Wspomnieniowo... może sie komuś przyda...
Krótkie podsumowanie operacji w Koperniku w Łodzi - listopad 2014. Co do samej operacji, to przyjęto mnie w czwartek rano, odbyło się takie szybkie konsylium, jak przebiega operacja i z czym sie to wiąże, zrobiono badania krwi, zakwaterowano w pokoju i dużą część dnia zapoznawano z papierologią, wypełniałam ankiety itd. W piątek podano mi głupiego jasia, a o 13 byłam już na bloku operacyjnym - ostatnie wspomnienie przed zaśnięciem to uśmiechnięta twarz mojego pana doktora nade mną... Przed 15 byłam już na sali wybudzeniowej, bardzo chciało mi się pić, pielęgniarz zwilżył usta i kilkanaście minut później wjechałam windą na swoje piętro. Pielęgniarki pomogły założyć piżamę i do wieczora spałam, żeby zeszła narkoza. Do rany był przyłączony dren, gdzie sączył się taki surowiczy płyn, zdjęto go w sobotę gdzieś po 24h od operacji. Dobrze jest zabrać ze sobą do szpitala jakiś lek na gardło, bo faktycznie trudno się przełyka nawet wodę, ale z każdym dniem jest lepiej. Ja miałam Orofar Max w sprayu, koleżanka wolała tabletki do ssania. Generalnie ma się wrażenie, że jak chce się podnieść z poduszki, to tułów się podniesie, a głowa zostanie na poduszce, dziwne to takie. Kiepsko mi się spało na wznak, bo nie umiem, trudno jest się umyć pod prysznicem, trudno podnieść ręce do góry czy zapiąć stanik, bo szyja ciągnie... Wszystko to da się jednak wytrzymać. W niedzielę wieczorem byłam już w domu i nawet mama umyła mi głowę
Co do leczenia w Zgierzu, to już w czasie pobytu w Koperniku (koniec listopada) mój pan doktor zaklepał termin na jodowanie w Zgierzu na połowę stycznia następnego roku mówiąc, że czekamy na wynik histopatologii ("tylko" 10 dni czekałam) - jak wyjdzie skorupiak, to pani zadzwoni i potwierdzi leczenie, jak nie - zwolni pani termin komuś innemu. Tak to odbyło się u mnie :D
[ Dodano: 2017-01-15, 20:04 ]
Wspomnieniowo... Jodowanie w Zgierzu
Lekarze i pielęgniarki mili, można spokojnie o wszystko pytać, cierpliwie tłumaczą, choć czasami trzeba ich dorwać nawet na korytarzu. Fakt, że sporo na oddziale jest ludzi. Teraz podczas drugiego pobytu (już bez pobytu w izolatce) tylko na oddziale ogólnym poznałam 6 osób właśnie znad morza (byli i z Gdyni, i z Gdańska, i Elbląg i Łeba). Co do warunków, to luksusów nie ma - ogólna łazienka z prysznicem na oddziale ogólnym jest malutka, trudno się ubrać po wyjściu spod wody. Za to łazienka w części izolatkowej jest już bardzo duża i wygodna, choć też pamięta lepsze czasy. Na ogólnym oddziale jest lodówka dla pacjentów i przez pierwszą dobę pobytu możesz z niej korzystać, po zamknięciu w izolacji już nie wolno było wychodzić na ten ogólny korytarz. Obiady są ok, śniadania i kolacje nie powalają wielkością, ale z głodu się nie padnie. Ja np. po tym jodzie leczniczym miałam metaliczny posmak w ustach i nie bardzo chciało mi się jeść. Aha, na tym korytarzyku w izolatce jest czajnik, więc kawę/herbatę weź ze sobą, swoje naczynia i sztućce też miałam, bo lubię :D Piżamę i ręczniki (lichutkie) dają na izolatkę, ale ja wolałam mieć swoje gorsze ciuchy - na upartego jak nie szkoda, można je przy wyjściu wyrzucić. Na bank na ostatni dzień do scyntygrafii całego ciała musisz mieć rzeczy świeże,nie noszone na oddziale: piżama, bielizna, ręcznik duży i mały - by jak najmniej promieniować (te rzeczy pielęgniarki każą Ci zostawić w szafie przed wejściem na izolatkę). Miałam też ze sobą tablet, wiadomo telefon, gazety, książki i bez problemu zabrałam to do domu. Weź też zapas reklamówek foliowych, by zamykać w nich te rzeczy do prania, które z siebie zdejmujesz, by nie "świeciły w torbie".