Megan nie możesz nic zrobić pod względem medycznym bo od tego są lekarze a i oni czasami nie mają już możliwości leczenia ale możesz być z tatą. Wiesz jakie to jest ważne nie tylko dla Twojego taty ale i dla Ciebie, mimo Twojego bólu (patrzenie i bezradność wobec osoby najbliższej) bycie przy tacie, mówienie do niego, powiedz wszystko co chcesz, powiedz, że kochasz, jaki jest dla Ciebie ważny, nie wstydź się tych słów, one kiedyś będą dla Ciebie takim balsamem dla duszy.
Bardzo mocno Cię przytulam, życzę dużo siły psychicznej w tym trudnym czasie i pamiętaj, nie jesteś sama, my tu wszyscy doświadczeni tym samym losem jesteśmy całym sercem z Wami.
Witam...
Ciężko, smutno, bezradnie. Tata śpi, reaguje tylko poprzez skoki tętna, mrużenie oczu (bez otwierania), pojedyncze grymasy. Wiem, że słyszy....więc mówię, głaskam, przytulam, staram się od czasu do czasu powiedzieć coś śmiesznego, trzymam za rękę, opowiadam... Dziś śpiewałam jego ulubioną piosenkę Tętno skoczyło wówczas z 62 do 84 - pytanie tylko czy dlatego, że Tata się ucieszył czy dlatego, że głosu do śpiewu to ja nie mam Uśmiech przez łzy...
Dzięki rozmowie z panią Madzią zaczynam rozumieć wiele rzeczy i staram się z nimi pogodzić, zaakceptować...
Przesyłam każdemu z osobna dużo sił...i na walkę z chorobą i na bycie obok i na pogodzenie się z nieuniknionym...
Pozdrawiam ciepło i dziękuję za zainteresowanie i pamięć.
Takie "bycie razem" to najważniejsze bycie pod słońcem. Nie przerywane zadaniami, celami, gonitwą za czymś. Nie zmącone niepotrzebnym gniewem o drobiazki: niepozmywane naczynia, nieodrobione lekcje. Bez dąsów, oburmuszeń, uraz. Świat biegnie gdzieś obok, taki sam jak zawsze, a jednak taki nieważny. W samym jego środku, w bańce chwili/światła/istnienia, zatrzymani jak w kadrze fimu na starej kliszy Wy - bardziej razem niż kiedykolwiek. Bo teraz to, że jesteście razem, jest NAJWAŻNIEJSZE. I dlatego właśnie Taty tętno skacze i dlatego ten czas jest bezcenny.
Pozdrawiam Cię serdecznie Maleńka. Dotykasz właśnie najwyższej wartosci naszego istnienia - miłości bezwarunkowej, celu naszego istnienia, przenikania się dwóch światów, których na codzień nie dostrzegamy. Weź z tej chwili jak nawięcej dobra i harmonii i zatrzymaj w swojej duszy na przyszły, niełatwy czas. Trzymaj się.
[ Dodano: 2015-01-16, 18:19 ]
Już nie walcz Kochana, bo to pogłębi poczucie bezradności i smutku. Uśmiechnij się do Taty i po prostu bądź.
_________________ Monika -------
Gdzie jest mój Tatuś?
Megan robisz to co potrzeba, najważniejszą i najpiękniejszą rzecz w świecie, jesteś, tulisz i nawet jak śpiewasz bez głosu to tato się cieszy bo czuje Twoją bliskość i miłość.
Megan, oboje z tatą tworzycie piękny duet. To co robisz jest bezcenne. Bycie obok-czasem w ciszy, czasem przy piosence, to wszystko sprawia, że czujecie swą miłość. Jesteś wspaniałą córką!
Przykro mi, że tata czuje się gorzej, ale życzę Wam dużo sił na wspólny czas razem.
Już nie walczę, zdaję się na ,,Coś'' wyższego. Priorytet to brak bólu, poczucie bezpieczeństwa, bycie ,,z''' i ,,obok''. Jestem tak jak mogę i ile mogę....
Do pani M_M_M (przepraszam za skrót) - staram się być tyle ile mogę i ile mam sił. By czerpać z tego co mam....i by dać siłę dla taty. Niezwykle cenną pani posyła myśl - nie tylko dla mnie ale dla osób obok i tych, które tego będą potrzebowały. Niezwykle cenne ujęcie pełne taktu i wrażliwości. Dziękuję w imieniu swoim i Tatki....
Pani Marzenko - za pani siłę bardzo przeogromnie dziękuję...wsparcie to podpora w tym co teraz się dzieje...Szczególnie pani dziękuję, gdyż mimo tego co panią dotknęło potrafi pani dawać oparcie innym...chylę czoła przed wrażliwością i mądrością jak czynił Tatko.
Pani Tęcza - stan Tatusia krytyczny...ale czytając ,,piękny duet'' nie wytrzymałam i popłakałam się. Jestem słaba. Moja miłość nie ochroni Tatusia...może właśnie o to chodzi by poza miłością zrozumieć, że TEN KTOŚ ma już właśnie czas by iść dalej poza tym co nasza percepcja zrozumie...Dziękuję w imieniu moim i Tatusia.
Poza tym dziękuję pani Madzi za kolejne wysłuchanie problemu, pochylenie się nad Tatusiem i nade mną. Oby takich Aniołów było więcej tu na ziemi, w tej doczesności...z całym szacunkiem i podziwem dla tego co pani robi poza godzinami pracy... i mój Tatko by powiedział to samo
Pani Malinko70.
Dzielna nie jestem - rozdziera mnie dotkliwy ból, przybieram maskę by Tatusiowi było lżej, lepiej. Kamienny spokój, żart i cała reszta - bo wiem, że to Tatusia wycisza, uspokaja, bo tak trzeba i Mu lżej...A później płaczę w poduszkę, albo skulona gdzieś...
Dziękuję za ciepłe słowa i przesłanie siły mimo, że pani sama jej teraz potrzebuje....
bardzo dziękuję....
tu mówimy sobie po imieniu.
wiem, co czujesz. czuję tak samo. bezsiłę, czasem rozpacz, tez złość. lęk, zeby mamę nie bolało. Juz chyba wypłakałam wszystkie łzy.
Czasem nie mamy wpływu na to, co się wokół nas dzieje. Możemy ich wspierac, byc przy nich, głaskać. z rozmów z mamą wiem, ze bardzo ją boli to, że ja cierpię. więc wspieram ja jak mogę, zagaduję, robię dobra minę do tej okrutnej gry. potem pozwalam sobie na słabość, bo jestem tylko człowiekiem.
wiem z doświadczenia, że trzeba zrobić wszystko, co się da. żeby potem umieć się podnieść i życ dalej. ktoś w moim watku napisał, ze to czas, w którym odstawiasz swoje własne potrzeby na bok. i jesteś dla tej drugiej osoby. To własnie robisz. i ta maska to własnie Twoja dzielność. ja tak to rozumiem.
A łzy potem świadczą o Twoim człowieczeństwie. dziwne, zeby w takiej sytuacji nie płakać.
jeszcze raz przytulam. Damy radę...
Megan jesteś cudowną córką, pełną ciepła i dobroci, Twój tatko ma wspaniały skarb koło siebie. Niby to obowiązek opiekować się rodzicami jak są starsi, schorowani ale co innego robić to z obowiązku a co innego robić z sercem, miłością i olbrzymią troską a Ty tak postępujesz. Tatuś Twój jest dumny na pewno z takiej córki.
My wszyscy na pewnym etapie choroby przywdziewamy maski a co się dzieje w samotności to sama wiesz dokładnie, nasze serca się rozdzierają i rozpadają na kawałki. Robisz wszystko co potrzeba a siły, których brak znajdziesz w sobie, nie wiadomo skąd one się w nas biorą ale są.
Jesteśmy z Tobą i Twoim tatą całym sercem, pozdrawiam gorąco.
Malinko, dokładnie – emocje wręcz nabierają na sile, przy czym są one na początku inne, w trakcie walki inne i na końcówce inne. A po…? Też myślałam, że wypłakałam (w którymś momencie), że oswoiłam się, że zaakceptowałam nieuchronność całkowicie. Nie jest tak do końca – bo co płaczę, bo strasznie boli, bo rozdziera, bo ta zabijająca bezsilność, bo… A cała reszta pewnie jeszcze przed nami Niestety obcując z tą chorobą mamy do czynienia z brakiem kontroli nad tym co się dzieje, a jednocześnie chwytamy się wszystkiego co względnie tą kontrolę przywróci – niwelacja bólu, uspokajanie, bycie, próba wyciszenia chorego…próba pozbierania się nas samych i cała reszta. Podczytuję Twój wątek i wspieram myślami i swoją siłą jaką jeszcze mam w sobie…
Marzenko, dziękuję za miłe słowa. Cieplej mi się zrobiło na sercu…, lżej i raźniej, że nie jestem sama. To prawda co napisałaś, serca w samotności i gdy nikt nie widzi rozpadają się na setki kawałków. Też niekiedy myślę, że więcej nie dam rady, że jestem za słaba – ale po chwili mobilizuję się i działam dalej dla Tatki
Na dzień dzisiejszy ciśnienie 79/49, saturacja ok. 100 (czasami spadki do 98), tętno ok. 70. Stan holistyczny nie ulega zmianie. Tata otrzymuje z przeciwbólowych fentanyl we wlewie ciągłym. Śpi, nie otwiera oczu, nie ściskał wczoraj i dziś mojej ręki. Wysięki surowicze z rąk (od łokcia do nadgarstków). Zachowany drenaż opłucnej. Minimalnie reaguje na mój głos, puszczanie nagrania ulubionej piosenki, przytulenie, głaskanie czoła i głowy. Przestał reagować na podsuwane zapachy (ulubioną czekoladę, perfumy) i nie lubiany zapach (o dziwo waty cukrowej). Odchodzi powolutku…powolutku gaśnie…
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum