A więc... u mnie w rodzinie dalszej lub bliższej często pojawiał się rak...
Na takowego (nie wiem jakiego dokładniej, coś z jamą brzuszną) zmarł brat mojej babci, następnie na nowotwór złośliwy żoładka z przeżutami, zmarł mój dziadek (mąż wspomnianej babci)...
Najgorsze jest to, że lekarze szukali dość długo zanim znaleźli przyczynę bólu. Ból był promieniujący, dziadek przechodził kolejno przeróżne badania na serce, płuca, na kręgosłup nawet leżał w szpitalu. Przestarzała aparatura do gastroskopi sprawiła, że przy pierwszym podejściu nie poddał się badaniu, drugie ujawniło najgorsze, przeżuty pojawiły się po usunięciu całości żołądka. Pokój jego duszy...
Moja matka - nowotwór spraw kobiecych, podejżewane były niegroźne mięśniaki... Reakcja była szybka i skuteczna... Mama ma się dobrze, choć teraz młoda pani dermatolog kazała jej usunąć znamię (pieprzyka) z twarzy, które ma (mama) od urodzenia... Nie mogę jej do tego zmobilizować, nasłuchała się zabobonów od koleżanek typu 'nie ruszaj'...
A ja nic, nigdy nic nie było i nie będzie