nie chcę nikogo łamać, ale dwa tygodnie temu pochowałam tatę w wieku 59 lat, rak odbytnicy z przerzutami do wątroby, płuc(tu zmiany maleńkie). we wrześniu 2012miał operacje(wyłonienie stomii), wziął jeden cykl chemii .Tomograf dał nam nadziej-zatrzymanie wzrostu. w styczniu pojawiły się krwawienia z odbytu, żaden lekarz w olsztynie nie chciał się podjąć leczenia każdy nas zbywał szczególnie w MSW gdzie tate operowali. Chemiczka nie chciała dać chemii póki nie zrobimy z tym porządku.Zaczeły się też problemy z nerka.Pobyt na urologii jeden póżniej drugi, a czas leciał.Tata przestał jeść , nie pomogły żadne nutridrinki które polecili nam w hospicjum. Wyglądał jakbyśmy go głodzili.
Chcę powiedzieć że do pewnego momentu wszystko jakoś się układa i w końcu nadchodzi chwila w której wszystko zaczyna się sypać jedno po drugim, a gdy już ruszy nie ma siły by to zatrzymać.
Pomocy z hospicjum też za wiele nie mielismy- lekarz który przyjechał nawet taty nie zbadał prawda jest taka że pielegiarka środowiskowa więcej nam pomogła niż hospicjum.
Gdy teraz zaczynam to wszystko wspominać wiem że nie wiele dało się już zrobić (IV stopień).Najważniejsze to zmniejszyć ból i spędzać każdą chwilę razem.......
[ Dodano: 2013-06-17, 13:39 ]
i jeszcze jedno
nie dajcie się nabierać na żadne specyfiki typu sok z nonii czy pestki moreli szkoda pieniędzy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum