Profilaktyka? Jaki sens w obecnym systemie? Biała Księga
Witam Wszystkich!
W związku z tym, że w linii prostej (prababcia, babcia, Mama) i pobocznej (siostry, kuzynowstwo, ciocie i wujkowie Mamy) wszyscy chorowali, chorują na nowotwory, i jest to jedyna przyczyna zgonów w naszej rodzinie, należę do grupy podwyższonego ryzyka i zaczęłam interesować się tematem profilaktyki.
Trafiłam na ostatni wywiad z prof. Jassemem ws. tzw. "Białej Księgi" i po przeczytaniu mam dość ambiwalentny stosunek, pozwolę sobie poniżej przytoczyć kilka linijek tekstu:
"(...)Polska onkologia wpadła w pułapkę. Jest tak dużo zaawansowanych nowotworów, bo po
prostu wykrywamy je za późno. Skoncentrowaliśmy się zatem na badaniach przesiewowych. Ale jeżeli nawet uda się wykryć chorobę wcześnie –
co z tego, skoro nie ma systemu prowadzenia chorych? Pacjent dostaje informację: „ma pan/pani raka”,i w zasadzie nie wie, co robić dalej.
Niestety, tak właśnie jest. I to jest złe. Bo w onkologii do sukcesu potrzebne są cztery czynniki: zapobieganie, wczesne wykrywanie nowotworu, skuteczne leczenie i system, który te wszystkie ogniwa dobrze połączy. Niczego nie osiągniemy, jeżeli będziemy wcześniej wykrywać nowotwory i równocześnie zostawimy chorych samym sobie. Oni muszą dalej iść jak po sznurku, w ciągu kilku dni trafić do ośrodka, gdzie uzupełnione
zostaną badania diagnostyczne, a w ciągu dwóch tygodni rozpocząć leczenie. I wtedy dopiero badania przesiewowe mają sens(...)"
Zebro, witaj na forum!
Myślę, że Prof. Jassem miał na myśli to, że potrzeba szybkich działań w sytuacji wykrycia nowotworu we wczesnym stadium zaawansowania, właśnie przy okazji badań przesiewowych. Żeby od razu podejrzany wynik badania przesiewowego prowadził pacjenta do dalszej diagnostyki, automatycznie, a nie do kontroli za rok (bo jeśli jest to nowotwór to po roku może być już zaawansowany). Sądzę, że o to chodziło. Faktycznie obserwując pracę ośrodków onkologicznych, jest pewna luka, tzn. rozbudowane są procedury leczenia przy zdiagnozowanych pełno-objawowych nowotworach, ale przy stwierdzeniu zmian w badaniach profilaktycznych nie zawsze od razu wdrażane jest leczenie. Nie jestem onkologiem, ale rozumiem, że robienie samych badań, jakby sztuka dla sztuki, nie ma sensu. Musi być dalsze postępowanie. Trudno by było się z tym nie zgodzić.
Pozdrawiam, MP
Witam dr Marto
Właśnie tak, potrzeba szybkich działań na każdym etapie choroby i bycia pacjenta onko. pod opieką szeroko pojętą.
Niestety rzeczywistość jest inna, chociaż z Mamą miałyśmy wiele szczęścia w naszym nieszczęściu, ponieważ Mama właśnie automatycznie była przekazywana z rąk do rąk, zwłaszcza w okresie okołooperacyjnym, później między operacją a pierwszą wizytą u onkologa, była luka i strach, co robić gdzie się zgłosić, gdyby się działo "coś". Pozostaje lekarz pierwszego kontaktu i pogotowie.
Następnie leczenie onkologiczne w przychodni, hmmm, chemia co 2 tyg. 2 doby, a w pozostałe dni? Pozostaje lekarz pierwszego kontaktu i pogotowie.
Ewentualnie onkolog w przychodni jeżeli akurat ma dyżur.
Zazwyczaj jest tak, że złe rzeczy dzieją się wieczorem lub w weekend (u nas to już był standard) i co? Pogotowie.
A teraz kilka słów na temat pogotowia, musiałam porządnie się natłumaczyć i posiąść wiedzę, i jeszcze ją przekazać Paniom dyspozytorkom, aby wysłały do Mamy karetkę.
Ewentualnie SOR, na którym czekałyśmy kilka/naście godzin z gorączką neutropeniczną sięgającą 40 stopni.
Osobiste doświadczenia, świadomość samych lekarzy, że system jest kiepski, trochę mnie zniechęcają do szukania w organiźmie "czegoś" wcześniej, niż później.
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Osobiste doświadczenia, świadomość samych lekarzy, że system jest kiepski, trochę mnie zniechęcają do szukania w organiźmie "czegoś" wcześniej, niż później.
właśnie trafiłam na Twój wpis i zgadzam sie w 100 %. Moja rodzina tak jak Twoja obciążona jest genetycznie. I co z tym zrobić? NIC.
w kwestii profilaktyki - mam bardzo złe odczucia po wykryciu guza szyjki macicy u mojej Siostry. Chodziła regularnie(prywatnie) do bardzo znanego ginekologa w Gdańsku, średnio co pół roku po porodzie. A Pani Doktor w ciągu 1,5 roku po porodzie ani razu nie zleciła jej cytologii! Siostra ma 31 lat, mieszka w dużym mieście, regularnie chodziła do ginekologa a mimo wszytsko guz został zdiagnozowany dopiero ,gdy bardzo krwawił i miał ponad 4 cm. Jak mogło do tego dojść? Dlaczego moje koleżanki, gdy pytają swojego lekarza o cytologię często słyszą że "raz na trzy lata to często, bo 3 lata temu było ok", "taka młoda pani jest że nie ma potrzeby"?! Ja jestem w tej komfortowej sytuacji, że mam pakiet w prywatnej klinice i tam cytologia wykonywana jest u mnie co 6 m-cy...
Wszystko to bardzo boli, niepokoi i wzbudza brak zaufania do wszelkich lekarzy i społecznych akcji uświadamiających, które są tylko teorią a praktyka w gabinetach wygląda inaczej.
Siostra ma 31 lat, mieszka w dużym mieście, regularnie chodziła do ginekologa a mimo wszytsko guz został zdiagnozowany dopiero ,gdy bardzo krwawił i miał ponad 4 cm
- to straszne
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Dlaczego moje koleżanki, gdy pytają swojego lekarza o cytologię często słyszą że "raz na trzy lata to często, bo 3 lata temu było ok"
To może wynikać np. z zaleceń PUO (str. 236) odnośnie profilaktyki raka szyjki macicy,
gdzie jest mowa o tym, że w przypadku prawidłowego wyniku badania cytologicznego
zaleca się wykonanie następnego takiego badania po trzech latach.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
To może wynikać np. z zaleceń PUO (str. 236) odnośnie profilaktyki raka szyjki macicy,
gdzie jest mowa o tym, że w przypadku prawidłowego wyniku badania cytologicznego
zaleca się wykonanie następnego takiego badania po trzech latach.
Ale jak to ma się do rzeczywistości, w której w ciągu 3 lat może powstać złośliwy guz wielkości 4 cm? skoro pacjentka chce wykonać cytologię chyba nie powinno się jej do tego zniechęcać...
[ Dodano: 2011-09-29, 20:12 ]
A dodać chciałam jeszcze, że jak na ironię Siostra pracowała w Centrum Promocji Zdrowia.
To może wynikać np. z zaleceń PUO (str. 236) odnośnie profilaktyki raka szyjki macicy,
gdzie jest mowa o tym, że w przypadku prawidłowego wyniku badania cytologicznego
zaleca się wykonanie następnego takiego badania po trzech latach.
-kto podpisał się pod tym kuriozalnym dokumentem?Proszę odpowiedzieć.
Dawniej gdy Polska nie była krajem "wolnym"to z urzędu robiono cytologię raz w roku.Podobnie jak i WR,czy RTG płuc małoobrazkowe.
Pilnowali tego lekarze zakładowi,a byli tacy w owych czasach.
Ja raz na rok-półtora roku robię cytologię. Proszę Panią Doktor o cytologię i ona pobiera materiał. I tyle. Nie mam żadnego problemu. Państwowa przychodnia.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
a raz na rok-półtora roku robię cytologię. Proszę Panią Doktor o cytologię i ona pobiera materiał. I tyle. Nie mam żadnego problemu. Państwowa przychodnia.
I myślę, że jest tak w większości przypadków. A mimo wszystko moją Siostrą spotkało co innego...a dwie koleżanki potraktowano lekceważąco. Tak chyba być nie powinno.
Ale jak to ma się do rzeczywistości, w której w ciągu 3 lat może powstać złośliwy guz wielkości 4 cm? skoro pacjentka chce wykonać cytologię chyba nie powinno się jej do tego zniechęcać...
Jak najbardziej się z tym zgadzam.
Ponadto dodam, że często spotykam się z opiniami, że Panie w ramach corocznych badań ginekologicznych (prywatnie) mają w ramach wizyty wykonywaną m.in. cytologię.
Uważam takie postępowanie za bardzo rozsądne, wręcz wskazane.
sarenka napisał/a:
-kto podpisał się pod tym kuriozalnym dokumentem?Proszę odpowiedzieć.
Proszę uprzejmie - autorzy opracowania są podani na tej witrynie, skąd można pobrać plik:
http://www.onkologia.zalecenia.med.pl/ (trzeba wybrać zakładkę "ginekologia onkologiczna" po lewej stronie).
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
a raz na rok-półtora roku robię cytologię. Proszę Panią Doktor o cytologię i ona pobiera materiał. I tyle. Nie mam żadnego problemu. Państwowa przychodnia.
I myślę, że jest tak w większości przypadków. A mimo wszystko moją Siostrą spotkało co innego...a dwie koleżanki potraktowano lekceważąco. Tak chyba być nie powinno.
pozdrawiam
Pewnie, że tak nie powinno być.
Jeśli pacjentka prosi o cytologię, to nie rozumiem jak (odpowiedzialny) lekarz ginekolog może zniechęcać pacjentkę.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Wydaje mi się,że my nie powinnyśmy prosić o badanie.
Lekarz powinien sam wykonać badanie
Idziemy na prywatna wizytę-wszystko zrobione -super.
Ale teraz z innej strony.Nie stać nas na taką wizytę=szybki zgon?
A potem TV ,prasa "trąbią" o profilaktyce jak to się ma?
Idziemy na prywatna wizytę-wszystko zrobione -super
Właśnie nie do końca tak jest...Siostra chodziła do prywatnego ginekologa i ona też nie zrobiła cytologii. Mimo iż każda wizyta kosztuje ok.150 zł. A mi zdarzyło się za studenckich czasów (3 lata temu ) chodzić co przychodni studenckiej i Pani Doktor uważała za normalną cytologię co rok, mimo iż nie miałam 25 lat czyli nie kwalifikowałam się do badania.
Czyli reguły nie ma. Wszystko zależy chyba od lekarza.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum