Witam.
Moja mama ma wykryty nowotwor od 2014 roku. Zlosliwy nowotwor sutka, naciekajacy.
Mama poszla do lekarza gdy sutek byl wciagniety, a guz mial prawie 6cm.
Leczeniem bylo zmniejszenie go, potem mastektomia, chemia i radioterapia.
Rak hormonozalezny mama brala aponastrol a potem clarzole (nie wiem czy dokladnie tak sie pisze)
obecnie mama nie mogla jesc, (od około wrzenia, a kompletnie nic od konca grudnia)
w gastroskopi w szpitalu wyszlo zwezenie przelyku i nacieki (jakby przerzut ?
Lekarze mowia ze to od radioterapi a nacieki to mozliwy przerzut albo inny nowotwor)
jest meta do kosci miednicy, kregoslupa i kosci czaszki ( wykryte po przez wykrzywienie miesni twarzy bella)
Mama ma wstawiony PEG do zoladka. Schudla ok 20kg.
Miala dostac cos na kosci, ma naswietlenia glowy i przelyku. Po tym ma wyjsc do domu.
Mama miala dostac palitaksel chemie, ale chyba nie dostanie.
Wszystkie wyniki sa w szpitalu wiec dokladniej powiedziec nie bardzo moge.
Chce zapytsc Was o leczenie, oraz dobry osrodek w woj lubelskim i lekarza, do kogo sie udac aby powalczyc o zycie mamy.
Lekarze daja kilka mies. Mama nie wie ze jest tak zle...
nie wiem czy powiedziec mamie czy nie
majka990 witam na forum. Nie ma co się oszukiwać - sytuacja mamy jest bardzo poważna.
majka990 napisał/a:
w gastroskopi w szpitalu wyszlo zwezenie przelyku i nacieki
Czy tu przeprowadzono jakieś badania w kierunku stwierdzenia rodzaju nowotworu (nowy guz pierwotny czy meta)?
majka990 napisał/a:
jest meta do kosci miednicy, kregoslupa i kosci czaszki
Czy tu była dalsza diagnostyka?
majka990 napisał/a:
Miala dostac cos na kosci, ma naswietlenia glowy i przelyku
Jakie konkretnie leczenie zalecono? Przypuszczam że lekarze myślą tylko o leczeniu paliatywnym bo w tak zaawansowanym stanie - liczne przerzuty przełyk(?), kości - nie ma właściwie szans na całkowite wyleczenie.
majka990 napisał/a:
Lekarze daja kilka mies.
Przykro mi ale tak może być. Postaraj sie o opiekę hospicjum domowego żeby was wspierało jak mama wyjdzie ze szpitala.
majka990 napisał/a:
Mama nie wie ze jest tak zle... nie wiem czy powiedziec mamie czy nie
Sama wiesz jak mama reaguje na takie informacje. Moim zdaniem powinna wiedzieć że sytuacja jest poważna. Można to w różny sposób - bardziej lub mniej "owinięty w bawełnę" powiedzieć ale trzeba. Jeżeli sama nie potrafisz a masz zaufanego lekarza omów to z nim i poproś by mamę odpowiednio poinformował.
Nie wstawiłaś żadnych wyników opieram się tylko na tym co napisałaś. Przykro mi że nie mogłam napisać nic pozytywnego
Pozdrawiam serdecznie.
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
dzis bierze zielona chemie, ktos wie co to za chemia?
a nie żółta?
Cytat:
Kolory chemii
Nazywanie chemioterapii kolorami uważa się za potoczne i wynika przede wszystkim z barwy preparatu jaki obserwujemy w pojemniku z lekiem. Często w rozmowach z pacjentem tych zwyczajowych nazw używają również lekarze.
Chemia czerwona – podaje się ją w postaci wlewu dożylnego. Najczęściej wykorzystuje się u chorych na białaczki i inne nowotwory układu krwiotwórczego, nowotwór piersi, gruczołu krokowego czy pęcherza moczowego. Zawieszona na słupie do kroplówki butelka z czerwonym płynem sprawiła, że pojawiła się nazwa: „chemia czerwona”. Uznawana jest za jedną z silniejszych, choć tak naprawdę najsilniejsza dla danej osoby będzie, ta która przyniesie wymierne rezultaty, tak więc kluczowy jest odpowiedni dobór leków. W chemii czerwonej najczęściej wykorzystuje się cytostatyki z grupy antracyklin.
Chemia żółta – najpowszechniej wykorzystywana jako forma leczenia uzupełniającego w przypadku raka piersi. W takim leczeniu wykorzystuje się 3 leki : cyklofosfamid, 5-fluorouracyl, metotreksat.
Chemia biała – jest to metoda chemioterapii uznawana za jedną z najmniej inwazyjnych i obciążających. Nie powoduje negatywnego oddziaływania na szpik kostny. Podaje się bleomycynę.
miala wziac 3, miala dwie, w srode 29.03 powinna miec trzecia, ale nie dostała,bo dostała goraczki i zapalenia oskrzeli, dzis byłam u mamy w hospicjum, mama charczy, bardzo cierpi, stan jest ciezki :(
biedna mamusia
majka990,
Strasznie mi przykro, że tak się potoczyło ale przy mamy osłabieniu, gorączce i zapaleniu oskrzeli rzeczywiście byłoby wielkim ryzykiem podanie chemii, odstępuje się wtedy od wlewu.
majka990 napisał/a:
w hospicjum, mama charczy, bardzo cierpi, stan jest ciezki :(
Wszystko co się dzieje zgłaszajcie lekarzowi/pielęgniarce w hospicjum, mama nie musi cierpieć, niech tak wspomogą lekami, żeby nie było cierpienia, najwyżej mama będzie półprzytomna/będzie spała ale to jest lepsze niż męczarnia.
moja mama chorowała na raka sutka... zdiagnozowany w marcu 2014r., potem hormonoterapia,mastektomia, chemia, radioterapia... od jakiegos czasu okolo wrzesnia 2016 gorzej sie czuła, nie mogła jesc, az w styczniu tr nie mogła juz przełknac nic.. schudła z 76kg do ok 54.
Przyjeli mame na oddział - styczeń, okazało sie ze przełyk zamkniety, prawdopodobnie przerzut, plus przerzut na kosci miednicy, czaszki, kregosłupa... (przerzut do kosci czaszki wykryty "dzięki"{ porazeniu miesni bella)
zrobili PEG, bywało róznie, ostatnio mama cierpiała, nie mogła polykac sliny, musiała spluwać, czesto wymiotowała pianą, mama przeszła radioterapie paliatywna w lutym +2 chemie palitaksel, zaczeła sie juz coraz gorzej czuc, miała miec trzy, ale pogorszyło sie, przestała wstawac, doszlo zapalenie oskrzeli, bóle...
Byłam u niej w sobote 1.04, jeszcze rozmawiała chodz wzrok był juz "pusty" oczy szklące, twarz blada, "świecowa", charczała, .. niczym sie nie interesowała, ciezko było cos mówić, popłakałam sie, bo czułam ze koniec, szczegolnie gdy zaczeła troszke majaczyc. Poszłam do dr pytałam, czy mamy sie zegnac, czy to koniec, dostalam odp ze stan ciezki, ze róznie byc moze, ze mama charczy, bo to z przełyku, zeby przyjechac w pon dowiedziec sie wiecej, no i ze leki dostaje wiec moze jeszcze sie poprawi. ...
Chodzłam z tel przy sobie, bo miałam złe przeczucia, o godz 13.23 w niedziele 2.04.17 dostałam tel ze mama zmarła o 12.00.
Mimo ze sama wiedziałam ze mamus umiera, dr nie potwierdziła tego, a pożegnałabym sie, nawet w niedziele rano bym pojechała... tel był po fakcie.
Bedac po akt zgonu dr prowadzaca mame mowiła, ze juz w piatek mama pytała kiedy umrze, kiedy przyjdzie smierc, bo juz chce juz umrzec... a od pt była w agoni, szkoda ze nikt tego nie powiedział wczesniej, ze mama umierała, byłabym przy niej do konca...
ponoc odeszła bez bólu i cierpienia, oddała trzy wydechy i zmarła, była nieświadoma juz...
mama dostawała morfine, zeby nie bolało juz. mysle ze chemia paliatywna przespieszyła tylko smierc, ale tym samym mama mniej cierpiała, chociaz i tak bólu miała duzo...
poszło bardzo szybko, bardzo, jeszcze do mnie to nie dotarło ...
[ Dodano: 2017-04-03, 19:12 ]
zapomnialam dopisac mama miała obrzeg płuc, dlatego tak charcxzała, szkoda ze dr w sobote tego nie powiedziała
majka990,
To wszystko już się stało teraz nie rozdrapuj już ran, nie analizuj czy ktoś jest winny czy też nie, że gdyby Ci powiedziano w jakim stanie jest mama to byś z Nią była. Pewnie tak ale byłaś z mamą przez całą chorobę, mimo, że nie było Ciebie w tym ostatecznym momencie mama wiedziała na pewno jak się Nią opiekujesz. Mama chciała już odejść, czekała na to, może nie chciała odchodzić przy Tobie, nasi chorzy czasami chcą nam oszczędzić tego strasznie bolące widoku.
Jak będziesz analizowała, winiła, miała wyrzuty sumienia będzie Ci jeszcze gorzej i ten ból będzie coraz większy. Nic już nie jesteś w stanie zrobić ani nie cofniesz czasu, tak widocznie miało być.
Mama już nie cierpi u póki będzie w Twoim sercu i wspomnieniach będzie z Tobą zawsze.
Dużo sił psychicznych Ci życzę i bardzo współczuję.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum