witam, bardzo chciałabym ci pomoc a tym bardziej niezabierac nadziei bo ona zawsze jest!!!i mam taka chec komus się wyzalic opowiedzieć o wszystkim bo przechodziłam to samo z mama
u mojej mamy (60lat) zaczęło się od nowotworu piersi mastektomia, chemia wszystko ładnie pięknie a po trzech latach znowu ten sam koszmar bole głowy tracenie równowagi - diagnoza przerzuty 3 guzy na mózgu!!!nieoperacyjne!!!i znowu szpital jedno naświetlanie potem za jakiś czas drugie, które albo się uda albo nie przeżyje zdecydowaliśmy się pod strachem Boga udało się, mama wychodzi na święta Bożego Narodzenia chodzi żadnych dolegliwości nic sielanka trwała tydzień i znowu to samo ale pierwszy rezonans wykazał ze nic się nie pogorszyło i nic nie polepszyło myślałam ze w końcu dało nam spokój potem za 3 miesiące kolejny rezonans porównawczy i koniec !!!guz dal "efekt arbuza" po ostatnim naświetlaniu chyba się rozzłościł i rozbryzgał się po głowie mamy na 14 ognisk !!! znowu załamka ale mama dalej walczyła zyla jak nas straszyli lekarze ze może być roślina nie mówić nie kontaktować ciągle mieliśmy nadzieje ze tyle czasu minęło a mama dalej jest wśród nas ale...w maju stan jej się pogorszył miała obniżoną odporność wiec myśleliśmy ze się przeziębiła kasłała w końcu zaczęło ja dusić i straszny bol w klatce zabraliśmy do szpitala tam okazało się ze ma kolejny przerzut na płuca woda w nich zaczęła się zbierać przy okazji badan dowiedzieliśmy się ze ma tez przerzut na wątrobę wszystko potoczyło się jak grom z jasnego nieba wyła z bólu a my razem z nią do czasu jak dostała morfinę to ręka odjął zaczęła majaczyć a potem już spać jedynie co już mogliśmy zrobić to żeby umarła nieświadoma bo tak ta morfina działa ale nie w bólu i cierpieniach 13 maja 2012 dowiedziała się o wznowie choroby i za rok 14 maja przyjechała w to samo miejsce niestety już z niego nie powracając objawy postęp choroby miała książkowy lekarze dawali rok na przeżycie i równiutko rok jak to wszystko się zakończyło moja kochana mamuś zmarła był to dla mnie jeden wielki koszmar nie mogę się z tym pogodzić do dziś choć minęły już trzy miesiące. Po tym wszystkim człowiek docenia czym jest życie zdrowie !!!Ale nie poddawaj się nadzieja umiera ostatnia walcz do ostatniego...sorki za te moje dosadne pismo ale w moim przypadku taka była prawda to jest tylko odrobinka tego co opisałam cieszę się z jest takie forum z którym nie jesteśmy sami i możemy się wygadać..
Powodzonka i ZDROWIA!!!!
Dzięki becik-pl ale co tu już pisać ciągle mam przed oczami ten dzień, wieczorami wyje jak glupia mowia ze czas leczy rany niewiem..moze kiedys..mój syn idzie pierwszy rok do szkoly kupilam mu wczoraj plecak a on na to czy moze zawiesc go na cmentarz pokazac babci i ze za nia teskni...albo mamo deszczyk pada chyba babcia placze za nami..bylismy na odpuscie dostał balona wieczorem narysowal obrazek i przyszedl do mnie czy mu go przyczepie do balonika a on go wypusci i poleci do babci do nieba i to mówi pięcioletnie dziecko ma takie teksty niczym dorosly...naprawde wszystkim wspolczuje przechodzenia tego wszystkiego czlowiek dopiero sobie zdaje sprawe jakie tak naprawde sa najwazniejsze wartosci w zyciu
ogladalam wczoraj magda milosc i rak daje duzo do myslenia
pozdrawiam
Misiak, u mojej mamy też niestety słabiej...
Wiesz, moja mama czasem jest taka podpuchnięta, lekarz mówi że to po sterydach.
Czy twoja mama bierze sterydy?Może to właśnie wynik brania tych leków.
Pozdrawiam i sił zyczę. Magda
Mama dzisiaj płacze, choc nie wiem dlaczego. Wzrusza tylko ramionami. Coraz czesciej jest przygnębiona. A ja niewiem jak jej pomóc. Czasami wydaje mi sie , że to pomału koniec.
Boje sie nawet rozmowy na ten temat. Nie wiem jak to dalej zniosę.
[ Dodano: 2013-12-30, 22:10 ]
Mam do was pytanie. Pisałam, że mama ma zawroty głowy. Ma je wtedy kiedy ma trochę wysiłku więcej,czyli jak ścieli łozko itp, czy to może być coś poważnego? Czy poprostu jest jakies niedotlenienie? Wtedy ma uczucie wielkiej głowy.
Jak sie za długo nie rusza, po takim długim bezruchu to na poczatku się kręci w głowie jakiś czas. Ja ostatnio po 3 nieprzespanych nocach chodziłam po ścianach. Może też jakieś ciśnieniowe sprawy do tego doszly..
Jeżeli mama jest "na chodzie" to warto się ruszać - spacerki nawet takie krótkie. Najgorzej to sie położyć. Obserwuj mamę, jeżeli nie będą mijały to warto do lekarza pójść.
pozdrawiam
_________________ "Żyjemy dłużej, ale mniej dokładnie i krótszymi zdaniami.
Jestem jaka jestem. Niepojęty przypadek, jak każdy przypadek."
Otóż mama jest na chodzie, spaceruje ,wychodzi na dwór. Problem jest taki, że ma zawroty głowy, a przy wysiłku jest to większe. Dzisiaj mi mówiła, że czuje sie zmęczona, dyszy tak jak kiedys, widać , że coś ją męczy, choc o tym nie rozmawia.Kiedy powiedziałam, że do lekarza może trzeba jechać pokiwała głową, że nie. Oby ten guz nie powiększyl sie. A do lutego troche czasu jest (tk płuc).Martwię sie , żeby to nie był nawrót choroby.
Pojawił sie problem ze wzrokiem.Mama ma mgłe na nich, a do tego narośl na palcu u ręki.Wygląda to jak oparzenie, bąbel , ale jest to twarde i nie boli. W okolicy gardła, krtani dziwne uczucie ma ,takie jak miała przy zespole żyły głównej, po naświetleniach zniknęło.Pojawiło sie sie w okolicy gardła. Może coś mi podpowiecie.Czy zaczyna sie od nowa?
TK głowy 2 mce temu był dobry. Mama narzeka na głowę, ma jak twierdzi taką nie swoją.
Wzrok wrócił do normy.Mama po chemi 2 linii. Czuje sie słaba. Włosy wychodzą garściami.
A ja nie wiem jak tu sobie radzić. Minął już rok od tej strasznej diagnozy. I jak czytam niektóre posty, to tych osób chorujących z takim wynikiem jest coraz mniej. Mamy nadzieję, że może naszą bliska osoba pobije rekord, i ja też mam tą nadzieję,ale patrząc na mamę widzę, że to chyba jednak sie zbliża. Ta nadzieja jest, ale za chwilę jej nie ma. Siedzi w fotelu , taka skurczona, mizerna, choć mówi , że cieszy sie ,że ją nic nie boli. Boję sie, boję sie jutra.
Boję sie tego , że co będzie jak jej zabraknie. Jak ja dam sobie radę z tym wszystkim. Jest masa problemów, i to na mojej głowie. Dzisiaj mam doła strasznego. Jeśli ta chemia drugiej linii-topotekan nie zadziała to co dalej?
Mamy nadzieję, że może naszą bliska osoba pobije rekord, i ja też mam tą nadzieję,ale patrząc na mamę widzę, że to chyba jednak sie zbliża.
I taką nadzieją trzeba żyć! I dniem dzisiejszym, pamiętasz jak pisałam o moim M, że się boję każdego ranka gdy zaglądałam ze strachem do pokoju?
Mija rok od tego od tego czasu.... a M. pobił rekord i trzyma się w dobrej kondycji.
Bywają gorsze dni ale jest... nadal TU i TERAZ!
Trzymaj się tej myśli....dobrej myśli
_________________ Lidia
Nauczmy się kochać ludzi....bo tak szybko odchodzą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum