Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=
Witam, jestem tu pierwszy raz chociaz od parunastu dni czytam niektóre posty z forum. Moja rodzinę również dotknęła ta choroba.
Mianowicie, tata lat 50. Dnia 25 sierpnia na tk wyszło to co wyszło... Szukam informacji o tej chorobie. Nie mieszkam z rodzicami, mam swoja rodzine (małe dziecko, męża) przez co nie moge jechac tam w trybie natychmiastowym a dzielą nas kilometry drogi. Mimo że chciałabym być non stop u rodziców, wspierać ich, być przy tacie to mimo wszystko mam tu obowiązki, praca, dom, brak opieki nad dzieckiem w razie mojego wyjazdu. Czuje się troche egoistką będąc daleko, nie wspierając rodziny osobiscie.
Nic nie rozumiem z tych wyników, mam karty informacyjne taty (skanowane przez brata). Diagnoza to rak gruczołowy płuca prawego z przerzutami do obu płuc, węzłów chłonnych, śródpiersia nadobojczykowego prawego, kanału kregowego, nadnercza prawego. Czy ktoś sie orientuje w tym temacie? Ktoś był w podobnej sytuacji? Tata jest po I chemii cisplatina + gemazar. Bardzo prosze o pomoc w zrozumieniu tej choroby.
Jest masa ogolnych informacji o tej chorobie w internecie - dlaczego nie szukalas?
Tylko tak mozna odpowiedziec na twoje pytanie - bez jakichkolwiek wynikow/wypisow ze szpitali/hist.pat. itd.
Podajesz ogolne informacje - otrzymasz ogolna odpowiedz.
Cytat:
Czy ktoś sie orientuje w tym temacie?
Tak, ale wklej wszystkie wyniki, jakie masz: wypisy ze szpitala, USG/TK klatki, hist.pat. I zadaj konkretne pytanie.
Wszystkie wyniki które mam podałam wyżej. Miał biopsje, tk. Podano mu pierwsza chemię, niedługo znowu kładzie sie do szpitala na kolejną chemioterapie. Moje podstawowe pytanie, jakie są szanse , jak może to wszystko dalej sie potoczyć. Wiem że rokowania są złe ale co to oznacza dokładniej. Jak to dalej postępuje, CO TERAZ??? Tata po chemi jest słaby, mama mówi ze lekarz rodzinny zabronił mu kontaktu z ludzmi ponieważ ma słabe krwinki. Ogólnie jest słaby. Większość czasu śpi, ma dreszcze. Jak ja mogę pomóc? co zrobic. Przepraszam za brak ładu i składu ale staram sie to zrozumiec. Chce wiedziec jakie są szanse. Wszedzie piszą ze w takich wypadkach jest mało czasu. Ale czy moze byc dobrze?
Witaj.
Co do opieki, nie można od razu sobie zarzucać, jestem beznadziejna itd, bo mnie nie ma przy chorym. Pracy nie zostawisz, dzieci także.
Wiesz mi, czasami dzieci mają 10 km i są przy rodzicu 2x w tygodniu.
Następnie nie mozna myslec, ze to już koniec.
Moja teścoiwa choruje na drp i niedługo będzie 2 lata od diagnozy.
Jeśli chodzi o chemię to niestety efekty mogą byc takie jak piszesz.
Wymioty, osłabienie, spadek płytek krwi, hb , itd. To trzeba kontrolować.
Co do kontaktu z otoczeniem przy niskich wynikach, to tu lekarz ma racje, lepiej nie narażać chorego na dodatkowe choroby.
A teraz niech tata odpoczywa, jak ma ochotę na spanie to niech śpi.
A jak z apetytem?
Na forum jak poprzeglądasz znajdziesz sporo wiadomości na temat choroby.
A jak masz pytania to pytaj, zawsze ktoś Ci pomoże.
Można też postarać sie o skierowanie do Hospicjum domowego, zawsze jakaś dodatkowa pomoc.
Pozdrawiam.
Dziękuję bardzo za słowa otuchy. Mam nadzieję że uda nam się z tym walczyć, że tata będzie miał siłę. Apetyt w miarę ma (nie głoduje) , tylko jest taki słaby, ma wytrzeszcz oczu po chemii. Moja mama patrzy na to wszystko i z nią zaczyna dziać się źle, kiedyś miała nerwice serca, depresje i boję się że jeszcze chwila i z nią zacznie dziać się coś niedobrego. Staram się ich wspierać jak mogę, ale to bardzo ciężka sytuacja.
Od chwili w której dowiedziałam się , że u taty podejrzewają raka, ze jest to rak płuc i jest źle -przeszukałam cały internet szukając informacji, jakichś dobrych wieści. Sposobów pomocy. Jeszcze nie wiedziałam że jest to rak gruczołowy i jak odległe są przerzuty więc pochłaniałam wszystko.
Czytając ogólne informacje, to takie osoby maja małe szanse. Boję się tego ale mam nadzieję. Po diagnozie nie potrafiłam normalnie funkcjonować, trzęsło mną , byłam w szoku i nie nadawałam się do niczego. Przyjęłam głupią taktykę "nie gdybania " , nie myślenia co będzie, aby jakkolwiek żyć i się nie załamać. Wiem, że moja mama cały czas źle to znosi, staram się jej pomóc, chce żeby się wzięła w garść. Trzeba mieć siłę , żeby wspierać tatę, dbać o niego, walczyć o zdrowie a nie się załamywać. Jednak to ciężkie...
Lekko na pewno nie bedzie, a może byc gorzej. Pocieszać nie będę, ale pomoc HD jest tu wskazana. Mamie będzie lżej, Tobie noi tacie. Maja tam psychologa wiec podpowiedz mamie bo potrzebne jest skierowanie . Mama musi sie wziać w garść bo to chyba jedyna osoba pod ręką, którą ma, więc nie może sie załamywać.
Tacie potrzeba spokoju, miłości. Jeśli będzie miał mamę przed sobą załamaną to co to będzie dalej. Możesz założyć wątek kciukowy wtedy na takie tematy możesz pisać. Tu jedynie wpisujemy wyniki, pytamy jak coś chcemy sie dowiedzieć.(chodzi o chorobę).
Pozdrawiam.
Moje podstawowe pytanie, jakie są szanse , jak może to wszystko dalej sie potoczyć. Wiem że rokowania są złe ale co to oznacza dokładniej.
Jeśli chodzi o rokowania, przeciętny czas przeżycia od momentu rozpoczęcia leczenia onkologicznego chemioterapią wynosi ok. 8 miesięcy, statystycznie. Rokowanie nie jest więc niestety pomyślne z racji wysokiego zaawansowania choroby.
Dziękuję za szczerą odpowiedź. Jeszcze zapytam czy zdarzają się przysłowiowe "cudy" ? Czy chemioterapia może naprawdę pomóc chociaż zatrzymać na dłuższy czas (więcej niż 8 miesięcy) postępy choroby? Są takie wyjątkowe przypadki?
Jako że te 8 miesięcy to przeciętny czas przeżycia, zdarzają się przypadki z krótszym, jak i dłuższym - 8 miesięcy to nie reguła. Życzymy, by w Waszym przypadku był to jak najdłuższy czas, ale jak będzie - tego nie wiadomo. Niestety rozsiew jest duży i może być trudny do opanowania.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum