Dodam jeszcze, że strasznie mi jest szkoda mojej mamy:
od 27 stycznia mama leży w szpitalach. Dosłownie leży - od tego dnia nie wstaje z łóżka.
Tak mi przykro na to patrzeć!
Leży, nie wstaje, nawet nie siada już półtora miesiąca!
Co to za życie? Nie można wstać, pospacerować, nawet usiąść.
Mama marzy żeby normalnie się wykąpać...
Gdyby jeszcze były perspektywy na "lepsze jutro" a tu wiadomo, że już lepiej nie będzie...
Owszem jutro/pojutrze wracamy do domu (o tym już też pisałam) więc mama o tyle dobrze, że będzie w domu u siebie... ale wciąż leżąca... to takie bierne czekanie na... jejeku jakie to przykre!
[ Dodano: 2016-03-13, 10:44 ] marzena66 bardzo Ci dziękuję za zrozumienie i słowa otuchy.
Bardzo miło wiedzieć, że można znaleźć tutaj wsparcie.
Nie mogę niestety brać leków uspokajających bo jeszcze karmię piersią więc piję meliskę i tyle
Oj nie wiedziałam, że masz małą "przyssawkę" przy piersi, to absolutnie nie, żadnych leków, meliska nie zaszkodzi.
Rozumiem Twóje cierpienie, ból, strach. Moja mama zaraz po diagnozie o której zresztą nie wiedziała jeszcze dostała wylewu, w głowie też siedział rak. Była cały czas leżąca, nie kontaktowała, czasami jakieś słowo bez sensu powiedziała. Całą chorobę przeleżała w łóżku, nawet sama nie mogła się przewinąć z boku na bok, czy tylko przesunąć, ach nie o mnie jest ten wątek, ale próbuje Ci powiedzieć, że tak ważne jest nasze nastawienie, zaakceptowanie tego co nieuniknione i zadbanie o siebie. Ja nie dbałam, bo nie miałam nikogo do pomocy i odbiło mi się to na zdrowiu okrutnie.
lilalou, za dużo na głowie i Ty też to wiesz, ale niestety życie pisze swój scenariusz i czasem trudno pogodzić role. Nie obwiniaj się, stres i nadmiar obowiązków powodują, że czasem nie masz czasu na tę chwilę zastanowienia przed działaniem. Trzymaj się
marzena66, myslałam że może znajdę tutaj wątek Twój i Twojej mamy ale znalazłam tylko historię dziadka... nieskończoną ale nie będę pytać o zakonczenie tej historii - byc może ta historia nie ma końca, a być może ma i nie jest to pewnie happy end...
Ogromnie współczuję tym bardziej, że piszesz, że z chorobą bliskich masz często do czynienia.
Sama opiekowałas się mamą?
Jak długo Twoja mama była leżąca i jak znosiła to psychicznie?
Jak Ty dawałaś radę?
Byc może nie chcesz do tego wracać więc po prostu nie odpowiadaj na moje pytania-doskonale zrozumiem.
[ Dodano: 2016-03-14, 09:13 ] tęcza, z jednej strony ja to wszystko wiem, a z drugiej nie umiem sobie z tym poradzić.
Mam tylko nadzieję, że gdy emocje opadna znowu odnajde w sobie cierpliwość i spokój...
Historii mojej mamy nie ma, bo trafiłam tutaj dwa miesiące po Jej śmierci. Trafiłam tutaj w poszukiwaniu informacji o raku wątroby bo miesiąc po śmierci mamy taka diagnoza spadła na mojego męża. Na szczęście, mąż jest dwa lata po operacji i jest ze mną w dobrym zdrowiu. Historia dziadka również tu jest, dziadek od ubiegłego roku ma raka płuc i przerzuty w kręgosłupie, jest po chemioterapii, było z dziadkiem już źle ale jak na razie otrzymuje jakieś zastrzyki (nie wiem jakie), które hamują chorobę, ma dobre zabezpieczenie lekowe przez hospicjum i muszę powiedzieć, że bardzo dobrze się jak na razie czuje, guz w płucu zmniejszył się i cieszymy się chwilą obecną.
Mama od diagnozy żyła niecałe pięć miesięcy i z tego cztery leżała, bo dostała wylewu. Sama się opiekowałam bo mąż całymi dniami pracował, często miał wyjazdy służbowe, ktoś musiał pracować bo ja musiałam z pracy zrezygnować. Mama chyba nijak znosiła to psychicznie bo przez wylew była prawie niekontaktowa, więc trudno mi na ten temat coś powiedzieć.
Jak ja dawałam radę, byłam cieniem człowieka, wyglądałam jak kościotrup, psychicznie całkowicie wypompowana, za bardzo podchodziłam emocjonalnie do tego, przez okres choroby nie wychodziłam z domu, tylko wtedy kiedy mama lądowała w szpitalu wtedy i ja tam byłam.
Bardzo żałuję, że nie znałam wtedy tego forum, myślę, że o wiele lepiej bym to wszystko zniosła.
Wiem kochani Administratorzy, że nie wolno pisać w cudzych wątkach o sobie, jeśli tak bardzo naruszyłam "prawo" to proszę usunąć mój post
marzena66, bardzo jestem Ci wdzięczna za Twoją historię.
Myślę, że żaden admin nie powinien mieć nic przeciwko ponieważ sama Cię o to poprosiłam.
Współczuję, że az w takim stopniu masz do czynienia z tym chorubskiem.
Cieszę się, że mąż jak również dziadziuś maja się dobrze.
Dzięki, że jesteś wsparciem na forum.
Tak, żeby do końca powiedzieć prawdę, to podczas choroby nowotworowej mojej mamy i męża jeszcze moja chrzestna równolegle walczyła z rakiem, niestety historia jak w przypadku mamy skończyła się śmiercią. To są tylko moje przypadki z dwóch ostatnich lat ale w mojej najbliższej rodzinie, pradziadkowie, dziadek, babcia, wujek wszyscy przez lata chorowali na raka, każda historia kończyła się źle. Taka niestety moja jest "rakowa"rodzina i cała historia.
Sama potrzebowałam wsparcia i niestety nie miałam go bo nie posiadam rodzeństwa i wiem jak to jest potrzebne, każda pomocna dłoń jest na wagę złota, każde dobre słowo jest balsamem, a jakieś ramię służy do wypłakania i ktoś nam ten zasmarkany nos od płaczu wytrze i pogłaska po głowie.
Jestem tutaj bo dzięki wszystkim ludziom tutaj na forum zrozumiałam i zaakceptowałam swój ból, pomoc innym, jeśli tak jestem odbierana jest również pomocą dla mnie.
Lilalou, wiem przez co przechodzisz. Ja też trace cierpliwość, nawet do Mamy, strasznie mnie to boli ale mam czasem ochote jej wywrzeszczeć w twarz, że ja chce moją dawną Mamę. Pomijam fakt, że mąż to staly obiekt wyżywania się za wszystkie krzywdy jakie na nas spadły. Pisz do nas jak najwięcej, chyba nikt nas tak nie zrozumie jak my same..
Sciskam z całych sił
[ Dodano: 2016-03-15, 13:34 ]
o matko, pomyliałm minkę, przepraszam!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum