10 dni gdy kuzyn źle się poczuł . Szpital diagnoza rak wątroby, płuc, nerek. 46 lat szok. Lekarze dają mu około 1 miesiąca źycia. Ma tylko stara matkę, w szpitalu lekarz poradził jej oddanie syna do hospicjum.
W TYM wszyskim jest ogromny w tej chwili problem, byliśmy dziś u niego, rozmawiał, był słaby ale nie było z nim tak źle. On nie wie nic o swojej chorobie, wie , że jutro ma być przewieziony do innego szpitala, był pełen optymizmu, a jego mają zawieźć do hospicjum. Dlaczego nie poinformował go nikt w szpitalu o jego stanie. Jak on to jutro przyjmie, nie wiem jestem przerażona. Prosilam ciotkę by moźe jednak zabrała go do domu, ona chce ale boi się , źe sobie nie poradzi. Nie wim jak oni oboje to przeżyją. Poradzcie czy zabrać go do domu czy pozwolić jechać do hospicjum .
Sądząc po wieku kuzyna, to jego matka ma ok 70 lat, oprócz sił fizycznych przy opiece terminalnej jest jeszcze konieczny potencjał intelektualny i konieczność nauczenia się wielu rzeczy w krótkim czasie. No i właśnie to że byłaby to jedyna osoba obarczona obowiązkiem opieki. Moim zdaniem to dla niej za dużo. W hospicjach można przy chorym przebywać długo i na pewno matka będzie miała lepsze relacje z synem jeżeli ktoś inny wyręczy ją w obsłudze i będzie miał on dobrze ustawione leczenie przeciwbólowe.
Natomiast lekarz prowadzący leczenie ma obowiązek zapoznać chorego z diagnozą, nie można pozwolić żeby zrzucał to na rodzinę - mimo miłości rodzina ma mniejsze kwalifikacje do prowadzenia takiej rozmowy.
Przyjechał lekarz z innego szpitala , po zbadaniu Tomka powiedział- ma pan złośliwego raka, bez szans na leczenie...To już po mnie....-Przykro mi -odparł lekarz i wyszedł....
Jest już w hospicjum.
Czyli lekarz zrobił to, czego Wy obawialiście się robić. Przynajmniej chłopak zna prawdę. Nie ma nic gorszego od obserwowania objawów postępującej choroby bez poznania prawdy. Teraz jest czas by zapewnić Twojemu kuzynowi godne warunki do przeżycia terminalnej fazy choroby nowotworowej. Duży siły życzę!
Pozdrawiam
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
Zna prawdę, pewnie powinien znać.
Tylko dlaczego tak bezdusznie, ja też tak zabijam muchy, ciach i już jej nie ma.
Może moje wymagania są jakieś nie z tej ziemi, ale wydawało mi się, że jesteśmy ludzmi, czy w takich przypadkach nie powinien być psycholog, czy nie można było wyjaśnić, porozmawiac no nie wiem co byle by to było przygotowanie do tego co ma nastąpić a nie uderzenie kijem w łep.
Tak, my rodzina nie umielismy mu tego powiedzieć, ale dlatego też nie zostałam lekarzem, psychologiem. To nie jest powiedzenie kochanej osobie jakiejs przykrej informacji , to jest powiedzenie , że to koniec i dalej już nic. A pewnie i nam przydałby się psycholog.
Jestem tylko ciekawa czy na medycynie najpierw uczą olewać ludzi a potem leczyć, czy najpierw leczyć a potem ich olewać.
Jestem pełna źalu, dziś ciotka rozmawaiła z lekarzem z hospicjum, stwierdził, że Tomek przyjechał ze szpitala odwodniony, i zagłodzony.
Witam Cę Annas,
z własnego doświadczenia powiem Ci,że dobrze że kuzyn trafił do hospicjum stacjonarnego.
Moja mama chorowała całe 42 dni, z tego właściwie 40 dni to już równia pochyła z postępującą nieubłagalnie chorobą i narastającym bólem (rak płuca z przerzutami do kręgosłupa i wątroby). Zanim Mama trafiła do hospicjum, prawie 3 tygodnie byłam z nią w domu, opiekując się nią 24 godziny na dobę patrząc na pogarszający się jej stan z godziny na godzinę. To było straszne, w listopadzie czekałyśmy obydwie z niecierpliwością na miejsce w szpitalu, w końcu 14 XI udało się. Była tam tydzień, później trafiła do kolejnego na następny tydzień na naświetlania, które miały ulżyć jej w bólu. Efekt był wręcz odwrotny, Mama już nie wstawała, bardzo ją radioterapia osłabiła. Zakończyli naświetlania i kazali zabrać Mamę do domu. To było straszne. Mama, która straszliwie cierpiała i wymagała podawania morfiny na przemian z innymi lekami przeciwbólowymi a także i uspokajającymi.
Ja byłam przerażona, co dalej?
Udało mi się załatwić hospicjum i tam Mama przeżyła jeszcze tylko 5 dni.
Zmarła 8 XII.
Co nam dało hospicjum?
Mamie? Najważniejsze to 24 godzinną opiekę, środki p.bólowe w takiej ilości, żeby nie odczuwała bólu.Mam nadzieję ,że chociaż te kilka dni przeżyła bez bólu.
Mnie ? Możliwość bycia z nią w każdej wolnej chwili i wiarę , że to najlepsze co mogłam dla Niej zrobić.
Gdyby nie to, że bardzo cierpiała, na pewno nie oddałabym jej do hospicjum ale wiedziałam, że to iż nie chodzi, to nie problem, ale na pewno nie jestem w stanie zapanować nad tym koszmarnym bólem.
Ludzie mówią, że hospicjum to umieralnia (ja także w ten sam sposób odbierałam tę instytucję- do momentu, w którym nieszczęście nie dotknęło mojej ukochanej Mamy).
Tak to prawda, bo tam są ludzie których nie można już leczyć ale przynajmniej mogą godnie odejść nie wyjąc z bólu.
W zwykłych szpitalach ludzie także umierają, tylko że na tle wielu innych pacjentów ich śmierć przechodzi niezauważalnie. Szpital ukierunkowany jest na leczenie przyczynowe a nie objawowe. I jeśli takie jest niemożliwe, wówczas takiego pacjenta się wypisuje i niech dalej radzi sobie sam.
Hospicjum domowe, no cóż jest to także wyjście, pod warunkiem, że jesteśmy w stanie zapewnić ze swojej strony opiekę 24 godziny na dobę.
Uważam, że dobrze iz twój kuzyn trafił do hospicjum. Ciocia może w pewnym momencie nie dać rady z opieką nad synem.
Trzymam kciuki za kuzyna. Może On doświadczy cudu wyzdrowienia.
Mojej Mamie niestety nie było to dane.
Pozdrawiam serdecznie
Nie pisałam bo to wszystko takie trudne, ale opiszę choć najpierwsz chciałabym podziękować za zainteresowanie i staranie sie niesienia pomocy. TOMASZ nadal jest w Hospicjum, raz czuje się lepiej raz gorzej. CO DZIWNE on wyparl z pamięci to, że jest w HOspicjun, że to może jego ostatnie dni, nam chyba z tym lżej. Pyta się ciągle czemu go nie leczą, czemu nie wiedzą co mu jest a my milczymy lub tłumaczymy, że musi być cierpliwy, że cały czas jest pod opieką. Gdy czuje się lepiej krzyczy że się nudzi, że ucieknie. A dziś było bardzo strasznie, od rana mówi, że chce popełnić samobójstwo, cały czas był pod obserwacja, pilnowany, dostał srodki uspokajające ... a co będzie jutro. Tomek był nauczycielem wf wysportowanym chlopakiem, teraz tylko skora i kości. Tak mi przykro... ciotka też ledwo może psychicznie dać sobie rade.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum