czyli najlepszym rozwiązaniem byłoby udać się teraz na konsultację do ortopedy, poczekać do maja (wtedy mama ma wizytę u onkologa, który przepisał Tamoxifen), pokazać mu wszystkie badania jakie wykonaliśmy za niego i oczekiwać, że zrobi tomografie komputerową, na której wyjdzie czy przerzuty na wątrobie i kościach się powiększyły czy też zatrzymały, bądź zmniejszyły.. Później albo liczyć na niego, albo znów udać się do Warszawy do dr Sarosieka..
To co w danej chwili jest najlepsze to bardzo zależy od stanu chorej.
Jeżeli stan się ustabilizuje, nie będzie objawów ze strony wątroby to można w maju mieć tą zapowiadaną wizytę u onkologa i należy powtórzyć badanie wątroby jakie było pierwszy raz wykonane (na tym samym aparacie i oceniane przez tego samego lekarza), porównać i jeżeli nie będzie pogorszenia to kontynuacja tamoxifenu.
Jeżeli nastąpi teraz w ciągu 2 miesięcy pogorszenie a chora będzie nadawała się do transportu - to jednak szukanie następnej szansy w Warszawie. Jeżeli nie będzie możliwy transport to opieka na miejscu i koniecznie leczenie przeciwbólowe.
Jeżeli nastąpi poprawa (zmniejszenie się zmian w wątrobie, lepsze samopoczucie chorej) to moim zdaniem celowe byłoby zgłoszenie się do dr Sarosieka po ok 6 mies. na taką ogólną rozmowę o przyszłości, co jeszcze można zrobić (zwłaszcza w sprawie kości), na co zwracać uwagę i jakie robić badania kontrolne, jakie będzie leczenie po utracie wrażliwości na tamoxifen.
Ale nic nie piszesz jak mama się czuje i jak sobie radzi po powrocie do domu. Ważne jest żeby nawet z trudem ale jednak chodziła.
Okej rozumiem. Tak też zrobimy. Czekamy z niecierpliwością do maja z nadzieją, że będzie poprawa.
Mama czuje się o dziwo dobrze. Nie narzeka. Gdy pytamy czy ją coś boli, to mówi że troche kręgosłup jak wstaje, a tak to nie. Teraz chodzi w gorsecie, to mówi, że troche mniej boli niż wcześniej. Ogólnie to mama jest bardzo niska (148cm wzrostu i 46kg wagi), ale rzadko kiedy narzeka na zdrowie. Gdy miała operacje pachwiny, już po kilku dniach chodziła i robila prawie wszystko co wcześniej.. Nie bierze żadnych leków przeciwbólowych. Teraz trochę więcej leży niż wcześniej. Boimy się, że może dojść do paraliżu, o którym tak "straszył" ortopeda i onkolog. Uważasz, że mama powinna więcej chodzić? W zaleceniach ma wpisany "tryb fotelowy"
Jeżeli będzie używać gorsetu i kołnierza to chodzenie nie powinno być zagrożeniem. Minerały w kościach cały czas się wbudowują i uwalniają do krwi. Proces wbudowywania jest wspomagany przez ruch. Chodzenie również ogólnie dobrze wpływa na zdrowie, mówi się że jeżeli zupełnie zdrowego człowieka położy się na 10 dni do łóżka to zachoruje. To oczywiście dotyczy ludzi którym lekarz nie zakazał chodzenia, bo jeżeli Mama ma zalecane poruszanie się na wózku inwalidzkim to inna sprawa. Natomiast ja przyznam się że nie rozumiem "trybu fotelowego". W pozycji siedzącej kręgosłup jest solidnie obciążony a człowiek nieruchawy. Wiem że w różnych domach opieki przyjęte jest sadzanie na cały dzień w fotelu ale to moim zdaniem zbrodnia na kręgosłupie. Ja stosuję polegiwanie. Czytać i oglądać telewizję można na leżąco. Przy bolącym kręgosłupie leżenie na plecach z ugiętymi nogami opartymi na górze (nogi tak ustawione jak przy siedzeniu na krześle) jest zalecane jako rehabilitacja. A w ogóle to dobrze jest poprosić lekarza POZ o skierowanie na rehabilitację. Ja w tej sprawie mam ograniczoną wiedzę ale słyszałam że możliwe jest przychodzenie rehabilitanta do chorego.
Jednego tylko na pewno nie wolno: dźwigać i to nawet niewielkich ciężarów, bo np chora może uważać że 5 kg to nie ciężar. Zwłaszcza nie wolno niczego podnosić ze schylaniem np czajnik z wodą z podniesiony z kuchni to ok, ale z podłogi to już nie.
"Tryb fotelowy" to takie wyrażenie medyczne, które oznacza, że pacjent powinien prowadzić bardzo spokojny tryb życia. W sumie sprowadza się to do tego, co powyżej napisała gaba.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Właśnie godzinkę temu wróciłem z mamą do domu. więc opowiem w wielkim skrócie. Mama miała 5 naświetleń. Klinika w Otwocku rewelacyjna. Personel miły i uśmiechnięty. Mama nie czuła, że jest w szpitalu. Po drugim naświetleniu już czuła ulgę na plecach, mniej bolały nogi i ręce. Przez 5 dni nie nosiła gorsetu, chodziła po szpitalu i czuła się dobrze. Ogólnie czuję poprawę i jest zadowolona z efektów. 22 maja wizyta kontrolna i prawdopodobnie kolejny tomograf i być może kolejne naświetlenia (to tylko moje domysły). Jakoś w tygodniu zapiszemy mamę do onkologa z naszego miasta, dr Siemionka, który przepisał tylko Tamoxifen i rozłożył ręce. Dzwonił do nas lekarz z Olsztyna dr. Piktel, do którego zgłosiliśmy się zaraz po biopsji cienkoigłowej, która wykazała raka w jednej piersi. Doktor jest znajomym dr Siemionka, z którym miał skonsultować leczenie (niestety nie zrobił tego, bo rzekomo nie mógł się do niego dodzwonić, anyway.) Dzwonił z zapytaniem jak stan mamy i powiedział, że dr Sarosiek chciałby z mamą się zobaczyć. Za kilka dni zapiszemy mamę i zobaczymy co powie.. W maju mijają 3 miesiące od zaczęcia brania Tamoxifenu.. Może tym razem zrobi tomografie i dowiemy się czy są jakieś zmiany..
Jeżeli chcesz się dowiedzieć czy leczenie tamoxifenem jest skuteczne (a to ważne) to nie naciskaj na tomografię. Trzeba porównać z takim badaniem jakie było zrobione na początku. Trzeba zrobić usg wątroby i to na tym samym aparacie (i dobrze żeby to był ten sam lekarz) i przynieść temu lekarzowi który będzie robił to usg ten stary wynik i poprosić o porównanie. To będzie najlepsza ocena leczenia i wskazówka co dalej.
Mama może trochę poruszać się w domu bez gorsetu ale to tylko chodzenie - wszystkie prace nawet proste ścieranie kurzu to już w gorsecie. Jeżeli mieszka sama to trzeba pomyśleć o jakimś urządzeniu alarmującym gdyby coś się stało. Są takie specjalne dla starszych osób, które po prostym naciśnięciu guzika łączą się z wybranym nr telefonu. Ale może być również zwykły telefon tylko noszony zawsze przy sobie (nie na szyi!!!) w jakieś kieszonce przy pasku, albo na ramieniu.
Mama mieszka z siostrą i wnukiem. Póki co nie ma potrzeby używania żadnego urządzenia alarmującego, ale będziemy mieć na uwadze.
Mam pytanie. Ból z kręgosłupa po naświetleniach się zmniejszył, ale mama coraz częściej odczuwa bóle rąk i nóg. Mówi, że jak rozmasuje, to jest lepiej. W każdym razie bardzo nas to niepokoi. Skąd się biorą te bóle? Czy to promieniowanie od kręgosłupa? Czym to grozi?
To nie są bóle od kręgosłupa. Ale zdiagnozować powinien je lekarz. Z tego co pisałeś wynika że Mama była bardzo aktywna, a teraz nagle musiała bardzo ograniczyć ruch. Ograniczenie ruchu skutkuje ujawnieniem problemów artretycznych i reumatycznych, których się przy aktywnym trybie nie zauważa- człowiek się rozrusza rano i dalej ciągnie. Ograniczenie ruchu to również zmniejszenie ukrwienia wtedy ból przypomina uczucie silnego zimna. Naprawdę myślę że trzeba Mamę skierować do poradni rehabilitacyjnej. To dosyć często tak jest że człowiek żyje aktywnie nie zwraca uwagi na drobne dolegliwości, a jak się trafi dłuższa choroba i konieczny odpoczynek to wszystko zaczyna się ujawniać.
Rozumiem. Bardzo możliwe, że te bóle związane są z nagłym ograniczeniem ruchu. Postaram się zapisać mamę do poradni rehabilitacyjnej.
Mam pytanie. Czy dobrym rozwiązaniem byłoby używanie ręcznego masażera?
Mama była dziś na wizycie u dr Siemionka. Nie zrobił żadnych badań, jedynie zbadał pierś i powiedział, że guz się nie powiększył. Mama otrzymała też kwas zoledronowy Zoledronic Acid z Polpharmy, za miesiąc kolejny wlew. Tym razem Zomikos, bo podobno jest tańszy, a skład ten sam. 22 maja badanie kontrolne na Radioderapii w Otwocku. Zastanawiamy się czy nie pojechać do Warszawy do dr. Sarosieka na tomograf i usg jamy brzusznej, bo tam też miała je robione, albo po prostu poczekamy ten miesiąc i będziemy naciskać na badanie usg i porównanie go z tym pierwszym.
Co masz na myśli "ręczny masażer", jeżeli takie drewniane rolki to może to być, chociaż najlepsze są takie zwykłe gąbki z (jednej strony pianka ostrzejsza), można je używać na sucho. Ale takiego przyrządu z napędem elektrycznym który uderza z dużą częstotliwością to zdecydowanie nie. Powiedz mamie żeby kilkakrotnie w ciągu dnia rozcierała sobie dłonie aż poczuje ciepło. To powinien być dla niej nawyk, to jest bardzo zdrowy nawyk bo jednocześnie trochę się gimnastykuje palce i nadgarstki. No i mimo lata ciepłe nie uciskające skarpety.
Mógłby ten lekarz dać skierowanie na to usg. Sprawdzanie manualne czy guz się powiększył to nabieranie pacjenta. Przy takim "serio" podejściu to ja bym konsultowała z innym lekarzem każdą jego propozycję. W Otwocku koniecznie trzeba zapytać czy i jakim preparatem leczyć chorą i jakie przy tym robić badania - to nie są leki obojętne.
Jeżeli mama czuje się względnie dobrze to z badaniami trzeba trochę poczekać, zmian w kościach to po dwóch miesiącach na pewno nie da się zaobserwować, wątrobę też lepiej porównać po 3 miesiącach tamoxifenu. Jak będziecie 22 maja w Otwocku to na czym ta kontrola ma polegać? Jakieś badania? Można wtedy również podjechać do Warszawy i sprawdzić co z tą wątrobą, ale tomograf to raczej jeszcze nie.
Tak, miałem na myśli przyrząd masujący z napędem. Mama masuje sobie nogi i ręce każdego dnia. Mówi, że to pomaga.
Właśnie dlatego po pierwszej wizycie u tego doktora, postanowiliśmy skonsultować to z innym lekarzem. Teraz też mamy mieszane uczucia, czy to aby na pewno prawidłowe leczenie.
Mama czuję się dobrze. Oprócz tych bólów rąk i nóg zbytnio nie narzeka.
Nie mam pojęcia na czym ma polegać te badanie kontrolne. Mogę się tylko domyślać, że zrobią jej kolejną tomografie (przy każdej wizycie miała ją robioną) i może zalecą kolejne naświetlanie..
Też się właśnie tak zastanawiam, czy nie podjechać przy okazji do Warszawy i nie skonsultować tego kwasu zoledronowego z dr. Sarosiekiem i poprosić o badanie wątroby. Chociaż... gdy mama trafiła do doktora to otrzymała jeden wlew właśnie tego kwasu..
W Otwocku raczej nie powiedzą jak powinno wyglądać dalsze leczenie mamy, bo jest to tylko Radioterapia, a Onkologia jest obok, ale mama nigdy tam nie trafiła. W zaleceniach pisało tylko "dalsze leczenie tamoxifenem"
A czy mama narzeka na to rozmasowywanie? Jedną z niedobrych praktyk przy poważnej chorobie starszej osoby jest pozbawianie jej przez rodzinę lub opiekunów wszelkiej aktywności. Należy raczej starać się zachęcać do aktywności. Masaż ręczny jest najbezpieczniejszy i najbardziej skuteczny. To powinien być jeden z Jej obowiązków: rozruszać rano i rozmasować dłonie i stopy. Nie wiem co jeszcze lubiła lub lubi robić ale należy ją zachęcać również do życia towarzyskiego (odwiedzanie sąsiadów lub przyjaciół) kościół jeżeli jest w odległości spaceru itp.
Jak już Ci pisałam o dalszych krokach zadecyduje aktualny stan chorej, trzy tygodnie to za długo żeby coś teraz planować. Tylko jedno jest pewne - trzeba sprawdzić co się dzieje z wątrobą. No i nie można pozwolić lekarzowi żeby oceniał czy jest progresja na podstawie obmacania piersi. Ponieważ są przerzuty na wątrobę to to jest najczulszy obecnie punkt, usg jamy brzusznej majątku nie kosztuje i lekarz powinien je zlecać przynajmniej raz na kwartał.
Właśnie tak mama robi. Nie narzeka na to. Mówi, że takie rozmasowanie jej pomaga. Kościół mamy jakieś 10 min pieszo, z tym że mama jest osobą słabowidzącą.
Kontaktowaliśmy się z dr Sarosiekiem. Zapisał mamę na 20 maja. Weźmie ją na oddział i zrobi tomografie wątroby. Dwa dni później do Otwocka..
Ale jest w "swojej" okolicy, dajcie jej trochę swobody. Biała laska do ręki (kierowcy bardzo uważają i boją się takiej osoby) i w świat. Siedzenie w domu i rozmyślanie "co to będzie" nie jest dobre.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum