Niestety mam świadomość, że jestem mieszanką wybuchową już przez historię rodzin rodziców, gdzie zawały i nowotwory bywały u co drugiej osoby :(
Tak, leczę się w Gdańsku, kierowana docent z oddziału ginekologii onkologicznej. Najgorsza możliwość i pewnie ta najpewniejsza to to, że jednak źle zdiagnozowano mi sarcomę - a przy tym również nie wykonywano żadnych badań obrazowych w tych rejonach bo teoretycznie nie było żadnej potrzeby. I tak kiedy miednica czyściutka tak w płucach coś się robiło.
A powinnam czytać historię pacjentów z jakim typem wcześniej rozpoznanego nowotworu?
Czyli rozumiem, że badania genetyczne pokazujące niefajne geny dają szansę leczenie immunologicznego, czy to nie jest powiązane i źle zrozumiałam?
Jak zwykle nie wiem na czym stoję z tym nowotworem, czekanie na samą biopsję jak i jej wyniki będzie jednym wielkim koszmarem z widzeniem ciągle tych kropek krwi we flegmie brrr
Gorzej też, że nie mieszkam w Gdańsku i mam utrudniony kontakt tak, żeby pochodzić po oddziale i popytać kogoś twarzą w twarz, jednak muszę dojeżdżać a po szkole ani czasu ani sił.
No i standardowo, najgorsze chyba będzie poznanie rokowań bo nie ważne co, zawsze będzie za mało czasu.
[ Dodano: 2020-09-11, 23:01 ]
A co do niepewności czy to przerzuty - miałam po znajomości podgląd na zdjęcia rtg u jednego z radiologów i bez znania praktycznie niczego rzucił od razu, że meta ginekologiczne, w opisie rtg również charakter meta
Już chyba nieuniknione to, teraz pytanie czy mój organizm będzie zawzięty, żeby sobie chociaż z 3 lata wywalczyć
A jak to jest przy chirurgicznym usuwaniu przerzutów? Nie jestem pewna czy w ogóle bym się kwalifikowała bo to urosło duże już, ale jak przeżywalność po tym? Bo co czytam to nikt nigdy nie pisze nic o przeżywalności dosłownie, tylko że zależy od wielu czynników