Ktoś przed chwilą usunął temat dotyczącym diety, pod którym nie zdążyłam umieścić niniejszego komentarza:
Ja się akurat przychylam do tej tezy, że jedzenie może wspomagać leczenie. Tu gdzieś
DSS pisała, że nie ma badań potwierdzających takie stwierdzenie.
Ale ja obecnie czytam Antyraka i tam autor podaje co najmniej kilka przykładów pozytywnego działania warzyw na myszki zarażone nowotworami. Pisze, że badań na ludziach prawie nie przeprowadzono, bo to koszt miliardów USD, na który nie zdecyduje się żadna firma farmaceutyczna, nie mogąc opatentować np. marchewki.
Ponadto, wiele leków stosowanych do leczenia nowotworów zawiera związki chemiczne zawarte w produktach spożywczych (to też stwierdzenie z książki).
Zapewne ogłoszenie Dietetyka ma charakter komercyjny, ale może warto zastanowić się nad "zatrudnieniem" dietetyka w Fundacji, który wspomagałby użytkowników swoją wiedzą.
To jest tylko nieśmiała sugestia, taka refleksja, którą mam w trakcie czytania książki.
Myślę, że dyskusję zawsze warto podejmować.