1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Przesunięty przez: absenteeism
2012-02-29, 21:18
Drobnokomorkowy rak płuc
Autor Wiadomość
przegrana walka 



Dołączyła: 29 Lut 2012
Posty: 5
Skąd: Bydgoszcz
Pomogła: 2 razy

 #1  Wysłany: 2012-02-29, 20:04  Drobnokomorkowy rak płuc


Witam wszystkich walczacych z ta choroba a takze przegranych,opuszczonych ,z nadzieja i tez bez.
Dlaczego tak ogromna ilosc raka zabiera nam bliskich.
Pochowałam tate pare dni temu ,jego walka trwala 9 miesiecy i tak ku zdziweniu lekarzy.
Chyba bedzie mi łatwiej tutaj to z siebie wyrzucic poniewaz znacie temat,wiecie co czuje poniewaz prawie kazdy z nas przechodzi to samo,najpier ten wyrok,pozniej nadzieja,kolejna jest chemia noi lampy jesli jeszcze mozna czasem tez operacja Pozniej przychodzi osłabienie lub tez i energia ale ku konca widzimy ta okropna meczarnie bliskiej osoby.Serce peka,pytan w głowie roi sie mnustwo.
Nasza walka rozpoczeła sie w maju 2011roku gdy po 3 krotnym zapaleniu pluc wkoncu skierowano tate na rtg klatki piersiowej,poniewaz bylo to podejrzane do tego duszacy kaszel
.Czesto lekarze sie myslili poniewaz tata byl po 2 ostrych zawałach ,kazdy myslał ze te dusznosci to poprostu jego serduszko,nawet wstawiali stendy.
Lecz bylo innaczej,najpierw wykryto zasienienia o ile sie nie mysle małe smugi jakby dymku widoczne na zdjeciu.
Czekalismy na wynik ,okazał sie zły ,kolejne kroki biopsja ,medycznie mowi sie innaczej.
Okazało sie ze w srodpiersiu jest ogromny guz o wielkosci 12cm na 10cm .
Bylismy w Gliwicach-niestety guz za duzy,nie operacyjny.
Po 2 tygodniach chemia ogołem 5 cykli,znoszona przez tate dobrze ,nawet bardzo zero osłabienia moze troszeczke,zero wymiotow ,ale bylo nam smutno gdy lekarz powiedzial nam ze jesli po chemi czlowiek czuje sie dobrze po chemi to znaczy ze ona nie działa .
Ale ogolnie to co człowiek przechodzi to jest poprostu nie wyobrazalne ,w miedzy czasie dostal tata 3 jednostki krwi poniewaz spadła hemoglobina ,do tego ostre dusznosci i odksztuszanie wydzieliny jakby ropnej z krwia -wyciek z oplucej o ile dobrze to nazywam.
Pozniej lampy na pluca 10seri,i tu sie zaczeło znowu krew spadek hemoglobiny,utrata wagi,krtan jakby w plesniawkach ale pomalusiu doszedl do siebie ,przez ten caly czas funkcjonowal normalnie,nie dał sobie załózyc cewnika byl bardzo dzielny,walczyl z calych sil.Po lampach na pluca ,powstal duzy obrzek mozgu do tego stopnia ze nasz tatus nas nie poznal,byl wylaczony,lekarze dawali nam 2 dni,stan byl tragiczny a jednak dzien pozniej pil sam kakao tego nigdy nie zapomne jak go ujzalam,kochany biedulek taki był dzielny --jego słowa po paru dniach ,Coreczko walczylem cala noc w ta niedziele,,
po 2 tygodniach kolejny obrzek lecz duzo słabszy a wiec podejrzenia przerzutow do głowy.
Wizyta w onkologi w Bydgoszczy ,dwa guzy 4cm oraz 2cm.
Szedł z nadzieja ze na glowie nic niema i za wczasu naswietlania pomoga ,lecz guzy były tata o tym wiedzial i sadze ze po tym juz nie chcial walczyc.
Seria lamp na mozg to 5 .
Wyszedl tatus w stanie kiepskim,strasznie słaby tydzien w domu byl taki nie pewny ,nie mial siły wstawac do ubikacji,jadł tylko w łózku czego nigdy nie znosil .
Mineło nie całe 2 tygodnie od wyjscia ze szpitala ,w sobote zabrało tate pogotowie z ostra dusznoacia,byl kontakt ,do poniedziałku bez zmian,w tym czasie straszne przezycie w szpitalu we wtorek rano zgon.
Juz kazdy z nas wiedzial ze co najmniej 2 razy w misiacu tata byl w szpitalu i kazdy myslal ,a i tym razem 2.3 dni i tatko wyjdzie,napewno to osłabienie ale tym razem juz tatus nie wyszedł,zapadło sie 2 pluco ,jednego juz nie bylo.
Zdjecia taty mam wszedzie ogldam go,całuje czuje ze jest przy mnie ,nie doczekał wnusia jestem w 7 miesiacu ciazy ale mial ich wielu ,bardzo kochal dzieci ,mial przepiekny pogrzeb w ktory nadal nie wieze ze sie odbyl,czy to dopiero przyjdzie,
czy tata chcial sie pozegnac strata jest przeogromna.
Walczcie kochani ile sie da ,ale moja rada jest takze wypełnic naszym bliskim chorym czas najpiekniej jak sie da,poniewaz nigdy nie znamy godziny.
Mowili nam tym razem w szpitalu jeszcze 2 miesiace ,a trwało 2 dni.

[ Dodano: 2012-02-29, 20:10 ]
:|

[ Dodano: 2012-02-29, 20:10 ]
:|
_________________
Drobnokomorkowy rak płuc-przegralismy walke 21.02.2012 o godzinie 10.10 ta data zawsze zostanie w moim sercu .
 
Marta82 


Dołączyła: 17 Lut 2012
Posty: 237
Skąd: Piła
Pomogła: 65 razy

 #2  Wysłany: 2012-02-29, 20:39  


Bardzo mi przykro, przyjmij wyrazy współczucia, choć i tak żadne słowa nie ukoją bólu, jaki człowiek ma w sercu. Też niedawno dowiedzialam się, że moja mama ma raka i nie dochodzi to do mnie bo przecież tak dobrze wygląda. Straszne jest to, że nas wlasny organizm nas zdradza....Cieszmy się każdą chwilą, każdym momentem naszego życia, którego tak często nie doceniamy póki nie utracimy tego co najcenniejsze... zdrowia...
_________________
Marta82
Kocham Cię mamusiu: 20.03.1947 - 15.01.2013 r.
 
atram 


Dołączyła: 15 Lut 2012
Posty: 19
Pomogła: 3 razy

 #3  Wysłany: 2012-02-29, 21:00  


Witaj, serdecznie Ci współczuję. Dwa miesiące temu też straciłam Tatę. Zmarł na raka płuc.Od chwili diagnozy żył jedynie trzy miesiące. Lekarze nie dawali mu żadnych szans na leczenie, nie dostał nawet chemii.Jedynie brutalnie, bez owijania w bawełnę oznajmili, że ma raka. Przedtem wydawało mi się, że brak chemii oszczędzi Mu cierpienia. Nie zdawałam sobie sprawy , że tak szybko od nas odejdzie, w ogóle nie byłam świadoma tego, w jakim tempie chroba postępuje. Miałam nadzieję, że będzie z tym żył- przecież jeszcze w sierniu 2011r. był w dobrej formie(takie sprawiał wrażenie). Teraz, po dwóch miesiącach od śmierci, mam wyrzuty sumienia, że nie walczyłam o Tatę, że nie zmuszałam lekarzy, aby przepisali mu chemię( na operację było już za późno, ponieważ miał już zaatakowane węzły chłonne). Niestety, czasu już nie cofnę. W pamięci pozostaną mi na zasze zrozpaczone, przestraszone i bezradne oczy mojego Taty.
Pozdrawiam.
 
przegrana walka 



Dołączyła: 29 Lut 2012
Posty: 5
Skąd: Bydgoszcz
Pomogła: 2 razy

 #4  Wysłany: 2012-02-29, 21:02  


do marta82.
Dziekuje,ale tak jak piszesz zadne słowa teraz nie oddzadza mi taty ani gesty nic...jest dziura w sercu ....Tobie współczuje choroby mamy ale badz dobrej mysli ,jesli bedziesz chciala cos zapytac ,pytaj moze pomoge pozostalo tez po tacie bardzo duzo drogich lekow jesli mama by potrzebowala te same sluze pomoca

[ Dodano: 2012-02-29, 21:13 ]
atram.
Kochana ,głebokie wyrazy wspólczucia jedyne co to mozemy połaczyc sie w bołu,wiem co czujesz ale bron boze sie nie obwiniaj moj tatus mimo ze dostał duzo wszytstkiego to ostatnie lampy tylko przyspieszyły smierc.Tak naprawde nie mamy na nic wpływu ,moze twojego taty organizm taki byl by słaby ze chemia by skrucila zycie.Nie wiemy tego ale i tak byl dzielny 3miesiace bez leczenia.
Oj boze tak jak mowisz o tych oczach ,bezbronnych,przesraszonych jak to łamie serce jak to cholernie boli.
Moze myslmy ze jest im poprostu lepiej bo nie czuja tego cholernego bolu.
_________________
Drobnokomorkowy rak płuc-przegralismy walke 21.02.2012 o godzinie 10.10 ta data zawsze zostanie w moim sercu .
 
atram 


Dołączyła: 15 Lut 2012
Posty: 19
Pomogła: 3 razy

 #5  Wysłany: 2012-03-01, 19:02  


Dziękuję za słowa wsparcia. Oby było tak, jak piszesz.
Pozdrawiam
 
balagan 


Dołączyła: 22 Lis 2011
Posty: 330
Pomogła: 42 razy

 #6  Wysłany: 2012-03-03, 15:20  


Witam!
Właśnie przeczytałam Wasze wpisy. Te oczy! Moja Mama odeszła prawie 3 miesiące temu.
Ja ciągle mam w pamięci oczy Mamy. Smutne, bezbronne, przestraszone. Mama nie mówiła, bo 10 wczśniej dostała udaru. I jej jedyny kontakt z nami to były jej oczy.
Ale jak pisze Marta już nie ma bólu. Już nie cierpi. I to jest dla nas pocieszenie.
Serdecznie Was pozdrawiam:)
_________________
balagan
 
roman1130 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 15 Gru 2011
Posty: 2050
Skąd: Alwernia
Pomógł: 557 razy

 #7  Wysłany: 2012-04-19, 22:59  


Przegrana walka...Historia Twojego taty zaczęła się praktycznie w tym samym miesiącu co moja, też 19 maja 2011 rozpocząłem leczenie zapalenia płuc, po to aby w połowie czerwca dowiedzieć się że mam raka płuc...
Ciągle żyję, nie wiem jak długo będę walczyć, jest mi to chyba trochę obojętne a właściwie inaczej, to nie ma większego znaczenia.
Moja walka nie będzie przegrana.
Mogę umrzeć, ale walki nie przegram, bo to czego nauczyła mnie choroba, to jakim stałem się człowiekiem przez te 11 miesięcy dowodzi tylko że można mnie wykończyć, ale nie zniszczyć.
Balagan, Atram, wszystkie trzy straciłyście ukochane osoby w bardzo niedawnej przeszłości, współczuję Wam z całego serca, znam ten ból i rozpacz...ale umieranie jest wpisane w nasze życie od dnia narodzin, aż do ostatniej chwili...
przegrywamy z życiem, bo nie jesteśmy nieśmiertelni... ale jeżeli nie poddaliśmy się chorobie... to nie przegraliśmy walki.

Nie wiem jak masz na imię... ale ten sposób podpisywania postów skłonił mnie do napisania powyższego tekstu, nie wiem czy przekonałem którąkolwiek z Was, czy wyraziłem swoje myśli dostatecznie precyzyjnie... nazwa nie zmieni faktów, ale słowa mają swoje znaczenie, Twój Tatuś nie przegrał walki, nie poddał się...zginął walcząc, przegrywają Ci którzy się poddali.
Nie jesteście ani przegrane, ani opuszczone, jeżeli tak to odbieracie jest mi przykro... ale jesteśmy z Wami, naprawdę
Pozdrawiam :flower:
_________________
romek
 
 
plamiasta 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 30 Gru 2011
Posty: 1902
Pomogła: 263 razy

 #8  Wysłany: 2012-04-19, 23:43  


pisałam to już 2 razy na forum ale wkleję raz jeszcze bo nie potrafię powiedzieć tego co chcę przekazać a te opowiadanie obrazuję to doskonale



Pewnego dnia, na placu targowym, pośród tłumu ludzi, siedział niewidomy z kapeluszem na datki i kartonikiem z napisem: "Jestem ślepy, proszę o pomoc."
Pewien mężczyzna, który przechodził obok niego, zauważył, ze jego kapelusz jest prawie pusty - zaledwie parę groszy... Wrzucił mu parę monet, po czym bez pytania niewidomego o zgodę, wziął jego kartonik, odwrócił na drugą stronę i napisał coś...
Tego samego popołudnia, ten sam mężczyzna, znowu przechodził obok tego samego niewidomego i zauważył, że tym razem jego kapelusz jest pełen monet. Niewidomy rozpoznał kroki tego człowieka i zapytał go, czy to on odwrócił kartonik i co na nim napisał......
Mężczyzna odpowiedział: " Nic, co nie byłoby prawdą. Przepisałem Twoje zdanie tylko troszkę inaczej."
Uśmiechnął się i oddalił...
Niewidomy nigdy się nie dowiedział, że na jego kartoniku było napisane:
"Dziś wszędzie dookoła jest wiosna, a ja nie mogę jej zobaczyć..."

Zmień swoją strategię, jeśli coś nie jest tak jak być powinno. A zobaczysz, że będzie lepiej...
Jeśli nie prześlesz tego dalej nie stanie się absolutnie nic.
Jednak możesz to przekazać wszystkim osobom, które, według Ciebie, zasługują na to, by dostrzec wiosnę, nawet jeśli czasem jest to trudne...
I do wszystkich tych, których chcesz widzieć ciągle uśmiechniętymi, bo to właśnie ich uśmiech zmienia świat na lepsze...
Jeśli któregoś dnia ktoś zarzuci Ci, że Twoja praca nie jest profesjonalna powiedz sobie, że Arkę Noego zbudował amator, a Titanica - profesjonaliści.

Życzę wszystkim dużo uśmiechu i wiosny (w duszy i w sercu)

Pozdrawiam
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group