Ta morfologia jest z przed gorączki, prawidłowa ( z wyj krwinek czerwonych, coś wolno się odbudowują), i nic tu nie wnosi. Mnie się wydaje że w okresie pooperacyjnym to lekarza trzeba wzywać (albo do niego iść) przy każdej nieprawidłowości. Przecież Ty go nie osłuchasz. Jeżeli Apap zbija gorączkę na co najmniej 6 godz, to trzeba go cały czas podawać. Gorączka powyżej 38 st to nie jest "wszystko dobrze" i lekarz powinien go zobaczyć. A na męża powinien podziałać argument: "jeżeli nie pójdziesz teraz do pulmonologa, to jak się pogorszy, to on do Ciebie nie przyjedzie, wezwę karetkę i szpital". Odstawienie clexane jeżeli powoduje złe skutki to mają one gwałtowny przebieg, więc to nie ten przypadek. Trzymaj się.
Grabino
Ja to bym nie czekała z pójściem do lekarza.
Może jestem przewrażliwiona, ale goraczka ot tak sobie nie jest powyżej 38 stopnia, coś sie dzieje w organizmie...
Mój Tata 2 miesiące po operacji to już był na tyle silny, że zaczął brać chemię.
Oczywiście, że każdy organizm jest inny i operacja bardzo cięzka, ale wydaje mi się, że 2 miesiące po operacji to już wystarczająco długo, by Mąż doszedł do siebie.
Dziwię się, że nie macie wczesniejszej wizyty u torakochirurga chociaż.
U nas kontrola była 4 tygodnie po operacji - obowiązkowa! i rtg obowiązkowe!
a u Was żadnej kontroli!
Grabino, lekarz i morfologia, nie zwlekaj z tym. Powiklania po operacyjne niestety też się zdarzają w kilka tygodni po operacji, więc śmigajcie do dr.
Witam. Zgodnie z Waszymi radami zadzwoniłam b ezpośrednio do szpitala i rozmawiałam z lekarzem. Opowiedziałam o temp. i o tym, że mąż bardzo sie ciągle meczy i jest słaby.
Kazał zadzwonić do poradni torakochirurg. i przyśpieszyć wizyte kontrolną na jak nalbliższy termin. Miał na 20 .06. a udało sie dostać 26.05..
Tak wiec osłuchał go lekarz, zrobiono rtg i stwierdzono, że jest płyn w płucach i w związku z tym zostawiono go w szpitalu. Nastepnego dnia miał zabieg spuszczania tego płynu, no i
okazało sie, że tam nie ma żadnego płynu a udało sie ściągnąć ok 100 ml takiej bardzo gestej mazi . Wzieto to coś do badania a dziś miał robione usg jamy brzusznej i bronhoskopie. Na usg wyszło, że ten płyn jeszcze jest i dziś bedą to ściągać.
Czy ktoś wie co to może być?. Czy ktoś sie już z czymś takim spotkał?
Mąż przed operacją serca w listopadzie ub.r. miał ściągany płyn /woda/ ok. 3,5 l..
Jesteśmy załamani. Idzie nam pod górke a miało być dobrze.
Ale jak na załamanych to jesteście za spokojni, przecież z tego wynika, że przez co najmniej 19 dni chory miał płyn w płucach i nic z tym nie robiono, leczenie spóźnione o 17 dni. Płyn w płucach zdarza się po takiej operacji często, ale powinno to być ściśle monitorowane i dosyć agresywnie leczone (środki moczopędne i spuszczanie). To może nie być koniec, mąż musi zrozumieć że te komplikacje to przez jego niechęć do wizyty u lekarza i teraz musi chodzić do lekarza z "byle czym". Każdy lekarz osłuchując usłyszy płyn w płucach i teraz trzeba uważać i przez kilka miesięcy sprawdzać czy nie narasta. Pozdrowienia (trzymaj męża krótko)
Witajcie kochani po dłuższej przerwie. Dla przypomnienia po krótce :
W listopadzie 2010 r. mąż miał operacje wymiany zastawki aortalnej, podczas której kardiochirurg zauważył, że mąż ma coś na lewym płucu. Powiedział mi o tym i że w związku z tym założono mu zastawke biologiczną, bo prawdopodobnie bedzie musiał mieć kolejna operacje na płuca a z zastawka mechaniczna są wieksze problemy. Przy wypisie odrazu dali skierowanie do poradni pulmonologicznej.
W marcu 2011 r. mąż miał wyciety lewy płat płuca i wg. wyników była to operacja radykalna. Nie pozostawiono żadnych komórek rakowych. Mąż nie dostał nawet żadnej chemii. Na przełomie maja i czerwca br. mąż poczuł sie żle i trafił znów do szpitala, tam ściągnieto mu troche jakiegoś gestego płynu, który zbadano i także nie wykryto żadnych komórek rakowych.
Potem we wrześniu był jeszcze u pulmonologa na rutynowym badaniu kontrolnym.
Od pażdziernika jego samopoczucie było coraz gorsze. Szybko sie meczył i miał duszności. Ciągle brał coś na apetyt, bo inaczej by wcale nie jadł. Zaczał chudnąć.
Byliśmy u rodzinnego ale tłumaczył, że on po dwóch cieżkich operacjach już inaczej nie bedzie sie czuł i tyle. W listopadzie, gdy dostał temperatury ponad 38 stopni i był bardzo słaby, wezwałam lekarza rodzinnego do domu. Stwierdził zapalenie płuc i zapisał Augmentin, który brał przez 7 dni i nic nie pomogło. Znów wezwałam lekarza i skierował meża do szpitala pulmonologicznego, gdzie jest od 4 dni i nie ma żadnej poprawy a nawet
mąż jest coraz słabszy. Sam nie może wstać i zrobić kilku kroków. Leży pod tlenem, dostaje jakieś leki. Byłam dziś u lekarza pytać co jest, zresztą już drugi raz i oni jeszcze nic nie wiedza.
Pierwszy raz mi mówił, że badają jaka to bakteria spowodowała to zapalenie płuc by podać odpowiedni antybiotyk a dziś powiedział, że podejrzewają, że to jest przerzut nowotworu i w związku z tym we wtorek ma mieć robioną bronchoskopie. Do tej pory miał robione RTG płuc, USG płuc i jamy brzusznej, echo serca, badanie krwi.
Szłam ze szpitala i ryczałam bo jestem taka bezradna. Tak bardzo chciałabym mu pomóc ale nie wiem jak. Nie wiem o co pytać lekarzy. Czuje, że moja walka dopiero sie tak naprawde zaczyna. Myśle, że mąż powinien mieć zrobione TK kl. piersiowej, bo od operacji nie mieł robione.
Powiedzcie, jeżeli okaże sie, że to przerzut, to jak może wyglądać leczenie.
To był rak płaskonabłonkowy płuca lewego /lobektomia górna lewa/.
Jestem w szoku, że nie było od operacji TK klatki - to jakas czysta paranoja... I teraz jak Mąż się źle czuje powinien mieć zrobione TK, co to w szpitalu nie maja tomografu??
A do onkologa na kontrole też nie chodziliście? Przecież nawet jak nie było chemii, to był to rak, więc kontrole powinny być co 3 miesiące - przynajmniej u nas w Poznaniu tak jest...
ściskam Cię i oby to była bakteria a nie przerzut!!!
Ja też jestem w szoku,że tk nie robili.Mój tata miał operację w marcu 2010 i od tego czasu 3 tk, pet i z 5 rtg.mam nadzieję,że okaże się,że to jednak nie przerzut- a na jakiej podstawie tak wnioskują.Rtg wykazuje zmiany?
_________________ Miec nadzieję na nadzieję i wierzyc, że wiara istnieje..
Po operacji nawet do onkologa nie kierowali, bo uznali, że nie ma takiej potrzeby. Uważali, że operacja była radykalna i to załatwia sprawe. Teraz, żeby uzyskać jakieś informacje, trzeba sie nieżle nachodzić a i tak nic nie chca mówić. Na RTG napewno jakieś zmiany są, lecz mówili o zapaleniu płuc. Teraz dopiero widze jaki człowiek jest malutki, kiedy stanie w obliczu choroby.
Ale jak nie ma potrzeby chodzenia do onkologa, skoro to był rak?
U mojego Taty była operacja nieradykalna, chemia a potem radio - mial kontrole co trzy miesiące u onkologa - wiadomo. Tata mojej koleżanki miała tez raka płuca - operacja była radykalna, nie mial chemii i naświetlań - ale kontrole co 3 miesiące u onkologa. Nasi Ojcowie mają tego samego dr prowadzącego - onkologa...Tak jest w Poznaniu...
[ Dodano: 2011-12-02, 22:13 ]
Grabino, ktoś źle Was pokierował. Kontrole powinny być i badania kontrolne....
Teraz nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Źle, że nie było kontroli, ale to już się stało. W tym momencie trzeba myśleć co dalej.
Oczywiście, że powinno być wykonane TK klatki, natychmiastowo. Co wyszło w USG jamy brzusznej i RTG klatki?
Koniecznie trzeba zapytać lekarza o konsultację onkologiczną. Zapytać o to TK klatki, choć - to tylko przypuszczenie - jeśli jest opcja bronchoskopii we wtorek to prawdopodobnie w RTG już coś zauważono (rzadko robi się bronchoskopię "w ciemno"). Jednak niezależnie od tego TK klatki jest przymusowe.
Czy mąż był po tamtej operacji pod opieką onkologa czy tylko torakochirurga?
Po operacji nawet do onkologa nie kierowali, bo uznali, że nie ma takiej potrzeby. Uważali, że
operacja była radykalna i to załatwia sprawe. Teraz, żeby uzyskać jakieś informacje, trzeba sie
nieżle nachodzić a i tak nic nie chca mówić. Na RTG napewno jakieś zmiany są, lecz mówili o zapaleniu płuc.Teraz dopiero widze jaki człowiek jest malutki, kiedy stanie w obliczu choroby.
Jestem po prostu w szoku.. Myślałam, że jesteście w czepku urodzeni..i raczysko z Wami przegra, lub raczej Wy z raczyskiem wygracie.. Po naszych rozmowach i pisaniu.. miałam taką nadzieję... bo nic nie wskazywało by miało być inaczej...
Trzymam kciuki...
U nas też słabiutko, mąż przeziębił się gdy uczestniczył w pogrzebie swojej siostry..a tak go prosiłam, by został w domu, by pomodlił się w domu, za spokój jej duszy.. nie, uparł się i już, bo co powiedzą ludzie, że nie był na pogrzebie siostry tłumaczył się...
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
Po operacji płuca mąż był pod opieką torakochirurga, który powiedział, że w przypadku operacji radykalnej i braku stwierdzenia obecności komórek rakowych na linii ciecia oraz gdy w wyniku badania patomorfologicznego nie stwierdzono przerzutów, nie kieruje sie pacjenta do onkologa, no i mamy sie cieszyć.
Tak i teraz sie bardzo cieszymy!
W poniedziałek napewno pójde do lekarza i wiem już o co pytać i na jakiej podstawie chcą robić tą bronchoskopie.
Wczoraj sie rozpisałam, ale nie napisałam jeszcze wszystkiego. Otóż mąż po operacji wymiany zastawki ma nieraz, gdy sie zdenerwuje takie kłucia i duszności w okolicach serca. Gdy sie wyciszy, to mu przechodzi i tak miał przedwczoraj wieczorem. Powiedział pielegniarce a ona wezwała dyżurującego lekarza.
Lekarz wykonał EKG, podał leki i wypisał skierowanie do kliniki kardiochirurgicznej. Mąż sie nie zgodził. Po chwili mu wszystko przeszło. Po prostu lekarz chciał odesłać meża gdzie indziej i mieć kłopot z głowy. Gdy wczoraj poszłam do lekarza to wspomniał o tej sytuacji, ale w taki sposób, że mąż miał kłopoty kardiologiczne ale sie dość szybko wszystko unormowało. Ja tylko zapytałam, to co właściwie jest przyczyną takiego stanu meża, a on odpowiedział wymijająco, że mąż jest bardzo chorym człowiekiem i no bedą robić dalsze badania.
Za chwile zobaczyłam, że innego pacjenta z meża pokoju wywoża z zapaleniem płuc do innego szpitala. Nie wiem czy to chodzi to, że jest koniec roku i szpitale nie mają pieniedzy na badania i tak sobie podrzucają pacjentów. Trzeba być czujnym i nie dać sie. Mąż 43 lata płacił składki i ma prawo oczekiwać opieki lekarskiej.
6.11. bronchoskopia plus TK klatki piersiowej. Nastepnego dnia mąż podczas obchodu pyta lekarza, który akurat przyszedł, czy już coś wiadomo a on mu odpowiada: pan ze swoją chorobą jest już pogrzebany. Po tych słowach mąż poczuł sie znacznie gorzej. Już chciałam iść do ordynatora i narobić hałasu jak można tak odpowiedzieć choremu, ale mąż mnie powstrzymał, bo sie bał, że może sie to na nim odbić.
Wczoraj był lekarz prowadzący, wiec poszłam myśląc, że w końcu coś sie dowiem, ale mnie zbył i powiedział, że czeka na wyniki. Dziś na obchodzie powiedział meżowi, że po niedzieli bedzie konsultacja patamorfologiczna oraz chirurgiczna odnośnie ostatniej operacji oraz, że są zmiany w kikucie oskrzela a także, że jest jakaś nieszczelność.
Nie wiem o co chodzi ale mąż leży już prawie 2 tygodnie, dostaje jakieś leki ale czuje sie z każdym dniem gorzej. Lekarze nic konkretnego nie mówią. Co ja mam robić?
grabina2, po tym co powiedział na obchodzie lekarz prowadzący, powinnaś poczekać, do tych konsultacji.
Lekarz nie powinien tak mówić do pacjenta,-" pan ze swoją chorobą jest już pogrzebany".
Szkoda nawet komentować podejście lekarza do pacjentów, bo napewno do innych też na takie samo podejście.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum