no nie wiem , ja myślałam że jak zobaczę mamę w trumnie
to dopiero dojdzie to do mnie... a gdzie tam....
jeszcze jakoś nie dochodzi....
wiesz co, teraz na codzień to prędko nie pogodzimy się z tym
ale wiesz co myśle? dotrze do nas 1-2 listopada, w wigilie :(
ja już nawet mam plan na św wszystkich zmarłych :(
_________________ Będę pamiętać, dopóki bić będzie moje serce
Na pewno tak. Chociaż ja mam takie momenty, że na chwilę dociera, iż Taty nie ma i wtedy łzy same płyną. Później następuje wyciszenie i uspokojenie..
Mam do Was nieco inne pytanie, jednak tyczy się ono poniekąd emocji.
Od dnia śmierci Taty codziennie na parę godzin dopada mnie gorączka nie mniejsza niż 37.
Dzień po śmierci Taty zostałam sama w domu, zabrałam się za sprzątanie, żeby za dużo nie myśleć i nagle zaczęłam płakać. Strasznie się rozhisteryzowałam, nie mogłam się uspokoić, więc wzięłam Hydroxyzyne (przepisał nam ją nasz lekarz rodziny- mnie i w szczególności Mamie). Oczywiście otumaniła mnie i uśpiła, ale doszła do tego gorączka. Teraz codziennie - po południu lub pod wieczór- dopada mnie taka gorączka i towarzyszy jej oczywiście smutek, przybicie i osłabienie. Nie mam poza nią żadnych objawów, nie czuję się chora lub przeziębiona.
Zastanawiam się, czy to reakcja mojego organizmu na śmierć Taty, która jest.. czymś koszmarnym dla mnie, strasznym przeżyciem. Coś podobnego jak biegunka dla stresujących się przed egzaminem. Reakcja na stres, jakiś szok..
Nie wiem co z tym zrobić, a dzieje się tak od zeszłej środy
Myślę czy nie pójść do lekarza, ale co mu powiem?
witaj
nie będę ci stawiac diagnozy bo nie jestem od tego ,
podwyższona lekko temperatura( gorączka to jakieś 38 stopni) może byc oznaką osłabienia , minęło najgorsze, nadszedł czas wyciszenia dla organizmu i tak może być , w ten sposob organizm oczyszcza się , wraca do normalności po okresie silnego stresu
uważaj na siebie bo taki okres moze nieść ze sobą dużą podatność na infekcje
do mnie dotarło że tata nie zyje , dopiero jak stanął pomnik na jego grobie,
wczesniej dla mnie to było tylko miejsce , gdzie chodziłam,
za kilka dni minie rok od Jego smierci , a dla mnie nadal jest to tak samo bolesne
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Egoiści,
Mam dokladnie tak samo... Śmierć mojego Taty tez mi się wydaje taka nierealna, niemożliwa:( Bo przecież to inni umierają, ale nie mój tatko, to się nie mogło zdarzyć...:(
Formalinko...
Ja wlaśnie tez się obawiam 1 listopada, a Wigilii najbardziej... na samą myśl o Bożym Narodzeniu, tej rodzinnej atmosferze bez Taty, pustym miejscu dla Taty... chce mi się wyć... i wiem, że to bedzie dla całej mojej rodziny koszmarne przeżycie... Nawet mój Brat to potwierdza i mówi, że mimo, że jeszcze do świąt daleko, to tez już wiem, że będzie dużo łez... Boję się, że wtedy tak do nas dotrze... Wspominam też osttanie Boże Narodzenie... wiedziałam, że to ostatnie Taty święta (dwa miesiące przed świętami onkolog powiedział, że z takimi przerzutami do mózgu to raczej do wielkanocy Tatko nie dozyje a co dopiero do kolejnych świąt)... i pamietam jak w szale zakupów, nie zwracając uwagi na ceny, kupowałam mu co mogłam najlepszego...może idiotyczne zachowanie, zważywszy, że az tyle pieniedzy nie mam, ale chciałam, by Tatko usmiechnął sie choć na widok prezentów...
Niki,
Wiele osób mi juz tez mówiło, że dotrze dopiero jak stanie na grobie pomnik...
pozdrawiam Was ciepło...
[ Dodano: 2012-09-19, 23:37 ]
egoiści,
myślę, że taka troszkę podwyższona tempetarura może być od stresu, bo mój Brat zawsze tak miał. Niemniej jakby była wyższa to lepiej idź do lekarza i zrób sobie chociaz morfologię...
Śmierć mojego Taty tez mi się wydaje taka nierealna, niemożliwa:( Bo przecież to inni umierają, ale nie mój tatko, to się nie mogło zdarzyć...:(
mam tak samo
Katarzynka36 napisał/a:
Ja wlaśnie tez się obawiam 1 listopada, a Wigilii najbardziej... na samą myśl o Bożym Narodzeniu, tej rodzinnej atmosferze bez Taty, pustym miejscu dla Taty... chce mi się wyć... i wiem, że to bedzie dla całej mojej rodziny koszmarne przeżycie...
na sama myśl o jakichkolwiek świętach chce mi się wyć i pęka mi serce a jeszcze jak pomyślę o tym że babcia bedzie cały czas płakała to dodatkowo mnie dobija
Teraz dodatkowo jestem w rozsypce ponieważ jestem w trakcie szukania wierszyka na pomnik oraz zdjecia i co się za to zabieram to wyje i nie daje rady
Nie wiem czy cos mi do głowy uderza czy co się dzieje, nie wiem dlaczego ja mogę się popłakać w samotności i dla mnie to nic złego, ale jak widzę że babcia lub ktoś inny z rodziny płacze za Mamą to dostaje ataku nerwicy i nie wiem dlaczego Normalnie nie mogę znieść jak babcia całe dnie płacze z tęsknoty Mam takie nerwy że nie daje rady, chociaz każdy mi tłumaczy "olej, daj się babci wypłakać" ale ja nie mogę, no najnormalniej w świecie nie daje rady patrzeć na to . Staram się wychodzić z pokoju i nie odzywać ale ileż można? Żadne argumenty nie docierają
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Marzenko Kochana,
My chyba mamy naprawdę wiele identycznych odczuc i emocji...
ech...Słów brak, ja chyba wpadam w jakąś depresję:(
lecę spac, bo druga już...
PS. Już robicie pomnik My dopiero na wiosnę. Mamy za sąsiada producenta pomników. On i inne osoby odradzili nam robienie pomnika tak szybko - za szybko, podobno trzeba odczekać co najmniej pół roku aż... ziemia się w tym miejscu ulegnie... Inaczej pomnik często "siada", przechyla się, trzeba go potem poprawiac, a po pół roku jest juz jakaś stabilizacja tej ziemi....
Myślę, że jak zobaczę pomnik Taty to w dużej mierze do mnie dotrze ta porażająca prawda... Tatulek już nie wróci do domu....
Kasiu robimy pomnik ponieważ wolą mojej Mamy było żeby pochować ją z rodzicami ponieważ moi rodzice byli po rozwodzie i Tata jest pochowany gdzie indziej więc Ona chciała zebym zawsze opiekowała się też grobem jej rodziców i chciała leżeć z nimi. Ponieważ dziadek zmarł 18 lat temu więc tam już tyle lat stoi pomnik a dookoła nie ma nowych grobów więc powiedzieli nam ze można już robić spokojnie, bedzie powiekszony, tak żeby nie musieli sie podkopywać pod pomnik jak babcia kiedyś umrze więc mam nadzieje ze nic sie nie stanie.
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Temperatura zaczyna się od 37, czasami jest 37,3, innym razem 37,8. Macie więc rację, że to pewnie ze stresu, bo niewątpliwie śmierć Taty to najgorsze przeżycie w moim życiu..
Pochowałam już mojego Tatę, widziałam Go w trumnie, żegnałam, sypałam ziemię na jego urenkę, widziałam przykryty grób w kwiatach i nadal nie dociera do mnie ta śmierć.
Może nie chcę, żeby dotarła, bo teraz mam wrażenie, że Tata jest obok. Boję się, że jak to do mnie dotrze, to zostanie pustka.
Czuję jednak też niezwykłą ulgę, że już się nie męczy. Nie wiem jak to napisać, żeby nie zabrzmiało to tak, jakby było mi na rękę, że Taty nie ma, "kłopot z głowy"..
Najgorzej się czuję kiedy wyjdę do ludzi w domu czymś się zajmuję, przykleiłam się do radia/telewizji/internetu byle tylko nie było w domu ciszy. Jednak jak wyjdę do ludzi, to od razu czuję się bardzo samotna.
egoiści,
nikt kto miał w środ najbliższych chorego na raka nie zrozumie Cię źle.
Przynajmniej ja rozumiem Cię bardzo dobrze. Ja w dniu śmierci Tatusia błagałam Boga,żeby Go zabrał do siebie- a po Jego śmierci pomyślałam- Boże jak dobrze,że Go zabrałeś do siebie.rse
I myślisz,że tak pomyślałam bo nie kochałam Taty, bo nie pękało mi serce?
U mnie najgorsze jest to,że już nie czuję tej ulgi, a jedynie wściekłość , że Tata musiał zachorować i odejść oraz ból przeogromny i pustkę nie do wypełnienia.
Moja siostra rozpaczała, płakała po śmierci Taty i na pogrzebie i wiesz co- byłam na nią zła,że jak może, że dobrze bo przecież Tata już nie cierpi, że nie powinna przy Mamie, a teraz myślę,że to ja się zachowywałam nienormalnie,że udawałam przed Mamą ,aby Jej było łatwiej, skąd we mnie było tyle kalkulacji- mam o to do siebie pretensję.
A Tatina nie ma i nie będzie, tylko Jego uśmiechnięte zdjęcia patrzą na mnie :(
Temperatura zaczyna się od 37, czasami jest 37,3, innym razem 37,8. Macie więc rację, że to pewnie ze stresu,
Tak to może byż od stresu, Ja tak miałam przez pół roku.
Powinnaś iść do lekarza, jeżeli potwierdzi, że przyczyną jest stres to powinnaś brać jakieś antydepresanty. Nie odkładaj tego na później.
Nawet nie wiesz jakie stres może dawać objawy.
Katarzynka36 napisał/a:
Ja wlaśnie tez się obawiam 1 listopada, a Wigilii najbardziej...
Kasiu, banialuko tak, tak to straszne Święta bez najważniejszych osób w naszym życiu. Poprostu nikt z Nas nie chciał takich Świąt.
U Nas Świąt nie było, nawet dzieci prosiły, aby nic nie robić.
Ech strasznie niesprawiedliwe to życie......
Przytulam Was bardzo mocno
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Elu,
Wigilii boję się okrutnie, chociaż u nas zapewne bedzie, bo w rodzinie bliższej i dalszej jest dużo dzieciaczków, więc chociażby dla nich jakos musimy sie zebrać w kupę i dać radę...
Ale ja już dzisiaj wiem, że poryczę sobie mocno, na samą myśl o pustym miejscu mojego Taty łzy mi płyną:(..
generalnie, czuję się dziwnie...
Potrafię normalnie funkcjonować w pracy, ale w domu, szczególnie wieczorami jest kiepsko... płaczę:( a raczej wyję...
I cały czas nie dowierzam, że Tata nie żyje...
nachalnie wraca pytanie z początku choroby dlaczego zachorował? Dlaczego mój Tatuś?!!
Gdy myśl, że Taty juz nie zobaczę przebija się przez mur zbudowany przez moją psychikę i uśiadamiam sobie choc na chwilkę, że to PRAWDA to wpadam w panikę:( robi mi się słabo, serce łomocze... strach, lęk - przecież to niemożliwe, że Taty nie ma...:( wyganiam myśl z glowy i znowu moge daleh w miare normalnie funkcjonować... do kolejnego razu, gdy znowu ta myśl sie pojawi:(
Tatusiu, tęsknię tak bardzo...
Mojej Mamy nie ma ze mną już prawie 10 miesięcy. Smutek, ból jest wciąż taki sam. Czasami zapominam na moment o tym co się stało. I myślę sobie to był sen. Chwila mija i powraca potworna świadomość, że Mamy już nie ma. I pytanie jak to się stało?
Ja mam najgorzej gdy jestem sama. Wtedy ból mnie przeszywa i rwie i pali. Przy ludziach się trzymam, ponieważ większość myśli, że po 10 miesiącach wszystko przemija.
I jeszcze dochodzi strach o tatę, który jest sam. I proszę Boga aby jemu nic się nie stało.
I każdy dzień jest walką.
Mama prosiła aby po niej nie płakać. Ale jak mam spełnić jej prośbę?
Pozdrawiam Was serdecznie
Miałam robioną morfologię przy okazji wizyty u innego lekarza i wszystko jest w porządku.
Mijają dwa tygodnie i nawet teraz mam podwyższoną temperaturę do 37,5.
Nie mam serca martwić się o siebie, bo czuję się coraz gorzej z myślą o odejściu Taty. Zaczyna przechodzić mi ulga i pojawia się złość na ludzi..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum