EwaTo,
Trudno przez internet ocenić mamy stan a z Twojego opisu można by było ocenić, że to nie tygodnie ale dni ale trudno to jednoznacznie stwierdzić.
W tej chorobie bywają dni kiepskie a za chwilę jest lepiej więc trudno powiedzieć czy to zbliżający się koniec.
Niepokojące jest to, że mama nie chce już jeść,tutaj bym nie zmuszała bo może się mama zakrztusić/udusić, skoro już z przełykaniem śliny jest problem, że mówi niezrozumiale, wzrok się zmienia to takie objawy końca ale nie chcę wyrokować.
EwaTo napisał/a:
Może powinna mieć mama kroplówkę skoro prawie nic nie je?
Bliżej końca pacjenci już nie chcą i nie mogą jeść a kroplówka jest niewskazana bo tylko przedłuża agonię.
EwaTo napisał/a:
To może karetkę wezwać?
Karetka już nie pomoże, mogą nie chcieć nawet przyjechać ale możesz to na Nich wymusić, to już do Ciebie należy decyzja ale raczej nie pomogą.
EwaTo napisał/a:
Naprawdę już nie wiem
A masz telefon do doktor z Hospicjum czy też do Hospicjum pod którego opieką mama jest, możesz czy do doktor czy do Hospicjum zadzwonić, powiedzieć co się z mamą dzieje albo ktoś przyjedzie albo przez telefon powie co i jak.
EwaTo, na wszelki wypadek nastaw się na wszystko bo niestety ale może to być i to czego się boisz, chcę się mylić.
Bardzo dziękuję za odpowiedź.
Tak...jestem przygotowana na najgorsze. Chciałabym jeszcze tylko zrozumieć to, co się dzieje. Myślałam że się nie umiera na raka kości (raka piersi z przerzutami do kości).
Co to się dzieje w organizmie, że stan mamy tak się pogorszył w zaledwie 1,5 miesiąca?!
Zanim doszło do złamania kręgu, mama trzymała się bardzo dobrze, no miała "tylko" bóle w kościach, ale mama twierdziła, że nawet Apap jej pomagał. 25-ego marca doszło do złamania kręgu w odcinku piersiowym, zrobili na oddziale zabieg odbarczenia..Zrozumiałam, że mama już nie będzie chodzić, że nawet nie usiądzie sama..ale jeszcze miesiąc temu mama była "normalną", kontaktową osobą. Ok, ze słabszym apetytem, ale w sumie tylko tyle.
Czy to te naświetlania tak mamie zaszkodziły?! (było to 2 i pół tygodnia temu). A może w ciągu ostatnich tygodni doszło nagle do jakichś innych przerzutów? (badanie PET z 27.lutego nie wykazało innych przerzutów)
Trochę nie potrafię sobie tego logicznie przetłumaczyć, skąd ten - no, co tu ukrywać - stan agonii. Byłam przygotowana na to, że będzie coraz gorzej, ale myślałam że potrwa to kilka miesięcy a nie tygodni.
EwaTo mam świeże doświadczenie z umierającym... miesiąc temu po długiej chorobie nowotworowej zmarł mój dziadziu. I były bardzo podobne objawy. Był bardzo słaby, coraz słabszy, ale nagle z dnia na dzień, tak jak piszesz, jego stan pogorszył się diametralnie. Co było przyczyną, nie wiemy, bo nie zlecono już żadnych badań. Dziadziu leżał jeszcze miesiąc na oddziale paliatywnym i były dni gorsze i lepsze. Był leżący, jednego dnia rozmawiał z nami szeptem, jadł i ruszał obydwoma rękami, innego w ogóle nie było z nim kontaktu, nie przełykał, nawet własnej śliny. Te "wzloty" i upadki trwały miesiąc... ale na 3 dni przed śmiercią już polepszenie nie następowało...
Piszę to dlatego, że może być i tak, że wydaję się, że to już koniec, a mogą być to też ostatnie dni.
W tej chorobie tak może być. Z dziadziem na sali leżał Pan, który był chodzący przez tydzień czasu, jadł sam wszystko, a nagle pewnego dnia leżał już pod tlenem...
Jak napisała marzena66 nastaw się na wszystko.
Pozdrawiam i życzę dużo dużo siły. Dasz radę!
_________________ "bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy"
Myślałam że się nie umiera na raka kości (raka piersi z przerzutami do kości).
Ogólnie z przerzutami do kości żyje się dłużej, tak szybko te akurat przerzuty nie doprowadzają do śmierci. W lutym jak piszesz było wszystko dobrze, innych przerzutów nie było, tak?, z wątrobą też było wszystko dobrze, płucami?
EwaTo napisał/a:
Czy to te naświetlania tak mamie zaszkodziły?! (
zaszkodzić nie powinno bo radioterapia przy przerzutach do kości jest bardzo pomocna. Może takie osłabienie jest skutkiem radioterapii, osłabienie, może warto mamie zrobić morfologię, może po radioterapii tutaj nastąpiło jakieś zaburzenie i stąd taki mamy stan a wtedy można mamę "podratować" jeśli byłyby to spadki w morfologii, może idź jeszcze w tym kierunku, niech pielęgniarka przyjdzie i pobierze mamie krew i wiele się wyjaśni.
Dziś rano wezwaliśmy karetkę do mamy..taki słaby stan był. Lekarz stwierdził, że trzeba mamę zabrać, żeby podłączyć kroplówkę. Pojechaliśmy za mamą. Na SORz-e pozwolono mi wejść do mamy na minutę. Krew chyba była już pobrana, ale w sumie to nie wiem jak wyniki.
Po 13 dostałam telefon, że przenoszą mamę na oddział chorób wewnętrznych.
Jestem przygotowana na to, że w każdej chwili może nastąpić najgorsze. Byłam jeszcze pod wieczór u mamy..trochę próbowała do mnie mówić, ale ciężko, ciężko...
Muszę się jakoś trzymać. Jestem w 38 tygodniu ciąży. Straszne jest to, jak to się zbiegło. No ale życie :(
Dziękuję bardzo za odpowiedzi i słowa wsparcia!
[ Dodano: 2017-05-14, 21:29 ]
Wyniki z badania PET z dnia 27-ego lutego były następujące:
Cel badania: Badanie wykonano w celu: rozsiew do kości w badaniu scyntygraficznym.
Zobrazowano:
Twarzoczaszka i szyja: Prawidłowy obraz metabolizmu glukozy. Węzły chłonne niepowiększone.
Klatka piersiowa: Po mastektomii prawostronnej. Dość liczne pobudzone metaboliczne węzły chłonne w śródpiersiu i wnęce prawego płuca do 8 mm SUV 14,3 podaortalne. Poza tym prawidłowy obraz metabolizmu glukozy. Węzły chłonne pozostałych grup niepowiększone. Miąższ płuc bez zmian litych i nacieków, zmiany włokniste przy ścianie klatki piersiowej w płacie górnym prawego płuca po radioterapii.
Jama brzuszna i miednica: Kilka ognisk pobudzania metabolicznego w wątrobie do 17x 14 mm SUV 7,4 podtorebkowo w segm 4A - zmiana hypodensyjna w TK.
Pojedynczy pobudzony węzeł w więzadle wątrobowo-dwunastniczym 9 mm SUV 6,4. Poza tym prawidłowy obraz metabolizmu glukozy. Węzły chłonne pozostałych grup niepowiększone. Torbiel 13 mm w s2 wątroby. Trzustka, nerki, nadnercza, śledziona bez zmian ogniskowych w KT. Złog 6 mm w nerce prawej.
Układ kostny:Liczne ogniska patologicznego metabolizmu odpowiadające zmianom lityczno-sklerotycznym w TK SUVdo 9,8 w prawej kości łonowej.
Wnioski:
rozsiany proces rozrostowy.
(badanie PET z 27.lutego nie wykazało innych przerzutów)
Zobacz jak istotny jest dla nas wynik badań, zawsze o to prosimy. Mówiłaś, że były tylko przerzuty do kości a jak wstawiłaś wynik PET, mówi zupełnie o czymś innym o
EwaTo napisał/a:
Wnioski:
rozsiany proces rozrostowy.
Powiększone węzły chłonne w płucach, zapewne przerzutowe, w wątrobie ogniska, wysoki SUV, mogą być przerzutami no i kości. Czyli większość miejsc zaatakowane najprawdopodobniej nowotworowo.
Przykro mi ale najprawdopodobniej stan mamy jest wynikiem postępu choroby i może się zdarzyć to najgorsze.
U mamy nic nie jesteś w tej chwili w stanie zrobić, wiem że Ci ciężko bo tracisz kogoś bliskiego i kochanego ale niestety takie jest życie, czasami okrutne ale nie zawsze mamy na to życie wpływ. Teraz nosisz w sobie nowe życie i mimo tego ogromnego nieszczęścia, które Ci towarzyszy musisz pamiętać, że życie toczy się dalej, świat się nie zatrzyma mimo naszej rozpaczy a Ty masz dla kogo żyć, nosisz nowe życie i musisz na siebie uważać, ograniczać stres bo odbija się to wszystko na maleństwie, które masz w sobie.
Bardzo Cię rozumiem bo moja córka również była w ciąży jak umierała na raka Jej kochana babcia i u Jej taty stwierdzono raka, operacja i te sprawy leczenia więc wiem jak to wszystko przeżywała i jak strasznie się o nią bałam.
Musisz pamiętać o sobie, mamie w tej chwili (jest w szpitalu) pomogą albo i nie lekarze, jak nie pomogą to znaczy, że to był już czas mamy, choroba Ją pokonała.
Wiem, że dużo gorzkich słów w tym poście, ale nie na tym rzecz polega żeby zapewniać Cię, że będzie dobrze jak tego nie wiemy a wygląda to niestety źle.
Bardzo dziękuję za wszystkie ciepłe słowa... naprawdę to dużo pomaga, tym bardziej, że są to słowa mądre z racjonalnym podejściem. Ja się chyba z całej rodziny najlepiej trzymam. Chyba dlatego, że byłam najbardziej w temacie, zdawałam sobie sprawę z tego co kiedyś nastąpi...
A ten wynik PET to nawet nie zdążyłam dobrze przeanalizować... Zwracałam uwagę na zdania, które dla mnie brzmiały dobrze: "Miąższ płuc bez zmian litych i nacieków", "Trzustka, nerki, nadnercza, śledziona bez zmian ogniskowych". A lekarka tego samego dnia tylko potwierdziła mamie: "Tak, są przerzuty do kości" i dała skierowanie do poradni chemioterapii i radioterapii. Mama pewnie nie dopytywała o "szczegóły". Zresztą zawsze miała podejście "wolę nie wiedzieć" i ciężko było ją zagonić do lekarza.
Ogólny stan mamy bez zmian. Tyle tylko, że na twarzy wyglądała ciut lepiej, a to pewnie zasługa kroplówek. Ciekawa jestem tylko jakie będą teraz decyzje lekarzy (właściwie to dlaczego skierowali mamę akurat na oddział chorób wewnętrznych?). No nic...jutro ma być lekarz prowadzący, to może się czegoś dowiem.
Jeszcze raz dziękuję! Życzę spokojnej nocy.
Wczoraj jak byłam u mamy w szpitalu, to wyglądała dużo lepiej na twarzy, mówiła wyraźniej. Chyba te kroplówki pomogły... Tylko, że pojawiła się grzybica w buzi. Rozmawiałam z lekarką prowadzącą i dowiedziałam się, że będą mamę mocno nawadniać i że dziś ma mieć zrobioną gastroskopię. Grzybica oraz niemożność przełykania mogą być ponoć efektem radioterapii. Lekarka potwierdziła oczywiście, że stan mamy jest ciężki, ale jakie są teraz rokowania..nie wiadomo.
Straszne są te emocje. Jeszcze 2-3 dni temu myślałam, że widzę mamę ostatni raz, a teraz mam wrażenie, że może jeszcze trochę pożyć. Aż mi głupio. Ale tak jak już tu ktoś wcześniej pisał, może być na chwilę lepiej, potem znów gorzej.
EwaTo,
Najwyraźniej spadły mamie jakieś parametry i pompują kroplówkami. Jeśli widzisz poprawę to bardzo się cieszę ale wiesz jak jest, dziś dobrze a za chwilę znowu źle, uroki tej choroby i niestety postęp choroby.
Nie ważne, ciesz się chwilą bo to teraz najważniejsze, czerpanie wszystkiego co dobre, chłonięcie tych chwil.
EwaTo napisał/a:
Grzybica oraz niemożność przełykania mogą być ponoć efektem radioterapii.
Mogą jak najbardziej, to nie zauważyłaś wcześniej nalotu na języku, w gardle?, jak jest grzybica to pacjent nie chce jeść, bo to wszystko boli, piecze, jest niedobrze.
Trzymaj się i żeby te dobre dni jeszcze u was trwały i trwały.
Dziś wypisali mamę ze szpitala. Przewieźli z oddziału chorób wewnętrznych do hospicjum...
Gastroskopia nic złego nie wykazała. Przełyk, żołądek, dwunastnica - ok.
Nadal otrzymuje mama kroplówki.
Byłam już u mamy w hospicjum i z moją pomocą zjadła trochę zblendowanej zupy, a nawet trochę kisielu. Czyli w porównaniu z tym co było, dużo lepiej.
Zobaczymy jak będą wyglądały najbliższe dni, czy zabierzemy znów mamę do domu.
EwaTo,
Nie śpisz się, niech mamę trochę ustabilizują jeśli to jeszcze jest możliwe, bo tego nie wiemy czy jeszcze się da. Wyleczą grzybicę, pilnuj tego, trochę nawodnią, może choć jeszcze trochę pocieszycie się sobą. Pamiętaj, że nie ważne czy będzie mama w domu czy w hospicjum, ważne żebyś była przy mamie jak najwięcej, żeby mama czuła Twoją troskę, miłość, opiekę to nawet w hospicjum można stworzyć namiastkę domu.
Wiem, że późno...ale chciałabym podziękować Wszystkim, którzy odpowiadali na moje pytania, którzy okazywali mi wsparcie. Dzięki Państwu, mogłam lepiej zrozumieć co się dzieje. Mama zmarła 8ego czerwca 2017 r. Ostatnie dni jej życia nie były jakieś bardzo tragiczne (w sensie żeby przechodziła niewyobrażalne cierpienia). Ponoć zmarła we śnie.
Mama była bardzo dzielna...obie byłyśmy dzielne, bo jak to wszystko się działo, to byłam wysoko w ciąży. Mama czekała aż urodzę. Mój drugi synek przyszedł na świat 30.05, a mama tak jak już wspomniałam zmarła 08.06. Mam dla kogo żyć...dla kogo się uśmiechać...
Dziękuję jeszcze raz. Życzę zdrowia, wytrwałości, i radości życia, nawet jeśli nie zawsze jest ono dla nas sprawiedliwe.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum