Witam serdecznie,
chciałabym opisać sytuację mojej mamy, jednocześnie prosząc o poradę i informacje w kilku kwestiach, o które zapytam poniżej.
Jeśli opis choroby zamieściłam w złym miejscu to przepraszam i proszę o przeniesienia.
Choroba mojej mamy (69 lat) rozpoczęła się w 2004 roku - rak piersi, amputacja lewej piersi, i leczenie - hormonoterapia (tamoxifen) przez 5 lat.
Krótko przed zakończenie tej terapii okazało się, że mama ma przerzuty do płuc, do węzłów chłonnych oraz kości obojczykowej.
Od maja 2010 mama rozpoczęła serię różnych chemioterapii - dożylnych i tabletkowych.
Nie pamiętam nazw poszczególnych cytostatyków.
Wśród nich były też takie, na które mama zareagowała alergicznie, co wykluczało dalsze leczenie.
Była tak zwana "czerwona chemia" (przepraszam za tą kolokwialną nazwę).
Przez prawie rok mama dostawała herceptynę oraz pamifos.
Dalej była xeloda + lapatymid (w opinii lekarzy organizm mamy bardzo długo dobrze odpowiadał na tą kurację - ok. 1,5 roku). Ale po tym czasie i na to rak się uodpornił.
W styczniu tego roku mama dostała ostatnią chemię. Była to cisplatyna.
Nie przyniosła ona niestety spodziewanych efaktów i w rezultacie lekarze rozłożyli ręce mówiąc, że wachlarz możliwości się wyczerpał.
Mama w tej chwili ma znowu wprowadzoną hormonoterapię - tamoxifen.
Sytuacja na dzień dzisiejszy wygląda tak, że mama słabnie z tygodnia na tydzień.
W styczniu miała ściąganą wodę z płuc. W czerwcu zabieg został powtórzony.
Mama dość mocno kaszle, wypluwa również taką białą wydzielinę.
Ponadto, bardzo kiepsko sypia. Często śpi tylko do 2 w nocy, a potem faza czuwania.
Ma również niskie ciśnienie, przy wysokim pulsie 90-100, czasem nawet powyżej 100.
Proszę o informację czy ten puls wynika z coraz mniejszej wydolności płuc, przy której oddech jest płytszy ale częstszy, czy jest to wynik czego innego.
Poza tym mama ma bóle wątroby, a może to woreczek żółciowy. Tu sytuacja jest dla nas dość niejasna. Ponieważ diagnozy dwóch różnych lekarzy nie pokrywają się.
Ten ból pojawił się już dość dawno, o czym mama sygnalizowała podczas wizyt na onkologii.
Kilkakrotnie było robione USG jamy brzusznej, ale niczego szczególnego tam nie stwierdzono.
A ponieważ ból się nasilił w ostatnim czasie (od kwietnia tego roku), to byłyśmy z mamą u lekarza rodzinnego, który wykonał USG u siebie w gabinecie (wynik w załączeniu).
Znalazł tam jakieś ognisko, ale sam nie był do końca pewny o pochodzeniu tego. Dlatego zasugerował zrobienie TK.
Ale na onkologii zrobiono tylko USG, według, którego wszystko jest w porządku. A ból nadal jest.
Boli gdy mama coś zje, ale boli też gdy nie je.
Bywają noce takie, że mama musi wstać i zjeść kromkę chleba i wtedy ból ustępuje.
Dodam, że mama nie ma apetytu, a spożywa tylko dla zachowania podstawowych funkcji życiowych.
W załączeniu przesyłam również wypis ze szpitala po amputacji piersi, TK z TK z listopada 2013 oraz stycznia 2013 (nie mamy niestety wyniku ostatniego badania - mama ich nie dostała), dwa wypisy z SOR-u podczas których mama miała odbarczanie, oraz wynik USG wątroby u lekarza rodzinnego.
Proszę o ocenę stanu zdrowia (czy raczej choroby) mojej mama.
Mam też pytanie czy w przypadku chorych płuc możliwe będzie pozostanie w domu do końca - wiem, że każdy przypadek jest innych, ale Państwo macie większe doświadczenie niż ja.
Proszę również o podpowiedź w związku z tymi bólami wątroby.
Dziękuję bardzo i pozdrawiam.
SZPITAL 2004.pdf wypis ze szpitala po amputacji piersi
czy ten puls wynika z coraz mniejszej wydolności płuc, przy której oddech jest płytszy ale częstszy, czy jest to wynik czego innego.
Myślę, że to możliwe, możliwe także, iż przyczyn może być więcej, np. także niewydolność układu krążenia.
Żurawik napisał/a:
Poza tym mama ma bóle wątroby, a może to woreczek żółciowy. Tu sytuacja jest dla nas dość niejasna. Ponieważ diagnozy dwóch różnych lekarzy nie pokrywają się.
Na forum raczej nie wniesiemy czegoś nowego do interpretacji przyczyn tych dolegliwości;
można jedynie zauważyć, że samo badanie USG, o którym wspominasz, mogło nie być wystarczające do tej oceny.
Żurawik napisał/a:
Proszę o ocenę stanu zdrowia (czy raczej choroby) mojej mamy.
Opisana przez Ciebie sytuacja wygląda niestety na bardzo zaawansowane stadium choroby,
bez możliwości wyleczenia lub nawet powstrzymania postępu choroby.
Żurawik napisał/a:
czy w przypadku chorych płuc możliwe będzie pozostanie w domu do końca
Oczywiście jest to możliwe, powinniście korzystać z hospicjum domowego,
z wizytami pielęgniarek lub lekarzy odpowiednio do potrzeb kontrolujących przebieg leczenia.
Oni powinni także pomóc w uśmierzeniu bólu, m.in. wspomnianego przez Ciebie w odniesieniu do wątroby.
Przykro mi, że nie mam dla Ciebie lepszych wiadomości.
Pozdrawiam i witam Cię na forum.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Bardzo dziękuję za odpowiedź.
Zdaję sobie sprawę, że choroba mamy jest zaawansowana, ale często bardzo trudno jest przyjąć to do wiadomości i zaakceptować, zwłaszcza jeśli chodzi o bardzo bliską osobę. Dlatego ocena osoby postronnej jest dla mnie ważna.
Z hospicjum domowym mamy już kontakt - czekamy na pierwszą wizytę (niestety pacjentów chorych onkologicznie jest coraz więcej i musimy poczekać).
bardzo smutno czyta sie takie watki. Zycze Wam duzo sily w tym trudnym czasie.
Pamietaj o bardzo waznej rzeczy:
Twojej mamy nie musi nic bolec i nie daj sobie powiedziec, ze jest inaczej. W obecnych czasach sa na to lekarstwa - zycie bez bolu jest bezcenne i uwazam, ze kazdy chory w zaawansowanym stadium musi miec pewnosc i poczucie, ze nic go nie bedzie bolalo, ze nie musi sie tego obawiac (tego sie wlasnie wielu chorych obawia i ja rowniez osobiscie tez).
Nie boj sie tego, co nastapi - jestes madra corka, ktora kocha swoja mame i chce dla niej jak najlepiej. Nie wiem, jaki masz kontakt z mama i nie wiem, co mama wie o swoim stanie i jak jest bardzo powazny, ale chyba czas na szczera rozmowe. To wazne.
Moja mama wie dokładnie co jej jest. Ale bardzo się broni przed końcem. Choć generalnie ma już serdecznie dość takiego życia. To jest osoba, która całe życie była bardzo aktywna. Nawet w trakcie chemioterapii (znosiła ją bardzo dzielnie) opiekowała się moją malutką wówczas córeczką (teściowa moja jej pomagała).
Myślę, że najgorsza jest dla niej myśl, że przegrywa tą walkę. Poza tym, moja mama nie lubi się nad sobą użalać czy rozczulać. I to jest dla niej też trudne, że jeszcze chwilę i będzie zupełnie zdana na mnie. A rozmowa o tym, może ją kompletnie przerosnąć.
Nie wiem czy dobrze myślę, ale wydaje mi się, że w takich chwilach karty rozdaje chory, więc nie będę się na razie wychylać z poważną rozmową.
W momentach kiedy ból jej doskwiera bardzo bierze środki przeciwbólowe, ale broni się przed tym okropnie. Twierdzi, że to nie powinno boleć wcale. I nawet gdybym chciała jej pomóc, to nie zawsze mam taką możliwość.
Twoja mama jest osoba dorosla i to jej zycie i to ona ma prawo decydowac, czego chce, a czego nie. Niemniej powinna wiedziec, jakie to ma konsekwencje - niedlugo bol moze byc tak ogromny, tak paskudny, ze bedzie plakac i krzyczec z bezsilnosci. Czy ona wie o tym? Bol jest latwiejszy do opanowania, kiedy jest jeszcze znosny, ale im bardziej sie rozwija, tym trudniej.
Nie rozumiem tej falszywie pojmowanej bohaterskosci - ''boli mnie, ale zacisne zeby'' - w imie czego?
Oczywiscie to jest jej wybor, ale uwazam, ze to bol ja zmusi do zmiany jej pogladow.
Jest roznica miedzy bolem glowy (np. wtedy mozna wziasc apap), a bolem nowotworowym - tu apap nie zadziala, tu potrzebne sa bardzo specyficzne srodki p/bolowe.
Tak, to chory rozdaje karty. Mowi sie tyle, ile chory chce uslyszec. Ja jestem zwolennikiem mowienia prawdy, natomiast nie wszyscy tego chca.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum