Klasyka, jakbym czytała o swojej mamie tylko bez udarow. Moja miała też ból w brzuchu trafiła do jednego szpitala na wewnętrzny podali jej antybiotyk bo stwierdzili że ma stan zapalny na jelitach nie zrobili żadnych dodatkowych badań które mogłyby potwierdzić lub wykluczyć przerzuty. Zaznaczam że mojej mamie chemia paliatywna Nevalbina pomogła, 2 lata było spokoju po podaniu chemii aż do momentu kiedy zaczął ją boleć brzuch. Antybiotyk pomógł na chwilę a później walczylam żeby znowu trafiła do Centrum Chorób Płuc i tam zbadali już ją dokładniej. Okazało się że ma przerzuty. Poproście lekarza aby zrobił jej tomograf brzucha. U mojej mamy też nic nie widzieli na zwykłych badaniach dopiero tomograf pokazał że ma przerzuty do węzłów brzucha i do nerki. Nie chcę straszyć ale może jeżeli wcześnie wykryte będzie można coś z tym zrobić. Przeciwbólowo mama miała tabletki morfiny w domu i plastry przeciwbólowe nie pamiętam nazwy. Może namów mamę chociaż na te plastry,niewiele sama morfina w tabletkach pomagała na ból brzucha za to jak zaczęła dostawać w zastrzykach już w szpitalu to o wiele lepiej jej się funkcjonowało. Najpierw poproś o plastry od HD.
_________________ Walka trwa, nawet jak się skończy będzie trwała tylko, że w pojedynkę.
Tak,to jest to Fentanyl. Dobre ma działanie i nazwa tak nie przeraża pacjenta jak MORFINA. Samo słowo źle się kojarzy a szczególnie starszemu pokoleniu...przeciez to narkotyk. Poproś dla mamy te plastry ale nie mów mamie, że silniejsze od morfiny...poprostu przeciwbólowe i nie obciążają przewodu pokarmowego,wątroby itp. Siły życzę.
_________________ Walka trwa, nawet jak się skończy będzie trwała tylko, że w pojedynkę.
Dzięki za odpowiedź. Co do przeciwbólowych - obecnie dostaje transtec 70. Natomiast była już próba z Fentanylem i niestety lekarz odstawił, bo zaczęły się duszności i "odjazd" mojej Mamy. Wiem, że Fentanyl jest morfiną.
Dzisiaj nadal jest ból, lekarz będzie koło 17-tej. Martwi się tym, że wypisano Mamę ze szpitala nie określając co to za stan zapalny nerek i pozostawiając tak wgl bez niczego. Powiedział generalnie, że z Mamą nie jest dobrze i tak jak choroba przez parę miesięcy nie odzywała się, to teraz widać jej postęp. Mama jest pod jego opieką od kwietnia. Strasznie w ostatnich tygodniach schudła. Ból jest trudniejszy do zbicia. Poza tym, guz jest dwa razy większy 5x8 w kwietniu był mniejszy.
Z takich emocjonalnych sytuacji. Mama siedzi na łóżku, ból na poziomie "5" w skali od 1-50 i mówi, że chyba trzeba będzie pojechać do szpitala płucnego. Przy czym zaczęła płakać. Zapytałam czemu płacze mówiąc o tym szpitalu. Bo wiesz... to już jest koniec. Powiedziała, że za wszystko mi dziękuję. Nic nie mówię, serce ściska, ale nie chcę wylewać słów typu "będzie dobrze", czy też udawać, że "spoko, ogarniemy temat". Jest jak jest. Ból jest po obu stronach - większy po stronie Mamy, drugi w świadomości jej powolnego odchodzenia. Kiedy czytam to forum, zastanawiam się... nie, nie chcę się zastanawiać, ale czy dobrą drogę wybraliśmy. Po diagnozie i po próbach z chemii paliatywnej, kiedy nam prawie odjechała. Po rozmowach z lekarzem z HD i przede wszystkim z woli mojej Mamy, staliśmy na stanowisku, że nie robimy nic na siłę tzn. nie przekonujemy do chemii. Ta walka jest nierówna, bo gdyby człowiek znał odpowiedź, to na 100% pewny byłby swoich decyzji, a tak czuję się jak dziecko we mgle. Ufam, że idę dobrą drogą.
[ Dodano: 2018-11-23, 14:44 ]
Ból w skali 1:10 miał być. Wstawiła mi się 5 niechcący. Taką skalą komunikujemy się z Mamą od początku, bo wtedy wiem, jak to wygląda. Nie wiedziałam co znaczy odpowiedź na pytanie "jak mocno boli? - mało, trochę, mocno" stąd tak przyjeliśmy.
I to jest najgorsze, że lekarze nie potrafią opanować bólu, spróbuj może podać eferalgan w tabletkach musujących, działa szybko choć na chwilę ale i ta chwila jest dobra, Twój mama czuje że umiera, moja dwa tygodnie przed śmiercią, kazała zjeżdżać się rodzinie żeby ich pożegnać, najgorsze chwilę przed Wami. Trzymajcie się.
To jest morfina w tabletkach, mama też to miała. Nie za wiele pomagało ale spała popołudniu na tych lekach. Była otępiała a po jakimś czasie odnawialną jedzenia. Jak już jadła to warzywa na parze, brokuł,kalafior,marchew i wrzucałam kawałek ryby lub piersi kurczaka.Bardzo jej to smakowało jak jeszcze masełkiem okrasilam. Dieta jest tu bardzo ważna, mniej boli. Nie dawaj smażonego ani ciężkich posiłków. Ogranicz cukry i owoce co mogą fermentowac w jelitach. Jak będzie możliwość to zróbcie TK brzucha. W przypadku mojej mamy zaczelo się przerzucać na węzły brzucha i nerki. Niech zbadaja i może tu chociaż uda się podać inna chemie paliatywna. Mojej mamie nie dane było, złamała się psychicznie w szpitalu a dalej już organizm odpowiedział złymi wynikami. Nie chce Cię martwić ani straszyć ale może u Was się uda wykrasc trochę czasu. U nas nie udało się już...
_________________ Walka trwa, nawet jak się skończy będzie trwała tylko, że w pojedynkę.
Mama dzisiaj cały dzień przesypia. Obudziła się pomiędzy 9.30 a 12.00, potem 15.00-15.30 i 17.50 - 18.30. Za pierwszym razem zjadła mały talerz rosołu z makaronem i tyci kurczakiem. Następne przebudzenie i znowu prośba o to samo menu. Najwięcej zjadła za trzecim razem, bo zażyczyła sobie kawę, dwie malutkie kanapki z pomidorem i kawałek ciasta, ale tego ciasta tylko skubnęła. W tej przerwie pomiędzy kolejnym snem dostała sevredol, bo miała napad bólu na wysokim poziomie. Teraz śpi. Dzisiejsze jedzenie to od paru dni tak naprawdę jest sporę w porównaniu z tym co było.
Edka1977 co do chemii paliatywnej to ta opcja nie wchodzi w grę. Ma bardo słabe wyniki krwi, moczu i stan zapalny nerek, porażenie jelit i problem z układem pokarmowym. Wcześniejsza chemia (w lipcu) została przerwana, bo wyniki były bardzo słabe i Mama po niej, tak jak wcześniej mogła samodzielnie się poruszać, po prostu fizycznie odjechała. Nie zregenerowała się do dzisiaj. Nie chcę wchodzić w szczegóły. Wiem, że te leki, które od wczoraj dostaje to morfina.
[ Dodano: 2018-11-24, 19:30 ]
ps. Mama jest prowadzona przez lekarza z HD, do którego mamy zaufanie. Przyjeżdża raz w tygodniu i jest w stałym kontakcie na telefon. Z nim omawialiśmy wszystkie kwestie związane z wątpliwościami tj. leczenie, objawy, pomoc. Obecnie powiedział, że jak wcześniej ładnie jej organizm opierał się chorobie, tak teraz mamy rzut choroby. Symptomy są czytelne: ogromny spadek masy ciała. Miała taki pomimo, że jeszcze normalnie jadła. Napadowe bóle. Nerki, które są w stanie zapalnym.
Lekarz z HD wypisał Mamie skierowanie do szpitala, kiedy zaniepokoił się nerkami i jelitami, ale szpital "odesłał", po badaniach do domu zalecając terapię antybiotykową. W poniedziałek zrobimy badania krwi i moczu, aby zobaczyć czy np. jaka ilość potasu jest w organizmie.
Czuję się jakbym dostała obuchem w głowę. Czytałam wiele wątków, wydawało mi się, że "wiem" co będzie, chciałam być przygotowana.
NIE! Do odchodzenia bliskiej osoby nie można się przygotować, choćby się przeczytało całą masę mądrych książek. Wiedzieć a czuć, to dwie różne sprawy.
Teraz rozumiem po co jest psychoonkolog. Człowiek gubi się w tej sytuacji, że nagle ma natrętne myśli "co mogłam zrobić lepiej?"; "co zrobiłam źle?"; "jak pomóc?". Poraża mnie Mamy bezsilność i to zdanie się na nas. To jest cholernie odpowiedzialne. Jak jej nie zawieść, jak...
Od soboty do dzisiaj moja Mama to jakby inna osoba. W sobotę jeszcze chodziła, jadła bo jadła. Rozmawiała.
Od niedzieli zaczęła słabnąć. W poniedziałek już nie miała sił.
Dzisiaj siły nie ma w ogóle. Dostała temperaturę 37, co w Jej przypadku było zawsze rzadkością. Karmimy, poimy, bo nic już nie jest w stanie przy sobie zrobić. Spała 10h (od 22-8), to mega dużo. Na pewno dawka leków będzie zmieniona, bo ból jest większy. Nawet przy popijaniu wody Mamie daje się on we znaki. Dzisiaj będzie lekarz, który widział Mamę w piątek wieczorem.
Przyjęła księdza, to było dla nas ważne. Jak wcześniej nie chciała, tak dzisiaj podziękowała, że przyszedł.
Trudny czas przed Tobą, przed Wami...
Dokładnie wiem co czujesz, ja też czułam się odpowiedzialna, do tej pory zastanawiam się czynie można było czegoś zrobić lepiej, wcześniej...
Robimy co możemy, pomagamy, opiekujemy się, towarzyszymy.
Trzymaj się, trzeba to jakoś przeżyć
Człowiek gubi się w tej sytuacji, że nagle ma natrętne myśli "co mogłam zrobić lepiej?"; "co zrobiłam źle?"; "jak pomóc?". Poraża mnie Mamy bezsilność i to zdanie się na nas. To jest cholernie odpowiedzialne. Jak jej nie zawieść, jak...
Robisz wszystko najlepiej jak potrafisz, dajesz mamie wszystko co możesz, pomagasz jak tylko umiesz, nie rób sobie żadnych wyrzutów sumienia.
Jak potrafimy tak pomagamy naszym najbliższym i zawsze robimy to tak aby nasz chory nie cierpiał, jesteśmy z nim, może na nas liczyć i tak jest teraz u Ciebie. Nie da się zrobić więcej, choroba jest silniejsza od wszystkich i co byś nie robiła to i tak jest wszystko nie tak bo choroba zabiera nam bliską i kochaną osobę.
Pilnuj żeby jak najmniej bolało, niech mama pije z butelki z dzióbkiem albo przez słomkę będzie wygodniej dla mamy i wtedy się nie zachłyśnie.
Bądź dzielna. Te myśli ... one będą. Mi towarzyszą cały czas choć już kilka miesięcy "po" Człowiek myśli, duma co mógł zrobić lepiej
Z pewnością robisz co możliwe a zapewne i więcej. Trzymaj się. Dużo sił.
Jak mama zacznie już odchodzić to na dwa trzy dni się nie obudzi, będzie tylko oddychała z otwartą buzią ,zmieni się skora ,rysy twarzy, zauważysz to na pewno, jutro mam kolejny pogrzeb w rodzinie, zmarł mój wujek, odchodził tak samo jak moja mama. Trzymaj sie i bądź przy mamie, chociaż moja zmarła akurat jak wyszedłem na 5 minut. Podobno zmarli nie chcą odchodzić w obecności swoich dzieci, ciało umiera ale mózg jeszcze pracuje, to tak jakby ktoś nas uwięził we własnym ciele i nie możemy się z niego wydostać. Dasz radę bo nie masz innego wyjścia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum