Gruczolakorak płuc z przerzutami do mózgu...ile mam czasu?
Witam Was serdecznie..napisze krotko o co chodzi..Mamie(62 lata) 4 m-ce temu wycieli woreczek zolciowy, od tego czasu miala okropne bole z tylu pod lopatka..w trakcie poszukiwan przyczyny wykryto u niej gruczolakorak pluc..kilka guzkow na obu plucach naciekajacych ma oplucna i zebra.. 2 tygodnie temu skonczyla serie radioterapii. Ale w ta niedziele trafila do szpitala, i wykryto juz przerzut do mózgu...Prawa noga nie moze ruszac, na prawe oko widzi podwojnie wiec jest jakis ucisk.Wiem ze dostaje morfine..
.Kochani, ktorzy mieliscie w rodzinie podobne doswiadczenia..prosze powiedzcie mi w takiej sytuacji jak szybko sytuacja moze ulec pogorszeniu.????Mieszkam za granica i mam trojke malych dzieciaczkow..musze jakos to ogarnac i leciec..ila mam czasu zeby jeszcze porozmawiwc z mama..??:-(
Tego nikt Ci nie powie, żaden lekarz ile dni pozostało. Mama musi być pod czułą opieką teraz najlepiej hospicjum. Jeśli wystąpiły przerzuty do mózgu to właściwie rozwiązaniem jest hospicjum stacjonarne. Nikt nawet najbardziej genialny lekarz nie przewidzi jak choroba będzie się rozwijała. Może dojść nawet do niewyobrażalnego cierpienia przed którym trzeba będzie Mamę bronić. Mama potrzebuje zatem mnóstwo i miłości i właściwej opieki medycznej.
Tak jak napisał Rafus, ile czasu zostało ani my ani lekarz nie powie ale na pewno ten czas jest ograniczony, mogą być dni/tygodnie/kilka miesięcy choć raczej mniej niż więcej.
Czy mama ma opiekę po wyjściu ze szpitala bo w takim stanie absolutnie nie powinna być sama, wymaga już na pewno opieki całodobowej. Przy przerzutach do mózgu mama może mieć splatanie, nie kojarzyć faktów, mylić pojęcia więc opieka jest niezbędna.
Czy mama ma zapewnioną pomoc hospicjum?
Jeżeli jest ktoś do opieki nad mamą, możecie skorzystać z pomocy Hospicjum Domowego jeśli stan mamy na tyle będzie ciężki a opieka niemożliwa można rozważyć hospicjum stacjonarne. Bez pomocy Hospicjum trudno będzie przejść tą drogę, Oni zabezpieczą mamę najlepiej żeby nie cierpiała.
Mondeo napisał/a:
.ila mam czasu zeby jeszcze porozmawiwc z mama..??:-(
Może warto przyjechać bo ta rozmowa może być później niemożliwa.
Mam juz bilet na jutro... papiery do hospicjum sa juz przygotowane, podpisane..czekaja na mnie. W kazdym razie lekarz zapewnial ze dopoki miejsce w hospicjum sie nie znajdzie to nie wypisza mamy ze szpitala..na razie mama wszystko kojarzy, normalnie rozmawia, tylko jest slabiutka,chudziutka, nie chodzi, ciezko jej w ogole usiasc strasznie sie boje..jak z nia rozmawiac? Jak podniesc na duchu...mama sama mowi ze wie ze nie wroci juz do domu, ze taki bedzie jej koniec..jak ja wspierac..? Nie zawsze bylo miedzy nami kolorowo, chcialabym jakos oczyscic atmosfere..:-( nie mam pojecia jak zaczac..boje sie ze jak ja zobacze to sie calkiem rozkleje..
Nie zawsze bylo miedzy nami kolorowo, chcialabym jakos oczyscic atmosfere..:-( nie mam pojecia jak zaczac..boje sie ze jak ja zobacze to sie calkiem rozkleje..
Rozklej się Kiedy, jak nie teraz?
Sama znasz mamę najlepiej i wiesz, jakie słowa przyniosą jej otuchę.
Na wiele rzeczy nie będziesz miała wpływu - lekarze pomogą i zrobią, co w ich mocy, żeby ulżyć, a Ty po prostu BĄDŹ. To czasami jedyne, a chyba też najlepsze, co można zrobić.
Hej Mondeo
doskonale Cię rozumiem, sama mieszkam zagranicą a w Polsce rodzice i tata chory.
Też mam podobne obawy jak Ty. U mojego taty nie ma jeszcze tak ciężkiego stanu, ale jak życie pokazuje zawsze może być.
Super że lecisz do kraju - pozałatwiaj co się da , badź w stałym kontakcie telefonicznym z lekarzami.
Niestety taki szpagat miedzy własną rodziną a chorym rodzicem - w szczególności jeżeli nie jest się na miejscu- jest bardzo trudny i obciążający psychicznie.
Mondeo napisał/a:
...jak szybko sytuacja moze ulec pogorszeniu.????
Jak już Ci odpowiedziano - nikt tego napewno nie wie. Ja wyszłabym z założenia że może to być szybko - dlatego trzeba działać i to właśnie robisz. Jeżeli ułoży się inaczej to bedzie się z czego cieszyć.
Mondeo napisał/a:
Nie zawsze bylo miedzy nami kolorowo, chcialabym jakos oczyscic atmosfere..
Nie zastanawiaj się teraz nad tym. To już było teraz sytuacja jest inna.
Twoja obecność już "oczyści atmosferę", a reszta sama się ułoży.
Emocje zawsze w trudnych sytuacjach są - czy trzeba koniecznie z nimi walczyć?
Zyczę Ci wiele siły. Serdeczne pozdrowienia.
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Bardzo wam dziekuje za odpowiedzi..jutro juz mame zobacze.. ciezka sytuacja jak sie mieszka daleko..a wyjezdzajac wiadomo ze sie nie mysli co bedzie...Najwazniejsze zeby mama nie cierpiala lekarz nam to obiecala ze zrobi co sie da w tej kwestii), miala dobra opieke, zebym byla przy niej..tyle moge teraz zrobic..
I to jest teraz najważniejsze, nie ważne co było kiedyś ważne, że będziesz przy mamie, nawet słowa nie są potrzebne i mama i Ty poczujesz ulgę. Lekarze zadbają, żeby mama nie cierpiała ale Wy bądźcie czujni i jak tylko zauważycie cierpienie mamy to od razu reagujcie, można niwelować bóle i inne dolegliwości, fakt, że czasami nazwijmy to "odlotem" chorego ale lepsze to niż cierpienie.
Bardzo dobrze wszystko załatwiłaś i że będziesz to teraz jest bardzo ważne, pozdrawiam.
Moja mama odeszła w listopadzie na raka płuc. NDRP
Od diagnozy do śmierci minęło pół roku.
Od wykrycia przerzutów w głowie tylko 2 tyg.
Po trzech chemioterapiach po wielkim guzie zostało tylko pogrubienie opłucnej, leczeni przyniosło piękne efekty, a po 2 miesiącach od tego czasu mamy już nie było.
Nikt nie wie ile czasu zostało drugiemu człowiekowi, można tylko szacować, a z doświadczenia mojego i pewnie innych, wiemy, że przerzuty do głowy są kiepską prognozą.
Dlatego polecam jak najszybciej przyjechać do mamy i być z nią.
Wykorzystaj ten czas maksymalnie dla siebie i mamy.
Ja ostatnie dwa tygodnie życia mamy rozmawiałam o uczuciach, przygotowywałam ją na odejście, akceptowałam wszystko co mówi, co czuje, zaspokajałam każdą potrzebę.
Byłam po prostu blisko.
Jestem już przy mamie od wczoraj, byłam cały dzień W szpitalu i widzę ze jest coraz gorzej rano jeszcze rozmawiała, na obiad zjadła parę łyżek zupy A po poludniu już nie chciała nic..ani nic zjeść ani pić. Próbowałam coś w nią wmusic chociaż kkilka lyczkow wody i lyzeczke przecieru owocowego to mi mówi nie Monisiu nie mecz mnie..nic nie wejdzie.. Panie salowe mówią ze to ten rak nie daje jej jeść a waży ze 30 kilo..jak ja zobaczyłam jak sie zmieniła to jestem w szoku... tydzień temu jeszcze rozmawiałyśmy przez Skype..było wszystko dobrze. Widze ze cierpi mimo morfiny..ma materaz przeciwodlezynowy, wczoraj kupiłam jej taka poduszkę z dziurką.. jak jeszcze ulżyć? ?.obawiam się ze już ciężko będzie nam porozmawiać...Przytulalam ją i mówiłam ze ja kocham..A mama już nawet nie reagowala..może czas zorganizować księdza..?? Boże..jakie to trudne
Z Twojego opisu wyglada to na ostateczny atak choroby, nie nastawiaj sie raczej na tygodnie (obym sie mylil).
Ogarnij temat Hospicium domowego i zabierz Mame do domu, chorzy czuja sie bezpieczniej w swojich katach.
Podawanie morfiny jest bardzo proste.
Co do ksiedza to Wasz wybor, ostatnie namaszczenie jest ciezkim przezyciem ale czesto pomaga w odejsciu na tamta strone.
Badz przy Mamie, ona czuje i slyszy.
Pozdrawiam i zycze sily.
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Absolutnie nie wmuszaj, jak chory nie chce nie należy wmuszać. Pilnuj picia ale jak nie chce to też nic na siłę, najwyżej zwilżaj mamie usta.
Mondeo napisał/a:
Widze ze cierpi mimo morfiny.
, to zgłaszaj to lekarzowi, albo trzeba zmodyfikować leczenie ale podać coś innego, ewentualnie dołączyć.
Mondeo napisał/a:
jak jeszcze ulżyć?
pilnować i zgłaszać lekarzowi jak mamę męczą jakieś dolegliwości, zwłaszcza ból, być z mamą/przy mamie i jeśli chce coś, to spełniać to, niewiele można zrobić ale bliskość teraz jest najważniejsza.
Mondeo napisał/a:
może czas zorganizować księdza.
Jeśli wiesz, że mama chciałaby tego to jest to odpowiedni moment.
Dziękuję Wam za odpowiedzi i wsparcie.. dziś z mamą lepiej. Była bardziej rozmowna, Zjadła ładnie 3 posiłki! Nawet 2 kanapki Na kolację! I umylysmy jej tez głowę. W porownaniu z wczoraj ogromna roznica..Wiem ze z ta chorobą różnie bywa...martwi mnie troche bo babcia na kilka dni przed smiercia tez bardzo sie ozywila, spiewala mojej córce i zazyczyla sobie rosołu. .a 2 dni pozniej odeszla... wiem ze jest to nieuleczalną chorobą na tym etapie - lekarz mówi nowotwór rozsiany..czyli pewnie już atakuje wszystko powoli pomalutku staram sie z tym oswoić... Mama nie chce hospicjum domowego, podpisała papiery na stacjonarne i w poniedziałek składam no jeśli nie przyjmą mi córek do żłobka to muszę wracać 31sierpnia bo mężowi kończy się urlop i to mnie przeraża. .co dalej. W hospicjum stacjonarnym będzie mieć opiekę 24h. Tata zmarł na raka jelita grubego kilka lat temu pod opieką H domowego i to była tragedia B cierpiał bo lekarz do końca nie dawał mu morfiny! Mówił ze jeszcze nie czas..jeszcze za wcześnie i skutkiem tego B cierpiał A my z mamą patrzylysmy i plakalysmy mama b sie tego boi...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum