Witamy
Dziś znów mamy nowe wiadomości. Udało nam się skonsultować mamy przypadek u pani doktor laryngolog w Centrum Medycyny Inwazyjnej. Pani doktor zbadała mamę bardzo dokładnie, szok to dla nas bo do tej pory nikt tak nas nie przyjął
!
Zrobili jeszcze badanie słuchu gdyż podczas leczenie może się pogorszyć więc muszą wiedzieć jaki był jego poziom przed leczeniem.
Generalnie jej zdaniem wycinanie samych węzłów chłonnych jest bez sensu. Więc jej zdaniem nasza decyzja była jak najbardziej słuszna... ufff....
Z badaniami i w szoku dalej do doktor onkolog...
Tutaj nadal szok bo znów dokładne badanie, bardzo dobre do nas podejście i nadzieja na dobre leczenie.
Pani doktor zaproponowała nam radio-chemioterapię (z resztą to samo mówiła pani laryngolog w CMI), ale co i jak dokładnie dowiemy się w trakcie bo muszą porobić badania.
Rentgen płuc już zrobiony, w ciągu tygodnia mają dzwonić co dalej - pewnie maska, TK i leczenie....
Zdecydowałyśmy także na własny koszt zrobić rezonans magnetyczny twarzo-czaszki oraz szyi. Po sugestii onkologa oczywiście... 2h w tubie mama była wykończona, ale bardzo dzielna
Mam jednak pytanie. Naczytałyśmy się tego wszystkiego i w wielu miejscach (także onkolog w Stanach u którego konsultowała się Asi to mówił), że w przypadku nowotworów stosuje się leczenie radykalne no więc wycinanie tego typu zmian. Tutaj obie lekarki mówią, iż jest to operacja bardzo inwazyjna: przecinanie żuchwy, trzeba to wyciąć ze sporym marginesem więc na dzień dzisiejszy stosuje się naświetlania, które bardzo ładnie radzą sobie z tego typu nowotworami.
Moje pytanie więc brzmi: czy nie należy się zastanowić czy nie lepiej to wyciąć i potem naświetlać? Jakie jest Wasze zdanie, doświadczenia?
Na koniec chciałam powiedzieć, że pomogli nam dziś w wielu miejscach wspaniali ludzie!
Latania było sporo w tym tygodniu, ale mamy dużo siły teraz bo wiemy, że teraz się mamą zajmą bardzo dobrzy specjaliści.
pozdrawiam,
madzia