Jeszcze nie posiadamy, mial byc wczoraj, ale jeszcze nie dotarł, ale napewno do 20.07 musi byc . Poza tym, po tym co lekarze powiedzieli i biorąc pod uwagę fakt, że są przerzuty do mózgu, jakoś nie czekam specjalnie na ten wyniki....
Nie trać nadziei, może tydzień , może miesiąc, może dwa..... Czas pokaże. Teraz ciesz się czasem, który Wam, pozostał. Moja mama też umiera na raka płuc, tez ma przerzuty do mózgu , ale też do kręgosłupa. Czekamy na radioterapię paliatywną. Mama zdążyła wziąść dwie chemie paliatywne. Choroba ją zabiera. Cieszę się każdym dniem, każdą wizytą w szpitalu na oddziale paliatywnym. Ludzie tam są wspaniali, lekarze, sanitariusze, pielęgniarki. Nic nie poradzimy, że nasi bliscy odchodzą. Bądźmy z nimi i cieszmy się ,że mamy czas aby z nimi być. Na tym forum jest wielu wspaniałych ludzi, zaglądam tu każdego dnia i jeszcze nikt nie zostawił mnie bez pomocy czy odpowiedzi na dręczące mnie myśli czy pytania.
Trzymaj się kubanetko, serdecznie pozdrawiam Ciebie i Twoją rodzinę , trzymajcie się razem w tych trudnych chwilach, bo to jest najważniejsze.
Kasia
Kochani,
pisalam już o moim tacie - choroba nie wybiera, przychodzi kiedy ma na to ochotę, nie pyta czy może wpaśc....
Do nas wpadła tuż przed moim planowanym weselem, Wesele było planowane już rok temu , duże na 120 osób, wg planu ma się odbyc na poczatku wrzesnia. Problem w tym, ze nie wiem czy go teraz nie odwołac. Jak tata był w szpitalu pytałam lekarki dyżurującej o tą sprawę, powiedziała, ze by przyspieszyła wesele bo tata może nie dożyc, z kolei inna powiedzała, ze nie wie jak się to będzie rozwijało.
Z weselem decyzja ostateczna musi zapaśc za 2 tygodnie, bo trzeba pieniadze wszedzie powpłacac - nie wiemy co w tej sytuacji robic - z jednej strony super by było żeby tata wytrzymał i był z nami, tylko sam Bóg wie kiedy będzi echiał Tatę zabrac....
Czy może był ktoś w takiej sytuacji??
pozdrawiam
My jedziemy w sierpniu na wesele kuzyna mojego chłopaka. Ojciec panny młodej umarł niedawno na raka - nie odwołali wesela, zgodnie z jego wolą. Mój wujek planuje wesele na przyszły rok, chociaż moja babcia umiera na raka jelita grubego. I powiem szczerze - tak bym właśnie zrobiła, nie przesuwała ani nie odwoływała wesela. Zwłaszcza, że takie wyczekiwanie, posiadanie celu typu "muszę wytrzymać do wesela" może w jakiś tajemniczy sposób podtrzymać przy życiu. Jednak to są decyzje tak osobiste (nie mówiąc już o tym, jak trudne logistycznie), że trudno coś doradzać. Niektórzy nie wyobrażają sobie wesela w czasie żałoby - i to tez rozumiem.
Kubanetka moja siostra ma zaplanowane wesele na 2 października, nasz tata chorował od zeszłego lata, niestety w maju tego roku, pojawiły sie kolejne przerzuty, tez nie wiedzielismy co robic z weselem jak tata został w hospicjum. Lekarz nam od razu powiedział ze nie doczeka wesela, tata na tyle byl sprawny umyslowo, pomimo licznych przerzutów w glowie, ze jesli przyspieszylibysmy termin to zaczał by sie zastanawiac dlaczego, w koncu on tez caly czas twierdzil ze wyjdzie z tego i innej opcji nie przyjmował. Niestety po trzech tygodniach zmarł i na kilka dni przed śmiercia, chyba juz dał za wygraną i powiedział do mojej siostry, ze mają sie dobrze bawić na weselu... strasznie to przykre, ale mysle, że dobrze postąpilismy nie przekładając wesela, bo to spowodowałoby domysły, że jest coraz gorzej i mogłoby tate jeszcze załamac, Wesele wiec bedzie, ale nie takie jak zwykle bywa, smutek straszny i pustka... decyzja taka to juz indywidualna sprawa, choć czasem trudno ja podjac
[komentarz dodany przez: kubanetka: 2010-07-26, 21:56 ]
Swoją drogą ten lekarz jest jedynym optymistą - my widząc jak tata słabnie boimy się że nie doczeka początku września kiedy mam zaplanowane wesele ( tak na nie czekał), jednak lekarz powiedział że tata ma duże szanse zeby doczekac tego dnia - duże nie oznacza 100%. Nie wiem co o tym myślec, cała rodzina i moja i narzeczonego mysli co zrobic z tym weselem.
Kubanetko uważam,że na świetlanie głowy jest bardzo ważne i na pewno poprawi konfort życia. Mojego męża na pierwsze 5 naświetlań wieżliśmy na łóżku. potem była chemia, którą bardzo ciężko zniósł i wówczas miałam mieszane uczucia, czy mam prawo narażać go na takie cierpienie, ale dzisiaj wiem że warto było walczyć, bo po pierwszym cyklu 5 chemii nastąpiło 80% poprawy. Przez 7 miesięcy prawie normalne życie, a poten znowu progresja, ale wiem ,że trzeba walczyć do końca.
[komentarz dodany przez: kubanetka: 2010-08-02, 09:31]
Grażynko, dzieki za mobilizację do walki:)
(...)
Wasz historia pokazuje, że warto walczyć o każdy dzień.
(...)
[ Dodano: 2010-08-02, 09:31 ]
Grażynko piszesz, że na pierwsze 5 naświetlań wieżliście na łóżku - czy mąż miał jeszcze później jakieś naświetlania??
Mój Tatko jak miał przerzut do móżdzku to właśnie takie miał objawy jak Twój Tatko. Utrata równowagi, niedowład.kubanetka, przyjżyj się Tacie czy czasami nie ucieka mu oko. u mojego tak było, co nas bardzo niepokoiło. I niestety mieliśmy rację. przykre ale prawdziwe.
Kubanetko mój mąż miał 5 naświetlań na głowę , potem kiedy stanął na nogi, bo taki był warunek podania chemii dostał 5 chemii i po miesiącu zrobiono mu TK głowy i płuc. W głowie został tylko 1 guzek i do tego o połowę mniejszy, a w płucu 80% poprawy. Onkolog zlecił jeszcze 5 naświetlań na głowę i 10 na płuco. Rezultat 7 miesięcy normalnego życia. Na głowę wziął wszystko co możliwe już więcej nie może, ale nie ma takiej potrzeby, bo kiedy narzekał, że go bolą nogi i nie może chodzić to lekarz przypuszczał, że mogą być dalsze przerzuty i zlecił rezonans magnetyczny. Na szczęście głowa czysta, a chodzić nie może, bo jest słaby po chemii. To niszczy cały organizm.Trzymaj się dzielnie.
kubanetka, mieliśmy racj co do przerzutów. Wiedziałam, że Tatko ma przerzuty do mózgu. Lekarze to potwierdzili. Dokładnie to był przerzut do móżdzku. Guz z móżdzku został wycięty, a po 5 miesiącach Tatko miał już 5 przerzutów w mózgu.
super. jakby coś to pytaj w miarę możliwości pomogę
[komentarz dodany przez: kubanetka: 2010-08-05, 15:26]
Przykro mi że muszę to powiedzieć, ale praca z wieloma lekarzami jest trudna - nie przedstawiają dokładnie działania, nie wyjaśniają co i jak. W sumie w klinice radiologii spotkałam się z przyjemnym podejściem - tylko, że ten lekarz był radiologiem i powiedział, że nie pomoże mi w sprawie chemioterapii, bo nie jest specjalistą, ale stwierdził, że w tego typu nowotworach jest ona skuteczna dlatego powinnam się udać do lekarza z tatą - ale dopiero po dwóch tygodniach po zakończeniu radioterapii, co potwierdził inny lekarz.
kubanetka nie wiem czy w każdym szpitalu tak jest, ale wydaje mi sie ze tak, u nas jest tak że mamcia jedzie ok. 8 rano ma pobierana krew a potem siedzi na korytarzu i czeka do 10-11 na wyniki i wtedy zapada decyzja o podaniu chemii. Jesli wyniki sa dobre to chemia zostaje podana, a jesli złe to do domu.
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum