Dziwne to forum, mamy wypowiadać się o niekonwencjonanlym leczeniu nowotworów, tymczsem jeśli ktoś napisze coś o tej metodzie jest zaraz zaatakowany.Moja koleżanka ma drobnokomórkowego raka płuc,według statystyk ma kilka miesięcy życia. Dzisiaj jest po trzeciej chemii, która daje rezultaty ale wspomaga się wszystkim co tylko możliwe. i tak: pije soki owocowo warzywne świerze, codziennie łyżkę oleju budwigowego, 10 pestek czarnej moreli, codziennie 9 g czystej vilcakory, na oczyszczenie watroby sangre de drago, bierze codziennie 10 g witaminy c lewoskrętnej/ pomagają wlewy ale ona powiedziała, że 10 g jej tez pomoże, codziennie sodę z miodem, ph z 6 urosło do 8,2 a w takim odczynie trudno by powstawały nowe komórki nowotworowe. Chemie zniosła wszystkie bez wymiotów, ma dużo energii, funkcjonuje jak przed chorobą.W sobotę pojechała z mężem nabrać jeszcze więcej sił nad nasze morze, sama prowadziła 300 km samochód, bo mąz nie ma prawa jazdy. Po powrocie ma 4 chemię a potem naświetlania. Podczas naświetlania będzie nadal wspomagać się, myślimy o chlorelli, soku z papai i granatu, może jeszcze sok z noni, a papaję będzie piła razem ze świeżo zmielonym siemieniem lnianym, będzie piła zielone szejki z jarmużu. I nikomu nic do tego jak ktoś się leczy, tym bardziej na takim forum, gdzie zwolennicy metod niekonwencjonalnych powinni się wspierać a ci którzy nie wierzą niech podejmą temat np."Metody niekonwencjonalne nie pomagają" i wtedy można sobie używać. To jest temat"wspomaganie konwencjonalnego leczenia onkologicznego- niekonwencjonalne metody leczenia" A wszystkim przeciwnikom polecam blog Ireny, " A ja pokonałam raka bez wznowy"kTóra właśnie korzystała ze wszystkiego, pracowała nad swoją psychiką i wygrała. Od diagnozy żyje 11 lat i przez kilka lat lekarze wmawiali jej ,ze rak drobnokomórkowy wróci, bo on musi wrócić, nie ma innego wyjścia. Rak nie wrócił.
aleksandra1124,
Po Twoim trzykrotnym poleceniu wzięłam się za czytanie bloga "pokonałam raka bez wznowy". Niewiele przeczytałam, bo na szczęście trafiłam już na początku na tę perełkę
" powiadomiono mnie o zakwalifikowaniu się na piąty cykl chemii. Szłam na tą piątą chemię uradowana jak „głupek” , dumna o zakwalifikowaniu się do wpuszczenia sobie do żył następnej potężnej dawki trucizny . Wiedziałam jak mocną otrzymuję truciznę, bo wcześniej przy podłączeniu kroplówki spadła kropla i wypaliła w podłodze dziurę "
To fragment z tego bloga - przyznaję się bez bicia, że oplułam monitor
Szkoda że większość niekonwencjonalnych metod leczenia, pomimo że nie potwierdzonych badaniami klinicznymi bywa jednak stosowanych i to często przy ograniczeniu lub nawet odrzuceniu konwencjonalnej medycyny. I prowadzi w efekcie do całkiem konwencjonalnej śmierci...
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Jedyne logiczne wytłumaczenie wszelkich chorób leży w naszej biologii. Jak sama nazwa wskazuje BioLogika daje nam logiczne wyjaśnienia pochodzące z ewolucji mózgu - systemu, który kontroluje organy - składowe naszego organizmu.
I tak
1. Pień mózgu odpowiedzialny jest za podstawy przeżycia - ukł. oddechowy, trawienny, moczowy, rozrodczy. Tkanka gruczołowa.
Choroba powstaje w tych miejscach gdy mamy problemy w życiu dotyczące strachu o życie, przetrwania, strata, możności lub niemożności strawienia jakiejś sytuacji, tzw. kęsa.
2. Móżdżek - wykształcił nam osłony narządów takie jak osierdzie, opłucną, otrzewną oraz najważniejsza skóra, w której są zagnieżdżone gruczoły potowe, łojowe oraz sutkowe.
Analogicznie do biologicznych funkcji musimy odnieść się do naszego życia, rzeczywistości, problemów z którymi stykamy się na co dzień.
Czyli mówimy w tej sytuacji o konfliktach dotyczących ochrony / ataku, splamienia ale i przetrwania gatunku (gruczoł sutkowy, który aktywuje się u kobieyt gdy nasze dziecko / partner jest w potrzebie i bardzo chcemy pomóc.
Dalej mamy
3. Istotę szarą mózgu. Poczucie własnej wartości - utrata i związana z nią efektywność, np w pracy. Chorują w takim wypadku narządy z tkanki łącznej - kości, ścięgna, więzadła, tłuszcz, węzły chłonne itp.
W końcowym etapie ewolucji wykształciła się
4. kora mózgowa, która odpowiedzialna jest za sterowanie człowiekiem w grupie, radzenie sobie w relacjach na zewnątrz, kwestie terytorialne, postrzegania, rozłąki i seksualności. Innymi słowy mówiąc współczesne konflikty o podłożu intelektualnym.
Tkanki nabłonkowe: oskrzela, naskórek, tętnice, odbyt itp. oraz tkanka nerwowa.
Tak więc kochani, wszystkie choroby mają logiczne wytłumaczenie związane z archaicznymi programami naszego mózgu, który bardzo precyzyjnie pokazuje nam z czym mamy problem.
I dopóki w odpowiednim czasie się nie ockniemy, nie będziemy żyli w zgodzie z samym sobą, dopóty będziemy chorowali.
1. Pień mózgu odpowiedzialny jest za podstawy przeżycia - ukł. oddechowy, trawienny, moczowy, rozrodczy. Tkanka gruczołowa.
Choroba powstaje w tych miejscach gdy mamy problemy w życiu dotyczące strachu o życie, przetrwania, strata, możności lub niemożności strawienia jakiejś sytuacji, tzw. kęsa.
Co to to "tzw. kęsa"?
I dlaczego akurat strach powoduje choroby tych układów? Można jakieś konkrety? Jak to zostało zbadane?
Cytat:
Czyli mówimy w tej sytuacji o konfliktach dotyczących ochrony / ataku, splamienia ale i przetrwania gatunku (gruczoł sutkowy, który aktywuje się u kobieyt gdy nasze dziecko / partner jest w potrzebie i bardzo chcemy pomóc.
Móżdżek decyduje o tym by z powodu konfliktu ochrony tudzież z potrzeb dzieci zaatakować gruczoł sutkowy? Zdecydowanie nie ogarniam. Przyznaję bez bicia. Proszę o dokładne wyjaśnienia tych tez.
'KĘS' na przykładzie zwierząt to np. mysz dla kota. Dla człowieka będą to np. pieniądze, które zapewnią mu przetrwanie. Coś czego pożądamy, lub coś czego nie możemy zcierpieć (strawić) w wyniku czego może pojawić się problem z żołądkiem, zgaga.
A propo sutka, dziś powszechnie znany gruczolakorak to nic innego jak troska matki o dziecko lub kogoś bliskiego w rodzinie czy też partnera (w zależności która pierś jest zaatakowana). Biologia wyposażyła nas w specjalne programy które aktywują się w zalezności od okoliczności. W przypadku narządów i tkanek połączonych z pniem mózgu lub móżdżkiem czyli mózgiem archaicznym, najstarszym ewolucyjnie, mamy doczynienia z namnażaniem komórem w fazie aktywnej - konfliktowej, i powstają guzy- tworzy się super pierś. Mleko z takiej piersi będzie miało dwukrotnie więcej wartości niż zwykle. Gdy sytuacja zagrożenia minie - pojawi się faza zdrowienia czyli rozpad komórek (wysięk, ropienie, krwawienie oraz może utworzyć się torbiel jeśli jest zbyt mało bakterii i grzybów które mogły by "zjeść" nadmiar zbędnej tkanki.
Kolejna ważna rzecz - grzyby, bakterie i wirusy są naszymi sprzymierzeńcami a nie wrogami. Dlatego leki tak często nie działają, zabijają drobnoustroje które mają przeprowadzić naturalny proces zdrowienia i po jakimś czasie choroba powraca, ponieważ przyczyna choroby nadal jest nieodgadniona, medycyna konwencjonalna zaś skupia się jedynie na zwalczaniu objawów, bo leczeniem tego nazwać nie można.
Specjalne programy o których wpsomniałam pozostały nam z wcześniejszych archaicznych etapów ewolucji.
A propo sutka, dziś powszechnie znany gruczolakorak to nic innego jak troska matki o dziecko lub kogoś bliskiego w rodzinie czy też partnera (w zależności która pierś jest zaatakowana). Biologia wyposażyła nas w specjalne programy które aktywują się w zalezności od okoliczności. W przypadku narządów i tkanek połączonych z pniem mózgu lub móżdżkiem czyli mózgiem archaicznym, najstarszym ewolucyjnie, mamy doczynienia z namnażaniem komórem w fazie aktywnej - konfliktowej, i powstają guzy- tworzy się super pierś. Mleko z takiej piersi będzie miało dwukrotnie więcej wartości niż zwykle. Gdy sytuacja zagrożenia minie - pojawi się faza zdrowienia czyli rozpad komórek (wysięk, ropienie, krwawienie oraz może utworzyć się torbiel jeśli jest zbyt mało bakterii i grzybów które mogły by "zjeść" nadmiar zbędnej tkanki.
Jak to się łączy. Jakim cudem móżdżek nakazuje gruczołowi zrobić sobie krzywdę w postaci np. raka? Jak to wyjaśnić fizjologicznie. I pozostałe tezy jak wyjaśnić? Jak to się dzieje na poziomie komórkowym? Czy jest jakiś konkretny zapis w komórce by kiedyś, w kolejnej wymianie zrobiła sobie krzywdę? No nie ogarniam tematu kompletnie. Kto to zbadał? Gdzie są jakieś wyniki badań tych tez? Jeżeli piszemy, że jestem skazana na raka z powodu macierzyństwa, bo móżdżek nakazuje zaatakować cycka rakiem z powodu takich czy innych uczuć związanych z dzieciakami, to musi to być udowodnione naukowo, żeby taką tezę wygłaszać.
Czy w związku z tym, że jestem mamą czwórki dzieci i martwię się o nie codziennie, to co? Wycinać sutki? Przecież to kompletnie się niczego nie trzyma.
Przepraszam, że mnie to poniosło, ale czytam tego posta i kompletnie wydaje się być znikąd. Np. to:
Cytat:
Istotę szarą mózgu. Poczucie własnej wartości - utrata i związana z nią efektywność, np w pracy. Chorują w takim wypadku narządy z tkanki łącznej - kości, ścięgna, więzadła, tłuszcz, węzły chłonne itp.
Jak istota szara odpowiada za np. nowotwór kości? Jak to się dzieje? I dlaczego akurat poczucie wartości się tu czai? No kompletnie dziwnie się to czyta.
'KĘS' na przykładzie zwierząt to np. mysz dla kota. Dla człowieka będą to np. pieniądze, które zapewnią mu przetrwanie. Coś czego pożądamy, lub coś czego nie możemy zcierpieć (strawić) w wyniku czego może pojawić się problem z żołądkiem, zgaga.
A propo sutka, dziś powszechnie znany gruczolakorak to nic innego jak troska matki o dziecko lub kogoś bliskiego w rodzinie czy też partnera (w zależności która pierś jest zaatakowana).
Ban za rażące naruszenie Regulaminu Forum, do którego przestrzegania zobowiązała się Pani rejestrując tutaj konto.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Witam serdecznie. Na wstępie chciałbym krótko się przedstawić, gdyż nie mogę znaleźć wątku do tego przeznaczonego. Nazywam się Adam, mam 24 lata. Moja mama Elżbieta chorując od 20 roku życia na stwardnienie rozsiane (w tej chwili ma 61 lat), zachorowała w 2010 roku również na raka piersi, przechodząc mastektomię w 2011 roku w Blachowni k.Częstochowy (we Wrocławiu podmieniono jej wyniki w szpitalu na wyniki innej pacjentki). Obecnie mama ma już świetne wyniki, jednak z obaw o jej oraz swoje zdrowie, postanowiłem zainteresować się zarówno konwencjonalnymi jak i niekonwencjonalnymi metodami leczenia, w tym głównie wpływem odpowiedniego żywienia i suplementacji na stan zdrowia.
Osobiście pamiętam, w jaki sposób rodzice interesowali się productami z serii Vilcacory. Były gazetki, były różne produkty, suplementy... Pamiętam także jak dużo te produkty miały zwolenników i przeciwników. Po ukończeniu kursów dietetyki i zdaniu egzaminu zawodowego zauważam, jak często ludzie wietrzą spisek farmaceutyczny, odrzucając konwencjonalne leczenie i skupiając się na "złotym środku leczniczym", specyfiku mającym działać cuda.
Świat pełen jest substancji mających pozytywny wpływ na nasze zdrowie, lecz trzeba korzystać z nich ostrożnie, odpowiednio łącząc je z właściwym leczeniem i konsultując się z lekarzem i dietetykiem. Zbilansowana dieta w połączeniu z suplementami lub w cięższych przypadkach żywnością medyczną jest doskonałym UZUPEŁNIENIEM leczenia, lecz nigdy nie może stanowić samodzielnej alternatywy. Złoty środek - tak, ale w sensie wyważonego podejścia i łączenia.
Jednym z najczęściej poruszanych tematów na kursach dla dietetyków jest skwalen - lipid nie będący tluszczem, składnik płaszcza lipidowego ludzkiej skóry oraz tłuszczu wątroby rekina. Substancja ta umożliwia mniejszym rybom oraz rekinom głębinowym przeżycie na znacznych głębokościach wody, gdzie woda ma niską zawartość tlenu, jest zimno i nie dociera światło słoneczne. Przede wszystkim, skwalen ma wpływ na układ immunologiczny człowieka. Zwiększa dotlenienie wewnątrzkomórkowe, poprawia stan skóry, oraz produkcję przeciwciał - co jest ważne w profilaktyce przeciwnowotworowej.
Wszyscy produkujemy komórki nowotworowe, nie są one niczym niezwykłym dla organizmu. Odpowiednio funkcjonujący układ odpornościowy jest w stanie wyizolować takie komórki, nim zaczną się gromadzić. Oczywiście, mają tu znaczenie również czynniki takie jak onkogeny - geny nowotworowe, często uśpione i aktywowane przez niepożądane substancje chemiczne. W dzisiejszych czasach łatwo o takie substancje - zanieczyszczenie środowiska, żywność przetworzona oraz nieodpowiednia suplementacja mają kluczowe znaczenie. Skwalen posiada działanie antybakteryjne i antykancerogenne, od 30-40 roku życia jego poziom w organizmie zaczyna spadać bardzo gwałtownie. Przyjmowany wraz z jedzeniem absorbuje się w 60-85%, większe dawki zaleca się głównie przy leczeniu nowotworów. W kosmetyce istnieje jego zredukowana forma - skwalan.
Najlepszym źródłem skwalenu pochodzenia zwierzęcego są oleje ryb i rekinów głębinowych, z przyczyn oczywistych najczęściej stosowane w formie suplementów i żywności przeznaczenia medycznego. Źródłem pochodzenia roślinnego jest głównie amaranthus, jednak tu trzeba zaznaczyć, iż olej z amaranthusa posiada ok 10 x więcej skwalenu niż jego ziarna. Oliwa z oliwek jest głównym źródłem skwalenu dla ludzi zamieszkujących tereny śródziemnomorskie, jest ona drugim źródłem pochodzenia roślinnego tej substancji (ok 2-3 x mniej niż w nasionach amaranthusa). Pozostałe źródła skwalenu mają znikomą jego zawartość. Jakiego pochodzenia skwalen wybrać? To kwestia indywidualna. Obecnie sprawdzam, czy występują jakieś różnice przy spożywaniu skwalenu obu typów pochodzenia.
Kursy nauczyły mnie odpowiedniego i odpowiedzialnego łączenia produktów żywieniowych, szczególnie przy chorobach nowotworowych. Dietetyk i lekarz idą obok siebie - należy pamiętać, że dietetyka na studiach lekarskich praktycznie nie istnieje lub w ilościach znikomych - dobry dietetyk lub doradca żywieniowy NIGDY nie neguje słów lekarza. Są to tory równoległe, specjalistyczne leczenie musi iść w parze z odpowiednią dietą i suplementacją, a dieta i suplementacja NIE JEST ALTERNATYWĄ dla leczenia. Warto wspomnieć o nieodpowiedzialnej suplementacji wszelkiego rodzaju witamin - szczególnie z grupy B i D. Obecnie do dietetyków zgłasza się duża ilość osób mających nadmiar witamin z grupy B, są nieświadomi, że nieuzgodniona ze specjalistą suplementacja jest problemem ich kłopotów. Moja nauczycielka z kursów będąca doktorem biotechnologii przewiduje, że za ok 2-3 lata zaczną zgłaszać się do dietetyków pacjenci z nadmiarem witaminy D, obecnie namiętnie promowanej w mediach wszelkiego typu. Osoby zagrożone nowotworem lub walczące z nim powinny zaufać specjalistom w kwestii leczenia, diety i suplementacji, dbając równocześnie o wszystkie te kwestie. Unikajmy witaminek typu "wszystkie w jednej tabletce", wchłanianie ich będzie znikome, gdyż będą nawzajem blokować swoje wchłanianie, tak jak nadmiar wapnia blokuje przyswajanie magnezu.
Wszelkie niekonwencjonalne metody muszą być dodatkiem, nie alternatywą. Zwracajmy uwagę na to, co spożywamy. Konsultujmy się z lekarzami, wymagajmy od nich, ewentualnie uzupełniajmy ich braki wiedzy w kwestii łączenia leczenia farmakologicznego z odżywianiem u przeszkolonego dietetyka. Moja mama po kilku latach leczenia hormonalnego ma świetne wyniki, obecnie zmieniam jej podejście do żywienia
"Przyjmowany wraz z jedzeniem absorbuje się w 60-85%, większe dawki zaleca się głównie przy leczeniu nowotworów."
Z tego, co mi wiadomo, skwalen buduje komórki odpornościowe, które potem walczą z nowotworem.
Zastanawia mnie, czy skwalen pochodzenia roślinnego nie absorbuje się przypadkiem w znacznie mniejszym stopniu, niż skwalen pochodzenia zwierzęcego. Czy znalazłeś jakieś dane na ten temat?
Bo bardzo się obawiam, że z tym roślinnym skwalenem może być tak, jak z kwasami omega-3 z oleju lnianego (ALA), które absorbują się bodaj tylko w ok. 5-10%.
Dlatego w przypadku nowotworów zaleca się kwasy omega-3 pochodzenia zwierzęcego (EPA, DHA) - które są np. w żywności medycznej z olejem rybim. Tam mamy większą pewność, że kwasy omega-3 się wchłoną.
A jak wiadomo są one niezbędne, szczególnie w przypadku diety antynowotworowej.
Zastanawia mnie, czy skwalen pochodzenia roślinnego nie absorbuje się przypadkiem w znacznie mniejszym stopniu, niż skwalen pochodzenia zwierzęcego. Czy znalazłeś jakieś dane na ten temat?
Bo bardzo się obawiam, że z tym roślinnym skwalenem może być tak, jak z kwasami omega-3 z oleju lnianego (ALA), które absorbują się bodaj tylko w ok. 5-10%.
Witaj Marcin, z informacji które wyczytałem w literaturze tematycznej oraz najnowszych badań wynika, że skwalen roślinny i zwierzęcy rzeczywiście różnią się od siebie.
Skonsultowałem się z lekarzem immunologiem w sprawie ewentualnych różnic w budowie chemicznej skwalenu. Dowiedziałem się, że skwalen roślinny i zwierzęcy mają co prawda ten sam wzór chemiczny, jednak różnią się budową strukturalną. Ta budowa decyduje przede wszystkim o stopniu wchłaniania go przez organizm.
Skwalen roślinny rzeczywiście można porównać do ALA, które w organizmie musi być przetworzone na EPA i DHA i dopiero wchłonięte w malutkiej ilości. To też coś w stylu prowitaminy A, która dopiero w organizmie zostaje przetworzona. Skwalen zwierzęcy nie potrzebuje takiego przetwarzania. Temat na pewno ciekawy i do pogłębienia
Jest jeszcze inny aspekt różnic - przede wszystkim skwalen pochodzenia roślinnego jest droższy do przyjmowania w stosunku do skwalenu pochodzenia zwierzęcego. Tutaj trzeba wspomnieć o NATURALNYCH źródłach skwalenu:
pochodzenia zwierzęcego - oleje rybne ( z wątroby rekina ), tak więc źródło jest bardzo określone;
pochodzenia roślinnego - tłuszcze roślinne, tutaj jest kilka źródeł;
człowiek - gdyż sami go produkujemy :D
Skwalen produkowany jest przez człowieka podczas syntezy cholesterolu, ale jego ilość znacząco spada z wiekiem (dramatycznie po 30 roku życia). Znajduje się głównie w skórze, lecz są to małe ilości w porównaniu do potrzeb
Stężenie skwalenu w olejach rybich wynosi 35-80% . To skwalen ze stworzeń żyjących na głębokości poniżej 1000 m, gdzie światło, tlen i pożywienie nie występują w dużych ilościach.
W produktach roślinnych najwyższe stężenie wystepuje w oleju z nasion amaranthusa - 8%, ewentualnie oleju jaśminowym, do 12.5%.
Problem pojawia się tutaj - nie dość, że stężenie jest od 3 do 10 razy mniejsze niż w olejach rybich, to jeszcze jest to skwalen który dopiero musi zostać przetworzony, ten o mniejszym stopniu wchłaniania. Plus jeszcze fakt, że skwalen wchłania się ogólnie w 60-85% ze spożytego źródła, co jeszcze mocniej zmniejsza ostateczną wchłoniętą dawkę.
Jedyne opłacalne źródło pozyskiwania skwalenu roślinnego przez producentów to oliwa z oliwek. Jest po prostu spożywana w gigantycznych ilościach na świecie, co nadrabia jej 15x mniejszą zawartość skwalenu niż w oleju z amaranthusa (wobec olejów rybich to ta zawartość jest naprawdę znikoma).
Argument - jak już przerabiamy takie masy produktu to wybierzmy z niego wszystko, co posiada. Wniosek - gdybyś chciał brać skwalen pochodzenia roślinnego, żeby wchłaniać tyle skwalenu ile ktoś z oleju rybiego, to musiał byś chyba odżywiać się tym amaranthusem i popijać olejem z oliwek - słaba opcja
Postaram się jeszcze pogłębić temat różnic we wchłanianiu, jednak na pierwszy rzut oka widać przewagę skwalenu z olejów rybich nad roślinnym w aspekcie ceny, stężenia i przyswajanej ilości
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum