kuli,
Sama rozumiesz, że w obecnej chwili nie można odpowiedzieć ze 100% pewnością, jak było. Być może pewną pociechą będzie dla Ciebie fakt, że przed odejściem Mamy też nikt by Ci nie odpowiedział na te pytania - po prostu w tak ciężkim stanie, w jakim była Twoja Mama nie diagnozuje się ludzi precyzyjnie, tylko po to, żeby zaspokoić ciekawość - ponieważ postępowanie medyczne, niezależnie od przyczyn stanu chorego i tak byłoby takie samo.
Mogę Ci tylko powiedzieć, że z dużym prawdopodobieństwem Mama miała kolejny udar. I jeśli dostawała kroplówki, to na pewno nie umarła z głodu. Powiem więcej - podawanie jedzenia sondą na pewno niepotrzebnie obciążyłoby Mamę. Po prostu organizm - z zaawansowaną chorobą nowotworową, obciążony udarami - skupił się na podtrzymywaniu swoich "najsilniejszych" funkcji życiowych (np. oddychania, wydalania) i każde zakłócenie (np. polecenie: "Proszę trawić, podajemy jedzenie przez sondę!") spowodowałoby "zabranie siły" z dziedzin najsilniejszych, na te funkcje, które odchodzący człowiek sam sobie odłącza, zamyka. A tym samym - skróciłoby życie Mamy.
Nie spisałaś Mamy na straty!!! Nie myśl tak. Zgodziłaś się na jej śmierć, owszem - to wymaga ogromnej ludzkiej dojrzałości. I nie ma nic wspólnego z poddaniem się, rezygnacją. Twoja postawa budzi we mnie szacunek, nie potępienie.
Pozdrawiam Cię serdecznie