Bądź czujna żeby tato nie wyrządził sobie krzywdy czy innych krzywd w domu, bo wiadomo, że nie ma takiego myślenia i postrzegania rzeczywistości. Rozmawiaj tak żeby Go nie urazić, nie poprawiaj, nie dopytuj po 100 razy o co Mu chodzi, musisz bardziej się domyślać, niech nie czuje tego, że jest taki "w innym świecie". Przychodzi moment, że trzeba się dostosować do sytuacji. Odpowiadaj jak pyta uczciwie i szczerze, jak nie chce czegoś wiedzieć nie mów.
Tak jak napisałam dostosowuj się do tematów.
No właśnie niedawno stracił równowagę przy wstawaniu z kanapy i mocno się potłukł Baliśmy się nawet o złamanie kompresyjne kręgosłupa, na szczęście na RTG nic nie wyszło.
Właśnie czekamy na kontakt od lekarza HD, bo po przeprowadzce z Gdańska do nas, musiałam Go przenieść do tutejszej placówki. Do tego mam męża chirurga, który też Tatę dogląda.
Rozmawiamy z Nim trochę jak z dużym dzieckiem. Mamy mnóstwo cierpliwości. Przy Tacie nie pozwalam sobie na chwile słabości, płaczę w samotności. Śmierć Mamy i przeprowadzka do nas uświadomiła mi, jak bliski jest mi Tato. Myśleliśmy, że dłużej z nami pobędzie, miał w planach doglądanie budowy naszego domu. Niestety musiałam się wspomóc antydepresantem, bo było ze mną coraz gorzej, a muszę mieć siłę. Dziękuję Wam bardzo
Nie czas teraz na liczenie na cokolwiek, Wy mieliscie ogromnie duzo szczescia w tym nieszczesciu, naprawde Tacie udalo sie wykrasc rakowi szmat czasu i dzielnie walczy o kolejne dni, tygodnie, miesiace, oby bylo ich jak najwiecej we wzglednie dobrej kondycji.
Niestety musisz tez byc swiadoma ze byc moze nadejdzie taki czas ze lepiej bedzie wymodlic odejscie Taty niz modlic sie o kolejny tydzien.
Tak wlasnie wymodlila smierc Taty moja dzielna zona.
Wiem ze ciezki ten czas kiedy patrzymy jak nasz bliski przegrywa te nierowna walke... Wiem to niestety z autopsji.
Wiem tez ze czasem wladaja Toba mysli dlaczego akurat on..., dlaczego mimo takiego postepu technicznego, technologicznego choroba ta w dalszym ciagu odbiera nam naszych bliskich...
Takie myslenie w pewnym momencie walki jest chyba naturalne, nie nalezy w tym przypadku powstrzymywac lez, czasem wplakac sie jest dobrze, takze placz w ramiona meza, w samotnosci nie za wiele to pomaga.
Przykro mi ze los tak cie potraktowal, strata Mamy musiala Ciebie wiele kosztowac a teraz wiesz co czeka Tate.
Trzymaj sie dzielnie.
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Jestem bardzo wdzięczna losowi, że Tata dostał się do programu badawczego. To dało Mu ładnych parę lat życia we względnie dobrej formie. Gdyby nie Tarceva, dawno by już nie żył, bo tradycyjna chemia zupełnie nie pomagała. Wiedziałam, że nie potrwa to wiecznie.
Na szczęście Tata nie ma żadnych bólów. Raczej jesteśmy przygotowani na to, że może zacząć się dusić. Kaszle coraz częściej i zaatakowane są węzły przytchawicze. W razie czego, możemy liczyć na koncentrator tlenu z HD.
Dziękuję za wsparcie. Musiałam się wygadać komuś, kto wie, co to choroba nowotworowa bliskich
Jak czytam Twój wątek, to mam gęsią skórkę. Tyle się na Ciebie zwaliło naraz nieszczęść. Jesteś dzielną kobietą.
Nie ma co nastawiać się, że z Tatą będzie lepiej, chyba że jakiś cud się wydarzy. Jego nieświadomość powoduje, że mniej cierpi. Odchodzenie w pełnej świadomości jest okropne. Trzymaj się dobra córko, jesteśmy z Tobą.
No takie już moje życie. Częściej pod wozem niż na. Jak wreszcie poznałam cudownego człowieka, ułożyłam sobie z Nim życie, mimo, że jestem po 40-stce, po 17 latach przerwy urodziłam zdrowiutką córeczkę. I w tym roku znów trach
No właśnie niedawno stracił równowagę przy wstawaniu z kanapy i mocno się potłukł
No właśnie o takich przypadkach między innymi mówię, tato czasami jest w swoim własnym świecie. Powinien mieć opiekę całodobową.
magda091274 napisał/a:
Myśleliśmy, że dłużej z nami pobędzie,
Madziu wiem, że chciałabyś jeszcze i jeszcze i zapewne jeszcze ale przyznam szczerze, że dużo wyciągnęliście od losu tego życia dla taty.
magda091274 napisał/a:
Niestety musiałam się wspomóc antydepresantem
żaden wstyd, żadna ujma, nie każdy ma silną psychikę, nie każdy umie sobie poradzić z przeciwnościami losu i rzucanymi kłodami pod nogi. Lepiej się wspomóc, po to te leki są niż później rozchwiać się całkowicie emocjonalnie, wpaść w silną depresję czy też nerwicę lękową.
magda091274 napisał/a:
I w tym roku znów trach
Na pewno dużo złego Cię spotkało ale taka jest kolej rzeczy, że kiedyś tracimy tych rodziców a Ty masz dla kogo jeszcze żyć i cieszyć się życiem i jesteś potrzebna, teraz bardzo tacie a później mężowi i córeczce. Wiem, że teraz o tym nie myślisz tylko o tacie, o Niego dbasz jak umiesz i potrafisz ale kiedy taty zabraknie życie będzie toczyć się dalej a Ty razem z nim. Rodzice zawsze będą w Twoim sercu i myślach.
Trzymaj się Madziu, na pewno przed Tobą coraz trudniejszy czas
Bardzo Wam dziękuję za słowa otuchy, bardzo się przydadzą.
Tak się zorganizowaliśmy, że Tata ma opiekę całodobową. Właśnie była też pielęgniarka z hospicjum
Witam wszystkich serdecznie. Nie miałam wcześniej czasu pisać, bo tyle się działo i musiałam się pozbierać... 11 września, niespełna cztery lata od postawienia diagnozy mój Tato odszedł. Pod koniec lipca Jego stan zaczął się dość szybko pogarszać za sprawą zmian w mózgu, głównie korowego zaniku móżdżku. Najpierw wystąpiły problemy z równowagą, potem z mową, w końcu niemalże z dnia na dzień Tata przestał wstawać, zaczęły się pampersy Było ciężko, bo Tata - wysoki, postawny mężczyzna, stał się zupełnie bezwładny. Mimo specjalistycznego łóżka, które wypożyczyliśmy, nawet w dwie osoby ciężko Go było choćby przewrócić z boku na bok. Ostatnie trzy tygodnie życia Tato przebywał pod doskonałą opieką w Hospicjum w Pucku. Coraz więcej spał, stracił apetyt i właściwie zupełnie przestał mówić. Odszedł spokojnie, we śnie, na szczęście obyło się bez bólu, morfiny. Wszystkim, którzy na tutejszym forum wspierali mnie radą i dobrym słowem, serdecznie dziękuję
Ostatnie dwa miesiące choroby odarły Tatę z wszelkiej godności, dobrze, że nie był tego świadomy... Ale nam było bardzo trudno na to patrzeć Cieszę się, że ostatnie cztery miesiące życia spędził z nami
Ostatnie dwa miesiące choroby odarły Tatę z wszelkiej godności
Nikt Madziu nie chciałby być ciężarem dla najbliższych, nikt nie chciałby żeby końcówka życia była tak ciężka, dramatyczna i zależna od osób drugich ale ta choroba jest taka wstrętna, że to wszystko robi z człowieka i z człowiekiem, strasznie to przykre, wszyscy to wiemy i wszyscy to przeżyliśmy i doskonale to rozumiemy. Najważniejsze jest jednak to
magda091274 napisał/a:
Cieszę się, że ostatnie cztery miesiące życia spędził z nami
Byliście, kochaliście i pomagaliście ile się dało, Wy to robiliście a tato to wiedział, czuł i na pewno był za to ogromnie wdzięczny.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum