Na poczatku roku mojego Tatę (53 lata) pobolewał brzuch, poszedł na USG, na którym wątroba była troche powiekszona i zwrócono uwage na obecnosc płynu. Połozylismy go w lutym w szpitalu, badali go 2 tygonie ( rtg, usg, gastroskopie, tomograf), w ostatnim dniu pobrano mu 3 wycinki z powiększonych węzłów chłonnych. Inne badania nic nie znalazły. Wynik histopatologiczny: " w trzech węzłach chłonnych obecne mikroogniska przerzutowego raka niedrobnokomórkowego TTF-1(-), CK AE1/AE3(+++). SZOKKK!!!
Rozpoczęło sie wielkiie poszukiwanie, Zrbilismy PET, który świecił na dole brzucha, lekarz domniemał że ognisko będzie w jelicie grubym. Zrobiono kolonoskopie i nic , jelito czyte. pan doktor powiedział, że nowotwór moze być na zewnetrznej scianie jelita ( bardzo mnie to wszystko dziwi, bo w ciagu ostatnich 4 tygodni wszystko miał przebadane). W tamtym tygodniu zrobiono Tacie, laparoskopię. Poszłam z mamą do Prof., który robił zabieg laparoskopię, i dostałysmy SUCHĄ informację, że u Taty, nie znalazł żadnego jednego nowotworu, tylko "nowotwór rozsziany raktycznie w całej otrzewnej, lite drobne guzki z naciekami. powiedział, przy okazji zabiegu spuscili ok. 2 l płynu. Nastepne zdanie, brzmiało: jest to nowotwór nieoperowalny, więc ja zapytałam o leczenie chemią, Pan dr powiedział, no chemia, moze mu przedłuzyć życie, ale na tym etapie choroby rokowania sa bardzo słabe. I tyle. mam zapyatała, gdzie było główne ognisko, skąd te przerzuty, Pan dr, powiedział, że nie wiemy, ale czesto tak jest, że sie go nie da ustalić. Przy tej laparoskopii, pobrano tez próbki, wyniki koło środy. Nie powiedziałysmy wszystkiego Tacie, bo jak miałabym to powiedziec! Wytłumaczyłam mu , że ma drobne guzki w jamie brzusznej, których nie da sie operowac i rzeba leczyć chemią. Czy ktos może mi dac choc cien nadzieji, że Tata będzie zył, jeszcze pare lat??? Mama dostała namiary na dr Kilarski z Niemiec, przesłała jej wyniki, tata dostał od niej dietę i ma mu przysłać jakieś leki na wzmocnienie organizmu, bo poodbno jest to bardzo ważne przed chemią. Wiem, że w Niemczek stosuja więcej metod leczenia nowotworów. Pacjencji dr Kilarski, powiedziale, że lataja tam na ok. 10 dni, między chemiami, na jekieś naświetlania, kroplówki itd. ( WZMOCNIENIE ORG.) nie wiemy co robić dalej, istnieje mozliwosc brania Chemii w Niemczech, ale nie wiem czy mamy sie na to zdecydować. Wiem, że wiaze sie to z duzymi kosztami, ale w tej chwili brariera finansowa, dla nas nie istnieje. Pani Kilarski pisze do mnie meile, i w ostatnim zapytała, czy wykluczono raka jądra, (dzis wizyta u urologa). Dodam, że w ostatnim okresie tata schudł min. 5 kg. Co robic pomózcie!
[ Komentarz dodany przez: gontcha: 2010-04-19, 13:49 ]
Usunęłam Twój drugi wątek założony w tym dziale, gdyż treść postu została powielona. Moli - pisz proszę w jednym wątku |