majaja, współczuję Ci takiej sytuacji. Sama choroba taty jest dużym obciążeniem psychicznym, a tu jeszcze mama "dolewa oliwy do ognia". Ciężko coś doradzić w takiej sytuacji, ale ja na Twoim miejscu skonsultowałabym się z psychologiem co zrobić. Bez mamy, sama porozmawiaj. Ja też jestem jedynaczką, straciłam tatę z powodu raka płuc ponad rok temu. Zostałyśmy z mamą same i jakoś dajemy radę. Moja mama akurat jest aktywna zawodowo i rzuciła się w wir pracy. Nie mieszkam z nią, ale blisko. Żal i smutek pozostaje, ale żyjemy dalej. Moja mama zawsze mówi, że ostatnią miłością w życiu człowieka są wnuki i liczy na to, że kiedyś ich się doczeka
więc jest po co żyć. Wytrwałości Ci życzę w tym trudnym czasie!