Madziulla90 trzymam kciuki również za Twojego tatę. A co do statystyk - nie do końca im wierzę. W życiu zdarzają sie wyjątki od wszelkich reguł i wierzę że tych wyjątków bedzie dużo
Pozdrawiam
[ Dodano: 2016-11-22, 20:23 ]
marzena66 cieszę sie z dzisiejszego dnia jak ostatnio z niczego innego. A głowa już nie boli. Pomogła tabletka
[ Komentarz dodany przez Moderatora: marzena66: 2016-11-22, 20:41 ]
Witajcie
Dawno mnie nie było...
Tata po trzeciej serii chemii. Jak na razie bez większych konsekwencji. Nawet Pani onkolog jest mile zdziwiona że tata tak dobrze ja przechodzi. 19.12 ostatnia 4 seria chemii. Jadę razem z Tata bo onkolog prowadząca tate chciałaby ze mną porozmawiać. Przypuszczam że na temat inmunoterapii. Poruszylam ten temat na ostatniej wizycie kiedy onkolog powiedziała że czwarta seria chemii będzie już ostatnia. Mam nadzieję że tata będzie się kwalifikowal na nią. Muszę skupić sie na lekturze o inmunoterapii i wytłumaczyć tacie o co w tym chodzi bo jest trochę zagubiony i jak słyszy nazewnictwo- inmunoterapia, badania kliniczne to widzę strach w Jego oczach. Jednak po tym jak usłyszałam ze 4 seria chemii i koniec leczenia to będę się łapać wszystkiego co jest dostępne.
Pozdrowienia
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim sił i wytrwałości w walce z nowotworami.
Tata czuje się dobrze. We wtorek dolewka chemii i koniec ostatniej czwartej serii. W styczniu tomograf. Dziś na Wigilii apetyt tacie dopisał, aż miło było patrzeć jak zajada pierogi i karpia. Trudno pogodzić się z myślą że taki stan niedługo odejdzie w zapomnienie.
Trzeba żyć chwilą.
Pozdrowienia dla wszystkich.
Witajcie.
Dawno mnie nie było...
Tata zakończył 4 serie chemii w grudniu. W styczniu miał tomograf. Zmiany nie zmniejszyły się tak jak po drugim tomografie. 2 serie chemii nie dały większego rezultatu. W sumie po 4 seriach rak zmniejszył się 25procent. Tata dostawał chemię paliatywna a jednak zmniejszyła ona taka. Onkolog zaproponowała 2 rozwiązania- jeszcze 2 serie chemii albo kontrola za 3 miesiące i ewentualnie potem chemią. Tata wybrał ten drugi wariant. Podejrzewam że chemią Go zmeczyla. Tak więc teraz mamy przerwę. Wizyta w połowie kwietnia. Póki co jakby choroby nie było. Tata nie bierze żadnych leków, nie przykleja plastrów z morfina. Nie odczuwa bólu. W zeszłym tygodniu razem z mężem i dziećmi zabraliśmy tate w góry. Nigdy nie był w górach. Jechaliśmy ponad 500 km, spacerowalismy całymi dniami, nawet zjeżdżać na sankach z moim 5letnim synem... aż trudno uwierzyć że ma złośliwego raka płuc!!! Tata się nie daje i nie myśli o chorobie. Planuje co zrobi na wiosnę, nie może doczekać sie lata... Chorobę wykryto w sierpniu. Lekarz już na pierwszej wizycie powiedział że z dnia na dzień będzie gorzej, że to że tata dobrze się czuje to szybko minie i trzeba sie przygotować, ale minęło pół roku i jest dobrze. Tata czuje sie lepiej-sam o tym mówi że w sierpniu czuł się słabo teraz ma dużo sił. Czy to mozliwe skoro lekarze mówili że będzie coraz gorzej...
Marzenia1983,
Była wcześniej regresja, trochę chemia tatę postawiła na nogi, trochę wstrzymała chorobę i tato dobrze funkcjonuje. Nie boli, nie ma dolegliwości to tylko się cieszyć, nie każdy jak ma raka cierpi, choć takich przypadków jest niestety mniej.
Nie myśl o tym co będzie i dlaczego tato się dobrze czuje mimo raka, cieszcie się chwilą i wykorzystujcie wspólny czas bo nie wiadomo kiedy on nagle może się pogorszyć.
Cieszymy się razem z Tobą, że tato się dobrze czuje, że funkcjonuje samodzielnie, że tak korzysta z życia oby to było jak najdłużej.
Witam,
Wszystko co dobre i piękne szybko się kończy. Dziś Tata trafił na oddział z odmą .
Zaczęło się w czwartek. Zaczął goraczkowac. Trafił do szpitala powiatowego na SOR. Po przeswietleniu i badaniu krwi dostał duomox, pabi-dexamethason, na gorączkę paracetamoparacetamol. Gorączka cały czas od czwartku dzień i noc dochodzące do 40 stopni. Dziś Tata zaczął pluc krwią za każdym razem kiedy kaszlal, zaczął się męczyć przy chodzeniu, mówieniu.
Pojechaliśmy do szpitala w którym odbierał chemię . Został przyjęty na oddział. Założono dren. Mam nadzieje ze bedzie dobrze. Bardzo się boję.
Tata nadal w szpitalu. Dziś mija tydzień. Cały czas na dren. Wczoraj lekarz zmienił miejsce drenu. W czwartek rozmawiałam z lekarzem. Dowiedziałam się tylko tyle że leczona jest infekcja i odma. We wtorek będzie wiadomo coś więcej. Lekarz twierdzi że przy tak zaawansowanym raku pluc infekcje i odme leczy sie dlugo. Czy odma zagraża życiu taty? Skąd ona się wzięła? Czy jest konsekwencją raka płuc? Czy jest do wyleczenia w przypadku taty? Tych pytań zapomniałam zadać. W sumie to lekarz tak sie spieszyl ze nawet nie chciał ze mną rozmawiać.
Tak więc Święta w szpitalu...
Zyczę wszystkim pogodnych Świąt. Zdrowia i nadziei
Witam,
Dziś minął miesiąc kiedy Tata trafił do szpitala z infekcją i odmą i właśnie dzisiaj został wypisany ze szpitala do domu. Po miesiącu leżenia w łóżku z drenem odma nadal sie utrzymuje. Do domu został wypisany również z drenem i woreczkiem, z którym będzie musiał nauczyć się funkcjonować na codzień. Nie wiem jak mam sobie to tłumaczyć? Tzn że Tata już nie wyleczy się z odmy? Czy odma może utrzymywać się tak długo bez konsekwencji dla zdrowia?
Ten miesięczny pobyt bardzo wymęczył tatę. Mało ruchu, jeszcze mniej świeżego powietrza i antybiotyki bardzo go osłabiły. Mam nadzieje ze wzmocni sie troszkę tylko czy ta odma mu na to pozwoli?
Witam,
Tata nadal funkcjonuje z drenem. Po wizycie u onkloga dowiedzial sie ze jest za słaby na chemię i trzeba poczekać aż zejdzie odma ... tak na prawdę jak taty nie bylo w gabinecie usłyszeliśmy że nie ma szans ma jakiekolwiek leczenie. Słowa lekarza- pozostaje tylko dac tacie godnie umrzeć... Najgorsze słowa na świecie- brak możliwości leczenia... przygniotły nas te słowa. Tata ma ogromną chęć życia. To go trzyma. Cały czas wierzy ze pozbędzie sie drenu, że zakwalifikuje sie do badań klinicznych.
Teraz tata jest wyłącznie pod opieką hospicjum domowego. Ma koncentrator tlenu. Porusza się, ale sprawia mu to dużą trudność. Mieszka na 4 piętrze i wejście do góry bardzo go męczy ale się nie poddaje. Widzę że jest zmęczony chorobą, że ma dosyć jej ale wierzy caly czas wierzy...
Ręka coraz mocniej go boli, pewnie rak nacieka na innego organy.
Jak Mu w tym wszystkim pomóc. Byc z nim jak najczęściej to wiem.
Nie radzę sobie z tą chorobą. Patrząc na tatę z dnia na dzień widać brak leczenia. Widać jak słabnie.
w gabinecie usłyszeliśmy że nie ma szans ma jakiekolwiek leczenie. Słowa lekarza- pozostaje tylko dac tacie godnie umrzeć... Najgorsze słowa na świecie- brak możliwości leczenia... przygniotły nas te słowa.
Zapewne słowa, których nie chcemy usłyszeć ale niestety przychodzi moment, że pacjent jest zbyt słaby na leczenie, choć chęci ma ogromne i chce się leczyć, chce żyć ale medycyna staje się bezradna i nie przynosi już żadnych efektów, wtedy należy to przerwać bo byłoby to jeszcze gorszą męczarnią dla chorego a nawet mogłoby doprowadzić do najgorszego.
Leczy się pacjenta do jakiegoś momentu, później można tylko zaszkodzić.
Tato ma tyle czasu odmę, jak widać nic się nie poprawia, dalej dren więc nie dziwię się lekarzom, że wstrzymali się z leczeniem taty i niestety ale może już tak być, że tego leczenia nie będzie.
Marzenia1983 napisał/a:
Jak Mu w tym wszystkim pomóc
Hospicjum musi zapewnić tacie leczenie objawowe, Wy czuwać żeby nie cierpiał. Jeżeli stan taty się nie poprawi a podejrzewam, że nie, przykro mi to niestety zostanie tylko bycie razem, dogadzanie, czuwanie, zabieranie tatę jak ma siły gdzieś na spacer, zajmowanie Jego czasu żeby nie rozmyślał, nie dołował się, Wasza obecnośc jako rodziny jest teraz bardzo istotna.
Są to trudne chwile, przechodziliśmy w większości je wszyscy i tak ja Wy cierpieliśmy okrutne męki, że jesteśmy tacy bezradni wobec tej choroby.
Trzymaj się i przykro mi, że nie dałam żadnej nadziei.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum