Dziekuję Wam bardzo za słowa otuchy , to dla mnie bardzo wiele ... w takich chwilach to forum jest dla mnie bardzo wazne, dodaje mi sił i pozwala mysleć ,że przecież cuda sie zdarzają !
Jutro męża wypiszą troche sie martwię ,czy uda mi sie tak wszystko zorganizować ,żeby dla niego było najlepiej ....muszę pracować, ale tak sobie myślę,ze teraz są ferie to bedzie z nim córka a potem nabierze sił i pomyślimy o dalszym leczeniu.
W takich chwilach ( moze to zabrzmi banalnie) naprawde poznaje sie prawdziwych przyjaciół . Mam taką koleżankę (zawsze tak o niej myslałam) teraz okazała sie prawdziwym przyjacielem , jest pielegniarką, przychodzi do nas bezinteresownie , daje zastrzyki albo tak zwyczajnie pogadać podtrzymać na duchu.... to pomaga mi przetrwać po takich j.w rozmowach z lekarzem.
Tak łatwo sie nie poddamy. !!!!!
Od tego jest Forum
po śmierci taty zaglądam tutaj codziennie, nie wiem dlaczego ale spędzam tutaj bardzo dużo czasu. Czytam posty, odpowiadam czasem.
Ella ja też sama osobiście w tej ciężkiej próbie przekonałam się, że prawdziwi przyjaciele są Znajoma pielęgniarka bardzo nam pomagała, była przy tacie kiedy my dzieci byliśmy czy w szkole czy w pracy.
Nie poddawajcie się
Pisz co u Was
Mam podobnie. Czytam posty, nierzadko rozpaczliwe, prawie od roku czytam. Za miesiąc 1 rocznica jak moja mam odeszła po swoją nagrodę. ELLA1 to co piszesz i czujesz jest szczególne dla mnie. Walka z bólem, rozpacz że nie można wiele zrobić. To prawda, że niektórzy lekarze i pielęgniarki nie spełniają się do końca w swojej roli. Cóż są tylko ludźmi. Z moją mamą spędziłem "najlepsze dni" pod sam koniec tej okrutnej choroby. W hospicjum palium dzień i noc, nie wśród lekarzy i pielęgniarek, ale aniołów. To byli autentyczni aniołowie. Wiedzieli, że nie leczą choroby a pomogli najwięcej. Ten przeklęty ból najgorszy....dlatego jak mogę w czymś poradzić to jestem.
W piątek moje Szczęście wychodzi do domu , martwię się jak to wszystko zorganizujemy a jednocześnie niemoge sie doczekać kiedy będzie juz w domu ,w szpitalu i tak jestem u niego codziennie ale to nie to samo .
Dzisiaj próbował chodzić wokoło łóżka , i nawet to sie udało ,ale jego to niestety rozkleiło płakał jak dziecko... a ja wbijałam paznokcie w swoje ręce przytulałam go i mówiłąm ,żeby się wypłakał jeżeli to mu ulży ....takie chwile mnie przerastają ........
Potem zrobiliśmy solidną toaletę , mycie ,golenie przebieranie, humor trochę sie poprawił .
Nie wiem czy to możliwe ,ale jak głaskałam go po brzuchu to z boku czułam pod palcami guzy czy to możliwe że ten gad tak szybko sie rozsiewa jeszcze nie dawno nic tam nie wyczuwałam ?????? Tuż przy brodawce też jest takie zgrubienie ????
Dziękuję Wam za słowa wsprcia teraz to bardzo bardzo porządane ....
Co sie tyczy hospicjum to korzystamy z domowego i rzeczywiście masz rację Pawle, to zupełnie inna kategoria ludzi .
Pozdrawiam serdecznie wszystkich wspierajacych i walczycych. !!!!!!
Co sie tyczy hospicjum to korzystamy z domowego i rzeczywiście masz rację Pawle, to zupełnie inna kategoria ludzi .
Pozdrawiam serdecznie wszystkich wspierajacych i walczycych. !!!!!!
masz 2 dni ( za chwilę będzie juz 1 patrzac na póżną godzinę )moze zadzwon do hospicjum jak masz się przygotować na powrot męża,
moze warto pomyslec o specjalnym łózku , moze wypożyczyć koncentrator tlenu, i np kaczkę
na razie nie jest potrzebna , ale może być w kazdej chwili
pomyśl o tym teraz, bo ten piątek niech będzie dniem dla was, niech go nic nie zmąci , zadna przyziemna sprawa niech nie zakłoca waszego dnia razem , łap chwile i cieszcie się nimi razem
zyczę Ci jeszcze chociaz trochę ciepłych , pięknych dni , spedzonych z mężem w domu, tego nikt Ci nigdy nie odbierze i zawsze będziesz je wspominać
oby było ich jak najwięcej
pozdrawiam Was i trzymam kciuki jak najmocniej i jak najdłużej
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Najlepiej pokazać te zgrubienia lekarzowi. W przypadku mojej mamy rak zaatakował żebra na plecach, połamał je i utworzył coś co wyglądało jak duża narośl pod skórą. Generalnie pokazać lekarzowi albo najlepiej zapytać, bo takie oględziny lekarskie mogą być stresujące dla pacjenta. Ja lekarza przy mojej mamie nigdy nie zapytałem o ten guz, który wyszedł na plecach. Zrobiłem to na osobności bez wspólnych oględzin. Nie chciałem by wiedziała że to aż tak źle wygląda. Wystarczyło że bolało. Ale to tylko moja rada, może niesłuszna w tym przypadku.
Dzisiaj był znów bardzo dobry dzień , jutrzejszy powrót do domu super wpłynął na psychikę mojego męża, cieszył ,żartował ,wstał sam do toalety (pewnie swoje zrobiły też te dwie jednostki krwi które dostał i zrobił sie trochę silniejszy)
Była u niego jakaś fajna pani doktor , sporo z nim rozmawiała, też o leczeniu , powiedziała ,że w jego przypadku onkolodzy mogli by pomyśleć o tzw chemioterapii "szlachetnej co to takiego ? słyszał ktoś coś o takim leczeniu ? może mój mąż coś przekręcił ?
Jeżeli ktos coś słyszał napiszcie proszę !!!!
Pozdrawiam serdecznie wszystkich dobrych ludzi z tego forum !
Nie słyszałem by tak nazywano chemioterapię. Być może, że mowa była o chemioterapii paliatywnej ukierunkowanej na poprawę jakości życia, jego wydłużeniu, łagodzeniu objawów choroby itp. Ale to też jest chemia i muszą być spełnione warunki by jąć podać.
Bardzo się cieszę z poprawy u męża!! To bardzo budujące w tym jakże trudnym okresie.
coś znalazłam w internecie o kuracji nanodiamentami , ale nie słyszałam i nie zalazłam żeby w Polsce ktoś stosował taką metodę leczenia no i nie wiem czy to o ten rodzaj leczenia chodziło pani doktor .
Jutro będzie tydzień jak mąż jest w domu ale u nas nie wesoło, cały czas gorączka , we wtorek przyszedł lekarz rodzinny i w gardle znalazł czop ropny na migdale taki co nie zrobił się w dwa dni .... w szpitalu nikt mu do gardła nie zadlądał a szukali stanu zapalnego .... dostał zastrzyki ale dziś dopiero trzeci dzień je bierze więc gorączka nadal skacze ......no i przez to apetyt też jest kiepski ...ale walczymy !
[ Dodano: 2013-02-08, 10:45 ]
no dopadły nas jeszcze afty w jamie ustnej , to chyba przez ten spadek odporności ??? gorączka nadal 38,8
te zastrzyki to neloren, ale już dostaliśmy dodatkowo nestatynę i aftin do pędzlowania, i corsodyl do płukania nawet pomaga ...ale gorączka nadala nie spada no i wczoraj po tych kilkudniowych zaparciach była biegunka, juz bałam się podawać jakieś leki ...tyle tego bierze , zastosowałam stary sposób mąka ziemniaczana z wodą a potem marchwianka i od wczoraj narazie spokój z biegunką ....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum