Pytanie nietypowe. Mój ojciec jest alkoholikiem, chleje całymi dniami, tygodniami. We wrześniu 2014 stwierdzono u niego raka jelita grubego, wyłoniono stomię. Rzekomo miało być z nim bardzo źle i nie dawano mu szans na długie życie - do kilku miesięcy. Stało się jednak inaczej. Żyje dalej i dalej chleje.
Moje pytanie dotyczy tego, ile jeszcze to będzie trwać. Ma niby przerzuty na jelito cienkie, usunięto mu śledzionę, guz na jelicie grubym był wielki jak pomarańcza i ponoć guzy miały być "wszędzie". To chyba jednak nieprawda, bo ma ogromne siły do picia. Wychodzi rano, kupuje alkohol, leży potem w lesie, wraca na spanie do domu i rano znów wyrusza, by pić. Nic nie je. Miał kilka razy chemię, też brał jakieś tabletki.
Nie wiem skąd ma na to siły. Na pewno ja już sił nie mam, by z nim dalej żyć. Czy jest możliwe, że w końcu nastąpi jego koniec, czy takie picie całymi tygodniami bez jedzenia pogorszy jego stan, sprawi, że nowotwór się szybciej rozwinie? Jest jakaś na to nadzieja?
Oceniajcie mnie negatywnie, jak tylko chcecie. To, człowiek, który zniszczył moje życie i mogę go tylko nienawidzić. Widzę jednak, że prędzej on wykończy mnie niż rak jego.
Nie da się odpowiedzieć na pytanie ile zostało czasu, bo nie znamy faktycznych wyników badań i faktycznego stopnia zaawansowania choroby. Jeśli są rozległe przerzuty i brak leczenia, rokowania to raczej miesiące, ale medycyna to nie matematyka.
wyniki:
pT4 b N0 MAC C
Adenocarcinoma mucinosum coli G2 [M-8480/3]
Infiltratio carcinomatosa peritonei visceralis [M-8010/3]
Suppuratio profunda [M-40400]
Nodi lymphatici sine metastasibus [M-00100]
Omentum sine laesionibus
Diverticulosis coli (fragment jelita grubego długość 45 cm z siecią większą)
Appendicitis purulenta
Pus in lumine appendicis (dot. materiału z wyrostka robaczkowego)
Focus adenocarcinomatis (dot. próbki z tkanki tłuszczowej z naciekiem)
Haematoma subcapsulare lienis
Lacaretio capsulae
Foci haemorrhagici in tela adiposa hili lienis (dot. śledziony, usunięta)
Dziś przywiozła go policja. Leżał w rowie przy głównej szosie. Minęło 30 minut od przywiezienia do domu i ruszył dalej - po spirytus, który jest najlepszym lekiem na raka.
Nikt nie ma prawa Cię oceniać, to Wasze życie i domyślam się, że bardzo ciężkie. Na pewno życie razem/obok z osobą pijącą należy do bardzo ciężkich, stresujących. Alkoholik to osoba chora i wszyscy w rodzinie przez to cierpią. Jeśli ojciec pije a do leczenia podchodzi jak podchodzi to na pewno sobie nie pomoże a lekarze również mu nie pomogą bo odrzuca tą pomoc. Wykańcza się na własne życzenie. Przykre to ale jest dorosły i sam wybiera sobie taką drogę życia, a Wy no cóż możecie być tylko obok bo jeśli sam się nie obudzi z tego nieszczęsnego życia to Wy na pewno nic nie zrobicie. Myślę, że sam sobie ojciec skraca życie.
Bardzo mi przykro, że spotkała Was taka tragedia rodzinna, pozdrawiam.
Co prawda na tym forum pomaga się tylko osobom leczonym konwencjonalnymi metodami, ale w moim życiu chyba długim/ 64 lata/ jeden facet, alkoholik wyleczył /co prawda raka wątroby/ spirytusem....
Jest w tym pewna logika, bo jedna z medycznych metod ablacji guza, polega na potraktowaniu go czystym spirytusem..
na tym forum pomaga się tylko osobom leczonym konwencjonalnymi metodami
Sprostuję:
1. Na tym forum pomaga się wszystkim chorym onkologicznie i ich bliskim.
2. W tej pomocy kierujemy się wskazaniami aktualnej nauki medycznej.
Poza tymi dwoma kryteriami nie kierujemy się jakimikolwiek innymi.
karol2012 napisał/a:
jedna z medycznych metod ablacji guza, polega na potraktowaniu go czystym spirytusem.
Pomijając kwestię przyjmowania alkoholu przez osobę uzależnioną zauważę,
że czym innym jest "potraktowanie guza alkoholem" bezpośrednio (in vitro)
a zupełnie czym innym spożycie alkoholu i próba "dostarczenia go" do guza w taki sposób (in vivo).
karol2012 napisał/a:
Jest w tym pewna logika
Wobec powyższego moim zdaniem nie ma.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
A ja tylko starałem się odpowiedzieć na pytanie "alkoholik" jakie mogą być rokowania dla jego ojca, a tą jedyną mi znaną z wyleczenia HCC "chemię" alkoholem zlecił lekarz z dyplomem....
'
Nie wiadomo jak długo będzie żył, ale na pewno krócej niż bez choroby. Nie "poprawisz" go już, pozwól mu robić co chce. Leczenie z nałogu to miesiące i czy naprawdę myślisz że warto końcówkę życia "marnować" na walkę o trzeźwość. Wbrew temu co sądzisz otoczenie (sąsiedzi, dalsza rodzina a nawet lekarze) nie potępiają go - "jest śmiertelnie chory" to dobre wytłumaczenie i jeżeli nie jest agresywny to staraj się po prostu mniej przejmować.
Wbrew temu co sądzisz ta sytuacja nie jest wyjątkowa, alkoholików w kraju dużo, spora część z nich choruje na raka (trzustka, żołądek, wątroba). Stres spowodowany diagnozą i leczeniem popycha ich do większego picia, a rodziny nic nie mogą z tym zrobić. Trzeba się pogodzić z tym czego nie można zmienić.
Alkoholiku, czy rozważałeś pomoc od grupy wsparcia? Grupy wsparcia dla rodzin alkoholików są wielką pomocą. Nie zwlekaj z podjęciem decyzji. Grupy są anonimowe...
Nie będziesz czuł się z tym problemem osamotniony.
Bezpośrednio od psychoterapeuty otrzymasz wskazówki jak postępować...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum