Dzisiaj bronchoskopii nie udało się zrobić. Jutro mama ma ją mieć i ma dostać leki przeciwbólowe.
Lekarz mnie poinformował, że za tydzień będą już wyniki. Wtedy powiedzą czy da się to operować. Jeżeli nie, to oni proponują naświetlanie/chemie w Częstochowie. Nic więcej nie chciał powiedzieć.
[ Dodano: 2012-08-09, 18:37 ]
Po wieczornym obchodzie zadzwoniła do mnie mama. Podczas obchodu zapytała się lekarza co z jej trzustką i kręgosłupem, dostała odpowiedź od lekarza, że jest w szpitalu chorób płuc i oni nie wiedzą. Ręce mi opadły. Czy ktoś mógłby mi napisać, do jakiego specjalisty powinna udać się moja mama, tak, żeby leczono ją na wszystko?
Myślałam, że skoro torakochirurg zleca jej PETa i teoretycznie wychodzą przerzuty z płuc, to zajmie się też przerzutami...
[ Dodano: 2012-08-09, 18:43 ]
Jedynym plusem tego wszystkiego jest to, że mama dostała morfinę i w końcu nie czuje bólu i można z nią porozmawiać.
Myślałam, że skoro torakochirurg zleca jej PETa i teoretycznie wychodzą przerzuty z płuc, to zajmie się też przerzutami...
Torakochirurg generalnie w ogóle nie powinien zajmować się przerzutami, bo jest chirurgiem a nie onkologiem.
Niestety tak to już bywa często, że będąc na oddziale A mama będzie diagnozowana pod kątem A, a w B pod kątem B. Przypuszczalnie po uzyskaniu wyniku z bronchoskopii mama zostanie pokierowana do onkologa.
Lekarz powiedział, że normalnie w takich przypadkach bronchoskopię wykonuje się jeszcze raz. Ale nie ma pewności, że drugie badanie znowu coś pokaże. Wtedy wykonuje się takie badanie pod pełną narkozą i oni pobierają operacyjnie wycinek.
Rozmawiałam trochę z lekarzem, powiedziałam mu jak się czuje mama. Czyli, że mniej więcej co drugi dzień jest ok (jest na tramalu), ale co drugi dzień jest bardzo źle. Mama wymiotuje, nie może jeść, bo przez przełyk nie przechodzi jej jedzenie, dusi się nim.
Cierpi wtedy bardzo, schudła, brak jej sił. Dlatego lekarz powiedział, że powinna mama iść do onkologa i on powinien powiedzieć, czy mamy stan pozwala w ogóle na przyjęcie chemii, czy to jej nie zabije.
Zatem w pierwszej kolejności mama musi iść do onkologa, on oceni jej stan. Jeżeli uzna, że jest silna, to trzeba zastanowić się skąd pobrać wycinek do badania. Mama już nie chce drugiej bronchoskopii, bo później pluła krwią przez ponad dzień i jak powiedziała sama, za bardzo podczas badania naruszają jej wszystko.
Może onkolog powie, że z trzustki można coś pobrać do badania, ale torakochirurg nie wie czy tak się da, więc nie daje takiej gwarancji.
Oprócz tego, powinna być pod opieką lekarza paliatywnego. Trzeba robić tak, żeby jak najmniej cierpiała i miała siłę.
Wczoraj lekarz powiedział, że można też zamontować mamię rurkę do żołądka, żeby tak się żywiła.
Jeżeli mój wpis jest bez składu, to przepraszam, ale ciężko mi teraz pisać to wszystko w jakimś logicznym sensie. Ja się czuję, jakby ktoś z nas sobie żartował. Bo ona cierpi, męczy się, a badanie nic nie pokazuje. I ta niepewność co przyniesie jutro.
Jest to możliwe.
W piątek mama została przyjęta do szpitala w Łodzi.
Rozmawiał z nią lekarz z poradni bólu - ustalił leczenie, neurolog i miała zrobione badania krwi, które wyszły bardzo dobre, wskazały, że trzustka ma się świetnie.
Wczoraj mama przestała chodzić, jest zacewnikowana. Mówi, że czuje jakby ją pokopał mocno prąd, prawie nie rusza stopami. Dzisiaj miał znowu przyjść neurolog, ale jakoś go jeszcze nie było. Jutro ma mieć bronchoskopię. Lekarz powiedział (w piątek), że po badaniu idzie do domu, ale z dnia na dzień dzieją się takie rzeczy, że my już nie wiemy co robić...
[ Dodano: 2012-08-20, 18:42 ]
Jest coraz gorzej. Mama traci czucie już do pośladków. Jutro ma bronchoskopię i TK kręgosłupa. Pani doktor w szpitalu powiedziała, że lekarze z Warszawy bardzo zaniechali leczenie, bardzo źle ją potraktowali i, że w takim stanie pacjenta się nie wypuszcza. Powiedziała też, że to były dla jej zdrowia bardzo ważne trzy tygodnie.
Nie sądziłam, że choroba może postępować aż tak szybko.
Jest bardzo źle.
Mama już zawsze będzie sparaliżowana. Ma nowotwór płuc drobnokomorkowy. Od tygodnia ma stan zagrożenia życia. Teraz już nawet nie ma siły jeść. Jest woda w płucach. Męczy się podczas oddychania
[ Dodano: 2012-09-08, 08:59 ]
We czwartek dostała chemię. Jak będzie ok, to powtórka za 3 tygodnie. Czy możemy jej jakoś pomóc? Długo to może tak wyglądać? Po chemii ma problemy z oddawaniem moczu. Właściwie, to nie oddaje go prawie wcale.
W szpitalu. W poniedziałek ją mają przenieść na oddział radiologii i opieki paliatywnej. Leży w Łodzi w Koperniku. Boję się też, że w tym stanie będą chcieli ją dać do domu.
Teraz na chemii. Okazało się, że się cewnik uszkodził. Pielęgniarki łaskawie zmieniły ( po dwóch dniach próśb) i zeszło 2 litry czarnego moczu.
Od poniedziałku mama wraca na paliatywna.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum