Ja rozumiem rozpacz autorki
Co innego jest jeśli 40 letnim osobom mającym już swoje rodziny umiera na raka 70-kilkuletni rodzic.
a inna sytuacja gdy ludzie 20-kilkuletni muszą się pogodzić ze śmiercią 50-letniego rodzica.
To jest podwójna tragedia
idąc tokiem twojego rozumowania,PRZEPRASZAM, ze to napiszę- ale- może lepiej jak choruje matka osoby dwudziestokilkuletniej, z prawie skończonymi studiami, niż matki kilkuletnich dzieci. Przepraszam , ale kilka takich matek niedawno tu żegnaliśmy. Nie wierzysz? Jest tu MNOSTWO młodych osób. Miotają mną już spore emocje, do kogo ty masz żal i o co? Ze niektórzy zachorowali w późniejszym wieku? Życzę twojej mamie - jak każdemu pokonania choroby, ale ciebie nie rozumiem.
przepraszam , ja też pękłam. Myślę o Bluesy, Fraszce, Dziewczynie Obertasa...i wielu innych, którzy zostawili małe kilkuletnie dzieci... i o tych starszych, którzy po sobie też zostawili nieukojony żal...
Aleksandro, jak spada choroba jak grom z jasnego nieba to każdy z nas musiał przewartościować swoje życie i nie ważne czy dotyczyło to osoby w wieku młodszym czy starszym. Ja również musiałam zrezygnować z pracy, z domu nie wychodziłam prawie pół roku, bo nie mogłam zostawić mamy samej, dzień i noc. Moje wyjścia to były na 15 minut do sklepu po zakupy albo od lekarza do lekarza, rozrywka jak się patrzy, prawda? Moja waga spadła w ciągu krótkiego czasu o całe 10 kilo, wyglądałam jak cień człowieka, lekarz i pielęgniarka z hospicjum martwili się stanem mojej mamy ale i moim. Miałam silne lęki, brak sił, silną depresję, teraz leczę chore serce bo gdzies to wszystko musiało się odbić na moim zdrowiu. Po śmierci mamy, za miesiąc czasu dowiedzieliśmy się, że mąż jest chory, operacja, ciężkie chwile. Każdy z nas jest tutaj cichym bohaterem i nasi chorzy i ich opiekunowie. Każdy przechodzi gehennę. Dobrze ktoś wyżej napisał, że każdej osoby szkoda, w każdym wieku, bo to są ludzie, człowiek ważny dla swojej rodziny, najważniejszy. Tracą małe dzieci jednego z rodziców, bardzo dużo przykładów na tym forum, tragiczne prawda?, tracą młode osoby młodego rodzica i tracą starsi już starszego rodzica ale to dla każdej z tych rodzin jest ogromna tragedia.
Trzeba wczuć się w sytuację innych, nie można patrzeć tylko na siebie, bo tych tragedii na forum jest mnóstwo i wiele razy czytając historię osób łzy same ciekną po policzkach.
Aleksandro, rozumiem twoje emocje ale musisz się nauczyc szacunku dla innych poglądów niż twoje!!! Kiedyś byłam w takiej sytuacji jak ty; sama opiekowałam się mamą.
Dlatego cię rozumiem. Byłam tak zmęczona i wycięńczona ze myślałam że umre 1-sza. Musiałam szybko organizować pomoc a myślałam że sama dam rade!
To samo dotyczy ciebie teraz; myśl już jak zorganizować pomoc, to konieczne dla twojego zdrowia i zapewnienia mamie dobrej opieki.
Ty musisz mieć też czas na sen i odpoczynek!
A co do przyszłosci to będzie tak ze pojawią sie w twoim życiu nowi ludzie i zdarzenia i życie idzie do przodu a my uczymy sie (w bólu i tęsknocie) żyć bez naszych blskich.
Oni też przez to samo przechodzili tylko wcześniej.
idąc tokiem twojego rozumowania,PRZEPRASZAM, ze to napiszę- ale- może lepiej jak choruje matka osoby dwudziestokilkuletniej, z prawie skończonymi studiami, niż matki kilkuletnich dzieci.
nie przepraszaj, ja tutaj nie mam zamiaru Cię ganić za Twoje zdanie, każdy ma do niego prawo. To jest również straszna tragedia, nie o to chodzi żeby się prześcigiwać. Widocznie nie zrozumiałaś tego co napisałam tak jak ja bym to chciała, nie będę już się powtarzać. Poza tym odkąd jestem na forum czytałam każdy wątek, który wymieniłaś, niekoniecznie trzeba komentować każdy wpis żeby być. W każdym płynęły łzy.
Cytat:
Aleksandro, rozumiem twoje emocje ale musisz się nauczyc szacunku dla innych poglądów niż twoje!!!
kurde, gdzie widać brak mojego szacunku? Nie sądzę. Wyraziłam tylko swoje zdanie, żeby niekoniecznie męczyć ciężkim leczeniem starszych ludzi, tyle.
Marzeno śledzę Twój wątek, tutaj także, doskonale Cię rozumiem. Jednak to oczywiste, że dla mnie to moja mama jest najważniejsza i dlatego tu napisałam, dla mnie jej przypadek jest najgorszym końcem świata i z tym się nie umiem pogodzić.
Ptaszenio dziękuję Ci, że nie oceniasz i próbujesz zrozumieć.
Nie mam rodzeństwa, jestem z tym na prawdę sama. Mam narzeczonego, który jest kierowcą, wyjeżdża na miesiąc, wraca na tydzień. Co to za życie.. Jak jestem z nim to oczywiście wychodzimy na imprezy, do baru. Ale on potrafi mnie oderwać od myśli tylko na chwilę, zaraz potem i tak dzwonie do mamy czy wszystko ok. Nie umiem się bawić, mam wrażenie, że z 20 latki zmieniłam się w jej marne wspomnienie. I niestety boję się, że tak zostanie.
Aleksandro 16 lat temu umarł mi tata, tak jak Ty byłam na studiach, nie wiedziałam, że choroba taty jest tak poważna, tata chodził od lekarza do lekarza, był silny, sam wszystko robił, przez 1,5 roku nikt nie postawił diagnozy, miał pobierane wycinki, liczne badania, czekał na operację w Warszawie na Banacha, w tym czasie tata był coraz słabszy przewożony od szpitala do szpitala, z jednej miejscowości do drugiej około 250 km, dodatkowo na Banacha był w tym czasie strajk anastezjologów, tata doczekał się operacji, ale serce nie wytrzymało, umarł na stole operacyjnym, nie na raka krtani, którego tam zdiagnozowali, ale serce przestało mu bić. Schudłam 15 kg, jeździłam do Warszawy do rzecznika odpowiedzialności pacjentów, odpowiadałam na dziwne, niedorzeczne pytania naruszające moją i mojej rodziny godność, np. Czemu w szpitalu na Banacha nie odwiedziliśmy taty. Nie mieszkamy w Warszawie, miałyśmy, po 18, 19 i 22 lata, jesteśmy 3 i chorą mamę, na rencie, nie miałyśmy po prostu pieniędzy, przyziemne, ale prawdziwe, zresztą tata pisał, że lekarze chodzą i szepczą pacjentom, ze pieniądze przyśpieszą operację. Takie czasy były, wiec zamiast odwiedzin wysyłałyśmy mu pieniądze. Telewizja była u nas w domu, w tym czasie zmarły 3 osoby w tym szpitalu. Do teraz, choć minęło tyle lat czuję ból, otrzymałyśmy odpowiedź winny system. Musisz zebrać się nie tylko Ty przeżywasz tą tragedię i nie ważne czy masz 20 czy ponad 30 czy 40 lat ból będzie, 5 miesięcy temu zmarła moja mama na nowotwór pluc, bez możliwości leczenia, po tygodniu diagnostyki, z nadzieją na leczenie, wyszła w czwartek ze szpitala, samopoczucie i stan ogólny dobry, ze stosem recep, przez 2 godziny jeździłam po mieście w poszukiwaniu leków, rano w piątek od godziny 5 nie mogłam spać, czułam niepokój jakiś, pojechałam rano załatwić mamie hospicjum, około 9 pojechałam do niej chciałam zrobić jej śniadanie, wykupić dodatkowy lek, zastałam ją całą we krwi, nie żyła już, próbowałam reanimować, chociaż wiedziałam, że to nie pomoże. Powiem, że jej śmierć mimo, że mam więcej lat i swoją rodzinę przeżyłam dużo gorzej, do tej pory nie potrafię się pozbierać. Trzymaj się, ta choroba jest straszna, nieprzewidywalna, chorzy strasznie cierpią. Weź się w garść i ciesz się każdą chwilą spędzoną z mamą, pozdrawiam
Jolana, dziękuję Ci bardzo, na pewno będę pisać, bo ciężko z tyloma myślami w głowie czasem ogarnąć..
Ilka, dziękuję, że to napisałaś. Teraz zdaje sobie sprawę, że jest mnóstwo takich dziewczyn jak ja, ale cały czas się boję, że to jak jest teraz dobrze zaraz się skończy. Nie umiem się cieszyć tym, jak jest teraz, że żyjemy praktycznie normalnie bo zaraz pojawia mi się myśl 'a co jak jutro się pogorszy?'
aleksandraL, to jest zrozumiałe, strach o to co będzie jest dla nas wszystkich tutaj znany, ile nas tu jest.
Walczysz, troszczysz się, stajesz ‘na głowie’ aby dogodzić, zrobić wszystko aby pomóc. Chwała Ci za to. Jesteś wspaniałą córką. Nie wszyscy tak potrafią. Ale w tym wszystkim musisz pomyśleć o sobie, więc zrób coś dla siebie, wyjdź ze znajomymi gdzieś na kawę, pogadaj, rozluźnij się, ale nie wydzwaniaj co chwilke do Mamy, to samo jak jesteś z narzeczonym Tak myślę, że Ty już jesteś w transie, stałaś się ‘uzależniona od Mamy”. To nie jest niestety dobre. Musisz zrobić coś, aby nauczyć się z tym radzić – teraz, już!
Jesteś młoda, całe życie przed Tobą, Mama też się w miarę dobrze czuje, poza tymi problemami z apetytem, więc dziewczyno żyj…i zadbaj o swój psychiczny spokój.
Podtrzymuję to co napisałam w swoim poprzednim poście odnośnie terapii.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Olu może to głupie co napiszę, ale mi taką równowagę daje bieganie. Staram się co drugi dzień wyjść trochę pobiegać, nie tak na zapalenie płuc ( tempo takie żeby dać radę pobiegać z 1h ). To naprawdę pomaga, mówią że bieganie powoduje wydzielanie endorfin i chyba tak jest. Może takiej terapii spróbuj. Tu nie ma ograniczeń czasowych, biegasz kiedy chcesz i ile chcesz - ważne żeby z tego czerpać przyjemność.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum