zuzeeen@o2.pl,
Bardzo mi przykro, że musicie zmagać się z tak ciężką sytuacją..
Cytat:
organizm jest silny
Niestety, opisane przez Ciebie komplikacje pooperacyjne ( ropień, niewydolność wielonarządowa) pokazują coś innego. Te komplikacje to zapewne także efekt zaawansowania choroby nowotworowej a nie jedynie wykonanej operacji. Przerzut w wątrobie ( jeden? jakiej wielkości?) oznacza, że komórki nowotworowe są w całym organizmie i w momencie olbrzymiego osłabienia jakim jest sama operacja często zdarza się, że na skutek zaawansowanej choroby nowotworowej totalnemu zaburzeniu ulegają wszelkie procesy umożliwiające regenerację i zdrowienie.
Wiem, że nie to pewnie chciałaś przeczytać.
Rozumiem, chyba wszyscy, łącznie z mamą, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to będzie tak poważna operacja. Według badań była jedna zmiana, nie jest pewna, ale chyba miała około 4 cm, dopiero w trakcie operacji okazało się, że jest też druga pod nią.
Zaawansowanie, o którym napisałaś jest prawdopodobne, ponieważ na kontroli w lutym wyszła zmiana w wątrobie, jednakże lekarz w oparciu o opis badania stwierdził, że to zmiana o charakterze naczyniowym. Po pół roku, w momencie kolejnej kontroli, zmiana była już większa i dopiero wtedy poszerzono diagnostykę, która potwierdziła przerzut, termin operacji ustalony był w ciągu około tygodnia, jak widać i tak za późno
zuzeeen@o2.pl,
Bardzo mi przykro, że sytuacja jest tak poważna. U mamy po operacji wątroby nie pomogło protezowanie ponieważ najprawdopodobniej nie jest to żółtaczka mechaniczna a miąższowa a to jest gorsza sprawa i niestety nie zawsze do opanowania. Toksyny zatruwają organizm, wątroba, nie radzi sobie z pracą i niestety doszło do takiego stanu w jakim mama się obecnie znajduje. Też tak jak missy, przepraszam, że nie mam dla Ciebie lepszych informacji.
Mama walczyła dzielnie tyle czasu ale jak rak przerzuci się na wątrobę to choroba zazwyczaj szybko postępuje i też potwierdzę, że mamy stan to nie wynik operacji a postępu choroby, jej zaawansowania.
W takiej sytuacji nie ma sensu szukać innych lekarzy, którzy mogą jej pomóc?
Kiedy wszystko trwa tak długo człowiek zaczyna po prostu wątpić w metody leczenia i myśli, że może jednak coś pominięto..
W takiej sytuacji nie ma sensu szukać innych lekarzy, którzy mogą jej pomóc?
Mama rozumiem, że jest w tej chwili w szpitalu?, możecie poprosić o dokumentację medyczną (zrobią ksero, za które trzeba jakieś grosze zapłacić) i możecie z tą dokumentacją medyczną wybrać się do jakiegoś lekarza prosząc o konsultację bo raczej mamy stan nie pozwala na wędrówki po lekarzach a Wy/Ty możecie skonsultować żebyś miała czyste sumienie, że zrobiłaś wszystko co mogłaś.
Ja jednak patrząc na mamy stan jaki opisałaś mam wątpliwość czy ktokolwiek na tym etapie choroby jest w stanie pomóc, bardzo mi przykro ale mamy stan jest w tej chwili bardzo poważny i czy da się lekarzom go opanować nie wiem, na pewno Wam tego życzę ale jak będzie nie wiem, przepraszam za szczerość ale jesteś z nami to znaczy, że chcesz znać prawdę.
Zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji i czasu, jaki to trwa, bo on niestety również działa na niekorzyść. Niestety i mamę opuściła chęć walki, co też nie jest bez znaczenia w jej stanie.
Zastanowimy się jakie kroki podjąć.
Dziękuję za wsparcie i pozdrawiam
i czasu, jaki to trwa, bo on niestety również działa na niekorzyść
Oczywiście prawda, czas ma znaczenie, ale czasami organizm jeszcze potrafi się dźwignąć, choć nie wiem czy w sytuacji mamy tak będzie.
zuzeeen@o2.pl napisał/a:
Niestety i mamę opuściła chęć walki, co też nie jest bez znaczenia w jej stanie.
Na pewno stan psychiczny ma wpływ na leczenie ale nie ma się co dziwić, że pacjent traci wolę walki jak sam czuje, że słabnie, że nic się nie poprawia. Może warto porozmawiać z lekarzem i wdrożyć mamie jakieś leki antydepresyjne/uspokajające żeby mama się wyciszyła a przede wszystkim nie bała.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum