Witam wszystkich, jestem tu nowa i proszę o pomoc.
Chodzi o moją Mamę, lat 64.
3 dni temu rozpoznano u Niej przerzut do kości, bez rozpoznania ogniska pierwotnego. Od razu miała naświetlanie na obszar Th11-L1 jednorazowo dawką 8 Gy.
Pokrótce cała historia:
Po ok. 2 tygodniach bólu pleców, na początku listopada, gdy Mama wstała z łóżka nie umiała już zrobić kroku. Pogotowie podało ketonal. Ból była tak silny, że Mama nie była w stanie obrócić się na łóżku. Leczona była przeciwbólowo i przeciwzapalnie, z domniemaniem rwy kulszowej, ale prawdziwa diagnoza miała być postawiona po badaniach gdy już Mama stanie na nogi. Po ok. 3 tyg. chodziła, niewielki ból pozostał.
W styczniu RTG przedstawiało:
cechy niewielkiej osteoporozy kręgosłupa. Klinowe obniżenie wysokości trzonu kręgu Th12. Niewielkie wyrośla kostne na przednich i bocznych krawędziach trzonów kręgów dolnych kręgów piersiowych uwidocznionych w badaniu.
Wynik rezonansu mówi o kompresyjnym złamaniu patologicznym trzonu Th12 (załączam). Jest mowa o zmianie ogniskowej/naciekowej śr. do ok. 4,3 cm.
Neurolog, która skierowała nas na rezonans dała skierowanie do szpitala specjalistycznego urazowo-ortopedycznego. Nie przyjęli Mamy. W rozpoznaniu jest przestarzałe osteoporotyczne złamanie. Mama mówi, że nie zwracali tam na Nią uwagi i generalnie olali (w karcie informacyjnej jest informacja, że Mama upadła, co nie jest prawdą. Nawet takiego pytania Jej nie zadali). Było to w lutym.
Gdy pod koniec kwietnia dostaliśmy się do innego ortopedy, ten już mówił o przerzutach. Scyntygrafia miała wszystko wyjaśnić (załączam). Wszyscy lekarze zgodnie twierdzili, że niczego nie wyjaśnia. W międzyczasie stan Mamy znacznie się pogorszył. Podobnie jak poprzednio, musiała leżeć, nie umiała obracać się na boki. Po Aglanie popuściło, ale Mama nadal leży.
Udało nam się dostać do polecanego ortopedy, który skierował na TK jamy brzusznej i klatki piersiowej. Załączam wynik. Jeśli chodzi o kręgi to w porównaniu z rezonansem sprzed pół roku nowością jest to wpuklenie do kanału kręgowego na ok. 3,5 mm. Czy to wpuklenie mogło spowodować pogorszenie się stanu zdrowia, że po złamaniu w listopadzie aż do maja Mama normalnie chodziła, a teraz musi leżeć?
Na podstawie TK onkolog stwierdziła, że ten naciek jest nowotworowy "no bo co innego to miałoby być". Po takiej diagnozie, która de facto mogła być postawiona już po rezonansie, nie czuję się przekonana. Wprawdzie onkolog mówiła, że tylko wycinek prawdę powie, ale skierowała na naświetlanie i dała leki, które niby stosuje się przy przerzutach: reltebon, zerlinda 1 ampułka co 28 dni, dexamethason, lyrica, nimesil.
Czy ktoś może mi wyjaśnić, dlaczego ten naciek nie może być naciekiem zapalnym, gruźliczym? Co wskazuje na to, że jest nowotworowy? A jeśli już jest nowotworowy to na jakiej podstawie mówi się o przerzutach? Czy nie może to być właśnie ognisko pierwotne?
Dodatkowo, doczytałam, że taka dawka naświetlania to radioterapia paliatywna. Tzn., że już jest tak źle?
Czego można się spodziewać po tych przepisanych lekach?
PS.1. Do czasu wizyty na onkologii Mama czuła się całkiem nieźle. Postępy były małe, ale były. Na początku maja nie umiała się w ogóle ruszać. Do połowy lipca chodziła sama, w gorsecie, już nawet bez pomocy osób trzecich. Po wizycie powrócił ból, który utrudnia obracanie się. Być może to przesilenie spowodowane podróżą samochodem i zbyt długim siedzeniem, co przy złamaniu jest niewskazane. Jednak czy to może być efekt naświetlania?
PS.2. Dodam, że mammografia z marca tego roku nie wykazała żadnych podejrzanych zmian.