Witam. Jestem tu nowa więc proszę o wyrozumiałość. Mąż lat 58, zdrowy, silny, szczupły. Nic nie zapowiadało tragedii. W lecie zaczął kaszleć w nocy co u niego było niespotykane. Ja jako alergiczna to tak, ale On? Wysyłałam go do internisty, ale oczywiście "nie - samo przyszło samo pójdzie". Niestety kaszel się nasilił i jednak się zdecydował na wizytę. Osłuchowo nic cisza. Dostał skierowanie na prześwietlenie. Na rtg wyszło zapalenie płuc. Jeden antybiotyk - nic, drugi żadnej poprawy, trzeci zero. Poszedł więc do pulmonologa, który skierował go do szpitala. Został przyjęty z podejrzeniem guza płuca prawego. Po wszelkich badaniach diagnoza - rak złośliwy płuca prawego przekraczający granice oskrzeli i płuca. Wielki szok! Wielki ból i strach. Wypisano go ze szpitala 23.01.2018 a 02.02.2018 pierwsza chemia. Ma zapisane 4 cykle i radioterapię. Nie wiem ile czasu jest na "oswojenie się z chorobą" ale niestety jakoś nie dajemy rady. Mąż się załamał i zaczął po prostu pić alkohol. Chodzi, płacze, poleguje na stole, kaszle. Nie można mu niczego przetłumaczyć. Twierdzi, że umiera i tak też się zachowuje. Chociaż gdy wrócił ze szpitala 23.01 nie było tak źle. Jesteśmy rodziną po ciężkich przeżyciach, ostatnie 10 lat nas nie oszczędzało. W 2010 zmarł nam syn, który był chory na zanik mięśni, 2012 opuścił nas mój tata, a 2014 moja mama. Z dnia na dzień zostaliśmy sami z 13 letnią córką. Mamy już bardzo obciążoną psychikę, ja bardzo odchorowałam śmierć syna. Depresja, stany lękowe, zawroty głowy, zasłabnięcia. Powtarza się po każdym nieszczęściu. Jak mam mu pomóc?? Staram się tłumaczyć, prosić ale nic nie dociera. Sama czuję się już bardzo źle ale nic nie mówię. Boję się tylko, że jak się rozlecę znowu to nikt mu nie pomoże przejść przez to wszystko. Chodzę do pracy, staram się wszystko ogarnąć, ale nie dajemy sobie rady. Podziwiam tych wszystkich, którzy z podniesioną głową stawiają czoła takiej trudnej sytuacji, a myśmy się rozleźli. Boli mnie serce, dusza... Bardzo się boję :(
Ewa66 witaj na forum. bardzo mi przykro że musicie tak stale borykać się z życiowymi przeszkodami.
Ewa66 napisał/a:
Po wszelkich badaniach diagnoza - rak złośliwy płuca prawego przekraczający granice oskrzeli i płuca
Czy możesz załączyć tu badania wg których wynikła ta diagnoza (TK, biopsja?). Piszesz w tytule o III stopniu (jakim?)
Ewa66 napisał/a:
Mąż się załamał i zaczął po prostu pić alkohol.
Taka diagnoza to zawsze jest szok, szczególnie że rak płuc to bardzo ciężki przeciwnik. Niestety tu mąż musi tą sytuację sam "przetrawić" i to nie jest proste. Może macie możliwość porozmawiać z psychologiem a najlepiej z onko-psychologiem?
Ewa66 napisał/a:
Sama czuję się już bardzo źle ale nic nie mówię.
Tobie też by się taka pomoc przydała. Zszarpane nerwy i podupadła psychika nie jest tu niestety na miejscu, trzeba dać sobie pomóc - może jakieś środki uspakajające?
Ewa66 napisał/a:
Podziwiam tych wszystkich, którzy z podniesioną głową stawiają czoła takiej trudnej sytuacji, a myśmy się rozleźli.
Każdy przeżywa takie klęski inaczej, każdy inaczej komunikuje to nazewnatrz co nie oznacza że nie boli - dla każdego jest to tak samo trudna sytuacja jak i dla was.
Pozdrawianm serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Dziękuję za odpowiedź. Tak mam napisane na wypisie diagnoza Rak złośliwy płuca prawego CARCINOMA PLANOEPITHELIALE c4.8 stopień III, wynik bronchoskopii mam w domu na wypisie, jak wrócę z pracy to napiszę. Tomografia była robiona w dniu wypisu, więc nie jest jeszcze wpisana. Zaproponowano mężowi 4 cykle chemii i radioterapię. Guz jest nieoperacyjny, bo nacieka na tchawicę, ma 5 cm.
Ewa66,
Współczuję trudnej sytuacji życiowej i ciągłych kłód rzucanych pod nogi, to co Was w ostatnim czasie spotkało każdego by podłamało, każdego osłabiło. Jeżeli mąż zaczął zaglądać do kieliszka to znaczy, że te wszystkie emocje przez lata kumulowały się w Nim, teraz spadło na Niego bezpośrednie zagrożenie i nie radzi sobie psychicznie. Mąż powinien się znaleźć pod opieką psychologa i psychiatry, z psychologiem przegada problemy a psychiatra przepisze jakieś antydepresanty. Oczywiście mąż musi mieć świadomość, że chemia, leki i alkohol to mieszanka wybuchowa i może się to źle dla Niego skończyć.
Mąż jest dorosły i ma świadomość tego co się z Nim dzieje, na co choruje i co robi, jeżeli sam nie będzie chciał zmienić swojego życia, skupić się tylko na leczeniu to nikt Go nie zmusi ani płaczem ani krzykiem do zmiany postępowania i ten alkohol póki będzie miał siłę będzie pił, to On musi zrozumieć, że wyrządza sobie krzywdę. Może poproś onkologa, żeby powiedział mężowi, że nie można chemioterapii łączyć z alkoholem.
Ewa66 napisał/a:
CARCINOMA PLANOEPITHELIALE
Rak płaskonabłonkowy III stopień zaawansowania więc dość wysoki.
Czy sprawdzano u męża jamę brzuszną?, nie ma tam żadnych przerzutów?, nie wstawiłaś wyników więc nie znamy jak to do końca wygląda, jak węzły chłonne, były zaatakowane przerzutowo?
Ewa66 napisał/a:
Zaproponowano mężowi 4 cykle chemii i radioterapię.
Na razie trzeba przyjąć to co zaproponowano mężowi i dopiero pierwsze wyniki obrazowe, najprawdopodobniej po 3 kursie chemii pokażą jak wpływa leczenie na męża.
Ewa66 napisał/a:
Jak mam mu pomóc??
Jak mąż nie będzie chciał tej pomocy, obojętnie czy fizycznej czy psychicznej nie jesteś Mu w stanie pomóc, to On musi to zrozumieć i wyrażać jakiej pomocy od Ciebie oczekuje, na siłę nie uszczęśliwisz.
Ewa66 napisał/a:
Sama czuję się już bardzo źle ale nic nie mówię.
O siebie musisz też zadbać, bo nikt tego nie zrobi a Twoje życie i zdrowie jest tak samo bardzo ważne.
Mocno przytulam i życzę dużo sił a jak będziesz potrzebowała pomocy to jesteśmy.
Dziękuję za słowa otuchy. W usg jamy brzusznej nic nie wykryto, narządy w granicach normy dla wieku. Tylko okoliczne węzły przy guzie, powiększone. No i naciek na tchawicę.
Ewo, moja mama z takim samym rozpoznaniem c 34.8 jest leczona od kwietnia najpierw chemią potem radioterapią. Nic na razie nie wskazuje na to żeby miała w najbliższym czasie odejść.
Rozumiem Cię, sama jestem "po przejściach" i wydawało mi się że kolejnego ciosu nie przeżyję. Ten typ raka który jest u męża ma opinię takiego który dobrze reaguje na leczenie i stosunkowo najwolniej daje przerzuty.
Niech mąż nie pije i nie pali tylko się ogarnie bo ma szanse na zaleczenie, a nawet na wyleczenie, są takie przypadki. Jest szczupły, wcześniej nie chorował to dodatkowo na plus.
Dacie radę, musicie, macie siebie i córkę, przecież to jeszcze dziecko.
Pozdrawiam serdecznie
Witam. Mąż już po pierwszej chemioterapii. Niestety jest problem z wypróżnieniem. Od wczoraj woda, aktivia, śliwki suszone, mandarynki i nic. Dziś wziął czopka glicerynowego i zero. Nie ma wogóle żadnego ruchu. Mówi, że czuje puste jelita i mimo tego, że mógłby jeść bo nie ma odruchu wymiotnego to unika posiłku. Czuje jakby wszystko zatrzymało się przed żołądkiem i dalej nie idzie. Co robić? Co mu podać? Nie wypróżnia się już trzeci dzień. Chodzi skrzywiony. Wczoraj bolała go również wątroba, też nie wiem co podać :(
Ewa66,
Idź do apteki, jest sporo leków pomagających w wypróżnieniu, trzeba próbować, jeśli nic z tego nie pomoże to lekarz rodzinny może przepisać coś na receptę. Na wątrobę nie zaszkodzi Hepatil, Essentiale.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum